- To największa partia narkotyków jednorazowo przejęta przez nas w tym roku - mówił wczoraj komisarz Grzegorz Olejniczak, rzecznik śląskiej policji.
Marihuana rosła w szklarniach na terenie prywatnej posesji w podwarszawskiej wsi Magnuszew. Stamtąd "trawkę" przewożono do Bielska, gdzie sprzedawano ją hurtownikom z całego kraju.
Bielski CBŚ na trop hodowli wpadł w lipcu, kiedy na Podbeskidziu zatrzymano handlarza, przy którym znaleziono kilogram marihuany. Potem w ręce policji wpadło jeszcze czterech innych hurtowników. Za każdym razem w materiałach śledztwa pojawiało się nazwisko bezrobotnego 44-latka z Bielska. Z policyjnych ustaleń wynikało, że mężczyzna pobierał w tamtejszym Urzędzie Pracy zasiłek, a mimo to był klientem najlepszych lokali w mieście, odwiedzał też agencje towarzyskie.
- Mężczyzna miał straszny gest. Jeżeli pijąc "wszedł na odpowiednią orbitę", nie było w knajpie osoby, której nie zapłaciłby potem rachunku - mówi osoba związana ze sprawą.
Policjanci ustalili, że 44-latek utrzymuje regularne kontakty telefoniczne z równie bezrobotnym 43-letnim mieszkańcem podwarszawskiego Magnuszewa. Wczoraj nad ranem uzbrojeni po zęby agenci wdarli się do jego domu. Mężczyzna wiedział, że policjanci szukają narkotyków. Sam otworzył im szafkę, w której były 3 kg marihuany. Zarzekał się, że więcej nie ma. Kiedy policjanci chcieli wejść na strych, powiedział im, iż zgubił klucz. "Odnalazł" go dopiero wtedy, gdy oficerowie CBŚ przynieśli z samochodu szturmowy taran.
- Dobra, szkoda drzwi, sam otworzę - rzucił im krótko.
Na strychu było kilkadziesiąt równiutko poukładanych kartonów wyładowanych 317 kg narkotyków. Można z nich było zrobić 317 tys. skrętów. - Ich wartość rynkowa przekracza 9 mln zł - mówi komisarz Olejniczak.
Narkotyki przewieziono wczoraj do Komendy Miejskiej Policji w Bielsku. Zamknięto je w pilnie strzeżonej celi w izbie zatrzymań. Sąsiednie cele zajęli obaj "hodowcy", którzy święta spędzą w areszcie. Żona jednego z nich przyszła wczoraj na komendę i miała pretensje do oficerów policji.
- Zamknęliście mi męża i z czego ja będę żyła? Przecież odbiorą mu zasiłek dla bezrobotnych - lamentowała.
Marcin Pietraszewski
Komentarze