Życie jest darem.
Doceń jego wartość!
Nazwa substancji: amfetamina + marihuana
Poziom doświadczenia: mj - bardzo wiele razy ;], hash tez sporo;)), xtc (kilka- lub -naście razy, nawet mi się spodobało, tylko też ze 2 nieudane tripy ale to głównie przez nieudane eksperymentowanie z mieszaniem różnych używek), benzydamina - raz (na zielonej szkole :)), alkohol(no to jak każdy, z tą różnicą, że nieczęsto i raczej w niewielkich ilościach, mam przykre doświadczenia z alkoholem oraz patologiami przez niego wywoływanymi, ok dalej używki, których negatywne działanie stestowałem na sobie: nie wspominam o kawce, herbatce, red bullu i papierosach ofcourse, choć to są również używki :P :D (no co, niektórzy wspominają ;D), grzybki (2 razy - raz świeże, raz suszone), feta to będzie dzisiaj poraz pierwszy... (i sądzę, że nie ostatni, choć wiem, że to złe... i wcale nie opłacalne... pod każdym względem! Po wczesnym związaniu się z substancją, coraz częstsza i mocniejsza chęć poczucia się lepiej wygrywa. I wtedy jest już praktycznie koniec jego normalnego życia... Droga prowadzi juz tylko w dół. Osiągnięcię dobrego samopoczucia przerasta psychicznie resztę potrzeb, dlatego zaczyna się sięgać po kredki, które potrafią oszukać na chwilę nas samych, by nasze życie stało się chociaż troszkę kolorowsze.. Często wcale nie tak szanowane przez młodzież, jak szanowane być ewidentnie powinno. Przez poczucie bezradności, które niepotrzenie często maniakalnie potęgujemy w sobie, nie mogąc skupić na prowadzeniu własnego życia zgodnego z wlasnym wnętrzem, ulegamy pokusom, często też uzależnieniom.. bo możesz mieć najwygodniej, łatwiej, pozornie o wiele atrakcyjniej niż "na normalnie", bez żadnych akcji. Tak jest nudno. Mechanizm jest banalnie prosty, wszyscy go znają... Na początku bagatelizuje się problem nałogu, a feta przywłaszcza cię sobie zanim zdasz sobie sprawę, że tak naprawdę to już chyba nigdy nie mam szans. jednak droga do nałogu jest bardzo krótka i bardzo trudno dostrzegalna. Amfetamina uzależnia bardzo mocno, wielu śmiałków, pustaków (ale także ludzi dobrych, np. tych, którzy do amfetaminy podeszli z sercem, szukając zrozumienia, a ona im te serca powyrywała i zrobiła z nich wielkie, bolące dziury, które będą krwawić już do końca! Najczęściej opcja powrotu do normalnego życia, jakie "chory"(toż to ofiara! nie przestępca!) przez same problemy związan prowadził przed okresem rozpoczęcia brania przez niego narkotyków jest już dawno niemożliwa, ze względu na nieodwracalne zmiany w zachowaniu oraz psychice. Przyjmując środek dla odprężenia raz na miesiąc z przyjaciółmi, a potem tylko w weekendy na imprezki do klubu, jednak przy próbach odstawienia już po krótkim czasie występują objawy abstynencyjne, m.in. wyraźnie silne uzależnienie psychiczne, które w niemal stu procentach przypadków prowadziło w krótkim okresie czasu do zanotowania niemal zerowego wskaźnika dla tych, którzy jeszcze w nizaawansowanej fazie które w niemal wszystkich przypadkach gdy najczęściej już jest niestety za późno, ponieważ problem zaczyna skupiać na sobie należytą uwagę, gdy u ofiary stopień postępu zależności juz doszedł do momentu, w którym ten męczennik (bo męką jest głód narkotykowy, nie oszukujmy się, to nie jest przyjemne ani miłe.. nieszczęśliwy człowiek, skrzywdzony przez własne otoczenie ,pragnący zaznać jedynie odrobinki szczęścia, nie znajduje oparcia w społeczności... narkoman to margines, a w Polsce, jak wiadomo tolerancja, jako bardzo ważna i pożądana cecha niestety nieczęsto jest kojarzona z mieszkańcami naszego kraju . Człowiek zostaje sam... nie ma po co życ... ani dla kogo... narkotyk po jakims dłuzszym okresie brania oczywiście powoduje ogromne szkody w funkcjonowaniu ogólnym, ale jest jednocześnie jedyną potrzebą, która przez organizm musi Jest wycieńczony - zarówno psychicznie jak i fizycznie. Już nie ma siły walczyć z ogromnym problemem, jakim jest uzależnienie od amfetaminy, i ogólnie od dragów... Tym skromnym "prologiem" apeluje do wszystkich unhappy, którzy lubią ostro się zabawić.. Uważajcie na czyny, bo w narkotykach nie ma zasady carpe diem- tu zaczniesz beztroskom będzie zajebiście, być może będą to najpiękniejsze przeżycia, które spotkały was podczas osobistej drogi, która chyba jest jakimś rodzajem testu (Bo nie wiem jakie mogą być inne w miare przejrzyste i logiczne przyczyny istnienia na świecie zła, które staje się powoli codziennością. A skoro to stanie się zjawiskiem pospolitym, wtedy do tego przywykniemy. I tak, powoli, nie zawsze świadomi problemu, psujemy (nie najgorszą przecież) strukturę. Takie zachowanie to autodegradacja ludności, poziom standartu życia automatycznie spada, to wszystko przez to ciągłe dążenie do wyznaczonych ideałów. Skupmy się na wspólnym szczęściu zamiast tracić czasem wiele sił, pieniędzy oraz bezcennego czasu, który można wykorzystywać na szukanie tego, co piękne, co zachwyca.. raduje, dziwi, szokuje.. zapamiętam te słowa i pomyśl czy wyobrażasz sobie codzienność bez emocji? Takie jest życie w uzależnieniu.
