Relacja zwiadu

by siajnok

Anonim

Kategorie

Odsłony

3560

no coz... szalwie dostalem od kolegi rapatanga za co mu dzieki wielkie. zastanawialem sie jakis czas, czy wziac sie do tego sam czy moze z kumplem. wybralem to drugie, gdyz kazdego narkotyku wole poprobowac na poczatek w dobrym towarzystwie. wieczorkiem po malej lufeczce usiedlismy sobie wygodnie u mnie w chacie, napchalismy do bongosa zeschnietych lisci [mniej wiecej dwie lufy] i zastanawialismy sie w jaki sposob osiagnac w owym bongosie najwyzsza mozliwa temperature. przeczytalem bowiem w neuro grove, ze szalwia wydziela swoje magiczne substancje w wyzszej niz gandzia temperaturze. zaznaczam, ze najpierw poczytalem co nieco ale tylko z neuro. to co przeczytalem przekazalem koledze i ruszylismy na zwiad.
pierwszego macha sciagal kolega. zaparl sie poteznie, liscie zaczely sie zwijac. nie odrywajac zapalniczki ciagnal, az napelnil pluca. moja kolej. trzymajac dym w plucach widzialem kontem oka jak kolega wypuszcza. i teraz...

moja wersja:
widze jak wypuszcza, sam po chwili wypuszczam, siadam na dupsku i patrze na kolege. nic nie czuje, zero efektow przez jakies 20 sekund. poczym nagle cos sie dzieje. nie wiem co, nie potrafie tego okreslic. po prostu cos dziwnego, ale tak ulotnego ze nie mialem czasu sie nad tym zastanawiac, lekkie platanie jezyka, plus calkiem spore trudnosci z wyslawianiem sie. ale ogolnie, po odjeciu strachu [co to kurwa jest?!?!] calkiem przyjemne. mimo wspomnianych trudnosci mysli w glowie ukladaja sie zajebiscie skladnie. pelna swiadomosc i efekt uboczny - dziwna szczerosc. nie to zebym normalnie byl klamliwym podstepnym gadem, ale w rozmowie trace jakies opory, staram sie lukac caly czas na kolege, a ten zachowuje sie co najmniej dziwnie. wstaje, po czym opada na fotel, o czyms mowimy ale w tej chwili nie pamietam, dotyka reka sciany, nog. a ja zaczynam sie glosno smiac. moja ksiezniczka cos tam do nas mowi, ja jej delikatnei odburkuje, ze to nie jest dobra chwila na zawracanie mi dupy. przez caly ten czas mam taka brechawe jakiej dawno nie mialem, co wiecej jestem swiecie przekonany, ze kolega udaje, zgrywa sie, wkreca mojej damie [co ja robie z pelna swiadomoscia] klade sie ze smiechu, w oczach lzy. po prostu totalna wesolosc. kolega mimo dziwnych zachowan smieje sie ze mna. kurde - mysle - cos dziwnego, smiechu w zadnych opisach nie spotkalem. pozniej nabijam bongosa [idzie calkiem sprawnie - zdolnoasci motoryczne w lekkim stopniu uposledzone], i sciagam drugiego macha, bo okazalo sie, ze poprzednia lufe stuknelismy na dwa machy. kolega troche sie wacha ale jeszce jednego bierze. znow cala lufa - strasznie szybko sie pali. w miedzy czasie staram mu sie przekazac, ze powinnismy zejsc o jakis tam poziom w glab siebie, ale klimat nie jest sprzyjajacy. zamykam na chwile oczy ale nadal widze-czuje wszystko dookola. i wtedy rozumiem o co chodzi z tym paleniem szalwi samemu. czuje/widze [ale to nie sa wizje to cos w rodzaju przeczucia/swiadomosci/nie wiem czego, ze moja prawa dlon i bark zaczyna znikac. ale nie tak, ze trace reke i macham jedna szkita. cos jakby amaterialnosc. i to postepuje i wiem, ze gdybym teraz pozwolil tej amaterialnosci postepowac dalej, polozyl sie wygodnie i spokojnie, bez strachu poddal sie temu przezylbym cos ciekawego.ale jak mowilem klimat nie sprzyja. mowie o tym koledze i okazuje sie ze mamy podobne odczucia. trwalo to moze z 5 - 7 minut. dokladnie nie jestem w stanie powiedziec bo nie w glowie mi to bylo. na tym koniec. do konca wieczoru lekkie dziwnosci, nie do okreslenia. cos zupelnie nowego.

