Polepszanie samopoczucia i funkcjonowania za pomocą substancji nie będących narkotykami. Suplementy, witaminy, nootropy; regeneracja receptorów i neuronów; dieta i trening.
ODPOWIEDZ
Posty: 34 • Strona 3 z 4
  • 73 / 1 / 0
Cele to droga przez świadomy dyskomfort.
Ostatnio zmieniony 07 czerwca 2015 przez papiezpolak666, łącznie zmieniany 2 razy.
  • 381 / 12 / 0
<qnote> Realizacja żadnego, nawet najlepszego celu to droga przez mnóstwo dyskomfortu i nie zgadzam się, że cały czas będziemy w up-time, nawet jeśli dążymy do swoich ideałów. </qnote>

Nic takiego nie napisałem:) Uptime jest przydatnym narzędziem ale jasne, że nie można w nim być cały czas:)

<qnote> Dlatego te metody nie działają, bo nie zawsze jesteś świadomy. </qnote>

Nie o to mi chodzi. Nie chcę już bardzo długich dysput prowadzić (chociaż są ciekawe i dziękuje wszystkim za odzew), dlatego wyjaśnię jak najlepiej potrafię swój punkt widzenia. Otóż wg mnie, w życiu chodzi o to, żeby samemu zasiąść za sterem własnego umysłu- czyli nie być przez niego prowadzonym, a prowadzić właśnie samemu. Osiąga się to na dwa sposoby: poprzez ćwiczenia dzięki którym jesteśmy coraz bardziej świadomi każdego momentu swojego życia- i nie chodzi mi tu o zamykanie się w klasztorach itd- tylko to ma mieć oczywiście przełożenie na poziom szczęścia w aktualnym życiu. To raz. Dwa- wiadomo, że nie jesteśmy cały czas świadomi- dlatego oprócz rozwijania tej świadomości i w momentach kiedy ją mamy- kreować własne nieświadome odruchy różnymi metodami- m.in tymi o których pisałem- aby jak najlepiej nam służyły:)
Mówiąc o świadomości proszę też nie mylcie tego z kierowaniem się jedynie swoim ścisłym umysłem, bo rozwój świadomości wiąże się jak najbardziej ze zwracaniem uwagi i reagowaniem na wszystkie sygnały- myśli i emocje też, jak najbardziej:)
  • 189 / 9 / 0
Eh, no dobra, dużo tu kminy a mało konkretów. Daję konkret z dziś, bez ogólnych wniosków.

Siedzę w autobusie i widzę kobietę. Z daleka niby ładna, wydaje się do tego taka w moim typie charakterologicznie, no to podszedłem, przysiadłem się i zagadałem - ale przedtem miałem dłuuugi czas wahań i problem z poczuciem czegoś-tam. Whatever. "Cześć", powiedziałem idąc jeszcze do niej, w tym samym momencie zauważając, że to w sumie maszkara, no ale przecież nikt mi jej ruchać nie każe - siadłem i tak. Patrzyła na mnie z jakimś takim przerażeniem w oczach, jakby kurwa dzikusa z puszczy zobaczyła(w sumie nie pomyliła się dużo %-D ), więc powtórzyłem wyraźniej: "No hej, cześć". "Cześć" - wydusiła w końcu - "my się znamy?". "Jakie to kurwa typowe" - pomyślałem, ale nic to, odpowiadam, że nie, że chciałem tylko się przywitać, blabla - nie było o czym gadać. Czaję zdziwienie ludzi, wzrok niektórych skupiony na mnie, ale siedziałem tam, bo tak mi było dobrze. Nie chciało mi się z tą typiarą gadać i wiedziałem, że nie ma po co. Czułem się dobrze, bo to wymagało pewnych jaj i byłem zadowolony ze swojego zachowania, nie potrzebowałem reakcji. Poczułem się wolny od przymusu znalezienia sobie baby i różnych wkrętów typu "nie rób tego, bo to dziwne" i właśnie do tego mi się to przydało - nie do ruchania, na które wcale nie miałem ochoty.

Info dodatkowe:
-motywacją było ruchanie
-bałem się i byłem spięty przed podejściem; nie byłem pewien, czy tego chcę
-jak poszedłem za ciosem i zacząłem wierzyć każdej myśli, której chciałem dać swobodną ekspresję - rzeczy zaczęły się jebać; chociaż i tak było fajnie do pewnego momentu