Jedno rozsądne przemyślenie sprawy (trwające jedynie krótką chwilkę) może uratować twoje życie na lata... bo jeżeli z tego wyjdziesz, te nie licz na szybki i łatwy powrót do normalności.. A jeżeli będziesz rozsądny/a...? Życie nie straci wtedy dla ciebie smaku, masz szansę rozwinąć karierę, wychować swoje pociechy, cieszyć się tym i potrafić czerpać z tego widoczne korzyści duchowe, który po zniknięciu, długo musi być od nowo pielęgnowany, żeby życie znowu nabrało koloru.
Nie dajmy się zwariować...
Uczmy się kochać i uczmy się dawać, a szczęście samo cię znajdzie, wśród pielęgnujących miłość i szacunek, niezbędny do zrozumienia i pojednania.
Dawka: Wsio poniżej :P
Set&Setting: Wolna chata, sam, zamulony po cało-feriowym bakaniu... no i muzyka najlepsza z możliwych, mianowicie electro, traktor dj studio czyli będzie w co się wkręcać.
Nastrój przed nieznaną "przygodą ;)": taki sobie, dziś (czyli w ten sam dzień, który również rozpoczynał się mój samotny, szalony wieczór ;] ciężko mi się wzdycha pod noskiem, albowiem dziś rozstałem się z panną po 2 latach :|...ale cóż trzeba żyć dalej, postanawiam umilić sobie wieczór...heh...
Czy dane doświadczenie zmieniło Cię w jakiś sposób>: Myślę, że to doświadczenie nie poruszyło jakoś zauważalnie mojego wnętrza, po prostu zobaczyłem, jak to jest... jedynie przejściowo mną wzdrygnęło ;) (podczas tripu) :), ale trzeba przyznać, że pierwszy raz jest tylko jeden i więcej już tak nie będzie... siedzę przy tym tripie i jeżeli się ogarnę i nie będę za często imprezował z Królową Śniegu to chyba bedzie w porządku i ok :>
Zresztą w tej kwestii chyba sobie ufam.. po prostu przy kolejnej okazji wołającej o zmianę stanu umysłu, będę się bawił w inny sposób - np. kilka browarów + buszki : ) nice :>
No więc zaczęło się tak, że są (a właściwie już się konczą :(() ferie, ja - jako, że nie lubię zimna, 2 tygodnie laby spędziłem sobie w cieplutkim zaciszu swojego pokoju, uzbrojony niejednokrotnie w torebeczki zawierające moje ukochane, kojąco-relaksacyjne zielone specyfiki znane doskonale wszystkim jako buchy po prostu :)...to fakt, bardzo lubię cannabis indica i wszelkie jej odmiany o wysokiej zawartości THC :) no i internet, muzyka, program do miksowania... żyć nie umierać, relaks pomiędzy semestrami, zmuszającymi biednych uczniów do siedzenia w tym przeraźliwie, morderczo, okrutnym budynku, słuchać jakichś deibili po 45 minut, , do tego gadają zupełnie bezcelowo :D. Perspektywa pracującego poniedziałku zbliża się nieubłagalnie z każdą sekundą... Coż, mama (mieszkamy tylko we dwoje) kilka dni temu ogłosiła mi z radością na twarzy, że ma z piątku na sobotę imprezę z koleżankami ze starej pracy i wychodzi w piątek o 17.00 i wraca w sobotnie popołudnie :)(lub nawet na kolację.. albo wcześniej wróci.. :) nie wiem, piszę na żywo, choć w sumie już jest dawno po apogeum "zabawy", jest od 3 do 11 rano pisany.. nie wiem czemu tak długo, wcale nie jest jakiś znowu rewolucyjny ;D, w międzyczasie gadam z ostatnimi niedobitkami na gygy :P .) Ale nie rozpędzajmy się tak ;] moi mili... :>
Hmm.. ostatnio dużo myślałem o sławnej fecie, nigdy jej próbować nie chciałem, odmawiałem, gdy mi proponowano.. słyszałem, że łatwo się wkręcić, widziałem ludzi, którzy przesadzili i teraz spadają tylko w dół, nic innego się dla nich nie liczy.. Ale cóż, oczywiście ciekawość moja (nieokiełznana:)) wreszcie wygrała (po raz kolejny) ze słabo wyćwiczonym rozsądkiem, który na każdym kroku okazuje swe słabości wobec używek. No więc zakupiłem od w miarę zaufanego dilla futerko... ilościowo poprosiłem tak za 15 zł, do tego jeszcze sztukę dobrego palonka :) Po odebraniu fantów, pospiesznie udałem się w stronę swojego bloku, po drodze zmarzłem, straszne ostatnio mrozy, jednak wiadomo, trzeba być twardym nie miętkim :), no nie? Zresztą jakoś tak prędzej niż zwykle biegłem do domciu - czyżby efekt placebo? :D Dobra koniec z żartami...
