Albert Hofmann - LSD, Moje Trudne Dziecko - Od leczenia do odurzenia

Albert Hofmann - LSD, Moje Trudne Dziecko - Od leczenia do odurzenia



[<<] [H] [>>]


5. Od leczenia do odurzenia

Pierwsze lata po odkryciu LSD przyniosły mi tyle zadowolenia i satysfakcji, ile doznaje każdy farmakochemik na wiadomość, że jakaś substancja, którą wyprodukował, może się stać wartościowym lekarstwem. Tworzenie nowych lekarstw jest bowiem celem pracy badawczej chemika-farmaceuty - na tym polega jej sens.

Poza medyczne użycie LSD

Po z górą dziesięciu latach nieprzerwanych badań naukowych i stosowania LSD w medycynie, moja radość z bycia jego ojcem została jednak zakłócona, gdy pod koniec lat pięćdziesiątych LSD zostało zagarnięte wielką falą manii odurzania się, która zaczęła rozprzestrzeniać się w świecie Zachodu, a zwłaszcza w USA. Było zadziwiające, jak szybko LSD przyjęło się w nowej roli środka odurzającego, by - po krótkim czasie - zająć pierwsze miejsce wśród odurzających specyfików, przynajmniej w kręgach zainteresowanych. Im bardziej jego stosowanie jako środka odurzającego było rozpowszechnione, pociągając za sobą wzrost liczby niefortunnych wypadków spowodowanych beztroskim i medycznie nie nadzorowanym użyciem, tym bardziej LSD stawało się dzieckiem trudnym dla mnie i dla firmy Sandoz. Było całkiem zrozumiałe, że substancja o tak fantastycznym wpływie na postrzeganie umysłowe i doświadczanie świata zewnętrznego może spotkać się z zainteresowaniem ze strony nauk poza medycznych, lecz nie oczekiwałem, że LSD, wywołujące głęboki, niesamowity i mroczny skutek tak daleki od natury odprężenia, może kiedykolwiek znaleć zastosowanie w świecie jako środek odurzający. Oczekiwałem ciekawości i zainteresowania poza medycznego ze strony niektórych artystów - performerów, malarzy i pisarzy - lecz nie ze strony ogółu.
Po naukowych publikacjach, jakie ukazały się na przełomie wieków na temat meskaliny - która, jak wspominałem, wywołuje całkiem podobne efekty psychiczne do tych, które uzyskuje się po zażyciu LSD - użycie tego środka ograniczało się do zastosowań medycznych oraz do eksperymentów prowadzonych w kręgach artystycznych i literackich. Oczekiwałem tego samego po LSD. I rzeczywicie, pierwsze nie medyczne auto eksperymenty z LSD były podejmowane przez ludzi z kręgów pisarzy, malarzy, muzyków oraz osób rozbudzonych duchowo. Sesje z użyciem LSD wywoływały podobno niezwykłe, estetyczne przeżycia i wnosiły nowe spojrzenie na istotę procesu kreacji. Artyści w niecodzienny sposób zaczęli być stymulowani w swojej pracy twórczej. Rozwinął się szczególny rodzaj sztuki, która została nazwana sztuką psychodeliczną. Określenie to odnosi się do twórczości powstałej pod wpływem LSD i innych narkotyków psychodelicznych, kiedy to narkotyk staje się czynnikiem kształtującym dzieło i źródłem twórczej inspiracji. Podstawową publikacją w tej materii jest książka Roberta E. L. Mastersa i Jean Houston PsychedelicArt. (Balance House, 1968). Dzieła sztuki psychodelicznej nie powstają wtedy, gdy narkotyk działa, lecz później, gdy artysta korzysta z inspiracji pochodzących z przeżytych doświadczeń. Tak długo, jak utrzymuje się stan odurzenia, twórcza aktywność napotyka na trudności, jeśli nie jest całkowicie zahamowana. Napływ zmieniających