wersja kolegi:
poczul ja, zanim zdazyl do konca wydmuchnac dym. staram sie postawic w jego sytuacji i wiem ze wiedzial o tej roslinie i tripach nia wywolanych to co ja. wiec ja na jego miejscu bym spanikowal i on zrobil to samo, co pewnie przeszkodzilo mu w dokladnej eksploracji otwierajacego sie terytorium. a wiec wydmuchuje, opada na fotel. utrata rownowagi i orientacji. nie dosc, ze nie wiesz co jest gora a co dolem, to w dodatku twoje cialo dziala ale jakby nie bylo to TWOJE cialo. masz nad nim kontrole ale nie zuypelna. wzrok wariuje, przestrzen zaczyna sie rozjerzdzac, musi skupic sie na punktach i tylko wtedy odzyskuje zdolnosc normalnego widzenia. sprawdza czy wszystko to nie jest iluzja [dlatego dotykal sciany], proboje zidentyfikowac doznania. mowil, ze czul jakby cialo zniknelo a on mial pelna wladze jedynie nad glowa. co wiecej przerazilo go najbardziej to, ze ma pelna swiadomosc >zaklocen<. ale smieje sie razem ze mna. poteznie pracuje nad tym aby sie skupic. pozniej to co u mie ale o wiele silniejsze.

ktos cos wspominal o ludziach wrazliwych na szalwie. jest tego jakis procent populacji [kto wie ile?]. wydaje sie ze kolega nalezy do tej grupy. ogolnie obydwaj troszq spanikowalismy. on odczul potezne uderzenie i starajac sie nad tym zapanowac, poswiecil za duzo energii na poskramianie tego, zamiast na odkrywamnie. w sumie wyglada to na zielsko, pali sie jak gandzia, smak calkiem calkiem [gorsze swinstwa w gebie sie mialo], a tu potezny kop i nie dziwie sie jego reakcji. tyle bylo. zwiad powrocil. niedlugo wyruszy nowa grupa. tym razem uzbrojona w doswiadczenia zwiadu i wiadomosci z erowida [malo kumam po angielsku - moze ktos ma to przetklumaczone, chocby najwazniejsze rzeczy].
niedlugo ciag dalszy. bo to baaardzo dziwna roslina. jak zgodnie stwierdzilismy z kumplem: NOWY narkotyk. ze szczegolnym naciskiem na nowy.

Komentarze

spoxik (niezweryfikowany)

Wie ktos gdzie kupic nasiona lub sadzonki tej roslinki ?? z gory wielkie THX

Bastek (niezweryfikowany)

nic tu ciekawego nie piszcie m

Zajawki z NeuroGroove
  • Lactuca virosa


Witam,





Raport ten będzie traktował o kilku mniej lub też bardziej dostępnych w Polsce roslinach o narkotycznym potencjale.





Substancje: Sceletium tortuosum, Heimia salicifolia, Salvia divinorum, Leonotis leonurus, Artemisia absinthium, Lactuca virosa.



  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Marcowy wieczór, zmęczony kolejnym dniem w szkole, ale nastrój jak najbardziej pozytywny. Chęć zrelaksowania się, chwili zapomnienia, ale i ciekawość co kryję się pod nazwą Thiocodin.

Z kupnem Thiocodinu były małe problemy, bo babeczka w aptece wyskoczyła z tekstem: "dla kogo?". Trochę zaskoczony powiedziałem, że dla mamy. Ona znowu "a co mamie jest?" na co ja, że nie mam pojęcia, kazała mi kupić to jestem. Coś tam pogadała, aby pamiętać o tym, że nie wolno wykorzystywać skutków ubocznych. Ładnego zonka miałem. Trochę mnie zamurowało i się nie odzywałem, tylko myślałem sobie "Czy ja kurwa wyglądam na ćpuna?!" W ostatecznośći wyszedłem  z apteki z paczką Thiocodinu w kieszeni i z uśmiechem na twarzy.

  • Amfetamina


Środek : Amfetamina (pierwsze zażycie)

Ilość : Pół worka

Doświadczenie : Haszysz, skun, amfetamina





Generalnie to nie mam dużego doświadczenia z drugami ... wszystko zaczęło się od małej imprezki gdzie miałem styczność z grudą haszu ... nie powiem żeby kopło mnie to w kosmos, ale na pewno otworzyło bramy do wspaniałego świata ...