"Amfetamina" - to słowo brzmi tak złowrogo, tak chemicznie, tak odpychająco i w ogóle wcześniej tępiłem zaciekle ten ... Wyciągam z kieszeni moje łupy, białe mam w trzech osobno zapakowanych sreberkach wykonanych z aluminiowego papieru śniadaniowego... no, ale trudno, sam o to prosiłem, żeby sobie ogarnąć mniej więcej dawki ( 1 sreberko z proszkiem - porcyjka za 5zł, czyli powinno byc 1/4 połówki [która kosztuje 20zł], razem mam 3/4 połowki). Z fetą mam 0 (zero, null, [ziroł]:) ) doświadczenia, nie pytałem nikogo o szczegóły fazy i ewentualne porady bądź info, bo pozostawiam w wielkiej tajemnicy moje małe, pierwsze wciąganie, tylko Wy, czytelnicy NG możecie poznać moją historię ;) (tak, tak to reklama :P). Po napatrzeniu się na śnieg, z drugiej magicznej kieszeni wyłoniła się samarka z ziółkiem, które niby miało przynieść sen, (a ja nadal piszę :D) i dobrą kondycję następnego dnia. Mieszkanko ogarnięte, zero stresu, dobra nuta, za oknem zimno, a w moim królestwie siedzę ja, a wokół mnie substancje uznawane przez władze mojej Ojczyzny za nielegalne. Chwilowo dopadła mnie myśl, że od kiedy zacząłem "bawić się" z dragami, regularnie działam przeciwko prawu, praktycznie przez każdego postronnego, przeciętnego Polaka, (przeważnie traktujągo, niestety, wszystkie dragi jednakowo, powierzchownie, bez ich głębszego poznania, wniknięcia w ich naturę, strukturę, problemy z nimi związane, zalety, wady i w ogóle żeby coś ocenić trzeba to poznać... nie kierujmy się stereotypowymi zacofaniami bez podstaw, bądźmy rozumni i logicznie uzasadniajmy słuszność swoich wartości oraz ustalonych, z góry przestrzeganych racji:( ), niekoniecznie oczywiście w praktyce, jeśli mówimy tu o uświadamianiu "zacofanej" części społeczeństwa] (nie, nie wywyższam amfetaminy!!! Może jedynie podkreślam rażący fakt, że marihuana powinna być... to może zbyt odważne w naszym kraju.. ale chciałbym, żeby była legalna :) Nie będę się rozpisywał na temat zalet cannabis, albo może kiedyś napiszę osobnego, "zielonego" trip-reporta... Dyskretnie zauważam, że paczuszka z niepozornym proszkiem kusi moje spragnione nieznanych atrakcji nozdrza, które wydawałoby się lgną do zdobyczy. Siadam obok kompa, na biurku obok myszki i monitora jest miejsce, wiec kładę kartonowe pudełko z płytą (bodajże z poprzedniego laif\'a...?), naprzeciwko siadam ja. Spokojnie, aczkolwiek z tajemniczym podnieceniem, formuję na niej ostrożnie, jednakże niezdarnie małą kreseczkę - kalendarzykiem ofiarowanym mi w ramach zakupu karty graficznej (a jednak się do czegoś przydał hehe) - gdzieś 1/4 z 1/4 połówki... Krótkie zastanowienie się, zachowanie tych ciekawych dla mnie chwil w zakamarkach przejaranej pamięci ;) (rozdziewiczam się w tej kwestii - kwestii czegoś mocniejszego, niż dotychczas, czegoś zupełnie innego i niespotykanego) i wciągam... fsiuch!... piecze, ale nie jest tak źle...czekam w bezruchu kilkanaście minut... nic. Myślę sobie - Pewnie troszkę za mało wykirałem (jak ja nie lubię tego prostackiego słowa), a może mi wcisnęli jakiś proszek do prania? Tu odniosę się do posmaku mojego sproszkowanego skarbu, który ściekając gardłem w dół, w pewnym momencie tripu przyniósł mi zbędny dyskomfort (naturalnie taki mały, nieznaczący zonk nie przeszkodził mi w delektowaniu się rosnącą ciągle rozkoszą, przenikającą ze zwielokrotnioną siłą każdą komórkę nerwową w moim ciele... juz wiem)... uogólniając - smak jest chemicznie wstrętny!)