Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

ubrana w inne wymiary [dxm]

ubrana w inne wymiary [dxm]

Waga: 48kg

Co i jak: 500mg dekstrometorfanu + 10mg hioscyny (paracetamol odpuszczę) + 10mg prometazyny

Kolo godziny 22/23 wrzuciłam 1 tabletkę vegantalginu (10mg hioscyny), zaraz później difergan, w celu zmniejszenia/zniwelowania mdłości, również jedna tabletkę. Przekąsiłam coś jeszcze i kolo 24 przystąpiłam do łykania dxm. W pól godziny wszystko popiłam i odpaliłam papierosa. Ku mojemu zaskoczeniu od razu zaczęłam czuć się dziwnie, wszedł typowy "nieogar" i strasznie trzęsły mi się ręce, postanowiłam wiec położyć się już do łózka, a na playliście ustawiłam shpongle. Wszystko pięknie, fajnie, z godzinę-półtorej rozkręcała się faza, w miedzy czasie weszły mi cevy, zaczęłam się powoli zapadać w muzykę. Ale to ciągle nie to. Otworzyłam oczy, na ścianach widziałam jakieś rysy, ale poza tym wszystko w normie. Mimo tego, ze mdłości samych w sobie praktycznie nie odczuwałam, to czułam taki straszny dyskomfort, jakąś taka ciężkość na żołądku, zapchanie. Uznałam wiec, ze zwymiotuje i jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wcześniej przygotowałam sobie miskę na takie ewentualności, wiec tylko zwiesiłam głowę za łózko i było po problemie. Od razu mi ulżyło, na całym ciele poczulam przyjemne dreszcze, no ogólnie faza się rozkręciła na dobre, postanowiłam wiec wstać i zmienić muzykę.

Jak tylko wstałam na nogi kompletnie zagięła mi się przestrzeń, straciłam orientacje gdzie jestem i zanim cokolwiek na tym komputerze zrobiłam, jakiś czas minął. Pokręciłam się, położyłam, znów wstałam. Czułam się kompletnie inaczej niż na dxm, jakbym wzięła coś zupełnie innego, zero typowego 'ujebania' i otępienia, miałam wrażenie, ze wszystko jest płynne, płynie. Ogólnie odczucie było jakby ktoś odkroił mi czubek głowy i wystawił mozg na powietrze, zniknęły wszystkie blokady i wydawało mi się wtedy, ze to całkowicie normalne, ze tak powinno być. Cevy tez przybrały inna postać i poza kilkoma typowo dxm'owimi wszystko rozgrywało się w umyśle, jak gdybym bezpośrednio tam była, zamiast oglądać obrazki przed oczami. Generalnie ciężko jest mi opisać ten stan, bo w słowach się chyba nie da.

Usiadłam, postanowiłam zapalić i wtedy poczułam, ze zbliża się sam szczyt wszystkiego. Światło z bloku naprzeciwko uderzyło mnie prosto w oczy i czułam, jak mój mozg, cala ja, rozlewam się na dwie części, w dwie ołowiane półkule. I wtedy zrozumiałam, wszystko, cokolwiek to miało znaczyć. Zobaczyłam sam środek i centrum wszechświata, wlazłam do środka i przez kolejnych... nie wiem ile minut, ale jakiś czas nie mogłam dojść do siebie. Położyłam się, natłok myśli, natłok wszystkiego, czułam, ze mój mozg chłonie kompletnie wszystko, jakbym była w każdym miejscu na świecie jednocześnie. Ale w ogóle nie było to meczące, raczej w jakiś sposób naturalne.

