Zawsze ktoś za mnie płaci - wywiad z Ole Nydahl

frodo

Kategorie

Odsłony

2510
Muszę tak kontrolować sytuację, żeby buddyzm nie wyglądał głupio Ole Nydahl - ur. 19 marca 1941 r. w Danii. Jest jednym z pierwszych ludzi Zachodu wykwalifikowanych jako lama i nauczyciel medytacji w szkole Karma Kagyu. Założyciel ponad 500 świeckich ośrodków medytacyjnych w Europie, Rosji i USA. Regularnie odwiedza Polskę, gdzie założył ponad 50 ośrodków buddyzmu Diamentowej Drogi Ośrodek buddyjski w Kucharach. Prawie półtora tysiąca zainteresowanych przyjechało na kurs, który prowadzi lama Ole Nydhal - pierwszy zachodni uczeń XVI Karmapy, wielki propagator buddyzmu Diamentowej Drogi. Byłem z nim umówiony na dziesiątą, ale wczorajszy wykład się przeciągnął i Nydahl jeszcze śpi. Stojąc pod wielkim namiotem i popijając zieloną herbatę, czekam, aż się zbudzi. Człowiek z krótkofalówką dostaje wreszcie sygnał i prowadzi do schludnego pałacyku. Zdejmujemy buty, wchodzimy na schody i przez obszerne pomieszczenie, w którym stoi duży stół, wchodzimy do małego pokoiku. Tu kwateruje Nydahl. Młoda dziewczyna ściele łóżko, a ja wyciągam dyktafon. - Dzień dobry. Nazywam się Ole Nydahl, jestem Duńczykiem i mam 67 lat - zaczyna, gdy tylko dziewczyna zamyka drzwi. Wykształcenie? Lama. A takie zwyczajne? Studiowałem filozofię, niemiecki i angielski na uniwersytetach w Kopenhadze, Monachium i Tybindze. Ma pan jakiś dyplom? Właśnie pisałem pracę o Aldousie Huxleyu i jego 'wyzwalającej szczęście wizji', gdy wziąłem ślub i wraz z żoną pojechałem na miesiąc miodowy do Nepalu. Tam zafascynowałem się buddyzmem i bardzo szybko uznałem, że wiedza, którą przekazują nam nasi nauczyciele, jest na tyle ważna, że zamiast kończyć swój dyplom, powinienem zająć się przenoszeniem tej wiedzy na Zachód. Kim byli pana rodzice? Ojciec napisał 50 podręczników do niemieckiego. A mama? Mama mu pomagała. Zajmowała się domem, bratem i mną. Ponoć zaliczył pan wielką przygodę z narkotykami? Udało mi się wypróbować wszystkie środki zmieniające świadomość, zanim stały się nielegalne. Dlaczego pan to robił? Ponieważ tak jak wiele innych osób z mojego pokolenia wierzyłem, że jeśli znajdę odpowiednie chemikalia, to rozpoznam prawdę. Mnie się wydaje, że w ćpaniu przede wszystkim chodzi o uciechę? Nie można oczywiście powiedzieć, że to branie narkotyków było dobre, ale dzięki nim sporo się dowiedziałem, jeśli chodzi o umysł. Na przykład? Chodzi mi tutaj o podobną do snu naturę zjawisk. O pustość, jak nazywamy to w buddyzmie. O to, że zjawiska wyłaniają się z warunków, zmieniają i rozpuszczają. Że wszystko jest bogate i fantastyczne po prostu dlatego, że się wydarza. Dlaczego pan przestał brać narkotyki? Ponieważ zabiły moich przyjaciół. Zdecydował pan, że koniec i już? Pojechaliśmy do Nepalu, we wrześniu 1970 roku staliśmy się buddystami i złożyliśmy pewne obietnice naszym nauczycielom. Między innymi że nie będziemy odurzać umysłu. (Drzwi się otwierają i do pokoiku wchodzi młoda dziewczyna. W ręku trzyma szklankę z zielonym płynem. Lama wypija łyk) Co to jest? Moje śniadanie. Algi i witaminy. Po tej szklance nie będę musiał jeść aż do wieczora. Bardzo dobra rzecz. Można spokojnie pracować i nie tracić czasu. Działa zupełnie jak amfetamina. Chcesz spróbować? (śmiech) Dziękuję. Jadłem jajecznicę. (Lama bierze kolejny łyk zielonego napoju) Jaki pan był, zanim zetknął się z buddyzmem? Dziki. To znaczy? Walczyłem w barach, jeździłem na motocyklach, miałem mnóstwo kłopotów z policją. Kradł pan? Nie. Oszukiwał? Przemycałem rzeczy. Moja pierwsza robota to było przewiezienie 34 kg złota do Indonezji. Wtedy to było stosunkowo proste, bo na lotniskach nie było wykrywaczy metalu. Co pan jeszcze przemycał? Tak jak mówiłem, zajmowałem się narkotykami, zanim były nielegalne. Jakie narkotyki