Chemia i człowiek: Trucizny

Kto sie truje- źle sie czuje? Nie zawsze i nie każdy. Rzecz o medycznym, pozamedycznym, polnym i ulicznym zastosowaniu.

Chemia i człowiek: Trucizny




TRUJĄCE ROŚLINY

Substancje trujące, występujące w świecie roślinnym i zwierzęcym, należą do wielkiego i raczej przykrego rozdziału historii chemii. Od zarania wieków stosowano je, zwłaszcza na dworach panujących, do podstępnego pozbywania się przeciwnika, a także do uśmiercania skazańców. Występujące w roślinach i zepsutych produktach spożywczych związki trujące były niejednokrotnie przyczyną przypadkowych zatruć, często śmiertelnych, zwłaszcza wśród dzieci.

W V wieku p.n.e. sąd ateński skazał na śmierć wielkiego filozofa Sokratesa. Podano mu do wypicia odwar z pietrasznika, zwany cykutą.
Jest to jedna z najstarszych trucizn ludzkości.

Pietrasznik, czyli szczwół plamisty, dość pospolity chwast podobny do pietruszki. Zebrany omyłkowo w ogrodzie może spowodować niebezpieczne zatrucia. Liście tej rośliny roztarte z odrobiną sody wydzielają mysi zapach. W ten sposób można ją odróżnić od pietruszki. Roślina zawiera kilka alkaloidów, a wśród nich koniinę, porażającą zakończenie nerwów oraz ośrodek oddechowy.

Wiele roślin z rodziny Psiankowatych (Solanaceae), występujących również i na naszym terenie, zawiera tzw. alkaloidy tropeinowe o silnych wlaściwościach fizjologicznych. Wykazują one kilka wspólnych, charakterystycznych cech - rozszerzają źrenicę oka, porażają zakończenia gruczołów wydzielniczych, powodują suchość ust, zanik pocenia i zahamowanie wydzielania soków żołądkowych. Porażają też pracę serca. Podane w większych dawkach powodują śmierć.

Często występująca u nas roślina, zwana lulkiem, blekotem lub szalejem, zawiera głównie dwa alkaloidy - hioscyjaminę i skopolaminę. Nasiona tej rośliny są z wyglądu podobne do maku i z tego powodu zdarzają się zwykle na wsi ciężkie żatrucia dzieci. Obecnie, przy mechanicznym zbiorze, istnieje duża możliwość zanieczyszczenia maku nasionami lulka.


W czasie II wojny światowej otrzymywano masowo z lulka skopolaminę wchodzącą w skład tzw. leków lokomocyjnych, zapobiegających nudnościom i wymiotom, kiedy to masy ludzi przerzucano na wielkie odległości samolotami lub okrętami. Skopolaminę użyto wówczas również w innym celu. Osoba zatruta tym alkaloidem mówi prawdę, gdyż nie jest w stanie logicznie ocenić swej sytuacji. Zastosowali ją Niemcy wobec osób uwięzionych, zwłaszcza członków ruchu oporu, celem wydobycia z nich prawdziwych zeznań.

W okresie powojennym władze sądowe wielu państw zastosowały skopolaminę wobec osób podejrzanych o przestępstwo, jako tzw. chemiczny wykrywacz kłamstwa. Użycie tego "serum prawdy" godzi jednak w człowieka, który nie tylko mówi prawdę, lecz - podobnie jak pijany - oskarża się o przestępstwa nigdy nie popełnione.

Liczne nadużycia przy użyciu skopolaminy, zwłaszcza w procesach politycznych, skłoniły ONZ do wydania w roku 1958 manifestu potępiającego użycie środków chemicznych do wymuszenia zeznań. Broniąc praw człowieka, jego godności, uznano stosowane praktyki za powrót do średniowiecznego barbarzyństwa. Jednogłośnie przyjęta rezolucja brzmi: "Zastosowanie w stosunku do obwinionego, aresztowanego i zatrzymanego człowieka jakichkolwiek metod fizycznego lub psychicznego przymusu (włączając w to stosowanie środkÓw narkotycznych i aparatów do rejestracji tętna) powinno być bezwarunkowo zakazane. Prawa poszczegÓlnych narodÓw powinny uważać zastosowanie tych zakazanych metod za przestępstwo".