... W sumie dill zaufany, ale komu można wierzyć w dzisiejszych czasach, przesyconych nienawiścią i zakłamaniem, zapisanym w łańcuchu DNA naszej ślepej, zepsutej ludności zaszczutej przez wodze niesprawiedliwego i podstępnego systemu, który w zamian za nieświadomą, narzuconą służbę w imię bezsensownej propagandy, niszczy własnych "żołnierzy"? W ostateczności pocieszam się, ciągle niosąc wiarę w kierunku każdego potrzebującego bądź cierpiącego bliźniego, choć wiem, że nie raz sie w ten sposób przejechałem (po udzieleniu zapomogi, nie prosząc o nic w zamian, często nawet nie usłyszałem podziękowania, nie mówiąc o jakiejkolwiek życzliwości.. i pewno jeszcze przejadę nie raz, bo naiwnie siedzi we mnie instynkt niesienia braciom najskrytszej radości i pomocy innym, często nie zważając na własne straty, nie tylko materialne... ;[
Ej, ej, orient... skupmy sie nad moim nienasyconym mózgu... Druga kreska, nieco okazalsza niż jej marniutka poprzedniczka, (choć obowiązkowo i sumiennie, ciągle pamiętam, że mam do czynienia z tą substancją poraz pierwszy i z tego powodu mam się na baczności, bo jak to kiedyś ktoś mądry powiedział, wypadki chodzą po ludziach, a znając moje szczęście po prostu czułem się bezpieczniej, jak nie szalałem zbytnio z obiektem moich wielogodzinnych przemyśleń i refleksji ;] ). Po upływie długich, wyczekiwanych, jakże upragnionych minut, coś zaczęło się tam chyba zmieniać... Dreszczyki przyjemnie skakały po rozluźniającym się ciele, które zaczynało znajdywać się pod wpływem amfetaminowej euforii, zaprawionej świetną muzyką emanującą z głośników, niesamowite dźwięki radujące moją duszę. Czuję się lepiej, pisze pannie sms, że w sumie to słusznie sie rozstaliśmy (teraz, po wszystkim też w sumie tak sądzę.. choć mi smutno troszkę :| ). Zszargane nerwami zmysły zaczynają popadać w stan relaksu, uspokojenia i przyjemnej egzystencji wywołaniem aktywnością różnych świństw dodanych po drodze do mojego "kozackiego" towaru, rzekomej "pierwszej klasy". Dobra, dałem 15 zł, chcę coś poczuć i się zabawić, w końcu muzyka wypełnia pokój,jak już próbuję, to jedziemy :D, a energia promienieje w każdą możliwą stronę, kierując mój zapętlony tok myślenia w stronę podwórka (nagle naszła mnie ochota i energia ;) na zimowy spacerek z pieskiem). Chodzi mi się bardzo przyjemnie, nogi jakby same się prowadziły, super klimat na (wydawało się to takie obiektywne i przejrzyste, uczucie nie do opisania.. jednak to zdarzenie nieco mi przypominało działanie niektórych ekstazek, pewnie było mocno naspeedowane jak to się mówi...)Znalazłem się na euforycznie odbieranym przeze mnie dworku (no po prostu moje podwórko nigdy nie było takie przytulne i kochane, naprawdę!), patrzę, rozglądam się, samochody są nieco inne niż normalnie... wszystko jest inne :D uśmiecham się do drzew, są moimi przyjaciółmi, rozumieją sens istnienia... w mojej główce rodzą się miliony róznych pomysłów na sekundę, hehe pusty park, lekki wiaterek muskający moją twarz i radość udzielająca się wszystkiemu, na co spojrzę, czego dotknę, o czym pomyślę..nieźle :) kontakt z powietrzem jest przyjemny, a problemy zniknęły jakby bezpowrotnie (niestety to tylko złudzenie umieszczone w konkretnej jednostce czasu, spowodowane wpływem szkodliwych dla mnie substancji toksycznych [można sobie pomarzyć że to prawda, ale lepiej nie tracić na to czasu i budować własne szczęście...], które tak uparcie wciskam w swą