Alternatywne browarnictwo

Sąsiedzki Kolektyw Piwowarski „Cókrownia" prezentuje piwko „Grodzkie" w wielu smakach i odmianach.

Anonim

Kategorie

Źródło

?

Odsłony

2150

Płyn ten od dawna cieszy serca lokatorów i bywalców jednej z kamienic lubelskiej Starówki,a z okazji 10 urodzin „Rozbratu" udostępniony został także jego gościom.Piwko to nieodłączny eksponat większości buntowników. Dla wielu upadlanie się za jego pomocą stanowi główną formę buntu. Warto, więc wiedzieć, że browar, a raczej jego wybór, rzeczywiście sam w sobie może być bronią w wojnie ze złym światem. Stara punkowa i nie tylko maksyma „Zrób to sam" nie wzięła się przecież z zamiłowania do majsterkowania. Własne gazety, własne imprezy, własne wytwórnie płytowe mają pomóc w budowaniu niezależności, no i nie nabijać kasy np. koncernom płytowym zamieszanym w różne ciemne sprawki. To nic innego jak postawa, którą w swojej kampanii nazywamy „odpowiedzialną konsumszpeją": kierowanie się w swoich codziennych sklepowych decyzjach wpływem naszych pieniędzy na przestrzeganie praw człowieka, traktowanie zwierząt, stan środowiska czy miejsca pracy dla sąsiadów. Bo w dzisiejszym świecie coraz potężniejsze, wielkie prywatne firmy mają coraz większy wpływ na politykę państw w tym pokój i wojnę. A ich potęga uzależniona jest niemal wyłącznie od konsumentów, przykładów na to, że solidarna postawa konsumentów zmienia stan rzeczy jest wiele.

Branża piwna jest jednym z rynków radykalnie zdominowanych przez międzynarodowych gigantów. Piwna globalizacja odciska piętno ekonomiczne, kulturowe, społeczne, no i -co w przypadku piwa ważne- estetyczno-smakowe. Również w Polsce większość regionalnych browarów jest własnością grup kapitałowych skupionych wokół Heinekena i Carlsberga. Zanika różnorodność lokalnych smaków, zamykane lokalne browary zwiększają bezrobocie itd.

Wypicie mniej nasyconego chemią niepasteryzowanego piwka graniczy z cudem... A piwni giganci, których wspieramy pijąc ich produkty, również nie jedno mają na sumieniu. Globalne firmy dążąc do niższych kosztów sprowadzają surowce z całego świata (mogą one do jednego produktu łącznie pokonywać nawet 24 tys. mil) co potęguje zanieczyszczenia powodowane przez transport. Wielcy producenci wspierają intensywne przemysłowe uprawy rolne z użyciem mnóstwa pestycydów i nawozów sztucznych, degradujące gleby i krajobraz. Nowoczesne technologie bardzo zmieniły skład tego co pijemy: konserwanty, substancje wzmacniające smak i zapach mogą mieć wpływ na zdrowie, a ich pochodzenia nie zawsze mogą być pewni wegetarianie. Piwo w puszkach nie tylko jest finalnie droższe, czuć je aluminium, ale i powoduje ogromne zużycie surowców, energii i zostawia masę odpadów. Odzysk i przerób puszek niewiele tak naprawdę tu zmienia. W rankingu brytyjskiej organizacji Ethical Consumer Research Asociacion (od 10 lat prowadzą badania etycznej strony działalności firm - www.ethicalconsumer.org) czerwona kartkę dostali m.in. Becks, Budweiser, Carlsberg, Grolsch, Heineken... Piwo Miller produkowane jest przez firmę wchodzącą w skład koncernu Philip Morris (głownie papierosy) krytykowanego m.in. za zanieczyszczenia, testowanie na zwierzętach, wspieranie opresyjnych reżimów, finansowanie amerykańskich konserwatystów, łamanie praw pracowniczych, zaangażowanie w inżynierię genetyczną. Heineken z kolei atakowany jest m.in. za zanieczyszczenia i wspieranie przemysłowych hodowli zwierząt.
Carlsberg za używanie zwierząt do doświadczeń i inne przejawy łamania praw zwierząt oraz ekonomiczne wspieranie państw masowo łamiących prawa człowieka.

Alternatywy. Najbardziej oczywistą sprawą godną popierania butelki zwrotne. To najbardziej przyjazne światu opakowanie. Małe lokalne browary (te „niezależne") w większym stopniu używają lokalnych surowców, bardziej tradycyjnych technik, a ich wytwory mogą czasami naprawdę mile zaskoczyć. Są jeszcze w kraju rodzinne bądź spółdzielcze browary robiące tradycyjne, czasem nawet niepasteryzowane piwo (swoją droga wdzięczny będę za informacje o takich).

