Luźne dyskusje na tematy związane z substancjami psychoaktywnymi.
ODPOWIEDZ
Posty: 337 • Strona 10 z 34
  • 2777 / 37 / 0
Pierwsza próba z DXM.

Czytałem o tej substancji sporo, chciałem mieć pewność, że wiem o niej wystarczająco wiele, żeby odpowiednio pokierować tripem. Kupiłem w aptece dwie paczki Acodinu, parę metrów dalej sok grejpfrutowy. W dalszej drodze do domu (było około 17:00) zjadam 90mg - na próbę. Przychodzę do domu, siadam do komputera i jakoś mija mi czas. Zadziałało, ale na tyle delikatnie, że miałem pewność, że nie jestem nadwrażliwy. To dobrze...

6 godzin później, trochę przed północą. No cóż - pora na prawdziwą fazę. Tylko ile tego zjeść? Czytam znowu o kolejnych plateau, wyliczam mg/kg. Paczka powinna wystarczyć, żeby poznać możliwości DXM - na trzecie plateau jeszcze przyjdzie pora, teoretycznie wbiję solidnie w drugie. 10 tabletek do garści i łykam, po chwili popijam sokiem. Czekam 5 minut - druga seria. Patrzę na kolejne listki - w jednym zostały jeszcze 4 tabletki, dojem je - po co mają być takie samotne? 14 tabletek trzy minuty później (wychodzi jakieś 7mg/kg). Zapijam wszystko resztą soku. Teraz czekamy na pierwsze efekty...
Oglądam sobie teledyski na Youtube, staram się utrzymać w dobrym nastroju. Potem jakiś dokument o życiu w Azji. Tak mija jakaś godzina. Zaczynam odczuwać zmienione myślenie. W brzuchu jakaś rewolucja, mdli mnie chwilami dosyć mocno, idę się położyć. Zakładam słuchawki, włączam muzykę i czekam na dalszy rozwój akcji...
[może dwie godziny później]
Przebudzam się z czegoś w rodzaju transu. "Jest przyjemnie, to rzeczywiście działa. Może by tak dojeść resztę? Nie jest aż tak mocno..." Za chwilę potężny kop, jakieś wizje przy zamkniętych oczach, przenoszenie się w inne światy... Oj, nie, lepiej nie dorzucam. Paręnaście minut później znowu powtórka. "Mało się dzieje. Chyba jednak dojem..." i po paru minutach kolejny cios DXM...
[mija jakaś godzina]
"Ale mi się chce pić...". Pora wstać. "O cholera, ale mną zarzuca, nie mogę złapać równowagi." Kręci mi się w głowie. Wstaję z łóżka, by po sekundzie znowu usiąść. Zbieram się w sobie i w końcu staję na nogi. Idę... Ale jak! Nie mogłem sobie wyobrazić opisywanego przez innych robo-walka, póki sam tego nie doświadczyłem. Śmiesznie. :-) Zapalam światło. "Jezu... to jest mój pokój? Dlaczego wszystko wygląda tak, jakbym śnił?" Trochę przy pomocy ścian i innych mebli dochodzę do stołu, gdzie jest buetlka z wodą. Piję sporo, ale w ogóle nie czuję smaku. Wracam do łóżka. Na słuchawkach akurat fragment Kalibra, który zapamiętałem bardzo dobrze i zawsze będzie mi się kojarzył z tym tripem - "do zobaczenia w piekle..."
[kolejny urywek]
Siedzę na fotelu przed komputerem. Czuję się jak we śnie. Nie poznaję samego siebie. Trzymam w ręku dwa listki z 300mg DXM - poważnie myślę o zjedzeniu tej reszty. Nie jestem już sobą. Nagle przebłysk zdrowego rozsądku. "Nie jedz, pierdol to, będzie na kiedy indziej. Przecież działa, po co zajebać się jeszcze mocniej? Nie szalej.". Odkładam wszystko do szuflady.
[...]
Idę do łazienki powolnym, ale starannym krokiem robota. Zawieszam wzrok na firance, zapominam po co tu przyszedłem. Przebłysk, robię swoje i wracam przez kuchnię. Zapalam światło. "To się dzieje naprawdę?" Oglądam siebie w lustrze. Nie znam tego kolesia w odbiciu, rozmawiam z nim za pomocą myśli.
[...]
Jakiś nagły reset. "Gdzie ja jestem? Ach, to przecież kuchnia. Tylko co ja tu robię? Jak długo już tu stoję? Po co tu przyszedłem?". Wracam do pokoju, zwalam się na łóżko. Czuję się, jakbym wrócił z długiej i wyczerpującej podróży.
[...]
Znowu reset. Filmy w głowie zanikają, wracam do "rzeczywistości". "Gdzie ja... co ja... czemu tak dziwnie..." Natłok myśli. "Tabletki, coś bez recepty z apteki. Ale dlaczego, po co? Wciąż działają? Nie chcę już, wystarczy..." Staram się zasnąć, nie słucham już muzyki. "A więc tak czują się narkomani? To jest ten odlot? Oni tak mogą często? Ja bym nie mógł..." Co ciekawe, wtedy w głowie ciągle wydawało mi się, że to coś podobnego do heroiny. Kolejne rozkminy o młodocianych narkomanach walących DXM we własnych pokojach.
[...]
"Dlaczego tak długo działa? Coś poszło nie tak? Może... o kurwa, a co jeśli mi tak zostanie? Nigdy już nie będe normalny. Łykając te pierdolone tabletki całkowicie zjebałem sobie życie..." Zaczyna się robić bardzo źle. Wciąż nie poznaję pokoju lekko już rozjaśnionego wschodzącym słońcem. "Gdzie ja jestem? Chcę być znowu u siebie...". Chcę zasnąć, ale nie mogę. Za jakiś czas siadam na łóżku i zauważam coś na co nie byłem w ogóle przygotowany. "Kurwa... co jest z moim wzrokiem? Jakbym patrzył przez judasza w drzwiach..." Wszystko wydaje się być dalej niż powinno, jakby z mojej głowy prowadził jakiś tunel, to w oddali jest wyraźnie mniejsze, a to co bliżej większe... Już prawie szósta rano, a mnie wciąż trzyma. Co będzie później?
[...]
Budzę się. Już jest kompletnie jasno. Dziwnie się czuję. Składam do kupy wspomnienia. "Żyję...". Ulga. Lekkie problemy z prostym chodzeniem, wielkie rozleniwienie i bardzo miłe uczucie funkcjonowania w świecie "na nowo". Cały dzień przepięknego zjazdu, podczas którego nie robiłem nic oprócz rozkoszowania się nim. :-)

