Pierwsze od lat 70. XX wieku badanie kliniczne dotyczące LSD rozpoczęło się w czerwcu w Szwajcarii. Jego przedmiotem jest „leczenie halucynogenne”, które ma pomóc chorym terminalnie pacjentom w pogodzeniu się ze śmiercią i podnieść jakość ostatnich dni ich życia. Inna substancja halucynogenna – psylocybina, która jest aktywnym składnikiem magicznych grzybków – wypadła obiecująco w badaniach nad leczeniem objawów terminalnie chorych na nowotwory. Naukowcy sięgają także po MDMA (ecstasy) jako środek w leczeniu zespołu stresu pourazowego. Ośmioro uczestników szwajcarskiego badania będzie otrzymywać 200 mikrogramów LSD. To wystarczająco duża dawka, by wyzwolić silne halucynacje, porównywalna z dawką tabletek kupowanych na ulicy od dilerów. Kolejnych czworo uczestników będzie dostawać dawkę 20 mikrogramów. Każdy z badanych będzie wiedział, że otrzymuje LSD, ale ani uczestnicy, ani prowadzący badanie nie będą wiedzieć, czy dana osoba dostaje pełną dawkę. W czasie trwania leczenia naukowcy będą oceniać poziom lęku u pacjenta, jakość jego życia oraz poziom bólu. Zanim narkotyki halucynogenne stały się popularne w kontrkulturze, były wykorzystywane w badaniach naukowych nad mózgiem i naturą świadomości, a także w leczeniu szerokiej gamy schorzeń, w tym uzależnienia od alkoholu. Charles Grob, profesor psychiatrii w Ośrodku Medycznym Harbor-UCLA, stoi na czele naukowców powracających do zainteresowania substancjami halucynogennymi, a ostatnio zakończył badanie nad wykorzystaniem psylocybiny jako pomocy dla terminalnie chorych pacjentów nowotworowych. - Uważam, że substancje te posiadają niewykorzystany potencjał mogący pomóc zrozumieć ludzki umysł – mówi. Sposób, w jaki substancje halucynogenne takie jak LSD (dietyloamid kwasu lizergowego), psylocybina i meskalina (aktywny składnik kaktusa peyote) działają na mózg, jest dobrze zbadany przez naukowców. Leki łączą się receptorami chemicznymi na komórkach nerwowych, z którymi w warunkach normalnych łączy się neurotransmiter – serotonina, która wpływa na szerokie spektrum aktywności mózgu. Nie jest jednak jasne, jak to się przekłada na głęboko zmienione stany świadomości, percepcję i nastrój, które zwykle towarzyszą ich zażywaniu. Profesor Roland Griffiths ze Szkoły Medycznej Johna Hopkinsa w Baltimore opublikował niedawno wyniki badania na 36 zdrowych ochotnikach, którym podawano psylocybinę, a następnie obserwowano w laboratorium. Uczestnicy byli w wieku od 24 do 64 lat i nigdy wcześniej nie zażywali leków halucynogennych. Kiedy grupa została zapytana o ocenę swojego udziału w tym badaniu 14 miesięcy później, 58 procent uczestników stwierdziło, że doświadczenie to zaliczyliby do pięciu zdarzeń o największym znaczeniu osobistym w ich życiu, 67 procent z nich zaliczyło je do pięciu najważniejszych przeżyć duchowych, a 64 procent oceniło, że poprawiło ono ich samopoczucie i zadowolenie z życia.
Komentarze