Bydgoskie szkoły pełne narkotyków. Młodzi: „Nasi koledzy są kurierami”

Uczniowie bez trudu zaopatrują się w narkotyki w szkołach. – Kurierzy zbierają zamówienia, potem dyskretnie dostarczają towar – opowiadają młodzi z Bydgoszczy. – Współpracujemy ze szkołami, ale dopóki nie włączą się uczniowie, niewiele możemy zrobić – dodaje policja.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Tygodnik Bydgoski
Magdalena Gill

Odsłony

526

Uczniowie bez trudu zaopatrują się w narkotyki w szkołach. – Kurierzy zbierają zamówienia, potem dyskretnie dostarczają towar – opowiadają młodzi z Bydgoszczy. – Współpracujemy ze szkołami, ale dopóki nie włączą się uczniowie, niewiele możemy zrobić – dodaje policja.

Przeprowadziliśmy anonimową ankietę wśród młodych z różnych bydgoskich szkół, zadając wszystkim te same pytania dotyczące dostępności narkotyków w szkole. Wynika z niej, że narkotyki można bez trudu kupić w większości gimnazjów i bydgoskich szkół średnich, również w najbardziej renomowanych liceach czy technikach w mieście. Wypowiedzi młodych postanowiliśmy zacytować w „Tygodniku”, celowo nie podając konkretnych szkół, których dotyczą wypowiedzi, bo – jak potwierdza policja – problem z narkotykami dotyczy prawie każdej szkoły w Bydgoszczy.

Kurierzy zbierają zamówienia

Większość młodych, z którymi rozmawialiśmy, miała styczność z narkotykami. Doskonale wiedzą, kto w szkole nimi handluje i jakie są ceny.
Uczeń prestiżowego bydgoskiego liceum: – U nas za jeden gram marihuany płaci się 50 zł.
Uczeń znanego bydgoskiego technikum: – Ceny są różne, ale tak naprawdę każdego na to stać, bo zaczynają się od 20, 30 zł wzwyż.
Uczennica gimnazjum: – Skręt kosztuje 40 zł.

Jak odbywa się handel narkotykami w szkołach?

– W sposób dyskretny. Uczniowie to tak zwani kurierzy, pytają, kto chce i ile (waga), informują, ile to będzie kosztowało. Kurier idzie do dilera i kupuje od niego towar – opowiada 18-letni uczeń jednego z bydgoskich techników.
– Potajemnie, najczęściej poza murami szkoły, ale na jej terenie też się to zdarza. Ludzie, którzy się tym zajmują, są na tyle sprytni i mimo wszystko „inteligentni”, że wolą załatwiać takie sprawy w bardziej sprzyjających warunkach niż szkoła – twierdzi 16-letni licealista.
– Przekazywanie towaru odbywa się najczęściej poza szkołą, a jeśli w szkole, to zazwyczaj w łazience – mówi gimnazjalistka z Bydgoszczy.
– Osoby zajmujące się sprzedażą narkotyków raczej się ukrywają. Sposoby, w jakich to robią, są na tyle zróżnicowane, że nie sposób ich wymienić – dodaje inny licealista.

„Marihuana to nie narkotyk”

Gimnazjalistka z Fordonu mówi, że pewnie nie miałaby styczności z narkotykami, gdyby nie zaproponowano jej ich w szkole.

To samo potwierdza wielu młodych. – Zaproponowali mi znajomi ze szkoły. Pierwszy raz dali za darmo. Potem już musiałam płacić. 40 zł za skręta – mówi gimnazjalista ze Szwederowa.

– Nie brałem, ale jakbym zapytał, czy mogę spróbować, na pewno by mi dali – mówi uczeń technikum. – Zazwyczaj to się odbywa pocztą pantoflową – jeden kolega poleci innemu. A sami dilerzy szukają imprezowiczów, bo tacy najczęściej od nich biorą – dodaje.