Następną rośliną z rodziny Psiankowatych powodującą ciężkie, a nawet śmiertelne zatrucia, jest dziędzierzawa lub bieluń. Jego ojczyzną są Indie Wschodnie, skąd przeniosły go wędrujące plemiona cygańskie w celach przestępczych [hmmm czyżby dopisek cenzorów? - p]. Jeszcze w okresie międzywojennym Cyganie odurzali zaprawioną wódką chłopów na jarmarkach przy kupnie koni. Delikwent zatruty "durmanem" bredził od rzeczy i sprawiał wrażenie człowieka dotkniętego obłędem. W takim stanie z łatwością można było go oszukać. Przypadek takiego zatrucia połączonego z kradzieżą opisuje Bolesław Prus w "Placówce". Cyganki sprzedawały natomiast podrostkom tzw. "płyny miłosne", które jednak nie wywoływały fali miłości u wybranej dziewczyny, lecz powodowały u niej stan zamroczenia. Rozpowszechniane natomiast pokątnie tzw. "lubczyki" zawierały wyciąg z pryszczawek (kantaryd), którego stosowanie prowadziło do ciężkiej choroby przewodu pokarmowego i nerek.


Najwięcej składników czynnych, głównie alkaloidów hioscyjaminy i skopolaminy, mają małe czarne nasiona bielunia zawarte w kolczastej torebce, pękającej na cztery części w okresie jesiennym. Dzieci wiejskie zjadają niekiedy nasiona tego chwastu biorąc je za mak i ulegają ciężkim, a nawet śmiertelnym zatruciom. [kurde to już druga publikacja, która porównuje ziarna bielunia do ziaren maku, podczas gdy zawsze mi przypominały te od kolorowych papryk- świeżo białe, potem brązowiejące, płaskie niewypukłe fi3].

W tej samej rodzinie roślin występuje pokrzyk, czyli wilcza jagoda, roślina stosunkowo rzadko u nas występująca. Najczęściej spotyka się ją w lasach Krynicy, Żywca i Dolnego Śląska. Słodkie, czarnogranatowe jagody wielkości wiśni, zawierające nasiona podobne do maku, są niebezpieczną pokusą dla dzieci. Już po zjedzeniu kilku jagód może nastąpić śmiertelne zatrucie. Roślina zawiera zespół alkaloidów, a wśród nich hioscyjaminę i atropinę.

Do rodziny Psiankowatych należy również nasz popularny ziemniak. Zawiera on tzw. glikoalkaloid solaninę, będący połączeniem alkaloidu z cukrami. Solanina występuje w ziemniaku w ilości do 0,01%. Nie ma to żadnego znaczenia toksykologicznego, gdyż znajduje się ona w warstwach zewnętrznych odpadających przy obieraniu. Reszta solaniny przechodzi do wody podczas gotowania. Jednak na wiosnę, gdy ziemniaki są bardzo skiełkowane, zawierają więcej solaniny niż w jesieni, zwłaszcza w miejscach przykiełkowych i kiełkach.

Ponieważ solanina ma właściwości silnie trujące, może dojść, zwłaszcza przy niedokładnym obraniu ziemniaków, do zatruć objawiających się nudnościami i przewlekłymi wymiotami, dreszczami, a nawet zaburzeniami mowy i wzroku.

Najbardziej szkodliwe alkaloidy, mogące już w ułamkach miligrama spowodować śmiertelne zatrucia, znajdują się w bulwach korzeniowych tojadu mordownika. W zespole występujących tam alkaloidów najbardziej trująca jest akonityna, będąca mieszanką trzech odmian tego związku. Już jedna kropla 0,01 - procentowego, a więc bardzo rozcieńczonego roztworu tego związku powoduje znieczulenie języka. Akonityna poraża ośrodek oddechowy i unerwienie serca, a w większych dawkach powoduje śmierć.

Silne własności toksyczne akonityny wypróbowali Niemcy w czasie II wojny światowęj zatruwając nią pociski. W tym celu specjalnie dobrana grupa "naukowców SS" stworzyła "placówkę badawczą" w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Zaprawionymi akonityną pociskami rewolwerowymi strzelano w biodra bezbronnych więźniów, a następnie obserwowano ich reakcję. Pierwsze oznaki zatrucia pojawiały się po u pływie 20 minut jako pobudzenie ruchów i ślinotok. Po dalszych 40 minutach wyciek śliny był tak wielki, że zatruci nie nadążali z jej wypluwaniem i zaczęli wymiotować. Pojawiały się następnie silniejsze pobudzenia ruchów, jak rzucanie się na ziemię i przewracanie oczami. Po upływie dwóch godzin pobudzenie ustawało i bestialsko torturowani więźniowie umierali.

Istnieje domniemanie, że akonityna i podobne jej w działaniu jady były stosowane do zatruwania różnego rodzaju pocisków, jak również w postaci trucizny dywersyjnej do zaprawiania artykułów żywnościowych i napojów, w lokalnych działaniach wojennych stale toczących się w niespokojnym dziś świecie.