Poskładajcie sobie dwa do dwa i nie pierdolta o braku merytorycznej wartości. :retarded:
  • 73 / 1 / 0
Bombaj - polecam wpisać na youtube: RSD Tyler, lub RSD Tyler PL. Koleś odpowie lepiej na Twoje pytanie niż ja ;).
Nie mniej gratuluję jaj. Z tym zgadywaniem do dziewczyn jest tak, że trzeba się nastawić na sukces, że zrobiłeś i odważyłeś się na to, nawet jeśli gadka się dalej nie potoczy.
Znam typa bardzo przeciętnego z wyglądu i postanowił sobie zagadywać do 20 dziewczyn dziennie. Dziś jest ruchaczem i jego charakter się mocno zmienił na ekstrawertyczny (cool story bro, wiem, ale to szczera prawda). Trzeba się liczyć z tym, że jeśli planujesz coś takiego, to musisz się osmieszyć mnóstwo razy zagadując, ale jak będziesz to robił, to umysł da Ci instrukcję do "samolotu", dopiero jak odważysz się go wystartować, nie wiedząc czy nawet poleci. Nieważne czy celem jest ruchanie, czy chęć rozmowy :). Widzisz i jedziesz i po kilku razach ten głos w głowie "co jeżeli się ośmieszę, zobaczy moją plamę na koszuli itp." się wyłączy.

Przekraczanie własnej banki bezpieczeństwa daje niesamowite poczucie spełnienia i dobry stan po jakimś czasie sam się pojawi. I żadnych wyuocznych na pamięć tekstów - ma być flow i szczerość. Fajnie wykorzystać okoliczności do rozmowy. Kobiety są strasznie wyczulone na naturalność, a ta przychodzi z czasem i nie można grać alpha male, którym się nie jest. W ogóle książka Mateusz Grzesiak - Alpha Male, to najgorsze gówno, jakie można przeczytać apropo tego tematu.

Jeszcze raz polecam ten kanał https://www.youtube.com/user/RSDTyler/v ... &flow=grid są też przetłumaczone na polski jego filmy. Gość też porusza tematy psychologii, sukcesu, ego, warunkowania społecznego i bycia sobą.
O dziwo przybrał nick jak nasz forumowy Tyler Durden :D.
Osiąga się to na dwa sposoby: poprzez ćwiczenia dzięki którym jesteśmy coraz bardziej świadomi każdego momentu swojego życia- i nie chodzi mi tu o zamykanie się w klasztorach itd- tylko to ma mieć oczywiście przełożenie na poziom szczęścia w aktualnym życiu. To raz. Dwa- wiadomo, że nie jesteśmy cały czas świadomi- dlatego oprócz rozwijania tej świadomości i w momentach kiedy ją mamy- kreować własne nieświadome odruchy różnymi metodami- m.in tymi o których pisałem- aby jak najlepiej nam służyły:)
Nieświadomych odruchów nie da się kreować. Nie masz wtedy kontroli nad sobą. Możesz zbudować nawyk, ale co zrobiłbyś w takiej sytuacji:
Zrobiłeś część planu, dnia, jesteś dumny z siebie i nagle czujesz naturalną euforię. Jesteś też cholernie mocno zmęczony, a postanowiłeś uprawiać sport każdego dnia po pracy. Świadomie, chcesz wyjść na siłkę, ale 5 razy silniejszy móżdżek od rozumu stanowczo domaga się odpoczynku, relaksu, może piwka. Twój limit paliwa dyscypliny na dzisiejszy dzień się wyczerpał. Nawyku działania wbrew sobie zbudować się nie da. Znajdujesz wymówkę - dzisiaj jestem zbyt zmęczony i odpuszczę lub też wiesz, co zachodzi w Twojej głowie i już nawet tego nie usprawiedliwiasz, a godzisz się z faktem. Nie ma na świecie osoby, która mogłaby kontrolować swój stan w każdej chwili.
Moim zdaniem jedynym rozwiązaniem takiej sytuacji jest to, żeby stworzyć takie okoliczności, żebyś nie miał innej możliwości w tym momencie, by nie iść na siłkę, tak by nie było miejsca na niewykonanie planu. Są osoby, które samemu do pewnego stopnia dadzą radę się zmusić, ale właśnie - tylko do pewnego stopnia. A z reguły ten stopień nie pozwala na realizację marzeń. Takie jest moje zdanie.

Nie mniej szanuję to, co piszesz i zgadzam się, masz dużo racji. Mój temat tyczy się jednak tego, jak przestać się w końcu poddawać. Chemii własnego umysłu nie oszukasz.
"Chcę, ale nie mogę". No sorry, ale jak nie masz ochoty odkładać, to nie odkładasz.
Łatwo zweryfikować prawdziwość tego stwierdzenia - powiedz to np. osobie uzależnionej od benzo ;). Ona chcę z tym skończyć, ale nie ma wystarczająco sił na to, rozumiesz? Nawet prokrastynacja to też pewnego rodzaju uzależnienie. Każdy ma pewien ograniczony zasób energii do postępowania świadomie ze sobą, ale on ma swój limit. Co do rozwijania tego zasobu świadomości, to jak najbardziej masz rację.