Jakiś tydzień później.


Jedna sztuka XTC (mało, ale lepsze to niż nic :-)), po godzinie do łóżka z muzyką i nadzieją, że poczesze chociaż trochę. Było całkiem przyjemnie, ale jednak nie wystarczyło mi to. Gdy tylko poczułem, że zaczyna schodzić, przypomniałem sobie o 300mg DXM. Biorę i w oczekiwaniu na wejście czytam znowu DXM FAQ. Dochodzę do zespołu serotoninowego. Zaczyna się lekki strach. "O kurwa... Jak mogłem zapomnieć? Teraz już za późno. Boże, miej mnie dzisiaj w opiece." Staram się odrzucić negatywne myśli. "Przecież wcale nie musi tak być. Spokojnie, będzie dobrze.". Zaczynam czuć pierwsze efekty i idę z powrotem do łóżka. Słucham sobie muzyki, ale wciąż trochę się boję. Serce dziwnie mi bije, mocniej i szybciej niż powinno. "Jezu, ale ze mnie idiota. Mój organizm mnie znienawidzi." Wciąż strach o to, co przyniosą kolejne godziny. "Pieprzę, to był zły pomysł, spróbuję zasnąć." Odwracam się na bok i zamykam oczy. Staram się, ale DXM wkręca się coraz bardziej i nie pozwala mi na to. W myślach wyzywam się od najgorszych. W pewnym momencie przełom. "O cholera, ale przyjemnie! Muzyka brzmi tak miło. Pięknie nakręca myśli..." I dałem się ponieść tripowi. Było wyraźnie słabiej niż ostatnim razem, ale i tak byłem zachwycony. Zeszło o wiele szybciej niż 510mg, nad ranem jeszcze chodziłem po necie ciesząc się udaną fazą.