pan przemycał? Tylko haszysz. Ja i moja żona byliśmy bardzo zdyscyplinowani pod tym względem. Gdzie pan mieszka? Do dziś założyłem 575 ośrodków buddyjskich na całym świecie. Staram się je odwiedzać, dlatego dwa razy w ciągu roku okrążam świat. Przed chwilą byłem na Litwie, wcześniej w rosyjskim Krasnodarze, teraz jestem w Kucharach. Nie ma pan żadnej stałej bazy? Właśnie budujemy takie miejsce w Alpach, na południu Niemiec. Nazywamy je Europe Center... ...ale mnie chodzi o pana bazę. Moja baza to moje wnętrze. Ma pan samochód? Mamy samochód w Niemczech. Stare, ale bardzo dobre i szybkie audi S6. Motocykl? BMW - 167 koni mechanicznych. Często pan nim jeździ? W zeszłym roku cztery dni poświęciłem na skoki ze spadochronem i trzy dni na jazdę motocyklem. Jakieś inne przyjemności? Szczęśliwe życie nocne. Na czym ono polega? Kiedy wchodziłeś do tego pomieszczenia, na pewno widziałeś taki długi stół. Każdego wieczora siedzą przy nim ludzie. Rozmawiamy, wymieniamy myśli. To mnie uszczęśliwia. A co się dzieje po czwartej w nocy? Wszystkie prywatne rzeczy, o których nie będę mówił. Tajemnica? Żadna tajemnica, tylko po prostu nie chcę o tym mówić. Ma pan coś jeszcze poza motocyklem i samochodem? Nic nie jest zapisane na moje nazwisko. Wszystkie te rzeczy mają moi przyjaciele, ja ich tylko mogę używać. Ma pan własne konto w banku? Tak. Ma pan kartę kredytową? Nie. To jak pan z niego korzysta? Staram się żyć jak święty człowiek i dotykać pieniędzy tak rzadko, jak się da. Jak to się panu udaje? Zawsze jest ktoś, kto za mnie płaci. Płaci pan podatki? Jestem zawsze poniżej poziomu, od którego płaci się podatki. Zazdroszczę! Cokolwiek o tym myślisz, jestem świętym człowiekiem, więc nie zajmuję się tymi wszystkimi drobiazgami życiowymi. Owszem, to ja mówię ostateczne 'tak' lub 'nie', ale mamy prawników, którzy nam doradzają, i przyjaciół, którzy się tym zajmują. Od kiedy mówi pan o sobie 'święty człowiek'? Używam tego sformułowania jako żartu. Zwłaszcza że mam świadomość, że większość świątobliwości w historii była przestępcami. Na przykład? Zawsze tak się dzieje, gdy religia i polityka schodzą się w jednej osobie. Są tacy pozbawieni humoru ludzie, którzy myślą o panu jak o świętym człowieku. Przenoszę określone błogosławieństwo i określony przekaz, ale to nie znaczy, że jestem świętym. Ciąży na panu ogromna odpowiedzialność. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego staram się być najlepszym z możliwych przykładów. I pracuję tak długo, jak długo jestem w stanie ustać na nogach. Ta mordercza praca to chyba nie najlepszy przykład. Na wewnętrznym poziomie jestem w pełni rozluźniony. Inaczej nie byłbym w stanie w ten sposób funkcjonować. Świetna wymówka dla pracoholików. Żyjemy na tym świecie po to, by coś zrobić. Pytanie tylko, czy jest to pożyteczne, czy szkodliwe. Ma pan jakiś czas przeznaczony tylko dla siebie? Kiedy ludzie widzą, że jestem totalnie zmęczony, mam przekrwione oczy, to pozwalają mi się zdrzemnąć. Powiedział pan, że kiedyś pan był dziki. Jak teraz by się pan określił? Dziki, ale mający to pod kontrolą. Co pan musi kontrolować? Chcesz otrzymać nauki o pustości ego? Nie da się tego powiedzieć w mniej skomplikowany sposób? Muszę tak kontrolować sytuację, żeby buddyzm nie wyglądał głupio. A kiedy by wyglądał? Gdyby ktoś mnie sfotografował, kiedy dłubię w nosie. Albo powiedziałbym dowcip, którego nikt by nie zrozumiał. Albo nie zająłbym stanowiska, gdy byłoby to ważne. Albo podążałbym za poprawnością polityczną, zamiast mieć odwagę powiedzieć, co naprawdę myślę. Co pan myśli o kobietach? Zacytuję mojego ojca: kobiety są najwspanialszym podarunkiem dla ludzkości. Czy to wprowadza różnicę między ludzkość i kobiety? To był oczywiście żart. Sprawdzałem, czy wychwycisz. Czy to był dobry żart? A jak