Sekretni doradcy dawnych władców świata musieli być doskonałymi botanikami, ogrodnikami, lekarzami i chemikami, jeśli chcieli przyrządzić swemu panu od powiedni "eliksir".

Pierwsze badania nad działaniem trucizn rośIinnych rozpoczęto już w 11 wieku p.n.e., a doświadczenia przeprowadzano na skazańcach. W ogrodach królewskich istniały plantacje roślin trujących. Równocześnie pracowano nad odtrutkami. Uniwersalnym lekiem odtruwającym była niegdyś słynna driakiew przyrządzana aż z 60 składników, o wątpliwych jednak własnościach leczniczych.

Wśród trucicieli dawnych czasów najstraszniejszym był cesarz rzymski Kaligula, który pod byle pretekstem przesyłał ofierze zatrute smakołyki. Przemyślne trucizny, umieszczane w wieńcach i girlandach kwiatów zdobiących znienawidzonego gościa, produkowała królowa egipska Kleopatra. Nie gorszą znajomością trujących napojów odznaczał się legendarny książę Popiel, który podstępnie wytruł swych stryjów. Doskonale opanowaną sztukę trucia we Włoszech przeniosła do Polski królowa Bona. Miała ona na terenie dzisiejszej dzielnicy Zwierzyniec olbrzymie plantacje roślin sprowadzonych z Italii. Niestety, została sama otruta przez swych przeciwników politycznych. Rodzina Borgiów we Włoszech stała się synonimem najwyższej sztuki trucicieiskiej. Szczytem bestialskiego i masowego trucia więźniów była jednak działalność Niemców w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.

W średniowieczu występowała często wśród ubogiej ludności wiejskiej choroba zwana "tańcem świętego Wita", ogarniająca całe wsie. Ludzie byli nawiedzani charakterystycznymi drgawkami i kurczami, co przypominało diabelski taniec. Niektórych mieszkańców opanowywała natomiast innego rodzaju choroba, nazwana "ogniem świętego Antoniego" (ignis sancti Antonii). Rozpoczynała się od mrowienia w palcach rąk i nóg, które po pewnym czasie ogarniała gangrena. Nie pomagały w przypadku tych epidemii żadne leki, okadzania, zamawiania i zaklinania. Nie znano przyczyny tej zarazy. Dopiero nowoczesna chemia wytłumaczyła istotę tych dziwnych chorób mających jedno źródło. Uboga ludność odżywiała się często pośladem żytnim, zawierającym znaczną ilość sporyszu, będącego przetrwalnikiem grzyba pasożytującego zwykle w kłosach żyta. Niektóre dzielnice nawiedzane częstymi opadami mają ziarno w wielkim stopniu porażone tym przetrwalnikiem. W "tańcu świętego Wita" pewien wpływ na przebieg choroby odgrywał też brak witaminy A. Sporysz zawiera szereg alkaloidów, pochodnych kwasu lizergowego, o bardzo silnym działaniu fizjologicznym. Jest on trujący dla człowieka i zwierząt.
Objawem zatrucia są bardzo silne skurcze naczyń krwionośnych, na skutek czego występuje złe ukrwienie, a w końcu obumieranie tkanek, zwłaszcza w kończynach. Obecnie zboże jest przed przemiałem starannie czyszczone.
Średniowieczne epidemie znikły bez śladu.

Rośliny krajów tropikalnych zawierają wiele substancji o własnościach trujących. Spośród nich wymienimy jedynie kurarę, wyciąg roślinny preparowany przez Indian z dorzecza Amazonki. Kurara jest bardzo gwałtownie działającym jadem, jeśli przedostanie się do krwiobiegu. Zawiera ona alkaloidy o różnym składzie, zależnie od sposobu przygotowania, wywołujące śmierć przez uduszenie. Indianie przechowują kurarę w kawałkach trzciny, tykwach lub w naczyniach glinianych. W razie potrzeby zatruwają nią drobne strzały wydmuchiwane z zasadzki z długich rur bambusowych. Strzały nasycone kurarą były bardzo groźną bronią zwalczającą przeciwników, ale ułatwiały też polowanie na zwierzęta: Mięso zwierzęcia ubitego kurarą można konsumować bez obawy, gdyż jad nie działa trująco, gdy przedostanie się do przewodu pokarmowego.

Najważniejszym spośród występujących w kurarze alkaloidów jest d-tubokuraryna, związek chemiczny o skomplikowanej wielopierścieniowej budowie. Obecnie produkuje się syntetycznie substancje o działaniu podobnym do alkaloidów kurary. Służą one jako środki pomocnicze podczas narkozy porażając zakończenia ruchowe.