Może dwa tygodnie później.

450mg i sok grejpfrutowy. W połowie tripa wysiadły słuchawki. "Kurwa, co teraz? Spróbuję w coś zagrać." Włączam Half Life 2 - zaczynam grę od początku, żeby lepiej się wczuć. I wciągnęło mnie tak jak nigdy - nawet po MJ nie ma tego rodzaju wkrętów. Nie było mnie siedzącego przed komputerem. Nie było mojego pokoju. Był tylko tamten świat, a to ja byłem Freemanem. Robiłem wszystko bardzo powoli, badałem każdy zakamarek mapy - bawiłem się w najlepsze. Nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje... Zasnąłem po szóstej rano, a koło 10:00 okazało się, że muszę iść do miasta. Straszne zamotanie psychiczne, jestem jakiś nieswój, przez resztę dnia wielka senność.

Trzy dni później.

No to lecimy. Znowu 450mg i sok. Będzie dobrze, pożyczyłem słuchawki.
[...]
DXM już działa w najlepsze. Jest mi tak bardzo przyjemnie, że chciałbym mieć tak zawsze. Decyduję się na mały test i włączam ścieżkę do Twin Peaks. Zaczyna sie od motywu głównego, a ja odpływam. Z każdym kolejnym trackiem moja świadomość odpływa coraz dalej, wysoko w ciemność. W pewnym momencie przyszło coś ogromnego. Coś, co sprawiło, że gdybym wtedy mógł, płakałbym ze szczęścia. Zaczynam wirować, powoli, ale zauważalnie. Czuję, jakby coś wciągało mnie w wir, który napędzany jest przez każdy dźwięk właśnie granej melodii. Moja świadomość zostaje rozbita na dziesiątki małych kawałeczków, a każdy z nich siada na oddzielnym instrumencie. Odczuwam niesamowitą jedność z muzyką. Latam gdzieś wysoko na tych dźwiękach. Nie czuję w ogóle własnego ciała. "A co, jeśli umarłem?" Chwila zastanowienia. "Trudno, tu jest cudownie, chcę tu być...". Podczas kawałka Love Theme przeżywam coś w rodzaju... nie wiem. To było coś wielkiego. W szczycie utworu rozerwało mnie kompletnie. Była tylko muzyka, piękna muzyka, a ja czułem ją każdą swoją komórką. Czuję, że rozumiem dokładnie historię, która jest opowiedziana w tym utworze. Instrumentalnym. :-)

Testuję kolejne kawałki, które losuje mi odtwarzacz. Miles Davis i występ na żywo z Time After Time. Kocham ten utwór. A ten 10 minutowy występ przeniósł mnie na salę koncertową. Byłem tam, czułem te dźwięki z takiego bliska... Byłem w niebie. Ta faza mogła nigdy się nie kończyć. Przy kolejnych kawałkach wszystko się powtarzało. Gdy zaczęło słabnąć, wprost nie mogłem uwierzyć w to co przeżyłem.

Robiąc kolejne próby z DXM wciąż mam nadzieję, że uda mi się 'nauczyć' osiągać ten stan, co wtedy. Bardzo bym chciał wrócić tam znowu.

Dużo później.

