29.02.2008
Jest to mój pierwszy TR, więc z góry przepraszam za jakieś niedociągnięcia i zbędne pierdoły. Trip miał miejsce tydzień temu, więc na pewno nie jest tak dobrze opisany jakby mógł być.
Niektórzy ludzie doświadczają bólu głowy po wypiciu nawet niewielkich ilości czerwonego wina. Ból pojawia się zwykle od pół godziny do 3 godzin po uraczeniu się winem. Co interesujące, osoby te nie wykazują podobnych objawów po piciu innych alkoholi. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis uważają, że przyczyną jest obecny w winie naturalny flawonol, który u części ludzi zaburza metabolizm alkoholu i może prowadzić do bólu głowy.
Niektórzy ludzie doświadczają bólu głowy po wypiciu nawet niewielkich ilości czerwonego wina. Ból pojawia się zwykle od pół godziny do 3 godzin po uraczeniu się winem. Co interesujące, osoby te nie wykazują podobnych objawów po piciu innych alkoholi. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis uważają, że przyczyną jest obecny w winie naturalny flawonol, który u części ludzi zaburza metabolizm alkoholu i może prowadzić do bólu głowy.
Mowa tutaj o kwercetynie, występującej w warzywach i owocach. To korzystny dla naszego zdrowia przeciwutleniacz. Jednak w połączeniu z alkoholem może u niektórych ludzi wywoływać problemy. Gdy kwercetyna dostaje się do krwioobiegu, jest zamieniana w glukuronid kwercetyny. Związek ten blokuje metabolizm alkoholu, mówi chemik Andrew Waterhouse, emerytowany profesor Wydziału Uprawy Winorosli i Enologii na UC Davis. Gdy zaś metabolizm alkoholu zostaje zablokowany, w organizmie dochodzi do akumulacji toksycznego aldehydu octowego. Aldehyd octowy to dobrze znana toksyna, substancja drażniąca i prozapalna. Wysoki poziom aldehydu może powodować zaczerwienienie twarzy, bóle głowy i mdłości, wyjaśnia doktor Apramita Devi, która również specjalizuje się w kwestiach związanych z winoroślą i produkcją wina.
Podobnie działa przepisywany alkoholikom lek disulfiram, który ma powodować nieprzyjemne odczucia po spożyciu alkoholu. Zaburza on metabolizm alkoholu, prowadząc do nagromadzenia w organizmie aldehydu octowego. Jak dodaje profesor Waterhouse, u około 40% mieszkańców Azji Wschodniej enzym odpowiadający za metabolizm alkoholu również nie działa tak, jak powinien, przez co są oni bardziej narażeni na nieprzyjemne skutki jego spożycia.
Uważamy, że gdy podatne osoby spożyją alkohol zawierający nawet umiarkowane ilości kwercetyny, pojawia się u nich ból głowy, szczególnie wtedy, gdy już wcześniej cierpiały na migreny lub inne podobne schorzenia. Sądzimy, że w końcu rozwiązaliśmy trapiącą ludzi od tysiącleci zagadkę. W następnym etapie naszych badań chcemy przetestować tę hipotezę na ludziach, u których pojawiają się bóle głowy po wypiciu czerwonego wina, dodaje Morris Levin, profesor neurologii i dyrektor Headache Center na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco.
Ilość kwercetyny w winie może się znacznie wahać. Flawonol powstaje bowiem w winogronach w reakcji na światło słoneczne. Dlatego też w odpowiednich warunkach w winach pochodzących na przykład z kalifornijskiej Napa Valley kwercetyny może być nawet 5-krotnie więcej niż w przeciętnym czerwonym winie. Ponadto na poziom tego związku ma też wpływ proces produkcji i starzenia wina. Stąd też osoby podatne na bóle głowy po czerwonym winie mogą zauważyć, że nie zawsze ból jest jednakowo silny lub też nie zawsze występuje.
Naukowcy z Kalifornii już przygotowują badania na ludziach. Będą w ich trakcie porównywali wpływ na podatne osoby win o różnej zawartości kwercetyny. W tej chwili uczeni nie wiedzą, co powoduje, że niektóre osoby są bardziej podatne na wspomniane bóle głowy niż inne. Być może u osób takich kwercetyna silniej blokuje metabolizm alkoholu, a być może ludzie ci silniej odczuwają skutki gromadzenia się aldehydu octowego w organizmie. Gdy odpowiemy na te pytania, będziemy mogli poszukać środków zaradczych, stwierdza Waterhouse.
pokój hotelowy, wieczór, 2 pijących i jarających kolegów (D i J), pozytywne nastawienie na w miarę "imprezowy" klimat.
29.02.2008
Jest to mój pierwszy TR, więc z góry przepraszam za jakieś niedociągnięcia i zbędne pierdoły. Trip miał miejsce tydzień temu, więc na pewno nie jest tak dobrze opisany jakby mógł być.
nazwa substancji : Tantum Rosa (bez recepty)
poziom doświadczenia użytkownika : nieco grzybow, marji i alkoholu
nadal szukam uzywki ktora dawala by mi to czego konretnie oczekuje :>
dawka, metoda zażycia : 1 saszetka rozpuszczona w szklance wody
popita 2 szklankami koli dla zabicia ohydnego smaku - radze wypic to jednym gora dwoma lykami
stan umysłu : norma
Wlasnie sie zakonczyl pierwszy weekend tej wiosny, wg mnie
najlepszy czas na ladowanie haszu, gandzi, skuna ale
twierdze tak raczej z sentymentu niz z praktycznego
wykozystania warunkow zewnetrzych (no chyba ze w czasie
cieplego kwietnia/maja), czy cos. Jest po weekendzie i
siedze w robocie, nie chce mi sie pracowac i sciemniam jak
moge (znowu :) ale z checia opisze sobie te pare dni.
Nienajlepszy stan psychiczny, pusty dom, późna jesień
Mając w pamięci swoją psychodeliczną inicjację (jakby ktoś był ciekaw, ostatni TR opowiada o tamtej nocy), jej zbawienne skutki oraz naprawdę gładkie wejście, tym razem postanowiłem popływać w "nieco" głębszej wodzie. O ja naiwny, o ja niecierpliwy, biada mi i biada tym, którzy myślą jak ja wtedy. Naczytałem się kilku opowieści o wysokich dawkach LSD i myślałem, że jestem już wręcz psychodelicznym wybrańcem, którego nie ruszy nic. Przyszedł dzień próby, o czym postaram się opowiedzieć najciekawiej, jak tylko się da (i na ile pamięć pozwoli, bowiem miało to miejsce 5 lat temu).