się w rosnącym tempie obrazów jest tak silny, że nie da się ich przedstawiać, ani modelować. Obejmujące całą świadomość wizje paraliżują aktywność. Dzieła artystyczne, powstałe bezpośrednio pod wpływem działania LSD, posiadają najczęściej charakter szczątkowy i zasługują na uwagę nie dlatego, że stanowią osiągnięcie artystyczne, lecz ponieważ są rodzajem psychoprogramu, który oferuje wgląd w najgłębsze umysłowe struktury artysty, aktywowane i przywoływane do świadomości przez LSD. Przedstawił to później monachijski psychiatra Richard P. Hartmann w doświadczeniach prowadzonych na szeroką skalę, w których wzięło udział trzydziestu znanych malarzy. Opublikował on wyniki swych badań w książce Malerei aus Bereichen des Unbewussten. Kunstler experimentieren unter LSD, (Verlag A. Ou Mont Schauberg, Kolonia, 1974). Poprzez próby z LSD można było poczynić wartościowe spostrzeżenia oraz wytyczyć nowe kierunki poszukiwań w obszarze psychologii i psychopatologii.
Eksperymenty z LSD dodały nowego bodźca badaniom istoty doświadczeń religijnych i mistycznych. Religijni naukowcy i filozofowie dyskutowali kwestię, czy religijne i mistyczne doświadczenia, do których często dochodziło w trakcie sesji z LSD, są prawdziwe, to znaczy, czy można je porównywać ze spontanicznym oświeceniem mistyczno-religijnym.
Ten najwcześniejszy okres poza medycznych badań LSD, pozostających cały czas w spójnej relacji z badaniami medycznymi i postępujących w ślad za nimi, zaczął być spowijany coraz głębszym cieniem.
Na początku lat sześćdziesiątych LSD stało się sensacyjnym środkiem odurzającym, a jego zażywanie przybrało w Stanach Zjednoczonych formę manii rozprzestrzeniającej się jak epidemia poprzez wszystkie klasy społeczne. Ten gwałtowny wzrost jego użycia, które zaczęło się w USA niemal dwadzieścia lat wcześniej, nie był jednak wynikiem odkrycia LSD, jak próbowali to często tłumaczyć niezorientowani obserwatorzy. Wywołały go raczej głębokie przyczyny natury społecznej: materializm, wyobcowanie ze świata natury poprzez industrializację i rosnącą urbanizację, brak satysfakcji zawodowej w mechanicznej i bezdusznej pracy, nuda i bezcelowość życia w warunkach dobrobytu i obfitości, a także brak religijnych, wychowawczych i znaczących, filozoficznych podstaw życia. Istnienie LSD nawet przez entuzjastów tego narkotyku było traktowane jako nieprzypadkowy zbieg okoliczności - LSD musiało być odkryte dokładnie w tym czasie, aby nieść pomoc ludziom cierpiącym z powodu warunków życia, jakie stwarza nowoczesność. Nie dziwi fakt, że LSD zaczęło krążyć jako odurzający narkotyk właśnie w USA, gdzie procesy industrializacji, urbanizacji i mechanizacji, także w rolnictwie, zaszły najdalej. Były to te same przyczyny, które doprowadziły do powstania i rozwoju ruchu hippisów, który narastał równolegle z falą LSD. Te dwie sprawy nie mogą być traktowane rozłącznie.