Każdego roku w okresie letnim prasa donosi o ciężkich i nierzadko śmiertelnych zatruciach grzybami. Najczęstsze zatrucia w Polsce są wywoływane przez muchomory, z których najniebezpieczniejszy jest muchomór żółtawy, zbierany ze względu na podobieństwo do pieczarki. Zawierają one związki silnie trujące jak: fallinę, pochodną choliny, rozkładającą czerwone ciałka krwi, oraz alkaloid L-muskarynę, wywołujący skurcze żołądka, zahamowanie czynności serca, a często też napady szału i halucynacje, a wreszcie porażenie oddechu i śmierć. Zielonkawy muchomór sromotnikowy zawiera bardzo skomplikowany w budowie chemicznej peptyd cykliczny faloidynę, uszkadzający wątrobę, nerki i serce.

Drugim rodzajem grzybów powodujących u nas częste zatrucia są piestrzenice. Uważa się je powszechnie za grzyby jadalne, jeśli odleje się wodę, w której były gotowane. Zawierają one łatwo rozpuszczalny w wodzie trujący kwas helwelowy, uszkadzający czerwone ciałka krwi, a także szpik i tkankę mózgową.

Do grzybów wywołujących też ciężkie zatrucia należą: tęgoskór pospolity, uważany często za trufle, niektóre surojadki oraz bardzo trujący grzyb szatan z wyglądu podobny do borowika.

Zawierają one substancje o nie zbadanym jeszcze dostatecznie składzie chemicznym.
Również niemal w każdym roku dochodzi u nas do ciężkich, a nierzadko masowych zatruć pokarmowych, występujących najczęściej po spożyciu mięsa i jego przetworów zawierających zarazki z rodzaju salmonelli lub beztlenowe zarodnikujące laseczki Clostridium botulinum.

Drobnoustroje te wytwarzają, jako produkt przemiany materii, toksyny zaliczane do najsilniejszych substancji trujących. Zakażone produkty najczęściej nie wykazują zewnętrznych cech produktu zepsutego. Ciężkie zatrucia powstają zwykle po spożyciu długo przechowywanych i zakażonych, a następnie ponownie zamrożonych lodów.

W otruciach pokarmowych pewną rolę od grywają też tzw. jady trupie, zwane ptomainami, będące produktami bakteryjnego rozkładu białka. Należą do nich kadaweryna, putrescyna, a zwłaszcza silnie działająca neuryna i metyloguanidyna. Nieprzyjemny zapach rozkładającego się białka i ptomain powstających w procesie gnicia powinien być dostatecznym ostrzeżeniem przed spożyciem zepsutego pokarmu.

Krótki przegląd trucizn roślinnych winien zwrócić uwagę na grożące niebezpieczeństwo zatrucia, które każdego roku zbiera ofiary w miesiącach letnich, zwłaszcza wśród dzieci.


BIAŁA TRUCIZNA

Specjalny rozdział należy się związkowi nieorganicznemu - trójtlenkowi arsenu As2O3 czyli arszenikowi, najsłynniejszej truciźnie w dziejach ludzkości.

Związki arsenu, zwłaszcza trójsiarczek arsenu As2S3, nazwany aurypigmentem z powodu złocistożółtego koloru, były znane już w starożytności. Chciwy cesarz rzymski Kaligula usiłował przerobić aurypigment na złoto wierząc, że wszystko co żółte, ma w sobie zalążki tego metalu. Kobiety starożytności były bardziej rozsądne i stosowały ten związek jako depilator do usuwania zbędnych włosów.

W VIII wieku naszej ery arabscy alchemicy otrzymali po raz pierwszy trójtlenek arsenu w postaci czystej. Arszenik jest białym bezpostaciowym związkiem, bez smaku i zapachu, trudno rozpuszczalnym w wodzie. Już dziesiąte części grama wprowadzone do przewodu pokarmowego są dawką śmiertelną dla człowieka. Jego działanie toksyczne jest wielokrotnie większe, jeśli przedostanie się do krwiobiegu.

Medycyna arabska stosowała go w minimalnych dawkach jako lek przeciw anemii oraz w chorobach nerwowych i skórnych. Natomiast ludność żyjąca pod panowaniem Arabów używała go jako skuteczną truciznę na myszy.