Jakie narkotyki rozprowadzane są najczęściej? Gimnazjalistka, opisana przez nas w sierpniu w reportażu „Rodzice się modlili, dzieci zbierały na narkotyki” zatruła się marihuaną nasączoną dopalaczami. Narkotyk kupiła w gimnazjum u swoich koleżanek.

– W szkole handluje się wszystkim, można załatwić dowolne narkotyki – mówi uczeń zespołu szkół.

Zazwyczaj jednak młodzi kupują marihuanę i nie widzą w tym problemu. Wielu z nich nie uważa, by była szkodliwa.

– Powszechnie nie jest uważana za narkotyk, bo jej działanie nie jest tak silne – napisała jedna z 18-latek.

Rodzice nie wiedzą, co się dzieje

Co na to rodzice i nauczyciele? Wiedzą o problemie, próbują coś z nim robić? Odpowiedzi młodych są różne: – Pewnie niektórzy są świadomi tego problemu, ale nie wszyscy.
– Nauczyciele wiedzą, ale nie chcą w to wchodzić, tzn. boją się o dobre imię swojej szkoły oraz własne.
– Rodzice, którzy się tym interesują i wiedzą, że taki problem występuje, są tego świadomi, ale wielu nie zdaje sobie sprawy z wielkości tej trudnej sytuacji i z tego, jak łatwy jest do niej dostęp, praktycznie na każdym kroku.
– Rodzice przeważnie nie wiedzą, co się dzieje u ich własnych dzieci w szkole. Mówię tu szczególnie o szkołach średnich.
– Jeśli dana osoba została przyłapana na braniu dragsów, to owszem, szybkie i nawet dość dyskretne kroki zostają podjęte w tym kierunku. Natomiast na co dzień rodzice w większości przypadków ostrzegają przed tym młodzież, ale nie mają już wpływu na to, co ona z tym zrobi.
– W szkole odbywa się wiele spotkań, podczas których przestrzegają nas przed braniem narkotyków.
Uczeń jednego z bydgoskich techników, który twierdzi, że w jego szkole „na pewno nie handluje się narkotykami”, przytacza nam historię sprzed dwóch lat. – Do szkoły przyszła wtedy straż miejska poprowadzić lekcje z bezpieczeństwa. Jakoś tak się stało, że doszło do przeszukania jednego z uczniów, który – jak się okazało – wcześniej wziął narkotyki. Miał je też przy sobie. Lekcję przerwano, wezwano policję. Chłopak następnego dnia został wyrzucony ze szkoły.

Policja potwierdza

– Handlem narkotykami zajmuje się jedna, dwie osoby na terenie danej szkoły. Jeśli nikt o nich nawet anonimowo nie doniesie, dyrektor i nauczyciele mogą się nie zorientować – mówi komisarz Monika Hermann z wydziału prewencji KWP. - Prowadzimy wiele spraw dotyczących narkotyków w szkołach, toczą się też w sądzie rejonowym, ale nie przedostają się do publicznej wiadomości, bo nie mogą. To czasami żmudna praca operacyjna, bo ci, którzy działają w szkołach, zwykle zostają zatrzymani z niewielką ilością narkotyków. Musimy przekonać młodych, by ci, którzy nie zgadzają się z tym, co się dzieje, chcieli mówić – dodaje komisarz. - Gdy się o tym nie mówi, jest to przyzwolenie, by w szkole dochodziło do przestępstw. Jest wiele sposobów, by nas zawiadomić. Na przykład istniejąca od ubiegłego roku aplikacja: „krajowa mapa zagrożeń”. Młody człowiek może wejść na stronę komendy wojewódzkiej w odpowiednią zakładkę i poinformować, nawet anonimowo, o problemie. Dobrze, gdyby była bardziej precyzyjna, bo jeśli w szkole jest 600 uczniów, to informacja mało precyzyjna niewiele da. Im więcej informacji młody człowiek zgłosi, nawet anonimowo, tym szybciej problem zostanie rozwiązany.