675mg i sok grejpfrutowy. Wiem, że będzie nadzwyczaj mocno.
[...]
Leżę w namiocie, deks już się wkręcił maksymalnie. Wracam na chwilę na ziemię, wyrywam się z transu. Nie wiem jak się nazywam, nie znam się, nie wiem co się dzieje, wiem tylko, że jest mi bardzo dobrze. Otwieram oczy, widzę zwinięty koc. Mój świat ogranicza się do muzyki płynącej w mojej głowie i tego skrawka materiału. Czuję, że deks chce mnie ponieść jeszcze wyżej, ale nie zamykam oczu. Staje się jednością z tym kocem...
[...]
Reset. "Co, gdzie, jak..." Powoli wraca świadomość własnej osoby. Przypominam sobie, że brałem DXM. Dużo, tyle co nigdy wcześniej. Nie pamiętam zbyt wiele z tego, co się działo. Wciąż działa. Wychodzę z namiotu i wprost nie mogę uwierzyć jak piękny wydaje się świat pod wpływem tej substancji. Jest taki zagadkowy, obcy... nowy. Wszystko jest inne. Ale właśnie to mnie zachwyca.
--------------------------------------------------------
Do tej pory nie przekroczyłem jeszcze 15 tripów. Wiem już o działaniu DXM sporo, umiem sobie radzić podczas fazy, nie wyobrażam sobie, żebym mógł mieć bad tripa po deksie. To do siebie zupełnie nie pasuje - przynajmniej w moim przypadku. Nie zawsze działa tak, jakbym chciał, ale to w sumie dopiero początek mojej przygody z tym środkiem. Przede mną jeszcze wiele prób, z różnymi dawkami, w różnych okolicznościach. Do tej pory jadłem góra 3 razy w miesiącu - ostatnie dwa tripy od których strasznie wiało nudą i nie było tak jak wcześniej pokazały mi, że chyba będę musiał ograniczyć się do jednego razu w miesiącu, ale za to porządnego. 675mg minimum. :-)
  • 617 / 5 / 1
Niedawno na zjeździe z 900mg i późniejszego dopalenia ziołem, wyszedłem o 11 w nocy na spacer.
Idę sobie ulicą po osiedlu, zadowolony, ze nikogo innego nie widzę oprócz siebie(lubię samotne spacery nocą).Muzyka z mp3 leci w uszach, nagle patrzę na chodnik, o.Jeż sobie siedzi :-D Stanąłem i zacząłem się śmiać.Podchodzę w końcu do niego bliżej, przywitałem się ładnie "Cześć jeżu!".Zacząłem go głaskać po kolcach, jednak on się z lekka się wystraszył biedak i zaczął chować pysk pod siebie.Pogłaskałem go po nosie, widziałem, że ma z lekka katar, pomyślałem sobie, że pewnie przez te ostatnie kurewskie deszcze się przeziębił.W końcu postanowiłem go przenieść z chodnika na trawnik, tam będzie mu lepiej.No tak, tylko jak to zrobić, hmm? Wziąć go na rękę, eee, nie.Chwyciłem paznokciami jednego kolca i go podniosłem :-D Przy czym ciągle się śmiałem.No ciekawe jak wyglądałbym dla przechodnia, chłopak kurwa przenosi jeża podnosząc go za kolec.Odchodzę, myślę sobie, że pójdę dalej, niech sobie siedzi na trawie.Przeszedłem 3 metry i się wróciłem do niego z powrotem.Obserwuję go, pogłaskałem znów i postanowiłem go wziąć na rękę.Strasznie miał gładki i płaski brzuch, troszkę się powiercił, miałem już go prawie na moich dłoniach jeża, ale on w moment zwinął się w kulkę i mnie ukłuł :-D Niechąco upuściłem go na trawnik, ale nic mu się pewnie nie stało.Przyglądam mu się baczniej z bliska, tym razem już z latarką z telefonu, widziałem wyraźnie jak płynnie, ale za to baardzo powooli się odwija.Praktycznie nie było tego widać, ale tak, odwijał się coraz bardziej i bardziej.Jednak gdyby się odwinął do końca to bym musiał trochę przy nim posiedzieć.W końcu stwierdziłem chuj, ile można przy jeżu siedzieć? Pożegnałem się i poszedłem dalej.
Od tej pory polubiłem jeże, zajebiste zwierzątka %-D
Z resztą sami zobaczcie:
http://pl.youtube.com/watch?v=AsJ-fbaRhcs
:kawa: & :skret: o n l y
  • 127 / 1 / 0
Set&Setting - schizowe podroze metrem (wracalam do domu z Camden, w Londynie)
Ilość spozytej substancji - 15 ostatnich tabsow acodinu, jakie tu sobie przywiozlam (to dla mnie wiele, patrzac na to, ze na dxmowym kalkulatorze wyszlo, ze przy mojej wadze po 4 tabletkach mam 1 plateau %-D ) i duzy, profeszynalny skret, ktorego kupilam za 7 funciakow u Turka.