Na zachodzie Europy pojawiły się piwa z certyfikatami żywności ekologicznej, a nawet piwa „sprawiedliwego handlu". Zawsze, można spróbować zrobić sobie piwo samemu. Najprostszym sposobem jest korzystanie z półproduktów kupowanych w sklepie (np. specjalistycznym sklepiku z piwem lub sklepach internetowych). W taki właśnie sposób powstaje nasza lubelska pianka. Produkcja nie jest wtedy zbyt trudna, wystarczy trochę uważności, szklany baniak, pilnowanie temperatury. Sprzęt do uruchomienia produkcji kosztować może kilkadziesiąt złotych. Jednorazowo z puszki (komplet surowców) wykonać można 20 litrów. Koszt wytworzenia butelki nie powinien przekroczyć złotówki. Piwo będzie gazowane (dodatek cukru - trzeba uważać, żeby flaszka nie zamieniła się w koktajl Mołotowa) i elegancko, zakapslowane jak „prawdziwe”. Dostępne są różnorodne gatunki piw jasnych i ciemnych (w tym świetnie udające się angielskie „Ale"), pszeniczne itp. Oczywiście robienie piwa z półproduktów nie jest to jeszcze ideał. Nie są tu użyte lokalne surowce, nie jest to Ido końca pozbawione chemii itp. Wyższą szkołą jazdy jest robienie piwa całkowicie samemu - zdobywanie słodu, chmielu, drożdży. Ale i satysfakcja większa. Z tego co wiem istnieje już spory ruch domowych browarników, listy dyskusyjne, a nawet spotkania, targi konkursy. Znam też takich, którzy sami uprawiają sobie chmiel. Zapraszam do radosnej degustacji, a wszystkim zainteresowanym etyczną stroną konsumpcji polecam stronę naszej (Polskiej Zielonej Sieci) kampanii „Kupuj odpowiedzialnie" www.ekonsument.pl. Znaleźć tam można m.in. polską wersję poradnika „Dobre Zakupy"- dostępne również na papierze.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

abbie (niezweryfikowany)

<br>święta racja.....
damian (niezweryfikowany)

Ja pije tylko Książęce i Dobre Mocne (obydwa z Lwówskiego Browaru) niepasteryzowane oczywiście i bez konserwantów...
toudy (niezweryfikowany)

Ja pije tylko Książęce i Dobre Mocne (obydwa z Lwówskiego Browaru) niepasteryzowane oczywiście i bez konserwantów...
::nfkth:: (niezweryfikowany)

polecam rybnickie mocne - smak i kop lepszy nawet od debowego :D
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Nastawienie: dobre grupka kumpli Set: w miare okej zajarany że się upale Nastrój: przyjemny Myśli i oczekiwania: dość wysokie Setting: Natura do okoła śpiewające ptaki

Godzina koło 14 – dzień jak codzień w wakacje – obudziłem się i nie wiem co ze sobą zrobić. Zjadłem śniadanie i wyszedłem na miasto. Zobaczyłem 100zł w portfelu – na coś wydać je trzeba, i tak w moich rękach znalazły się 2g. Zadowolony wróciłem do domu było koło godziny 16, napisałem do kumpli z propozycją spotkania się i upalenia. Wszyscy się zgodzili.

  • Amfetamina

nazwa substancji:amfetamina


poziom doświadczenia użytkownika: amph, thc, mdma, efedryna, benzo, kodeina


dawka, metoda zażycia: ok. 0,5 g donosowo


"set & setting": wycieńczony po 36 godzinnym niespaniu i imprezie w międzyczasie


efekty: skrajne pomieszanie z poplątaniem



--------Poniżej przedstawiam wyciąg z mojego dziennika, w którym opisałem fazę kilka dni po zajściu.---------

  • Alkohol
  • Golden Teacher
  • Grzyby halucynogenne
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Do samego tripa nastawiony byłem bardzo pozytywnie, przed zjedzeniem popytałem wielu znajomych, którzy wcześniej mieli kontakt z psychodelikami — szczególnie grzybami — o m.in. czas działania, przebieg, możliwe problemy, dawkowanie itd. Wszystkie informacje pokrywały się ze sobą, więc czułem się pewnie i zdecydowanie. Grzybki miały zostać zjedzone na terenie bardzo spokojnej dzielnicy na obrzeżach dużego miasta — kilka bloków, w większości szerokie ulice i domki jednorodzinne. Znajduje się tam niewielki park, wieczorem i w nocy praktycznie zawsze pusty, w którym często przesiadujemy paląc ziółko i nigdy nie było tam żadnego przypału, a więc idealne miejsce na początek tripa. Tamta noc była w miarę chłodna - około 10 stopni na plusie, ale byłem ciepło ubrany, miałem również plecak a w nim 3 litry wody, chusteczki do nosa i trochę jedzenia. Ulice w tej okolicy po zmroku są cały czas puste, rzadko spotyka się nawet pojedynczy samochód, a co dopiero pieszego. Jest to w miarę zielona okolica, przy prawie wszystkich ulicach rosną drzewa i krzaki, jest też kilka parków i skwerów.

Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem.

  • Dekstrometorfan

nazwa substancji: DXM (dekstrometorfan)

poziom doświadczenia: DXM brałem przez dwa lata.

dawki: od 100mg do 900mg

metoda zażycia: zawsze doustnie



Nie opiszę tu konkretnej jednej fazy na DXM, lecz chciałbym na DXM spojrzeć z perspektywy dwóch lat brania, od czasu gdy zaczynałem do czasu gdy skończyłem z tym środkiem raz na zawsze.



A więc od początku...