W wiekach średnich arszenik stał się najsłynniejszą trucizną na wielu dworach panujących, zwłaszcza na bizantyjskim, gdzie bez skrupułów pozbywano się przeciwników politycznych i ludzi niewygodnych. Ponieważ nie ma on specyficznych oznak organoleptycznych, trudny był do stwierdzenia w przygotowanej potrawie. Obawa przed zatruciem była tak wielka, że królowie francuscy część swego posiłku dawali wpierw do spożycia dworzanom. Król Henryk IV przez pewien okres życia żywił się wyłącznie jajkami, które sam gotował.
Do picia pobierał własnoręcznie wodę z Sekwany, gdyż obawiał się zatrucia studni.

W nowszych czasach zastosowano arszenik do systematycznego podtruwania Napoleona wygnanego z kraju. Zbrodnie arszenikowe występowały jednak najczęściej we włoskiej rodzinie Borgiów. Białą trucizną zaprawiano nie tylko żywność, ale nasycano nią knoty świec i papier książek. Alchemicy Borgiów opracowali wytwarzanie słynnej trucizny arszenikowej o nazwie cantarella, której skutki objawiały się dopiero po pewnym, ściśle określonym, czasie, co uniemożliwiało stwierdzenie truciciela. Najpewniej i najszybciej działał jednak arszenik w postaci czystej, toteż był on najczęściej stosowany. Historia zanotowała, że Aleksander VI Borgia i jego syn kardynał Cesare przyrządzili własnoręcznie zatrute konfitury dla swych gości, lecz przez pomyłkę spożyli je sami. Smierć najwyższych dostojników kościelnych odbiła się głośnym echem w całej Europie.

Obecnie arszenik nie przedstawia już takiej groźby jak niegdyś, ze względu na łatwość wykrycia go na drodze chemicznej już w minimalnych ilościach. Masowe zatrucia związkami arsenu zanotowano na początku naszego wieku w Szwecji, gdzie zastosowano tapety z nadrukiem barwnym zawierającym arsen.

Obecnie występują jedynie sporadyczne zatrucia arszenikiem w hutach szkła, gdzie służy on do odbarwiania zielonkawej masy szklanej.

Jako odtrutkę przeciw zatruciom arszenikowym stosowano na dworach panujących zażywanie tej trucizny od najmniejszych, nieszkodliwych dawek, aż do dużych, przewyższających wielokrotnie dawkę toksyczną. Okazało się, że przy tym sposobie postępowania ściany żołądka nie wchłaniają arszeniku, który jest w końcu wydalony z kałem. W północnej Syrii oraz w Tyrolu (w Austrii) od przeszło dwustu lat wśród mieszkańców gór jest rozpowszechniony zwyczaj zażywania arszeniku w dużych dawkach wraz z pożywieniem. Na skutek przyzwyczajenia nie wywołuje on zatruć śmiertelnych. U ludzi wykonujących wielki wysiłek podczas wędrówki w górach praktyki te pozwalają na wydobycie z siebie ostatnich rezerw energii, przy czym dają odczucie siły i wytrwałości. Zjadacze arszeniku wydają się w pierwszym okresie zdrowi i silni. Ale przeciążenie organizmu prowadzi wreszcie do całkowitej ruiny zdrowia.

Zjawisko kumulacji energii żywotnej po zażyciu małych dawek arszeniku wykorzystywali Cyganie już od XVI wieku w oszukańczym handlu końmi. Stare zniedołężniałe chabety po kuracji arszenikiem odzyskiwały na pewien czas energię i ładny wygląd, a po przemalowaniu sierści znajdowały chętnych nabywców.

Niektóre szkoły lekarskie zalecają stosowanie odpowiednio małych dawek arszeniku w przypadkach wielkiego wyczerpania. W 1909 r. związek arsenowy salwarsan wszedł do praktyki lekarskiej jako skuteczny lek przeciw kile.

Obecnie leki arsenowe, ze względu na równoczesne oddziaływanie toksyczne, są wypierane przez antybiotyki. Groźna niegdyś biała trucizna, przetworzona w użyteczne związki, została oddana na pożytek człowieka i wreszcie odłożono ją do lamusa. Pozostała po niej jedynie niechlubna pamięć.

Kategorie

Komentarze

Wywar z Pietrasznika to nie cykuta. Otoz jest tutaj drobny błąd merytoryczny. Pietrasznik to inaczej Szczwół Plamisty, natomiast Cykuta to Szalej Jadowity. Te dwa zioła są często mylone ze sobą. Pietrasznik zawiera alkaloid koniinę, natomniast Szelej Jadowity - cykutynę.
Sokrates został więc otruty wywarem z Szaleja Jadowitego. Albo być moze z wywaru tych 2 roślin? W końcu obie są trujące..

