Był już karany za uprawianie marihuany w domu, ale niczego go to nie nauczyło. Ponieważ dostał wyrok "w zawiasach", szybko zabrał się do działania. Tym razem plantację urządził poza domem, w rezerwacie przyrody koło Chełmna. Dowiedziała się o niej policja.
Kto doniósł funkcjonariuszom KPP w Chełmnie o plantacji w rezerwacie przyrody, wiedzą tylko oni. W aktach Sądu Rejonowego w Chełmnie odnotowano oględnie, że to "czynności służbowe doprowadziły ich do pozyskania informacji". 5 września 2018 r. policjanci odkryli na dwóch poletkach krzewy marihuany, otoczone drutem kolczasty. Zauważyli też wydeptaną ścieżkę, prowadzącą z lasu do plantacji. Postanowili cierpliwie poczekać...
Doczekali się młodego mężczyzny z psem, który "po wejściu na poletko od razu podszedł do roślin i doglądał każdej z osobna, sprawdzając stan rozwoju kwiatostanu" (cytat z akt).Jak się okazało, pan M.T w samochodzie miał folię typu stretch, szpadel oraz 7 dużych butelek plastikowych. W mieszkaniu natomiast - pełen już arsenał służący hodowli. Policjanci odkryli tuta m.in. środki do nawożenia konopii indyjskich, młynki, folie, rozmaite pojemniki, filtry, zraszacz itp. Nie było wątpliwości, czemu służą te przedmioty.
Jak się okazało, M.T był już w przeszłości karany za hodowanie marihuany i wytwarzanie narkotyku w domu. Sąd Okręgowy w Toruniu prawomocnie skazał młodego mężczyznę na karę pozbawienia wolności, orzekając jednak jej zawieszenie na okres próby. M.T niewiele jednak sobie jednak z tego robił, skoro szybko zorganizował kolejna plantację - wym razem w rezerwacie. Przed Sądem Rejonowym w Chełmnie stanął oskarżony o uprawienia marihuany. Sędzia Agata Makowska-Boniecka przesłuchała świadków i biegłego. Ustaliła, że chodziło o uprawę znacznej ilości marihuany. 15 lutego br. wymierzyła mężczyźnie karę 1 roku i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia. Z zastrzeżeniem, że ma ją odbyć w warunkach terapeutycznych. Wyrok jest nieprawomocny. Można się spodziewać, że adwokat M.T będzie walczył o jego zmianę w sądzie drugiej instancji.
Oskarżony M.T na sali sądowej nie przyznawał się do winy. Co tłumaczył? Oto, co odnotował Sąd Rejonowy w Chełmnie: "Zaprezentował swoją linię obrony, z której wynikało, że jest osobą chorą, po przeszczepie nerki, której nie wolno zażywać narkotyków, w związku z tym tego obecnie nie czyni. Przeszedł terapię w związku z uzależnieniem od narkotyków. Przyznał, że był karany w zeszłym roku za uprawianie marihuany we własnym domu, a w toku prowadzonych w tamtym postępowaniu przeszukań nie zabezpieczono u niego i pozostawiono w mieszkaniu szereg przedmiotów służących do prowadzenia tej uprawy, gdyż część z tych przedmiotów miał schowaną w lodówce, a część się dublowała i wówczas policja zabierała tylko jeden egzemplarz. W dniu zatrzymania (w rezerwacie przyrody-przyp.red.) znalazł się przypadkiem, spacerował z psem. A do zauważonej plantacji konopi podszedł i przyglądał się jej z czystej ciekawości. Znalezione w samochodzie przedmioty w postaci folii stretch, łopaty będącej własnością jego matki i przypadkowo znajdujących się tam pustych butelek po wodzie mineralnej nie miały żadnego związku z ujawnioną uprawą konopi".
Sąd w te tłumaczenia nie uwierzył. Ogłaszając wyrok podkreślił też, że w przypadku M.T trudno znaleźć jakiekolwiek okoliczności łagodzące. Mężczyzna był już karany za hodowanie marihuany i nie wyciągnął z tego wniosków. Nie przyznał się do winy, choć wszystkie okoliczności świadczą przeciwko niemu. "Brak poszanowania dla porządku prawnego, którym już kolejny raz wykazał się oskarżony, świadczy o całkowitym niezrozumieniu norm społecznych i prawnych, a nawet swojego rodzaju niedojrzałości społecznej i demoralizacji. Wszak oskarżony działał w niemal w identyczny sposób" - podsumował sąd, uzasadniając wyrok.