codzienność, tworząc poprzez swoją chęć poznawania świata (oraz wielką pasję odkrywania jego niezliczonych tajemnic i zagadek) pewnego rodzaju zależność między stanem mojej świadomości a kontaktem ze sferą świata zewnętrznego, czyli po prostu szarą, brudną, zawistną, zwyczajną, pełną konfliktów i smutków rzeczywistość, często tak okrutnie bolesną... To właśnie ta niechęć pędzi mnie w świat zakazanych używek, które bezlitośnie tkwią w życiu niemal każdego młodego człowieka, wychowywującego sie w obecnej erze, pragnącej podporządkować wszystko papierkom i biurokracji, dla tych "lepszych, wyższych" bogatych ludz widzących w obowiązku sprawowania władzy jedynie drogę do osiągnięcia prywatnych korzyści materialno-statusowych, ale my jesteśmy tylko rządkiem kilkunastu liter w aktach ewidencyjnych pośród setek miliardów innych literek, szukających szczęście.. Na zatrutych pułkach.. codziennie.. bezskutecznie... od nowa... i tak w kółko...
Ingerencja telewizji w życie coraz młodszych ludzi jest wielka, to nie rozwija myślenia ani zdolności do podejmowania własnych, przemyślanych poglądów, które analizuje i rozumie.! TV narzuca określone hasła, które młody człowiek zaczyna kultować od najmłodszych lat! Samodzielny wybór czegokolwiek jest utrudniony W konsekwencji nie mogących następnie w dorosłym życiu normalnie funkcjonować i bronić słuszności własnego, świadomie wybranego i nie narzuconego stanowiska, którego wybór wtedy zaczyna sprawiać oczywiste braki i zbędne komplikacje. Heh chciałem w ten sposób wyrazić swój smutek, który ogarnia mnie za każdym razem, gdy słyszę o coraz młodszych ofiarach narkobiznesu... zaraz... który przecież sam świadomie napędzam za każdym razem, gdy wybieram numer do dealera...w oczywistym celu...by znów zabawić się z własną świadościa..
Koniec tych tęgich rozkminek, moja dzisiejsza przygoda trwa, przede mną jeszcze dwa razy tyle, ile wciągnąłem dotychczas... dreszcze się nasilają, jest mi naprawdę bardzo dobrze :) siedzę sobie w pokoiku, nic mi nie grozi, obok leżą moje pieski :) i.. jest po prostu wygodnie i swojo :) (rozkosz:P).. czuję, że na to czekałem całe życie, ten proszek zapisany był mojemu centralnemu układowi nerwowemu, który właśnie wił się z rozkoszy i pieścił aktywną serotoniną moje zmysły oraz doprowadzał je do szaleństwa, które wkrótce przerodziło się w chęć wciągnięcia reszty śnieżnego ekwipunku. Powróciłem radośnie do domu... godzina 22. Nigdy nie jeździłem na nartach ani na snowboardzie, więc teraz miałem pierwszą szalona jazdę na śniegu.. ;] Osiedlowym, najprawdopodobniej podtruwanym :], obezwładniającym i bezlitosnym ścierwem, którego moc doceniłem dopiero po przekonaniu się o efektach na własnej skórze. Już doskonale rozumiem, dlaczego włada ona tak umysłami swych kochanków - uzależnionych. Wszyscy, którzy spróbowali - rozumieją, wiedzą o jakiej mocy wspominam...Jednak teraz pragnę tylko dobrze się bawić (tryskam rozsądkiem, wiem :P nie zrażajcie się, po prosto kocham postrzegać wszystko wokół, czasem na różne, możliwe sposoby, nawet te mniej moralnie poprawne)... Oceniam (pseudo:P)fachowym okiem sytuację i stwierdzam, że jeszcze dwie kreseczki zostały... Ni duże, ni małe. Ot, zwyczajne takie :) Po bezproblemowym i bezwypadkowym ;)wprowadzeniu do końca mojej piętnastozłotowej inwestycji w obieg (do organizmu, rozbujanego już dosyć konkretnie przez działanie amfy, postanowiłem jeszcze przyjarać :) Wypaliłem kilka fifek dobrego palonka, jednak buchy jakby omijały w swoim działaniu moją marihuano-rządną mentalność, zmienioną dosyć widocznie i wyraźnie już buzującymi reakacjami chemicznymi, które czuję w mojej porytej główce, pochłoniętej w tym momencie bezcelowym łapaniem i przywłaszczaniem syntetycznego szczęścia, opanowanej przez zamiłowanie do zmiany stanów świadomości oraz muzyki elektronicznej, czyli najlepszej :) To piękne połączenie :,) wzruszyłem się ;]