Co wtedy, kiedy osoba ma bardzo wzniosłe cele i ich realizacja wymaga takiej samodyscypliny, jakiej nigdy nie osiągnęłaby nawet robiąc te wszystkie ćwiczenia, medytując. Nie każdy z nas ma ten sam poziom ogaru, świadomości (zwał jak zwał) i umysł zawsze wróci do domyślnego stanu (nie mówię tu o wyrobionych nawykach)!

Jeśli masz teraz motywację to realizacji celu ponad Twoje obecne możliwości, to wiedz, że ona się kiedyś wyczerpie. Te techniki myślenia o przyszłości, i myślenie jak to będzie wspaniale również tracą moc z czasem, zwłaszcza, że wykonujemy je mechanicznie - wtedy to już nie jest nawet szczere. Nie mniej Twój świadomy umysł wie, że tego chcesz i jesteś w wielkiej frustracji, bo Twoich chęci do realizacji celu nigdzie już nie ma. Płat czołowy i mózg zwierzęcy są w konflikcie, a że ten drugi ma większą moc, to wyłącza nam świadomość. Takim sposobem odpuszczamy i znajdujemy wymówki, a niepotrzebnie, bo tak po prostu działa umysł.

Widzę więc teraz tylko jedną drogę do permanentnej zmiany - stworzyć okoliczności takie, w których nie mamy możliwości, by nie wykonać swoich celów, jak choćby usunięcie szkodliwego nawyku.
  • 189 / 9 / 0
Znam gościa, to on mnie zainspirował do dania podchodzeniu do dziewczyn drugiej szansy, właśnie dlatego, że nie struga kozaka i sam wychodził z gówna, więc co nieco wie. Musiał się dowiedzieć.
Tutaj najbardziej przypomina mi się jego tekst, że "jak dziewczyna się boi, to dobry znak, bo przynajmniej pokazujesz, że masz jaja". No i w sumie racja. %-D Etap przejściowy, wiadomka.

Wiesz, ja tam odpowiedzi znam na wiele rzeczy, tylko to chuj daje zazwyczaj. :cheesy: Chcę je weryfikować w praktyczny sposób. Inspirujące gadki najbardziej przydają się do motywowania, IMO.

A ruchaczem to tak bardzo nie chcę być, wolę eksperymentować. Najbardziej byłem zadowolony z tego, że przestałem się martwić,co ludzie pomyślą i nawet ta presja na gadkę nie miała znaczenia, bo po prostu nie ciekawiła mnie ta kobieta.
papiezpolak666 pisze:
"Chcę, ale nie mogę". No sorry, ale jak nie masz ochoty odkładać, to nie odkładasz.
Łatwo zweryfikować prawdziwość tego stwierdzenia - powiedz to np. osobie uzależnionej od benzo ;). Ona chcę z tym skończyć, ale nie ma wystarczająco sił na to, rozumiesz?
Byłem wjebany - nie fizycznie wprawdzie, ale objawy odstawienne miałem tak przejebane, że może bez różnicy. Dalej myślę, że to nieświadomy wybór i jeśli ktoś naprawdę chce przestać, to znajdzie sposób. Na przykład nie ćpam z jednego powodu: przestałem widzieć w tym wartość. Serio. Mówiłem sobie, że "chcę" wiele razy przed tym, ale dopiero w momencie, kiedy przyjrzałem się temu z perspektywy "chcę tego czy nie", zacząłem od tego odchodzić i w pewnym momencie było to tak proste, jak wynoszenie śmieci. Wcześniej zawsze było jakieś "ale".

Wiesz, to co mówisz nie jest niezgodne z moimi obserwacjami, tylko wyciągam z tego trochę inne wnioski. W pewnym sensie jestem w takim miejscu, gdzie nie mam wyboru i faktycznie muszę sprawdzać różne opcje(no, alternatywą jest się zabić). Tylko że sprawdzam je na zasadzie "ok, w tym momencie działa, ale niekoniecznie zawsze musi tak być". Czasem chcę tego, czasem tamtego i ważniejsze jest dla mnie dowiadywanie się, na czym mi zależy. Człowiek często myli obrazki ze stanem, którego chce, ale często to właśnie podążanie za tymi obrazkami najlepiej to pokazuje. Rozbijanie iluzji przez podążanie za nią.