Każdy nastolatek jest zagrożony

O problemie bydgoskich szkół z narkotykami napisaliśmy w sierpniu. W reportażu „Rodzice się modlili, dzieci zbierały na narkotyki” opisaliśmy historię 14-letniej uzależnionej dziewczynki, której matka pracuje w ośrodku uzależnień, a cała rodzina należy do jednej z katolickich wspólnot. Mimo że w ich domu każdego dnia rozmawia się o narkotykach, przed uzależnieniem nie udało się uchronić ani jej, ani innych dzieci ze wspólnoty. Rodzice zdradzili nam też, że wszystkie dzieci bez trudu zdobywały narkotyki w swoich szkołach.

Oceń treść:

Average: 7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Dekstrometorfan

Koniec lata, wycieczka pociągiem nad jeziora, 4 osoby

15:30 Siedze z dziewczyną i wyciagą aco z torebki. Mnie ciężko nie jest namówić. Zarzyliśmy po 20tabletek. 16:00 Przyjechał mój ziomek z dziewczyną i zapaliliśmy jointa 16:10 będąc kompletnie upalonym zaczałem odczuwać deks powolutku wchodziła faza. 16:15 poszliśmy sobie pochodzić po parku co jakiś czas lufka itd. 16:30 siedzimy na ławce ja i moja dziewczyna kompletnie sponiewierani siedzimy i kmininmy gdzie jesteśmy(ogólnie wyedy było spoko śmiechawa rozkminy jak to po zielski zazwyczaj.

  • 4-ACO-DMT
  • Pierwszy raz

Zimne, deszczowe i gnuśne popołudnie w domciu. Pomimo tego, że wszystko dookoła od rana chciało mi popsuć nastrój to na samą myśl o tripie od razu miałem banana na ryju. Także nastawienie całkiem dobre. Żadnych konkretnych oczekiwań- i tak wiedziałem, że nie ma sensu tworzyć sobie w głowie jakiś schematów co może się stać. Domowników, przynajmniej na początku, nie było.

Godzina około 17.00.

Wysupuję substancję na kartkę papieru. Dzielę pierw na połowe, potem połowe na połowę, wsypuję do szklanki z wodą i zdrówko! Resztki substancji, które pozostały na kartce czy kartoniku, którym starałem się usypać równą kupkę również konsumuje.

15 minut później

  • LSD-25
  • Przeżycie mistyczne

domek w lesie, nastawienie na doznania mistyczne, ukochana osoba jako współpodróżnik, kot i dwie osoby dbające o bezpieczeństwo w pobliżu

To miała być nasza druga przygoda z kwasem, ale pierwsza poważna. Poprzednia próba niecałe pół roku wcześniej była delikatna, nieśmiała i choć bardzo udana, to jednak czuliśmy, że to nie był Kwas przez duże K. Wzlecieliśmy wtedy na 100 µg ponad atmosferę, a chcieliśmy lecieć poza galatyki i poza znany nieboskłon. Uznaliśmy, że majówkowy wyjazd do domku w lesie będzie doskonałą okazją do głębokiego zaznania swojej Jaźni i swojego Wszechświata.

  • 25C-NBOMe

pusty dom, dużo wolnego czasu, pozytywne jak zawsze nastawienie do tripa i te same oczekiwania

Moja przygoda z fenkami po starcie szybko nabrała tępa, bardzo mi się spodobały a na początku było tylko 25i-nbome, później postanowiłem próbowac reszty a narazie zatrzymałem się właśniena 25c-nbome i dziś będzie trip raport oraz kilka uwag co do 25i-nbome i 25c

09:50, sobota, rodzice wyjeżdżają do znajomych na prawie cały dzień więc cały dom jest tylko dla mnie, od razu wiem co robić przy takiej okazji i wyjmuję ostatni już blotter 1mg 25c-nbome schowany między pudełkami gier komputerowych na półce