Miałam serie wizji o jakiś bogach, bóstwach i 'prawdziwym świecie' i ku mojemu niepocieszeniu wszystko było takie zwykle, płaskie, tanie, ubogie, takie prowizoryczne. Ile razy otwierałam oczy po pokoju kręciła się opatulona w czarne szaty babcia, ciągle odwracała do mnie twarz, ale nie mogłam jej za cholerę zobaczyć, bo za ciemno było. Później jeszcze paliłam i za każdym razem widziałam jak piękny, niebieski i chłodny (w mojej głowie był chłodny przynajmniej) dym wypełnia mnie cala i odczuwałam niewiarygodna radość z wypuszczania go. Kompletnie wypadałam 'poza linie, poza ciągłość' jak zapisałam wtedy gdzieś na skrawku papieru, leżącym przy łóżku. Kolejny raz położyłam się do łózka i wizje tak kompletnie mnie wciągnęły, ze przez godzinę się w nich podtapiałam. Nawet nie nazwałabym tego wizjami, ja wpadłam w swój wymyślony inny wymiar, przeżyłam w nim parę lat, miałam 'tam' znajomych, mieszkanie, składałam CV do jakiegoś teatru (całkiem urocze swoja droga), przeglądałam jakieś wyciągi z banków, drukowałam raporty. Wszystko jak najbardziej realistyczne, chwile jeszcze po powrocie do właściwego życia próbowałam znaleźć te wyciągi, żeby udowodnić wszystkim, ze inny wymiar naprawdę istnieje. Zaglądając pod kołdrę zobaczyłam natomiast matkę boska z dzieciątkiem Jezus, a kolejno Maryję razem z Jezusem w łóżku, pod którym rósł jakiś wielki grzyb. Wobec tego pokręciłam się trochę i poszłam, a raczej popłynęłam obejrzeć własną twarz w lustrze, ale szczerze mówiąc nic nie zobaczyłam, wiec wróciłam do łóżka, w którym to cofnęłam się w czasie. Pod postacią jakiejś kury (kolejny piękny motyw) wróciłam się do początków świata, zęby naprawić swoje czyny. Nie pamiętam, co to było, ale w każdym bądź razie powtórzyłam to, czego nie miałam, historia się powtórzyła i za moja sprawa cale zło zaczęło się rozprzestrzeniać, ludzie mordować, kłamać, no ogólnie motyw jak z mitu o pandorze. Wróciłam wiec do teraźniejszości i chciało mi się płakać, ze to wszystko przeze mnie i byłam szczerze przerażona jeszcze parę minut. Później wciągnęło mnie coś innego, znów kręcąca się babcia, coś spływało z sufitu. Na wszystkim widziałam jakieś plamy, kropki, ale to w sumie standard.

Wyłączyłam muzykę i położyłam się z mp3, z zamiarem, ze będę się już wybierać spać,ale nie wiedzieć czemu położyłam się na wprost okna (zaczęło już powoli jaśnieć), sztywna, i wyciągnięta jak struna, z wytrzeszczonymi galami, suwając dłonią po łóżku i wgapiając się w roztrajające się okno. Otóż w tym samym czasie miałam jakąś wizje i coś mi się tak popierdoliło, ze byłam przekonana, ze to ekran komputera i blue-screen na nim (kolor nieba trochę przypominał, ale bez przesady), dopóki ktoś nie przyszedł i nie powiedział mi, ze to okno. Opamiętałam się wtedy, jeszcze jakiś czas rozmawiałam z ludźmi, miedzy innymi takimi twierdzącymi, ze nie są wytworem mojej naćpanej głowy, a prawdziwymi ludźmi, którzy opanowali zdolność chodzenia po głowach, w związku z czym sobie weszli, bo całkiem ciekawie sobie poczynam. Przez godzinę chyba leżałam obok włączonej mp3, leżącej na poduszce obok, ponieważ byłam przekonana, ze zostawiłam ja moim znajomym,żeby teraz oni mogli sobie posłuchać. Później jakoś 'zasnęłam', a raczej wyłączyłam się na parę godzin, naćpana byłam jeszcze cały następny dzień i to tak, jak już dawno nie.

No i tu pojawia się pytanie, czy to w ogóle możliwe, żeby po tak smiesznej dawce, jaka bylo 10mg skopolaminy, faza mi sie az tak kompletnie zmienila? I dodam, ze to nie pierwszy raz, poprzednio rowniez brałam w tym zestawie i rowniez mialam bardzo podobne odczucia co do samej fazy, kompletnie nowy jej rodzaj. Tak czy inaczej, jako, ze to calkiem zastanawiajace, to postanowilam opisac i wrzucic.

Ocena: 

Odpowiedzi

Badzo Mi się podobał ten TR !
w sumie krótki zwięzły i na temat!
Pozdrówka/.

Nie ma co się sugerować poprzednimi fazami, nigdy nie wiadomo, gdzie następnym razem zawędruje twój umysł.
Bardzo przyjemnie napisany tr, fragment "Ogólnie odczucie było jakby ktoś odkroił mi czubek głowy i wystawił mozg na powietrze, zniknęły wszystkie blokady i wydawało mi się wtedy, ze to całkowicie normalne, ze tak powinno być." szczególnie mi się spodobał, bo dokładnie to samo odczułem (ino nie po DXM :P)

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media