uważasz? Nie najlepszy. Tak myślałem. (śmiech) A poważnie? Ja myślę, że im bardziej jesteś męski, tym więcej potrzebujesz kobiecości, żeby to zbalansować. A jak to jest u pana? Kobiety są moją największą inspiracją. Wierność jest wartością? Myślę, że jeśli chodzi o seksualność, to między Grenlandczykami i Arabami, między tymi dwiema kulturami, które mają skrajne poglądy w tych sprawach, każdy powinien znaleźć taki model związku, który mu odpowiada. Co to jest rozszerzona rodzina? Istnieją interesujące kultury, takie jak tybetańska czy nepalska, w których ludzie potrafią funkcjonować bez zazdrości. Gdy są dzieci, a rodzice tracą zainteresowanie sobą, to nie zaczynają w dramatyczny sposób się rozwodzić, tylko znajdują nowych partnerów i zapraszają ich do rodziny. I co pan o tym myśli? Myślę, że jeśli im to odpowiada, to w porządku. Pan lubi doświadczenia? Ludzie powinni być wystarczająco wolni, żeby odnaleźć własną drogę do szczęścia. I jeśli nie szkodzą na tej ścieżce innym, to w porządku. Czy pan próbował żyć w takiej rozszerzonej rodzinie? Zbyt dużo podróżuję. Taka rodzina chyba bardzo dobrze sprawdza się w podróży. Podróżując, dzielisz się z innymi wszystkim, co posiadasz. Masz wiele bliskich przyjaźni. Tak, to prawda! Żona była o pana zazdrosna? O co miałaby być zazdrosna? Przecież wszystko, co robiłem, robiłem dla nas. Podobnie ona - wszystko, co robiła, robiła dla nas. Przecież nie siedziała w domu z dziećmi, a ja nie jeździłem po świecie, żeby się dobrze bawić, tylko wszystko robiliśmy razem. Byliśmy jak dwugłowy potwór. Umarła w moich ramionach. Jak się pan czuje po jej śmierci? Myślę, że jest przestrzenią. (Lama podnosi ręce, gestem wskazując przestrzeń. Na przedramieniu dostrzegam białe blizny) Skąd te blizny? Powinieneś zobaczyć moje knykcie. (Lama podsuwa mi pięść pod nos) Starte. To od boksu. A te blizny? Miałem wiele wypadków. Na przykład mój 88. skok na spadochronie źle się skończył. Wszystko miałem połamane, ale to była moja wina. Przyznaję! Byłem naprawdę zmęczony i zasnąłem w powietrzu. Jak to? Po śmierci jednego z naszych wielkich mistrzów medytowałem przez trzy dni i trzy noce. Czwartego dnia pojawiła się ekipa telewizyjna z RTL, która koniecznie chciała zrobić wywiad z 'latającym lamą'. Kiedy to było? W 2003 roku. Pierwszy skok niezbyt mi się udał, dlatego skoczyłem jeszcze raz. Obudziłem się, gdy automat otworzył spadochron. Byłem 80 metrów nad ziemią. O mało nie zginąłem. To chyba było strasznie głupie skakać w takim stanie? Oczywiście. To dlaczego pan to zrobił? Jeśli stoi ekipa telewizyjna i mogę przy jej pomocy wyjaśnić wielu ludziom, czym jest buddyzm, to korzystam z szansy. Nie najlepiej wyszło. Starałem się, jak potrafię. Nie możesz zawsze wygrywać. To prawda, ale to wygląda na kompletny brak rozsądku. Tymczasem mnie lama kojarzy się przede wszystkim z rozsądkiem. Słusznie, dlatego próbuję taki być. Ale lubię też ryzyko. Uwielbiam adrenalinę. Ma pan dzieci? Jak to mówią Duńczycy - żadnych oficjalnych. Dlaczego pan nie ma dzieci? Oficjalnych oczywiście. Teraz jest już za późno, a wcześniej żona nie chciała. Powiedziała mi kiedyś, że gdyby miała dziecko, byłaby taką dobrą matką, że nie mogłaby pracować, a praca jest dla niej najważniejsza. A pan nie chciał? Tak naprawdę czuję, że mam wiele dzieci. Nie chciał pan własnego? Nie miałem czasu. Czy to nie jest smutne? Dałem swoje nasienie do banku spermy, więc mam nadzieję, że jakoś rozprzestrzeniłem swoje geny. A to są bardzo dobre geny. Kim pan chciał być, gdy był pan młody? Duńskim mistrzem świadomości. Czy dziś jest już pan duńskim mistrzem świadomości? Uczę się codziennie. I jestem najszczęśliwszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem. wywiad nieautoryzowany Rozmawiał: Tomasz Kwaśniewski Źródło: Wysokie Obcasy

