Po co ich karać?

Piętnaście lat temu, w czasie gorącej dyskusji o tym, jaka ma być nowa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, w Senacie odbyła się konferencja "Karać czy nie karać za posiadanie narkotyków?". Pytanie to podzieliło fachowców, dziennikarzy i polityków na zwolenników i przeciwników. I tak zostało do dziś.

agquarx

Kategorie

Odsłony

1502
Piętnaście lat temu, w czasie gorącej dyskusji o tym, jaka ma być nowa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, w Senacie odbyła się konferencja "Karać czy nie karać za posiadanie narkotyków?". Pytanie to podzieliło fachowców, dziennikarzy i polityków na zwolenników i przeciwników. I tak zostało do dziś. Dyskusja wróciła w 2005 r. przy opracowywaniu nowej ustawy, uczestniczyłem w niej jako ekspert podkomisji sejmowej. W rządowym projekcie ustawy wprowadzono rozsądne przepisy o profilaktyce i leczeniu osób uzależnionych popełniających przestępstwa. I wtedy dotarła do mnie kuluarowa informacja, że grupa posłów sprzeciwia się tym przepisom, uważając je za "intrygę narkotykowych liberałów", która ma na celu "obejście" przepisów o karalności posiadania najdrobniejszych nawet ilości narkotyku, w tym na własny użytek. Osłupiałem, tym bardziej że wśród posłów lansujących taki pogląd byli lekarze. Karać popyt czy podaż Pytanie konferencji w Senacie było postawione w gruncie rzeczy błędnie. Prawa karnego z tego obszaru nie można wyeliminować. Stwarzanie nielegalnej podaży narkotyków (produkcja, przemyt, handel) muszą pozostać przedmiotem polityki karnej (chyba że narkotyki zalegalizujemy). Nie przesądza to jednak podejścia do ich używania, a więc popytu. Narkomania jest chorobą, a używanie eksperymentalne i okazjonalne narkotyków - problemem zdrowia publicznego. Dlatego popyt powinien być przede wszystkim problemem polityki zdrowotnej i socjalnej. Prawidłowo sformułowane pytanie brzmi zatem: "Jak przeciwdziałać kontaktom młodzieży z narkotykami, a tym, którzy ich używają, pomóc wrócić do normalnego życia?". Do 2000 r. polskie ustawodawstwo nie przewidywało karania za posiadanie nieznacznych ilości narkotyków na własny użytek. Nie oznaczało to przyzwolenia na posiadanie - było ono nielegalne, środki należało konfiskować, ale sprawca nie podlegał karze. Po nowelizacji ustawy za rządów AWS-UW wahadło wychyliło się w przeciwną stronę: wprowadzono bezwyjątkową karalność. Podkreślano przy tym, że celem nie jest "polowanie" na narkomanów, lecz ułatwienie policji walki z dilerami, którzy mają przy sobie zawsze niewielkie ilości "towaru" i twierdzą, że to na ich użytek. Kryminalizację "drobnego posiadania" traktowano więc jako środek do walki z podażą, nie popytem. Z prawdziwymi dilerami trudniej Po dziewięciu latach drastycznie wzrosła stwierdzana przez policję liczba przestępstw i skazań. Nie dlatego, że narkomania się rozszerza, lecz dlatego, że zmieniło się prawo. Większość przestępstw wynikała z art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a więc z posiadania narkotyków. W 1999 r. zarejestrowano 15 628 przestępstw, w 2006 r. już 70 202! W 2008 r. przestępstwa a art. 62 stanowiły już 53,2 proc. wszystkich z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Ktoś powie: - To dobrze! Nowe przepisy umożliwiły policji dobranie się do dilerów! Mam poważne wątpliwości. Są dowody, że przytłaczająca większość skazań dotyka drobnych, przypadkowych użytkowników. A to dlatego, że ujawnienie takich "przestępstw" jest proste. Z prawdziwymi dilerami jest trudniej. W Katedrze Kryminologii UJ przeprowadziliśmy badanie akt spraw karnych o posiadanie narkotyków. W losowo dobranej próbie 102 spraw o posiadanie narkotyków zakończonych skazaniem w 2005 r. - w 43 proc. przypadków przedmiotem posiadania była marihuana, w 34 proc. amfetamina. Te dwa narkotyki wystąpiły więc w 77 proc. wszystkich spraw! Takie są realia rynku narkotyków w Polsce. Jak wynika z międzynarodowych badań epidemiologicznych ESPAD, realizowanych u nas przez Instytut Psychiatrii i Neurologii, narkotyki takie jak heroina, kokaina lub nawet tak niegdyś popularny "kompot" są dzisiaj relatywnie rzadkie. Marihuana, a nawet amfetamina, są jednak czymś innym niż opiaty i kokaina, które prowadzą najczęściej do używania problemowego i uzależnienia. Marihuana nie jest środkiem nieszkodliwym, ale ryzyko jest tu mniejsze. Co więcej, kontakt z marihuaną jest dziś wśród młodzieży powszechny. Trudno się z tego cieszyć, ale nie można zapominać, że używanie marihuany przybiera najczęściej formy eksperymentowania i używania okazjonalnego, z którego większość użytkowników z wiekiem "wyrasta", a kontakty z marihuaną nie pozostawiają żadnych śladów (o czym świadczą przykłady co najmniej kilku znanych polityków). Większym