Warte zbadania byłoby, do jakiego stopnia spożycie narkotyków psychodelicznych stymulowało rozwój ruchu hippisowskiego i odwrotnie. Rozprzestrzenianie się LSD poza terenem medycyny i psychiatrii, na scenie narkotykowej, było wywołane i potęgowane przez doniesienia na temat sensacyjnych eksperymentów z LSD. I choć eksperymenty te były prowadzone w szpitalach psychiatrycznych i na uniwersytetach, doniesienia te nie były publikowane w pismach naukowych, lecz raczej w magazynach i gazetach codziennych, z podaniem licznych szczegółów. Dziennikarze stawali się królikami doświadczalnymi. Sidney Katz, dla przykładu, wziął udział w eksperymencie z LSD, który został przeprowadzony w kanadyjskim szpitalu Saskatchewan pod nadzorem uznanych psychiatrów. Jego doświadczenia nie zostały jednak opublikowane. w periodyku medycznym. Opublikował je natomiast w artykule "Moje dwanaście godzin bycia wariatem", w swoim własnym czasopiśmie "MacLean\'s Canada National Magazine", i zilustrował kolorowymi zdjęciami zawierającymi dużo udziwnionych elementów. Poczytny niemiecki magazyn Quick, w wydaniu 12 z 21 marca 1954 roku, przytoczył sensacyjne doniesienia naocznego świadka na temat "śmiałego eksperymentu naukowego". Świadectwo tego zdarzenia pochodziło od artysty malarza Wilfrieda Zellera, który zażył "kilka kropel kwasu lizerginowego" w klinice psychiatrycznej Uniwersytetu Wiedeńskiego. Z licznych publikacji tego typu, sprawiających, że niefachowa propaganda odnosiła swój skutek, wystarczy, że przytoczę jeszcze tylko jeden przykład: obszerny, ilustrowany artykuł opublikowany w czasopiśmie "Look" we wrzeniu 1959 roku, zatytułowany "Dziwny przypadek nowego Cary Granta", który z pewnością miał olbrzymi wpływ na rozprzestrzenienie się spożycia LSD. Sławny aktor filmowy zażył LSD w poważanej klinice kalifornijskiej, w ramach cyklu psychoterapeutycznego. W artykule Cary Grant poinformował reportera czasopisma "Look", że poszukiwał spokoju wewnętrznego przez całe swoje życie, także poprzez jogę, hipnozę i mistycyzm, lecz nie przyniosło mu to pomocy. Dopiero terapia z użyciem LSD uwolniła w nim nowego, wzmocnionego wewnętrznie człowieka, i po trzech nieudanych małżeństwach wierzy naprawdę w to, że jest w stanie kochać i uczynić kobietę szczęśliwą. Lecz przemiana LSD z leku w narkotyk była głównie inspirowana przez działania doktorów Timothy Leary\'ego i Richarda Alperta z Uniwersytetu Harvarda. W dalszej części tej książki opowiem więcej o doktorze Leary oraz o moim spotkaniu z tą osobistością, która stała się znana w świecie jako apostoł LSD.
Na rynku amerykańskim pojawiły się też książki, w których przytaczano pełniejsze przykłady fantastycznego działania LSD. Wspomnę tutaj tylko o dwóch spośród najważniejszych tytułów. Exploring Inner Space, Jane Dunlap (Harcourt Brace and World, New York, 1961) i My, Self and I, Constance A. Newland (N. A. L. Signet Books, New York, 1963). Choć w obydwu przypadkach użycie LSD było częścią programu leczenia psychiatrycznego, autorzy kierowali swe książki, które stały się bestsellerami, do szerokiej publiczności. W książce Constance A. Newland, która miała podtytuł "Bliska i całkowicie szczera relacja kobiety z jednego, odważnego doświadczenia z użyciem najnowszego psychiatrycznego środka, LSD-25", autorka opisała w intymnych szczegółach, jak wyleczyła się z oziębłości. Łatwo można sobie wyobrazić, że po takich zachwytach wielu ludzi mogło chcieć samemu wypróbować to wspaniałe lekarstwo.
Błędna opinia powielana w tego rodzaju sprawozdaniach - że wystarczy tylko zażyć LSD, aby doświadczyć tych cudownych skutków i transformacji na sobie samym - doprowadziła wkrótce do szerokiego rozpowszechnienia się auto-eksperymentów z użyciem tego nowego specyfiku.