wzielam aco i bylo wesolo. piekna pogoda, swiat taki fajny. poszlam na metro i zajechalam do Camden. aco zaczal dzialac mocniej, wiec stracilam jakakolwiek umiejetnosc myslenia. cudem bylam w stanie lazic miedzy tymi ciasnymi straganikami. trafilam na stragan jakiegos Turka. spytalam go, czy ma cos mocniejszego od papierosow. chcial mi sprzedac 10g trawy za 41 funtow, ale jak zobaczyl moja nieszczesliwa mine, wyciagnal pieknie opakowanego skreta. oczywiscie byl podpisany jako jakies tam ziola. normalnie legalnie kupilam MJ. nie wierzylam ani chwile, ze to zadziala, myslalam, ze to jakies gowno. wyszlam na miasto i idac ulica na metro zapalilam. spalilam bardzo szybko (przyzwyczajenie z lufkami), okazalo sie, ze smierdzi, smakuje i drapie w gardlo jak MJ. fajnie, fajnie, skonczylam palic i zaczela sie zabawa. zlazlam do metra. mialam juz totalna faze, bez jaj. w pewnym momencie myslalam, ze zalapie zgon, czulam sie jak robot z bateria na wyczerpaniu. pamietam, ze czas tak zwolnil, ze umieralam. kilka sekund, ktore czeka sie, az drzwi metra sie zamkna i odjedzie ono z przystanku, trwaly dla mnie... tak z pol godziny. wszystko mi czerwienialo przed oczami i zachodzilo mgla. nie wiedzialam co sie dzieje, ale bylo tym bardziej schizowo, ze sluchalam bardzo glosnej muzyki elektronicznej. szlo odleciec. mialam problemy ze sterowaniem, tracilam rownowage, wszystko dzialo sie zbyt wolno, tak ze ciezko bylo zlapac kontakt z rzeczywistoscia. zrzygalam sie w metrze, pamietam ludzi z przerazeniem dajacych mi chusteczki. o dziwo, ojciec nie zczail, gdy wrocilam do domu nacpana i poszlam spac. dzis juz jestem w miare czysta, chociaz delirka jest nieziemska. yeah, polecam mimo wszystko eksperymentowac w Londynie. nawet jesli mowia, ze murzyny sprzedaja gowno, to turki porzadni ludzie sa. %-D
"świat to lśniący ogród rozkoszy, którego owoce zrywać należy od razu" /// portal i forum nt. wampiryzmu:
recenzje, literatura, filmy, komiksy, wariaci, mordercy - takie tam...
+ dyskusje http://blood-luna.org ///
  • 15 / / 0
[SD]
Nieprzeczytany post autor: Acidman »
Trip z salvi. (Moje pierwsze 3 palenia)
Słyszę skwierczenie, w butli siwo, łapie buha. Nagle jakby ktoś/coś przejeło panowanie nade mną i robi ze mną masę śmiesznych rzeczy. Zobaczyłem w lustrze (podczas tworzenia kupska) swoje odbicie w siatce 3DFxSd, LOL.
Szczerze powiedziawszy to SALVIA JEST TAKA a kwas tyci, tyciuteńki...

A moja faza z ubiegłej nocy zdawała się być dejavu wczorajszej której nie pamiętałem. Ciężko to ogarnąć, cholera!
ala ma kota a kot ma tripa
  • 86 / 1 / 0
To tak jak ja się kiedyś najadłem z ziomkami piguł nazywały się żółte krzyże to staliśmy tak z 10 m od drzewa i baliśmy się iść dalej bo wszystkim wydawało się że to jakiś kurwa upiór jest. Musieliśmy iść na około bo nikt nie chciał tam tędy iść :o) :o) :o) :o) :o) :o) :o)
Wolność dla konopi
konopie dla wolności!