W potocznych poglądach, ale nie tylko, bo niekiedy także w piśmiennictwie, napotykamy jednak nierzadko na omyłki w rozumieniu i w stosowaniu określenia "cykuta ". "Cykuta ", którą miał spożyć Sokrates, jest bowiem nierzadko mylnie utożsamiana z nazwą gatunkową rośliny "Cicuta virosa L. " tj. z szalejem jadowitym, zwanym także cykutą jadowitą, jednym z przedstawicieli licznej rodziny baldaszkowatych (Umbelliferae) (1, 8, 18, 24). W Polsce określa się ją również takimi nazwami jak szaleniec, szaleń, cykuta, bzducha wodna, pietruszyca wodna, wsza wodna, blekot (7, 20) Angielska nazwa tej cykuty: Water Hemlock, pochodząca z anglosaksońskiego "hem " - brzeg oraz "leac " - roślina, określa dobrze miejsca występowania tej rośliny (na brzegach zbiorników wodnych) (6).

W starożytności mianem "cykuty " określano natomiast zupełnie odmienną od Cicuta virosa (szaleju jadowitego) roślinę. Był to mianowicie sok z kłącza równie trującej rośliny z rodziny baldaszkowatych - szczwołu plamistego (Conium maculatum L.) nazywanego w Polsce pietrasznikiem plamistym, cykutą, szaleniem plamistym, psią pietruszką, świńską wszą (6, 15, 20, 21).

Roślina ta jako lecznicza i trująca znana była w starożytnej Grecji jako "koneion " (Teofrast, Dioskurides) a w Rzymie jako "cicuta " (Pliniusz Starszy, Horacy).Wywaru z szczwołu plamistego używano w Grecji do wykonywania wyroków śmierci na skazańcach i do eutanazji. Spotyka się również pogląd, że w skład takiej trującej "cykuty " wchodziło także opium (15). Karę śmierci wykonywaną za pomocą kubka "cykuty " Pliniusz określał mianem "publica Atheniensium poena invisa " (15, 21).

Etymologia łacińskiej nazwy tej rośliny (Conium) jest niepewna. Prawdopodobnie wywodzi się od greckiego "kone " (oznaczającej zabójstwo, uśmiercenie, zabicie), co nawiązywałoby do jej silnie trujących właściwości, lub też z innego greckiego słowa "konios " (zakurzony, pokryty kurzem), co mogłoby opisywać charakterystyczną, jakby opyloną łodygę tej rośliny (15, 16, 21). Niektórzy nazwę tą wyprowadzają natomiast od greckiego "konas ", słowa oznaczającego kręcenie się w kółko, wirowanie, mogącego więc odnosić się do zawrotów głowy, jednego z objawów mających towarzyszyć zatruciu tą rośliną (6). Określenie "maculatum " opisuje natomiast obecność czerwonych plam na sinozielonej łodydze szczwołu plamistego (według staroangielskiej legendy plamy te mają odzwierciedlać piętno na Kainowym czole) (6).

W XVI i w XVII wieku nazwą "cykuty " określano równocześnie wiele różnych roślin z rodziny baldaszkowatych, a to ze względu na ich pustą w środku łodygę ( "cicuta " po łacinie oznacza również piszczałkę, fujarkę) (21). Konrad Gesner ( "niemiecki Pliniusz ") nazywał wówczas cykutą (Cicuta aquatica - Herba venenosa) także szalej jadowity. Aby uniknąć zamieszania związanego z używaniem tej samej nazwy - "cykuta " - równocześnie w stosunku do dwóch odmiennych roślin (szaleju jadowitego i szczwołu plamistego), w 1773 roku Linneusz przywrócił klasyczną, starożytną nazwę cykuty właśnie Conium maculatum (szczwołowi plamistemu) (6, 15, 16).

Pierwszą chyba wzmiankę o zatruciu cykutą znajdujemy w Biblii, w czwartej księdze Pięcioksięgu. W Księdze Liczb (11, 31-34) jest bowiem mowa o przepiórkach "zesłanych przez Pana ", których mięso spożyte przez lud mojżeszowy spowodowało masowe wśród niego zgony ( "Lecz gdy mięso było jeszcze między ich zębami, zanim zostało ono spożyte, zapłonął gniew Pana przeciwko ludowi. Pan zadał ludowi bardzo ciężki cios. Miejsce to nazwano Kibrot-Hataawa - Groby rozkoszy - gdyż tam pogrzebano ludzi pożądliwych ") (2, 9). Zagadka śmiertelnego dla ludu "gniewu Pana " znajduje obecnie wytłumaczenie w znanych i opisywanych współcześnie przypadkach zgonów ludzi po spożyciu zatrutego mięsa przepiórek, zięb i drozdów - ptaków, które zjadają pączki cykuty, ale same nie są wrażliwe na zawarte w niej trujące alkaloidy (2, 22, 23).
Analizując opis śmierci Sokratesa zawarty w dziele Platona można stwierdzić, że zawiera on pewne informacje wskazujące na rodzaj wypitej przez filozofa trucizny, pozwalające na rozróżnienie, czy była ona sokiem z Conium maculatum (szczwołu plamistego), czy pochodziła z Cicuta virosa (szaleju jadowitego). Obraz kliniczny zatrucia w przypadku każdego z tych jadów roślinnych jest bowiem odmienny (7, 9, 12, 16, 18, 20, 22).