Jest ok. godziny 2 w nocy, podniecenie osiągnęło już zenit, muzyka leci na fulla, w słuchawkach dźwięki pięknie komponują się z klimatem całej fazy, którą oceniam mimo wszystko dobrze...dobry relax, jeśli nie masz nic poważnego w planach na następny dzień.. lub chcesz po prostu iść do klubu, potańczyć, to jest super, muzyka staje się twoim kolejnym zmysłem, czujesz ją w głowie, na karku, czujesz ją na skórze brzucha... w powietrzu unosi się zapach totalnej chemii, ale przeciez tego chciałem, przecież nikt mi tego nie wcisnął.. nawet nikt nie proponował.. to jest po prostu niepowstrzymana wścibskość :P nie no żartuje nie jestem wścibski (przyjamniej ja tak uważam :P? Nie zastanawiałem się wtedy, co by się stało, gdyby mama wcześniej wróciła, heh było mi tak przyjemnie, ale chyba ogarnąłbym się (wiele razy już przez to przechodziłem, przypał wiele razy był bardzo blisko, jednak zawsze jakoś się wykręcałem, choć nienawidzę jej oszukiwać (mamy), bo wiem, że w ten sposób tylko będę się gorzej czuł, a ona będzie się niepotrzebnie smucić, w sumie pogarszam w ten sposób tylko stosunki między nami, czego nie znoszę! Ale kolejne dreszcze, pieszcząc me roztańczone, wyrzucane energicznie w rytm mixa, zmieniającego mą osobę w tańczące amfetaminowe zjawisko, nie nadające się do niczego ze względu na stan kompletnego rozanielenia oraz latającą szczękę (to akurat znam z przygod z xtc). Pewnie musiało to trochę dziwnie wyglądać, jak nie mogłem na dupie usiedzieć. Było mi po prostu najlepiej! Bo tak się wtedy czułem, takie są moje odczucia związane z wpływem amfetaminy na wciąż niepojęty nawet dla najwybitniejszych i najznakomitszych naukowców.. ludzki mózg - totalna radość promieniująca, latające w równym tempie kończyny nie odczuwając zmęczenia, skaczę (?!);) przed kompem. Gadam z ludźmi na gg, jestem miły, pomocny, ogólnie friendly i happy, przeglądam stronki www, wszystko, co wydaje się być choć trochę interesujące, przykuwa na dłużej moją wyostrzoną uwagę oraz wszechobecnie wyczuwalny zachwyt. Dokładnie czytam, wnioskuję, analizuję, rozwiązuję problemy, odpisuje, śmery bajery :)
Jakbym w totka wygrał 20 milionów, co jak wiadomo - przy moim szczęściu nie jest raczej godne wiary... a co dopiero nadziei, którą tak naprawdę trzeba oszczędzać dla spraw codziennych... ona bardzo pomaga :) Cieszę się, że nadzieja właśnie w tym momencie rozkwita w pełni swej niewiarygodnej siły, mimo że sztuczna, pozwala mi chyba ochrzcić "cennym doświadczeniem," moje dzisiejsze spotkanie z efektami działania amfetaminy. Pewnie nudzicie się, że dużo smutów gadam... i dużo takich osobistych przemyśleń.. o ludziach, o świecie, o egzystencji, wyrażam swoje poglądy jasno i jak najlprzejrzyściej, choć nie zawsze jest to łatwe. Moich prawdziwych przyjaciół i ludzi, którym mogę bez wahania powiedzieć, że im ufam i nie obawiam się prosić o coś, bo po to są przyjaciele, żeby sobie pomagać i się wspierać... (między innymi)