Komentarze

przyzy (niezweryfikowany)
Pan Kwaśniewski się nie popisał.. Muszę przyznać, że pytania nie dość, że tendencyjne, to i ograniczone, tak, jakby dziennikarzyna miał podburzyć autorytet, był wiejskim chamem i jeszcze robił to mocno od niechcenia, jakby zjadł wszystkie rozumy. Żałosne. A rozmówca świetny i na pewno można by poruszyć wiele ciekawych historii.
Panoramiks (niezweryfikowany)
Witam, Jeżeli jest ktoś zainteresowany projektem nowelizacji w obawie o zakazanie innych substancji prócz BZP np. Salvi może odetchnąć z ulgą projekt ten powinien wejść już w życie za około półtora miesiąca i ma dotyczyć jedynie BZP wszystkie informacje na ten temat można uzyskać u osoby zajmującej się nowelizacją w MZ u Pana Michała (nie pamiętam nazwiska) po nr (0-22) 530-02-04. Jeżeli czytają to Admini proszę o kontakt lub naprawienie VeriWord w systemie rejestracji. Pozdrawiam wszystkich użytkowników Hyperreal Z poważaniem Panoramiks
proch (niezweryfikowany)
Co to jest rozszerzona rodzina? skąd się w ogóle wzięło to pytanie? ;q jak wyżej # wywiad slaby
Kacu (niezweryfikowany)
A wręcz przeciwnie wywiad całkeim dobry trzeba uważać na tkzw autorytety :) hehe rozszerzona rodzina...ciekawe:P
Anononi (niezweryfikowany)
Nie wierzę w ten wywiad! ;-D Zgroza!
korespondent - ... (niezweryfikowany)