Cicuta virosa (cykuta jadowita, szalej jadowity) zawiera toksyczny alkaloid cykutotoksynę, posiadający strychninopodobne działanie drgawkowe.Głównymi objawami zatrucia nim są więc przede wszystkim uogólnione, pojawiające się falami drgawki kloniczno-toniczne, ze szczękościskiem i z opistotonusem oraz pobudzenie psychoruchowe (stąd popularnie "najadł się szaleju "), a także wymioty, bóle brzucha, sinica i utrata przytomności. Zgon następuje w tym przypadku wskutek porażenia ośrodka oddechowego w pniu mózgu (6, 7, 10, 12, 13, 18, 22, 23).

W Conium maculatum (szczwole plamistym) jadem trującym są natomiast alkaloidy koniina (2-propylpiperydyna) oraz gamma-koniceina. Działają one przed wszystkim porażająco na ruchowe ośrodki rdzenia kręgowego oraz przedłużonego. Wiotkie porażenie nimi wywołane ma charakter wstępujący, tzn. zaczyna się od dolnych partii ciała, postępując ku górze. Dodatkowo trucizna ta działa obwodowo kuraropodobnie porażając mięśnie szkieletowe i układu oddechowego. Z kolei jej nikotynopodobne oddziaływanie na zwoje układu autonomicznego wywołuje mrowienia i uczucie zimna oraz parestezje w kończynach. Poza działaniem neurotoksycznym, zatruciu nią towarzyszą zaburzenia ze strony przewodu pokarmowego. Zatruty może do końca zachowywać świadomość, a śmierć następuje na skutek ośrodkowego porażenia oddechu (7, 20). Zarówno cykutotoksyna jak i koniina mogą wywoływać rabdomiolizę objawiającą się klinicznie uogólnionymi bólami mięśni, ich obrzękiem, sztywnością, osłabieniem siły i utratą funkcji. Następstwem tego jest myoglobinuria i ostra martwica komórek cewek nerkowych prowadzące do niewydolności nerek (22, 23).

Już Nikander (Nikandros z Kolofonu - III - II wiek p.n.e), autor dzieła "Theriaka " (o antidotach na trucizny), opisując jako pierwszy objawy zatrucia cykutą (szczwołem plamistym) wymieniał wśród nich przede wszystkim niedowład kończyn dolnych, objawy duszenia się i zaburzenia świadomości (15, 16).

Porównanie przebiegu zatrucia tymi dwoma, często mylonymi ze sobą truciznami roślinnymi (cykutami) i odniesienie tego do przekazu Platona wskazuje, że objawy, jakie wystąpiły u Sokratesa po wypiciu podanej mu z mocy wyroku sądowego trucizny, korespondują z symptomatologią zatrucia Conium maculatum (szczwołem plamistym), nie odpowiadają natomiast przebiegowi zatrucia Cicuta virosa (cykutą jadowitą, szalejem jadowitym).

Według Platona, po wypiciu trucizny Sokrates traci bowiem najpierw władzę w obwodowych odcinkach kończyn dolnych, które stają się zimne, sztywne, zdrętwiałe i pozbawione czucia. Zmiany te obejmują stopniowo coraz wyższe partie ciała i gdy "trucizna dociera do serca ", nauczyciel i przyjaciel Platona umiera. Takie objawy, wskazujące na postępujące czuciowe i ruchowe porażenie o charakterze wstępującym -od obwodowych partii ciała - dobrze więc oddają najbardziej charakterystyczne kliniczne symptomy zatrucia szczwołem plamistym (Conium maculatum).

Sokrates mając prawie do końca zachowaną świadomość, wypowiada swoje słynne ostatnie słowa, utrwalone przez Platona. Przypomina w nich Kritonowi o konieczności złożenia ofiary (z koguta) bogu medycyny, w podzięce za uzdrowienie jego duszy z choroby, jaką było jej połączenie z ciałem (3, 4, 11, 14, 19)).