problemem jest amfetamina. Ale wciąż okazjonalnie używana jest czymś innym niż opiaty. Polowanie na płotki Nie bagatelizuję indywidualnych i społecznych konsekwencji używania marihuany i amfetaminy. Ale czy koncentracja na tych dwóch środkach ma sens? W przypadku marihuany w 80 proc. spraw waga posiadanego środka nie przekraczała trzech gramów, a w przypadku amfetaminy w 60 proc. było to mniej niż jeden gram. Dużo czy mało? W wielu krajach europejskich są to ilości, którymi organy ścigania w zasadzie się nie interesują. Osoby takie są przedmiotem oddziaływań profilaktycznych lub wychowawczych, a jeśli konieczne - terapeutycznych, ale angażowanie sił i środków policji, prokuratury i sądów uważa się w przypadku takiej "drobnicy" za marnotrawienie. W Europie Zachodniej słychać coraz częściej opinie, także policjantów, że należy zaprzestać "polowania na płotki", bo to nie ma sensu. I w wielu krajach na płotki się nie poluje. W Polsce - owszem. Zachowanie prokuratury i sądów budzi wątpliwości. Czasem ilość narkotyku jest tak niewielka, że natychmiast powinna nasuwać myśl o umorzeniu postępowania ze względu na znikomy stopień szkodliwości. Prokuratury akurat tutaj nie korzystają z umarzania. Co więcej, prawie w ogóle nie kwalifikują tych drobnych czynów jako tzw. przypadków mniejszej wagi zagrożonych karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku. Przytłaczająca większość jest traktowana jako tzw. typ podstawowy z art. 62.1 zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech! W styczniu pewien żołnierz, przebywając poza koszarami, wypalił "skręta". Po powrocie poddano go narkotestowi i wykryto obecność THC (substancji aktywnej marihuany). Został oskarżony o posiadanie narkotyków i skazany przez sąd pierwszej instancji, wyrok utrzymał sąd apelacyjny. Dopiero Sąd Najwyższy - jak najsłuszniej - uchylił oba wyroki i żołnierza uniewinnił. Żołnierz niewątpliwie użył narkotyk, ale samo używanie nie jest w myśl prawa przestępstwem. Karalne jest posiadanie. Ale posiadać oznacza "mieć coś". Wnioskowanie z obecności w organizmie THC, że ktoś posiadał wcześniej narkotyk, nie wystarcza, by ten fakt udowodnić. A nikt żołnierza z narkotykiem w kieszeni nie złapał. Sąd zauważył też, że nawet jeśli żołnierz miał wcześniej marihuanę, to nic nie wskazywało na to, że nią handlował. W ten sposób Sąd przypomniał, że celem karalności posiadania była walka z dilerami, a nie ściganie użytkowników. Wyrok problemu nie rozwiązuje Obsesja policji i wymiaru sprawiedliwości w ściganiu posiadania narkotyków nie oznacza, że sprawcy masowo lądują w zakładach karnych. W więzieniach przebywa faktycznie coraz więcej narkomanów, ale dlatego, że dopuścili się także innych przestępstw (kradzieży, włamań itp.) albo ze względu na recydywę. Wobec skazywanych po raz pierwszy albo drugi za posiadanie niewielkich ilości narkotyków stosowana jest z reguły kara w zawieszeniu. Z jednej strony to dobrze, bo umieszczanie ich w więzieniach byłoby absurdem. Z drugiej jednak, wyrok - nawet w zawieszeniu - któremu nie towarzyszą żadne oddziaływania profilaktyczne, wychowawcze ani terapeutyczne, niczego nie rozwiązuje. Przepisy przewidują tu dodatkowe możliwości, ale w praktyce nie są one wykorzystywane. Sądy mają obowiązek nałożyć na sprawcę uzależnionego obowiązek poddania się w okresie próby stosownej terapii. Mogą oddać go pod dozór kuratora. Ale jak zbadaliśmy, sądy najczęściej nie korzystają z tych możliwości, nawet gdy w aktach sprawy są dane, że skazany ma kłopoty z narkotykami. Obowiązek poddania leczeniu wymagałby opinii biegłych i komplikował życie sądowi. Tymczasem takie sprawy z dowodowego punktu widzenia są proste i niewątpliwe, a więc idealnie nadają się do uproszczonego procedowania i szybkiego załatwiania poprawiającego statystykę. Wymiar sprawiedliwości sprawowany jest taśmowo: rok w zawieszeniu i następny proszę! Ustawa daje także prokuratorowi możliwość zawieszenia dochodzenia w sprawie o posiadanie narkotyków, jeśli podejrzany, który jest uzależniony, wyrazi zgodę na poddanie się leczeniu lub - w przypadku przede wszystkim marihuany - zgodzi się na udział w stosownym programie profilaktyczno-leczniczym (większość użytkowników marihuany trudno bowiem uznać za osoby uzależnione, więc nie ma sensu ich leczyć). Jeśli terapia lub udział w programie dadzą efekty, prokurator powinien wystąpić do sądu o warunkowe umorzenie postępowania. Sprawca dostaje szansę, nie psuje sobie życiorysu. Takie przepisy to wyraz popularnej na Zachodzie filozofii "leczyć zamiast karać". Prymat powinny mieć cele lecznicze i profilaktyczne, represja wchodzi w grę dopiero, gdy tych pierwszych nie udaje się zrealizować. Organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości są wtedy traktowane jako "przekazujący" użytkowników narkotyków do systemu profilaktyki i terapii. Sankcje karne to czynnik motywujący do skorzystania z oferty terapeutycznej i profilaktycznej, a nie cel sam w sobie. Prokuratura, czyli represja Niestety, powyższe przepisy w praktyce pozostają martwe. Wśród 300 akt spraw o posiadanie narkotyków w Katowicach, Krakowie i Warszawie rozpoznanych w 2006 r. nie było ani jednego przypadku zastosowania art. 72 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który ma realizować zasadę "leczyć zamiast karać", choć w wielu przypadkach aż prosiło się o to. Dlaczego coś, co jest codzienną praktyką policji i prokuratury w Niemczech, Szwajcarii i Francji, nie działa w Polsce? Wywiady prowadzone z prokuratorami świadczą o tym, że zwykle nie wiedzą oni nawet o takich możliwościach. To także kwestia rutyny i wygodnictwa. Prokuratura pojmuje sama siebie jako organ do stosowania represji. Wikłanie się we współpracę np. z Monarem? To wykracza poza definicję swoich zadań. Pytanie: "Karać czy nie karać za posiadanie narkotyków?", jest pod wieloma względami błędne. Doświadczenia polityki narkotykowej Europy Zachodniej wskazują, że pomiędzy depenalizacją a nieograniczoną represyjnością (stanowiskami, na których koncentrowała się dotychczasowa dyskusja w Polsce) jest wiele rozwiązań pośrednich. Nie rezygnując z karania za posiadanie narkotyków, nawet w niewielkich ilościach i na własny użytek, można zamiast na represji skupić się na oddziaływaniu profilaktycznym i terapeutycznym. Są to wprawdzie rozwiązania wymagające więcej wysiłku, ale doświadczenia ostatnich stu lat polityki narkotykowej pokazują, że czysta represja prowadzi donikąd. By takie zmiany były możliwe, trzeba wprowadzić do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii kilka zmian. Jak zmienić prawo 1. W niemieckiej ustawie o środkach odurzających dobrze funkcjonuje od prawie 30 lat przepis dający prokuratorowi możliwość całkowitego odstąpienia od ścigania drobnych przestępstw narkotykowych, w tym posiadania na własny użytek. W Polsce też są takie możliwości, ale nie są wykorzystywane. Warto więc wprowadzić nowy przepis dający możliwość umorzenia sprawy, jeśli wymierzenie kary byłoby niecelowe. Konkretnie: gdy sprawca ma nieznaczną ilości narkotyku na własny użytek, a sytuacja nie stwarza zagrożenia dla osób trzecich. Wzorem niemieckim można by przyjąć, że zagrożenie dla innych pojawia się, gdy sprawca był w szkole, placówce oświatowej, koszarach, w czasie imprezy masowej itp. W innych okolicznościach posiadacz szkodzi przede wszystkim samemu sobie. Można podejmować wobec niego różne oddziaływania, ale nie karać. 2. Należy wprowadzić w praktyce zasadę "leczyć zamiast karać". W art. 72 ustawy trzeba wprowadzić przepis pozwalający na stosowanie warunkowego umorzenia postępowania także wobec osób uprzednio karanych. Wielu narkomanów ma przecież za sobą przeszłość kryminalną. Byłby to wyjątek od reguły przewidzianej w kodeksie karnym, ale też użytkownicy narkotyków są specyficzną kategorią sprawców. Nie chodzi o ich uprzywilejowanie, ale o stworzenie możliwości podjęcia oddziaływań profilaktyczno-terapeutycznych. 3. Należy dążyć do odejścia od rozpatrywania tego typu spraw w uproszczonych formach postępowania, w których pomija się kwestie dotyczące osoby sprawcy i jego problemów z narkotykami. Nawet w USA - które nie słyną z liberalizmu wobec narkotyków - istnieją tzw. drug courts, specjalne wydziały sądów. W Polsce potrzebne są przede wszystkim uproszczone formy diagnostyki podejrzanych - niekoniecznie czasochłonne i kosztowne formalne opinie biegłych - które dawałyby prokuratorom i sędziom podstawy do podjęcia decyzji o tym, jakie środki - poza represją - zastosować. Dzisiaj sądy orzekają najczęściej "na ślepo". Zobowiązanie do podjęcia terapii lub udziału w stosownym programie profilaktycznym połączone z dozorem kuratora powinny być w przypadkach warunkowego zawieszenia kary regułą, a nie wyjątkiem. 4. Należałoby wprowadzić - znowu wzorem wielu krajów Europy Zachodniej - możliwość udzielania uzależnionym odbywającym karę pozbawienia wolności przerwy celem podjęcia terapii poza zakładem karnym. Udział w terapii powinien być premiowany warunkowym przedterminowym zwolnieniem, nawet gdyby nie pozwalały na to przepisy ogólne (oczywiście taka przerwa nie dotyczyłaby sprawców poważnych przestępstw, które - wbrew stereotypom - są rzadkością wśród narkomanów). Polskie więziennictwo ma niezłe możliwości prowadzenia terapii, ale terapia na wolności ma wielką przewagę. Dzisiaj kolejka oczekujących do oddziałów terapeutycznych jest tak długa, że wielu skazanych wychodzi z więzienia, zanim doczeka się terapii.