Stan euforii już chyba minął bezpowrotnie, jednak muzyka nadal porywa mnie w ataku podniecenia i mistycznego szału, który opanowuje bezkompromisowo wszystkie inne uczucia mogące towarzyszyć mi w tej chwili. Przez najbliższe kilka godzin kręcę się jeszcze po domu, wykonuje drobne robótki (sprawia mi to sporą przyjemność i pewnego rodzaju satysfakcję, jednak irytuję się troszkę o to, że ciągle musze być w ruchu.. energia po prostu nie daje wysiedziec w jedbym miejscu!! Jeszcze trzeba jakąś fifeczkę rozpalić, bo sytuacja taka jakaś sie jakby nudna, jednostajna i monotonna chwilowo zdrobiła... Po obaleniu jeszcze bonusowej grudy (sam sobie bonusa przyznałem ;D. Zrobiła się godzinka 5 na tarczy zegara (który - wydawałoby się - raz dziś pędził jak odrzutowiec, a raz wlókł się jak emerytowany żółw, któremu się nie spieszy -ciekawe :) ) muzyka ciągle porywa, choć już troszkę męczy. Umówiłem się z takim znajomym dillem (też nie spał całą noc, jednak nie speedował) na palenie w parku o 6 rano ;] Robi się jasno, a ja mam w sobie poczucie dobrze spędzonych, dużo uczących chwil. Po skonsumowaniu 2 fifeczek, po krótkim spacerze, dość szybko rozeszliśmy się do domów. Dochodzi 7 rano, bolące mięśnie powoli zaczynają stopniowo coraz złośliwiej pobolewać, nie czuję się już świetnie, wskaźnik komfortu i dobrego samopoczucia drastycznie spadł, jednak nie czuje się smutny bądź w jakikolwiek sposób przybity, zdołowany, przygnębiony :P, radość małego dziecka (radość płynąca naturalnie, nie da się jej zastąpić syntetycznymi substancjami psychoaktywnymi,( ani nawet halucynogenami :P) (chociaż grzybki to fajne przeżycie, a LSD to wciąż tajemniczy, owiany zagadkową, (przynajmniej dla mnie - póki co hehe :>) legendą z wielką, bajkową, cukierkową otoczką,powstałą z super opinii na temat działania tego środka...który jest o wiele bezpieczniejszy w skutkach niż męczące białko, nieodkryty świat fantazji czeka... poznanie samego siebie poprzez reakcje zachodzące poprzez wiązanie i reakcję substancji narkotycznych:) z fascynującymi, nieograniczonymi, w dość dużym stopniu praca tego narządu nie jest znana naukowcom, ale informują i zapewniają oni nas, że wciąż trwają dokładne badania, które potwierdzają przypuszczenia neurobiologów. Mózg jest fascynującą i super dokładną, precyzyjną i świetnie działającą strukturą, w której organizacja stoi na niewiarygodnie wysokim poziomie.... Niektóre mózgi (szczególnie te z problemami, tj. depresja, choroby psychiczne po prostu mogą nie utrzymać ciężaru wiążącego się z przyjmowaniem sławnych, lubianych i niezwykle pożądanych halucynogenów...prawdę o ęwiecie na pewno zrozumiesz.. możesz jej jedynie nie udźwignąć - ryzyko jest, ale mimo wszystko znam troszkę siebie, i wiem, że jeszcze nie raz zaszaleję tak, że uznam to za chwile mojego życia, które upływały mi w poczuciu szczęścia, bo przecież tego chyba szuka każdy człowiek.. kolekcjonuje się znaczki, inni pragną znaleźć go w jakims zajęciu... a chłopak, który widzi, jaki jest świat, po prostu się do łuje i to konkretnie... Bóg (eh, o ile on istnieje...) zabrał mi niemal wszystkich najbliższych, a życie bez dostrzeganego przeze mnie sensu jest trudne.. Jednak trzeba żyć dalej, i mimo wszystko zawsze trzymać się jak najdzielniej, broniąc się przy jak najskuteczniej przed pułapkami, które są niemal na każdym kroku naszej własnej, życiowej wędrówki - której przebieg zalezy tylko od nas... nas los jest w naszych rękach. Trzeba umieć właściwie i konsekwentnie wybierac. W narkotykiach nie ma czegoś takiego jak
carpe diem
raz popełnisz błąd, płacisz całe życie. Z alkoholem jest podoby problem, jednakże ten jest zalegalizowany. Dlaczego? Nie mnie to wiedzieć :)
Dźwigając dragu ciężar, czyli co było potem:
Dzień, który przyszedł po tej jakże wyjątkowej dla mnie nocy, okazał się zapłatą za bezpardonowe używanie dóbr mego mózgu (heh a myślałem, że może ja jestem twardy, że to pewnie nie takie straszne i w ogóle mnie to ominie :P) . Oczywiście nie przejmowałem się słowami opisującymi sławny amfetaminowy zjazd, wiedziałem tylko, że nie będę spał, ale miałem MJ, także się nie nudziłem nawet sam ze sobą ;). Kilkanaście godzin po przyjęciu pierwszej dawki mięśnie moich nóg, a przede wszystkim pleców (pewnie od tego, że "tańczyłem" na siedząco przed kompem, na łóżku, zgarbiony, bez oparcia, tyle czasu... ;D :P) coraz złośliwiej przeszkadzały mi w przeprowadzeniu niezbędego, porządkogennego działania :P ;]! (mama miała już niedługo przyjechać, trzeba było wszystko ogarnąć, choć było niewiele). Rzeczą, która "nazajutrz";) ku mojemu niepokojowi dość negatywnie dawała się we znaki, była lekka zmiana postrzegania otoczenia (po prostu tak jakoś inaczej, dziwnie..), zwidy ("miganie" w kącie oka, bardzo delikatne przywidzenia, coś porównywalnego do wkurzających haloonków po benzydaminie), co na początku mnie nawet bawiło, jednak szybko przestało ;]) które troszkę nasilały się przy kilkukrotnym paleniu (co parę godzin), które praktykowałem sobie tego dnia. (w ogóle dobrze, że jest ziółko, bo trudno byłoby mi przetrwać napięcie towarzyszące zjazdowi!! :)) Dziwiły mnie takie przeżycia, no ale w końcu chemia to chemia, zresztą to był first time, wszystkiego mogłem się spodziewać.. Tej nocy spałem bez zarzutu, zasnąłem szybko (biedny, wyczerpany organizm :P), ale krótko i niespokojnie (coś w tym dziwnego?). Po. Źrenice trzymały swój ponadprzeciętny rozmiar aż 24 godziny, dopiero dziś (2 dni po) wyglądam normalnie w miarę. Na szczęście moja rodzicielka wróciła też troszkę zmelanżowana i szczerze mówiąc poza kilkoma podstawowymi pytaniami, uderzyła od razu w kimono - bez przypału możliwego przez oczka :)
Po przebudzeniu się (tak, po tym niespokojnym śpaniu :P)), wstałem z łóżka i natychmiast musiałem z powrotem usiąść. Kolejne zawirowania głowy sprawiły, że poczułem się naprawdę nieciekawie, więc ulżyło mi, gdy objawy ustąpiły (ok.10 rano), a moje odczucia psychofizycznar zaczęły się wreszcie (wolniutko...) piąć w górę. Eh teraz jest godzina 14.30 a mnie wciąż bolą plecy, zjadłem troszkę zupki mlecznej, uczyłem się (bez przeszkód, może nawet troszkę lepiej hehe) a jutro znowu poniedziałek :( Ale co tam, coś trzeba robić, oprócz "zabawy" ;) nieprawdaż?
Następna przygoda z proszkiem? Na pewno nieprędko (mimo, że było wyjątkowo, to wiem, iż po prostu nie warto... wolę ziółko przynajmniej nie żuje ciągle powietrza, te latanie szczęki to mnie wkur... :D), muszę sobie teraz wszystko poukładać i jeszcze raz przemyśleć.. I nigdy nie dopuśćmy, żeby feta (ani nic, ani nikt) nie układała cokolwiek za nas ;)
Pokój wam.
Na koniec mam taką malutką prośbę wybaczcie jakieś ewentualne moje niedomówienia, czy jakbym jakieś niezrozumiałe rzeczy mówił... Byłem pod wpływem ;), jednak myślę, że to nieco uatrakcyjniło mi pisanie (a wam czytanie) a moje wypowiedzi były w miarę jasne i sensowne :)(po większości :>)
Wytężcie swe tyłki i wyjdźcie na spacer :)
ps. w końcu pisałem ponad 10 h ten trip report, oczywiście nie bez przerwy, ale mimo wsio muszę przyznać, że ryje troszkę w główce ta fetka... To uslyszenia, mam nadzieję, że siem podobało :D
Komentarze
Fetka ryje banie ;), ale czasem warto... Ja ogółem wolę na balety takie rzeczy, ale zdarzyło się kilka razy przypierdolić bez większych powodów, chociażby w pasterkę którą dzięki temu bardzo miło wspominam hehe - całą noc z kumplami łaziliśmy to tu, to tam dobijając się właśnie MJ ;D. Jednak podsumowując wszystko też stwierdziłem że nie warto się w to bawić (m.in przez te zjazdy). Fajny TR :).