Wystarczy jeden ujawniony przypadek sprzedaży alkoholu poza kasą fiskalną, a właściciel sklepu lub baru straci koncesje na co najmniej 3 lata. W taki sposób Ministerstwo Finansów chce walczyć z szacowaną na 1 mld zł szarą strefą w branży spirytusowej. Eksperci wskazują jednak, że problemem nie są sklepy i punkty gastronomiczne, ale sprzedaż nielegalnego alkoholu np. na bazarach.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", gotowy projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości ma być gotowy po wakacjach. Ministerstwo Finansów liczy na dodatkowy miliard złotych wpływów do budżetu.
- Wystarczy jedna niezarejestrowana transakcja sprzedaży alkoholu, by właściciel sklepu czy restauracji stracił koncesję - nie pozostawia wątpliwości Piotr Dziedzic, szef departamentu zwalczania przestępczości ekonomicznej w resorcie finansów.
Wprawdzie za sprzedaż alkoholu poza kasą fiskalną także dziś można stracić koncesję, ale w praktyce takie sytuacje się nie zdarzają. Przepisy są dość zawiłe, a władze gminy muszą przedsiębiorcy udowodnić łamanie przepisów.
W myśl nowych przepisów wszystko ma dziać się z automatu. W przypadku ujawnienia przez kontrolera z urzędu skarbowego przypadku niewystawienia paragonu za sprzedaż choćby jednej puszki piwa, informacja ta trafi do gminy, a ta bez żadnych zbędnych procedur odbierze koncesję.
Potencjalny oręż w nieuczciwej walce z konkurencją
Kara będzie tym bardziej dotkliwa, że właściciel sklepu z alkoholem czy baru o nową koncesję będzie mógł wystąpić dopiero po trzech latach. W przypadku lokali zarabiających głównie na wyrobach spirytusowych oznaczać to będzie w praktyce koniec działalności.
Tak drakońskie przepisy mogą być w tej sytuacji potencjalnie groźną bronią w rękach nieuczciwych przedsiębiorców, którzy za pomocą drobnej prowokacji zechcą pozbyć się niewygodnej konkurencji w bardzo atrakcyjnej lokalizacji.
Dzisiaj za sprzedaż alkoholu poza kasą fiskalną grozi najczęściej mandat od skarbówki. Kwota takiego mandatu może wynieść od 200 zł w przypadku pierwszego wykroczenia do 2 tys. zł, jeśli dany przedsiębiorca zostanie przyłapany kolejny raz.
Ministerstwo Finansów szacuje, że ze sprzedawanych rocznie 130 mln litrów czystego alkoholu około 10 mln litrów rozchodzi się poza legalnym obiegiem. Oznacza to o 1 mld zł wpływów do budżetu mniej.
Bazary poza kontrolą
Branża spirytusowa, która pomysłowi resortu przyklaskuje, ma znacznie bardziej pesymistyczne rachuby. Jak twierdzi Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy, rzeczywista skala nielegalnej sprzedaży to 20 mln litrów czystego alkoholu spirytusowego, a straty budżetu to 2,5 mld zł.
Inny problem z nowymi przepisami jest taki, że za takie rozmiary szarej strefy w branży spirytusowej nie odpowiadają pojedyncze przypadki sprzedaży bez paragonu w osiedlowych sklepach z alkoholem, lecz niekontrolowane rozprowadzanie nielegalnego alkoholu poza oficjalnymi punktami.
Jak wskazują samorządowcy, sprzedaż alkoholu na lewo kwitnie na bazarach, ale ciężko ten proceder zatrzymać, ponieważ strażnicy miejscy i gminni nie mają prawa wstępu na targowiska i bazary na prywatnych działkach.
Jak jednak dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna", Ministerstwo Finansów chce zmienić Kodeks wykroczeń w taki sposób, by strażnicy otrzymali szersze uprawnienia do kontrolowania placów handlowych.
Liczba punktów, które posiadają koncesję na sprzedaż alkoholu stale spada. Jeszcze w 2012 roku takich miejsc było ponad 145 tysięcy, a w zeszłym roku już tylko nieco ponad 135 tys. Jednocześnie liczba specjalistycznych sklepów z alkoholem od kilku lat utrzymuje się na zbliżonym poziomie ok. 5,5 tysiąca.