co za zmanierowany, wszechwiedzacy, napompowany debil z wybiorczej to pisal :(((((((( i co za wsciekla, jadowita adrenalina w tych ,,podchwytliwych,,pytaniach....

Wybiorcza - brawo jak zawsze..chyba macie juz u siebie oltarzyk wlasny i zasady Amwaya.....mysle ze tak jak buddyzm umiera na Wschodzie - tam gdzie sie urodzil....tak i polskie dziennikarstwo zaczelo sie konczyc...i to tam gdzie sie tak pieknie kiedys zaczelo. szkoda...

Rabin (niezweryfikowany)

Wywiad jest dobry.

To ,że nie podobają ci się odpowiedzi "lamy" nie świadczy o tym ,że jest zły.

przechodzień (niezweryfikowany)

Kto nie poznał Olego ten nie do końca zrozumie wywiadu. Jedni się obruszą. Inni stwierdzą że fajny bo pyta o sfery mało znane. Ole żyje na oczach swoich uczniów. Jego życie i duchowość to jedno. Wzajemnie się przenikają. Nie da się oddzielić życia od duchowości. Wielki człowiek za którym tłumy poszłyby w ogień jakby im na to pozwolił. Nikogo więc nie dziwi że nie musi za nic płacić. On się tym nie zajmuje. Jego pracą jest nauczanie. Nauczając i tak zawsze więcej daje niż ludzie mogą mu za to zapłacić. Pokłon Lami i podziękowanie...
Spróbujcie póść na spotkanie z Lamą jak odwiedzi wasz kraj, dopóki to jeszcze możliwe

Zajawki z NeuroGroove
  • Katastrofa
  • Mieszanki "ziołowe"

Ciepłe majowe popołudnie nad rzeką, tuż obok jakiejś fabryki. Ja, moja ówczesna dziewczyna i przyjaciel spotkaliśmy się w celu picia piwa i palenia papierosów. A potem wyszło jak wyszło.

Prolog:

Spotkaliśmy się razem z moją ówczesna dziewczyną i przyjacielem kulturalnie napić się piwa po szkole. Nic nadzwyczajnego, zdażało się już wcześneij. W trakcie dziewczyna  zaproponowała że może zapalimy sobie coś fajnego. Naturalnie się zgodziliśmy bo dlaczego by nie, więc po jakimś czasie poszła do od jakiegoś kumpla i wróciła z paleniem. Powiedział jej że może być lekko halycunogenne.

 

Doświadczenie:

  • Dimenhydrynat


Zarzuciłem w zeszłym miesiącu 17 sztuk Avio i tak mnie zjebało, że jak

jeszcze sobie przypomnę to mi sie rzygać chce! Ale po kolei: kumpel (stary

ćpun) opowiadał że po Avio są niezłe jazdy ale z chujowym zejściem. No to

myśle, nie będzie źle - spróbujemy, zobaczymy. Wiele na temat "jazd"

powiedzieć nie mogę, bo od prochów raczej trzymam się z daleka i nie

bardzo wiem czy można to do czegoś porównywać.

  • 4-ACO-DMT
  • Bad trip

Wieczór. Gwieździste niebo. Pokoj. Dobre samopoczucie

Około godziny 23:00 decyduję się na wrzucenie 50mg 4-Aco-DMT. Miało być mniej, 30mg, nie tripowałem od jakiegoś roku, ale w końcu postawiłem na 50mg. Zawartość samarki wylądowała w ustach rażąc swą gorzkością. Potrzymałem to trochę w buzi i połknąłem.