W sumie - nie jestem pewien, co chcę tutaj ludziom powiedzieć, bo nie jest to "ej, to działa, zrób to". Miałem perspektywę, której tu nie było a chciałem przekazać. Kolejny element do układanki, tak to widzę. Męczy mnie dyskutowanie typu "kto ma rację", bo wszyscy mają w jakimś tam kontekście. Tylko komu by się chciało w pełni go tłumaczyć... no, kiedyś mi. Pisałem posty na 150 linijek. :cheesy:

Anyway, masz dużo racji i zgadzam się w wielu miejscach, ale i tak widzę to inaczej całościowo, chyba. Przeszedłem wiele etapów prób zmiany, wiele porażek, które uświadomiły mi to i tamto i mocno zmieniają mój sposób rozumienia procesu zmiany. W sumie moje życie to pasmo porażek/sukcesów(zależnie od perspektywy), które non-stop coś we mnie zmieniają i raczej nie mam już ochoty jakoś bardzo mocno skupiać się na tym intencjonalnie, bo jak sam powiedziałeś - energia w końcu się wyczerpuje. Także ja raczej nie podążam za marzeniami, a używam swoich motywacji do dekonstruowania ich. Oczywiście nieświadomie... bo po części jednak chciałbym je spełniać, ale widzę, że niekoniecznie mogę. Wtedy, ironicznie, łatwiej przychodzi zbliżanie się do tego, czego faktycznie chcę. ;]

Marzenia męczą, chyba, że są bardzo ogólne albo wierzysz, że życie Cię w nich wspiera.
  • 381 / 12 / 0
Marzenia, a szczególnie ich realizacja uskrzydlają i daję cel w życiu.
Co do ich realizowania i wykreślania już pisałem:)
  • 189 / 9 / 0
Szczerze? Wolę nie być ze sobą w konflikcie, niż osiągnąć cokolwiek. Problem w tym, że tego nie da się ustawić za cel.
  • 381 / 12 / 0
Problem, że to jest w ogóle nie możliwe moim zdaniem. Ludzką potrzebą jest realizować się, a odrzucanie wszystkiego raczej prowadzi do pogłębienia tego konfliktu. Tak, wydaje mi się, że jest to możliwe do osiągnięcia, ale nie na zasadzie zgody ze sobą, ale całkowitej dysocjacji ważnej części naszej osobowośći
  • 189 / 9 / 0
Ty mówisz o tym, jak ludzie świadomie dążą do wyobrażenia o "teraz". Wtedy tak, to dysocjacja.

Wiesz, to nie taka zgoda typu "podajcie sobie grabę", tylko nie cierpisz z powodu konfliktowych myśli i emocji, bo widzisz je jako możliwość, a nie konieczność.

Jest taki dziwny pogląd, że bycie kompletnie tu i teraz miałoby jakoś uniemożliwiać rozwój, ale jest kompletnie na odwrót. "Teraz" okazuje się być bardzo dynamiczne i inteligentne, nie wykluczające "kiedyś" ani "gdzieś" - po prostu nie nadaje tym "gdzieś, kiedyś" większej wartości niż temu, co jest.

Ale co ja tam wiem. Rzadko jestem teraz.
  • 867 / 18 / 0
Zgaduje, ze gdyby ktos byl w pelni teraz, to by w pelni odczuwal uczucia ktore perfekcyjnie wiodlyby go ku lepszej przyszlosci.

I to swobodnie, naturalnie, przy wylaczonym mysleniu, na luzie.
Uwaga! Użytkownik extraviado nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
ODPOWIEDZ
Posty: 34 • Strona 3 z 4
Newsy
[img]
Powracająca moda na dopalacze. RPD apeluje o sprawną interwencję

W sprawie edukacji dzieci i młodzieży na temat substancji psychoaktywnych zwróciła się Rzeczniczka Praw Dziecka do Ministry Edukacji. – Z rosnącym niepokojem odnotowuję kolejne doniesienia medialne alarmujące o powracającej wśród dzieci i młodzieży modzie na dopalacze. Prawdopodobnie szeroka dostępność tych nielegalnych substancji – sprzedawanych m.in. poprzez Internet – oraz ich relatywnie niska cena sprawiają, że środki zastępcze oraz nowe substancje psychoaktywne zyskują coraz większą popularność, także wśród młodych ludzi – wskazała Monika Horna-Cieślak w piśmie do MEN z 2 czerwca.

[img]
Medyczna marihuana kontra bezdech senny

Według danych opublikowanych przez badaczy z Minnesota Office of Cannabis Management, 40 proc. pacjentów z obturacyjnym bezdechem sennym (OSA) uczestniczących w stanowym programie medycznej marihuany doświadczyło znaczącej i trwałej poprawy jakości snu po rozpoczęciu terapii konopiami.

[img]
Do 3 gramów marihuany bez recepty? Poszło pismo z Sejmu do rządu

Legalizacja posiadania marihuany na własny użytek w ilości do 3 gramów - taka propozycja wpłynęła do sejmowej Komisji do spraw petycji. - Obowiązujące przepisy penalizują za posiadanie nawet niewielkiej ilości marihuany. Nie odpowiadają one współczesnym realiom społecznym i ustaleniom naukowym - argumentuje autor.