Godziny podawane są tylko przybliżone, ponieważ piszę tego tripa kilka dni po zajściu.
17:00
Zaczynamy, w lodówce leży sześć schłodzonych piw. Z kumplem otwieramy pierwsze piwa. Dźwięk syku spod kapsla wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Następnie zaczynam kolejne piwo. MJ mieliśmy sobie zostawić na weekend ( jestr czwartek), lecz postanowiliśmy zaszaleć. Kolega zabiera sie za kręcenie lolka, sam nie jest w tym doświadczony, a ja nie potrafię tego robic w ogóle. Lolej zwinięty dośc nieprecyzyjnie, "filter" można nazwać "przelotowym" przez spora dziurę na środku.
18:00
Komentarze
PISZESZ: "to by bylo na tyle jedynie moja jedna skromna uwaga jak palicie to zawsze miejcie z kim i gdzie, bo samotnie w domu za kilka lat wyladujecie na dworcu " - DLACZEGO NIBY? JA PALE PRAWIE ZAWSZE SAM JAK MAM WOLNĄ CHATĘ A NIE ROBIĘ IMPREZY, ZAŁĄCZAM DOBRĄ NUTKĘ (ostatnio John Coltrane) I SIE SAMOTNIE WKLIMACAM. I CHOCIAŻ ROBIĘ TO OD DŁUŻSZEGO OKRESU TO WCALE NIE ZBLIŻAM SIĘ DO DWORCA . ANI MENTALNIE ANI FIZYCZNIE, STUDIUJĘ I NIEŹLE MI IDZIE, ANI SIĘ KWAPIĘ DO RYNSZTOKA. MOIM ZDANIEM JEST WRĘCZ PRZECIWNIE NIŻ MÓWISZ. jak się smaży samemu to można sobie popuścić wodze fantazji np. artystyczne, ja zawsze coś narysuję jak jestem spalony. Ostatnio nawet próbowałem rymować:-)) ale żaden hiphop tylko poezję.