"Tak nasz Echekratesie skonał przyjaciel i człowiek, o którym możemy powiedzieć, że ze wszystkich których żeśmy wtedy znali, najlepszy był i w ogóle najmądrzejszy i najsprawiedliwszy " (19).

Z archiwum Medycyny Sądowej http://www.kms.cm-uj.krakow.pl/ArchMedSadKrym/2000/4_2000/365-371.htm

Ja nie mogge

no ba...jak otruc kogos to tylko arszenikiem...chyba ze jeszcze trutka na szczury....jest w prawdzie nie wykrzywalna w krwi....no.....

A skąd wziąć takie "cudeńko"?Czy ktoś moze mi pomóc?PILNIE POTRZEBUJĘ NA MEGASZCZURA!

Ja wiem jak cyjanek sodowy albo potasowy zrobić.Ten 1-z węglanu sodowego i mocznika-w 1 etapie zapiec to a 2 2 też zapiec ale to co zostanie z węglem.Temperatur nie podam bo niestety nie znam.Przepisu tego nie sprawdzałem ale z pewnych owodów wydaje się wiarygodny.

Kiedy się chemii uczyłeś, w latach 80.? nie mówi się daaawno sodowy, potasowy itd

Głupki! Jak można pożerać bierunia i inne główna?

Rozumiem, małe dzieci połykające czerwone ''kuleczki'', ale Wy młodzi dorośli ( już włosy pod pachami), gdzie Wsz rozum?

Po pierwsze nie bierunia a bieluń, tak akurat się składa, że Datura Stramonium zawiera alkaloidy tropanowe tj. hioscyjamine, skopolamine oraz wiele innych ale z punktu widzenia nauki to właśnie skopolamina działa spazmolitycznie na układ pokarmowy, nad wyraz skutecznie. Hioscyjamina została wyparta przez recemiczną atropinę to nie znaczy że ich mech-dział będzie inny. W odpowiedzi tu nasz rozum ;D

Ciekawa tematyka, jednak wypadałoby podając fakty historyczne sięgnąć po tą historię, choćby do wikipedii, jak Aleksander VI i kardynał Borgia mogli zatruć sie cantarellą przez pomyłkę, skoro raz, że umarli w innym czasie, dwa Cezare po zrzuceniu szat kardynalskich, zginął w bitwie.

Tematyka jest bardzo interesująca, jednakże w tekście znajduje sie pełno nieścisłości i jest napisany powierzchownie.

Zajawki z NeuroGroove
  • 5-APB
  • 5-APDB
  • Amfetamina
  • Dekstrometorfan
  • DMT
  • Ketamina
  • Kokaina
  • LSD-25
  • Marihuana
  • MDMA
  • MDMA (Ecstasy)
  • Metamfetamina
  • PCP (Fencyklidyna)
  • Retrospekcja
  • Szałwia Wieszcza

Różnie, najczęściej otoczenie zajebiste aż do pewnego przypadku który zaowocował takim tytułem.

Na początku tego tripraportu zaznaczam iż kryminalne zachowania w nim opisane zostały stłamszone w całości (poza pewnymi wyjątkami ale ja nic nie wiem) przez holenderską policje oraz Douane (służbe celną). Nie brałem udziału w żadnym z nich a opisana historia jest moim opowiadaniem :) Wiek również jest nieprawdziwy żeby utrudnić łączenie wątków.

 

  • LSD-25

To było siedem lat temu, dokładnie 1 sierpnia 1996. Takich dat nigdy się nie zapomina, takie dni pamięta się do końca dni na tym świecie, przynajmniej ja:)


Był słoneczny dzień, olimpiada w Atlancie i Hoffman do podjęcia z BABĄ NA ROWERZE - taki obrazek jak wiecie:) Było dwóch kumpli i trochę żetonów już na koncie. Jednak BABA NA ROWERZE z 1 sierpnia 1996 była najbardziej wyjątkową z bab! Przywieziona prosto z Amsterku aż kleiła się w łapach. Była świeżutka a jej oleistość napawała nadzieją niezłej jazdy...

  • 1P-LSD
  • Tripraport

Dupy nie urywa

Zawsze wykazywałem cholerną tolerancje na wszelakie substancje (oprócz dopalaczy o których wkrótce opowiem) lecz dawka 1mg dawała mi sporo do myślenia. Po długich zastanowieniach postanowiłem jednak tego dokonać. Mój poprzedni rekord to było 500ug gdzie jako tako kontaktowałem, ba jeździłem na rowerze!

randomness