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
Nie powiedziano tu niczego, czego sam nie wiedziałem, padły tylko kolejne przykłady, które wyliczać można w nieskończoność... artykuł dobry, ale ciemnota niektórych ludzi, którzy grzecznie wierzą w każdą bzdurę zaserwowaną przez (p)osłów sprawia, że o innym stanie rzeczy możemy sobie marzyć paląc bata w domowym zaciszu... To pokolenie musi po prostu odejść.. a tymczasem musimy jakoś przeżyć w Ciemnogrodzie.
Anonim (niezweryfikowany)
widzisz kolego - chcesz zmian ale planujesz poczekać na lepsze czasy. trzeba działać. w innych krajach jest lepiej, bo w innych krajach obok polityków działają organizacje pozarządowe. u nas młodzi ludzie lubią ponarzekać i koniec.
ANONIM (niezweryfikowany)
Artykuł bardzo dobry. Dodałbym, że marihuana jest w Polsce tak popularna, że niemal każdy w swojej rodzinie ma przynajmniej jednego "narkomana". Przestańmy ścigać naszych bliskich.
nabitalufka (niezweryfikowany)
Jeśli chodzi o ciemnotę naszego narodu w tej sprawie, to doskonałym przykładem są moi rodzice. Jak się mocno upiję (rzadko u mnie spotykane), to mam od nich mały opierdal, a czasem żaden. Raz dowiedzieli się że jarałam i wtedy miałam duuży wpierdal - że jestem ćpunką, że mam wypierdalać z domu i zaćpana spać w rowach, że będą mnie gwałcić itp. BUHAHAHA, TAKIE RZECZY PALĄC OD CZASU DO CZASU TRAWKĘ, HAHAHAHA! Nie będę już pisała co oni robią i jak zachowują się pod wpływem alkoholu, a piją go często i w niemałych ilościach... Nie jestem z jakiejś patologicznej rodziny alkoholików. Ludzi uważających marihuanę jako 'zielona śmierć' jest u nas sporo :(
Anonim (niezweryfikowany)
amreyke odkryles czlowieku, kurwa nie wiedzialem,
Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne

po pierwsze chcialem was ostrzec przed grzybkami z miasta ktore sie zwie wawa...jedyna moja jazda po (!) 120

grzybach i to w dodatku z wywaru byla taka ze jak sie czemus bardzo dokladnie zaczynalem przygladac to wtedy

zaczynalo sie zmieniac i deformowac...cos jak po polowce kwasa np turbo rowera 2000... takie cienikie nic....a i

jeszcze jedyne co bylo smieszne w tym wszystkim to to ze przez 3 godziny stalem pod prysznicem...odkrecilem wode i

  • Benzydamina

W pierwszym i jedynym tripie już miałem dość! W sumie na początku były fajne i zaskakujące, ale po 2h odkryłem mniej więcej na czym one polegają. Chociaż było kilka ewenementów.


  • Bad trip
  • Dekstrometorfan
  • Dimenhydrynat

spokojny wieczor w domu rodzinnym po zasnieciu lokatorow

Chciałem przeżyć znowu jakieś ciekawe wizje - zawsze fascynowały mnie wszelkie halucynacje oczne. Tego dnia zmęczenie i lekki bol głowy mnie nie powstrzymały.

Dodam jeszcze ze czasem ten bol głowy jest spowodowany przez wyższe ciśnienie kilka godzin po uprawianiu sportu. Około 3godziny przed zarzuceniem jeździłem na rowerze i odwodniłem się, co jeszcze bardziej mi zaszkodziło. Wtedy nie dopuszczałem do siebie myśli, ze to może  spowodować bad tripa.

t 0 

  • Bad trip
  • Kannabinoidy
  • Marihuana

Niekorzystne

Siemano. Mam dla was kolejną porcję pamiętniko-podobnych wynurzeń amatora psychonauty ^^

Będą tu opisane dwie przygody- jedna była jedwabnym spacerkiem ku przyjemności, druga bezwzględną, jakże prostą konfrontacją z cieniem i złem. Piękny przykład dwulicowego działania psychiki =)

TRIP PIERWSZY (Jasny i milutki)

Zioło miałem ładne i pachnące, myślałem iż to czyścioch. A, jak dowiemy się potem, okazuje się, że to raczej natural maczany w laboratoryjnym THC.

 

randomness