Pojawiały się także naukowe prace informujące o LSD i problemach z nim związanych, jak na przykład znakomita praca psychiatry, dr. Sidneya Cohena, The Beyond Within (Atheneum, New York, 1%7), w której wyraźnie podkreślono niebezpieczeństwa związane z użyciem LSD poza nadzorem lekarskim. Nie miały one jednak żadnego wpływu na powstrzymanie epidemii LSD. Ponieważ doświadczenia z LSD były często prowadzone bez nadzoru lekarskiego i w całkowitej niewiedzy co do niesamowitych, nieprzewidywalnych i głębokich skutków jego użycia, ich finał był często smutny. Wraz ze wzrastającym spożyciem LSD jako narkotyku, zwiększała się liczba "przerażających podróży" - doświadczeń, które prowadziły do zagubienia i paniki, a w efekcie tego często do wypadków, a nawet przestępstw.
Gwałtowny wzrost poza medycznego użycia LSD na początku lat sześćdziesiątych był częściowo wynikiem i tego, że obowiązujące wówczas w większości krajów prawo dotyczące narkotyków nie zawierało pozycji o nazwie LSD. Z tego powodu osoby używające narkotyków przestawiły się z narkotyków zakazanych prawem na wciąż legalne LSD. Co więcej, ostatni patent Sandoza na produkcję LSD wygasł w 1963 roku, przez co znikała kolejna przeszkoda na drodze do nielegalnej produkcji tego specyfiku.
Wzrost spożycia LSD jako narkotyku spowodował obciążenie nieproduktywną pracą naszej firmy. Krajowe laboratoria badawcze oraz przedstawiciele służby zdrowia zwracali się do nas z próbą o raporty dotyczące właściwości chemicznych i farmakologicznych, stabilności oraz toksyczności LSD, a także o udostępnienie analitycznych procedur jego wykrywania w skonfiskowanych próbkach, w ciele człowieka, we krwi i moczu. Skutkiem tego była wielotomowa korespondencja, która rozszerzała się w ślad za zapytaniami otrzymywanymi ze wszystkich zakątków świata na temat wypadków, zatrucia, przestępstw itp., wynikających z niewłaściwego użycia LSD. Dla zarządu Sandoza oznaczało to spore i nie przynoszące korzyści kłopoty, które uważano za niepotrzebne. Zdarzyło się wtedy pewnego dnia, że profesor Stoll, pełniący w tamtym czasie funkcję dyrektora zarządzającego firmy, powiedział mi z wyrzutem: "Lepiej, gdybyś LSD wcale nie odkrył".
W tamtym czasie nachodziły mnie stale wątpliwości, czy farmakologicznie i psychicznie cenne właściwości LSD rekompensują niebezpieczeństwa i możliwe szkody wynikające z jego niewłaściwego użycia. Czy LSD jest błogosławieństwem dla ludzkości, czy przekleństwem? To pytanie zadawałem sobie często, kiedy myślałem o moim trudnym dziecku.
Inne moje lekarstwa, Methergina, Diethyloergotamina i Hydergina nie przysparzały mi takich problemów i kłopotów. Nie były trudnymi dziećmi; ponieważ brak im było tej dziwnej właściwości, prowadzącej do złego użycia. Badania nad nimi przebiegały zadowalająco, a substancje te stały się wartościowymi z punktu widzenia terapii lekarstwami. Zainteresowanie LSD miało kulminację w latach 1964-1966 nie tylko z powodu entuzjazmu, z jakim wypowiadali się na temat jego cudownych właściwości fanatycy tego środka i hippisi, ale także za sprawą raportów z wypadków, załamań psychicznych, aktów przestępczych, morderstw i samobójstw wywołanych działaniem LSD. Panowała prawdziwa LSD-histeria.

Sandoz wstrzymuje dostawy LSD

W obliczu tej sytuacji zarząd Sandoza zmuszony był wydać publiczne oświadczenie na temat problemów z LSD, a także środków, jakie zostały przedsięwzięte w tej sprawie. Oto treść prasowego komunikatu firmy, dotyczącego tych kwestii, z kwietnia 1966 roku:
"Przed kilkoma dniami odbyła się konferencja, w czasie której przedstawiciele amerykańskiej filii Oddziału Farmaceutycznego, zakładów Sandoz Inc., poinformowali prasę, że zawieszają dalszą dystrybucję dwuetyloamidu kwasu lizerginowego, znanego jako LSD-25, a także preparatu psylocybiny. Zawieszenie to nie dotyczy tylko zakładów znajdujących się na terenie Stanów Zjednoczonych, ale filii we wszystkich krajach, w tym także zakładu w Szwajcarii. Choć to w naszych laboratoriach wynaleziono w 1943 LSD-25, a także tutaj dokonano w 1958 roku wydzielenia z grzybów meksykańskich psylocybiny, która nigdy zresztą nie znalazła się w handlu, szczególne okoliczności zmuszają nas do podjęcia pewnych kroków i złożenia stosownych wyjaśnień. LSD i psylocybina należą do grupy preparatów, zwanych fantastikum lub substancjami halucynogennymi, jak nazywa się środki, które pobudzają aktywność zmysłową. W nowoczesnych badaniach psychiatrycznych i psychofarmakologicznych szczególnie LSD posiadało duże znaczenie, gdyż przy wyjątkowo niskich dawkach wywoływało znaczące efekty psychiczne. Zakłady Sandoza przez wiele lat dostarczały wysokiej jakości preparatów zarówno LSD, jak i słabiej działającej psylocybiny, służących badaniom laboratoryjnym oraz klinicznym. Dzięki wprowadzeniu szczególnych środków ostrożności, udało nam się zapobiec użyciu tych substancji przez osoby do tego nie powołane. Jednak mimo to, zwłaszcza wśród młodzieży zagranicznej, niewłaściwe użycie tych substancji osiągnęło znaczące rozmiary. Skutkom tej sytuacji trudno jest zaradzić, gdyż w ostatnim czasie temat pochwyciła prasa w licznych i pełnych sensacji artykułach, które wzmagają jeszcze niezdrowe zainteresowanie LSD oraz innymi środkami halucynogennymi. Z przykrością też zmuszeni jesteśmy przyznać, że w ostatnim czasie pojawiły się w handlu substancje wyjściowe do produkcji LSD, tak że stała się możliwa nielegalna i nie podlegająca kontroli produkcja tego preparatu na czarny rynek i dla przemytu. Choć zastosowaliśmy w zakładach Sandoza szczególnie restrykcyjne środki, uniemożliwiające dostawę naszych preparatów LSD i psylocybiny na czarny rynek, zmuszeni jesteśmy w zaistniałej sytuacji złożyć oświadczenie, że zrzekamy się dalszej odpowiedzialności za produkcję oraz dystrybucję tych substancji. Produkcja i dystrybucja substancji halucynogennych musi się znaleć pod odpowiednią kontrolą władz, tak aby nie ucierpiały w wyniku tego badania naukowe, ale także, aby nie znalazły się one w niepowołanych rękach."
W tym czasie dystrybucja LSD i psylocybiny przez zakłady Sandoza została całkowicie wstrzymana. W następstwie tego większość krajów wprowadziła surowe przepisy dotyczące posiadania, dystrybuowania i używania środków halucynogennych. Aby móc się zaopatrzyć w LSD albo psylocybinę, psychiatrzy, kliniki psychiatryczne i instytuty badawcze, które chciały wykorzystywać te substancje, musiały uzyskiwać specjalne zezwolenia w odpowiednich, krajowych urzędach zdrowia. W Stanach Zjednoczonych Krajowy Instytut Zdrowia Psychicznego (NIMH) przejął dystrybucję tych środków dla licencjonowanych instytutów badawczych. Wszystkie te prawne i urzędowe środki ostrożności miały jednak niewielki wpływ na spożycie LSD jako narkotyku, choć - z drugiej strony- utrudniły i stale utrudniają zarówno medyczno-psychiatryczne jego wykorzystanie, jak i prowadzenie badań LSD na polu biologii i neurologii, gdyż większość badaczy boi się być podkreślona na czerwono w związku z uzyskiwaniem licencji na użycie tego preparatu. Zła opinia o LSD - w następstwie przedstawiania go jako "narkotyku szaleńców" czy "wymysłu szatana" - była kolejnym powodem tego, że tak niewielka liczba lekarzy unikała stosowania LSD w swojej praktyce psychiatrycznej. .
W ostatnich latach wrzawa opinii publicznej wokół LSD ucichła, a spożycie LSD jako środka odurzającego także zmalała, na ile da się to wywnioskować z nielicznych raportów na temat wypadków i innych godnych ubolewania incydentów, związanych z zażyciem tego środka. Może być jednak i tak, że zmniejszenie liczby wypadków spowodowanych LSD nie jest wynikiem spadku jego konsumpcji. Możliwe jest bowiem, że użytkownicy LSD w celach rozrywkowych, stali się z czasem bardziej świadomi specyficznych skutków jego działania i niebezpieczeństw z tym związanych i są ostrożniejsi, gdy je zażywają. Z całą pewnością LSD, które przez pewien czas uchodziło w Zachodnim świecie, a zwłaszcza w USA za narkotyk numer jeden, oddało palmę pierwszeństwa innym środkom, takim jak haszysz, a także narkotykom uzależniającym i powodującym fizyczne wyniszczenie, jak heroina czy amfetamina. Heroina i amfetamina stanowią w dzisiejszych czasach niepokojący problem socjologiczny i zdrowotnościowy.



[<<] [H] [>>]


Kategorie

Komentarze

drugi akapit od dolu:
,----
| Zła opinia o LSD - w następstwie przedstawiania go jako
| &quot;narkotyku szaleńców&quot; czy &quot;wymysłu szatana&quot; - była kolejnym
| powodem tego, że tak niewielka liczba lekarzy unikała
| stosowania LSD w swojej praktyce psychiatrycznej. .
`----

Zla opinia byla powodem tego, ze niewielka liczba lekarzy unikala stosowania? Nie pasuje mi to, nie pasuje tez do kontekstu.

Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Mieszanki "ziołowe"

Pozytywnie, ciepły, letni dzień, ogromna ciekawość, ustronne miejsce

Był ciepły, letni dzień. Kolega (będę go określać K.) zaproponował mi nowy towar. Nie wiedziałam dokładnie co to jest i jak działa. Byłam ciekawa... "sprawdzę, jak jakieś gówno to przestanę palić". Okazało się, że to był dopalacz. Jaki? Dokładnie nie wiem, prawdopodobnie Mocarz.

 

  • Mefedron
  • Pierwszy raz

Strach, pierwszy raz brałem coś samemu w dodatku z rodziną w domu, pomimo później godziny i własnego pokoju. Laptop i łóżko

19:30

Odbieram oczekiwaną paczke z paczkomatu, jednak jadę z rodziną w aucie więc na razie nue mogę nieczego sprawdzić

  • Marihuana
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie
  • Tytoń

Z kumplem, wieczorkiem koło 22, nad rzeką w małym lesie Ucieszony ze spotkania, rozbawiony, pełen energii

Zacznę od tego, że to mój pierwszy raz jak opisuję trip, więc wybaczcie za jednorazowe błędy. 

 

Przed tripem.

Poszedłem z kumplem nad rzekę, bo uznaliśmy, że będzie tam cicho, ciemno i mało ludzi. Wzięliśmy se po lufce i zjaraliśmy. Kumpel jest tutaj mało istotny, więc nie dałem jego dawkowania. 

 

Trip. 

Jeszcze nie weszło do końca. Szliśmy sobie obok rzeki wśród drzew, a że to był pierwszy raz kolegi, to wciąż mnie pytał o zagadki do sprawdzenia stanu trzeźwości umysłu, po czym stwierdziłem ze sobie zapalę papierosa. 

  • Dekstrometorfan

Moja pierwsza jazda na DXM była wyjątkowo spontaniczna. Wróciłem do domu zmęczony, do tego nękało mnie cholerne przeziębienie. Ogólnie czułem się paskudnie do tego na dworze minus trzy stopnie, ciemno i ponuro. Nigdzie wyjść, z nikim pogadać. Porażka kompletna. Usiadłem przy kompie i słuchając muzy surfowałem po necie. Przypomniałem sobie, że dawno już nie byłem na Hyperreal`u. Pomyślałem, że poczytam sobie chociaż jakieś ciekawe artykuły. Co było ciekawego "zlookałem" i postanowiłem odwiedzić Neuro-groove. Tam zaciekawiła mnie rubryka Acodin, której nie było wcześniej.

randomness