Sadzić, Palić, Zalegalizować ! !
  • 127 / 1 / 0
od okolo 18 (tj. w Polsce od 19) jestem na fazie. w tym czasie ugotowalam ojcu obiad, musialam go zjesc, poszlam wiec do wc, bo z doswiadczenia poprzedniej fazy na tym pillsie pamietam rzyganie, okazalo sie jednakowoz, iz nie da sie wywolac samoistnych wymiotow (zwlaszcza, ze naprawde nigdy tego nie robilam, a palec w przelyk jakos cienko skutkuje), no to wrocilam do living roomu. jak sie okazalo, brytyjskie sciany sa chujowe i moje charkaniozmagania bylo slychac, ojciec uznal mnie za ciezki przypadek anorektyczki, ktora tuz po obiedzie biega do wc, zeby zwrocic wszystko, no i ogolnie lipa. a faza trzyma juz 5 godzine ponad, wiec jest wesolo, zapowiada sie bezsenna noc, pelna pitolenia. %-D
"świat to lśniący ogród rozkoszy, którego owoce zrywać należy od razu" /// portal i forum nt. wampiryzmu:
recenzje, literatura, filmy, komiksy, wariaci, mordercy - takie tam...
+ dyskusje http://blood-luna.org ///
  • 1199 / 8 / 0
S&S: dom, wszyscy spia, godzina 6:00 - piekny letni wschod slonca
Trip: Zacznijmy od tego ze okreslenie "trip" jest tutaj umowne - sa substancje do ktorych pojecie trip pauje o wiele bardziej :)
Zastosowalem sie do rad kolegi CTXa(pozdro, wiesz ocb w syntezie metkatynonu ;)) i wyszlo mi jakies 15 ml roztworu. Po wprowadzeniu 5 ml w left arm vein poczulem wejscie o sile podobnej starszym lipnym syntezom z 200 mg nadmanganianiu potasu. Reka mi drgnela i 3 ml poszly podskornie niestety :(. Na szczescie roztwor wyszedl naprawde mocny i reszta ktora mi zostala zrobila swoje - wejscie bylo naprawde szatańsko mocne ojojoj bardzo ;)
  • 30 / / 0
ale się naczytałem tutaj o dimenhydrynacie/dimenhydraminie z aviomarinu... że niby powoduje bardzo realne omamy podobne do bielunia ale jest o wiele bezpieczniejszy...
wczoraj zjadłem 20 tab. popijając napojem energizującym czyli niby według faqu największą dawkę niewkraczającą w niebezpieczny dla zdrowia rejon. Chciałem spróbować czegoś nowego lecz niestety nie wydażyło się nic paranormalnego %-D nie było nawet jakiegoś falowania obrazu czy jakiś poruszających się cieni albo wyimaginowanych trójwymiarowych obiektów, po zamknięciu oczu też nic się nie działo... także nie czułem prawie żadnych negatywnych efektów jak chociażby swędzenia czy problemów z szczaniem... miałem zachowaną świadomość... czułem się prawie całkowicie trzeźwy jak po zaledwie jednym piwie przez cały czas niedziałania tripu... szkoda że to jedno piwo kosztowało mnie 26 zł... :wall:
ktoś podejrzewa czym moja porażka mogła być spowodowana...?
Ja sobie to tłumacze że być może moje leki przeciwpsychotyczne mogły zniwelować objawy wytwórcze jak właśnie omamy... inna wersja to że nie mam jakiegoś bodajże hormonu którego nazwa przewinęła mi się przed oczami w moim życiu parę razy a odpowiada za metabolizowanie wielu narkotyków i nie wszyscy go mają... a może to zadziała dopiero po paru próbach... albo gówno po prostu w ogóle nie działa :argue:
ehh tak czy owak to było jedno wielkie rozczarowanie, ja wam odradzam avio... już wolę zawiłe deliryczne 4 plateau dextrometorfanu z którego się pamięta piąte przez dziesiąte... nie dość że taniej wychodzi to mniej szkodzi zdrowiu i w ogóle daje jakiekolwiek ciekawe przeżycia i doświadczenia... piękny błogostan, obojętność, zmianę sposobu myślenia, euforie, ten wypierdol w kosmos gdy się zamyka oczy i całą kupę innych pozytywów :o)
już lepszy trip od tego po dimenhyraminie wyszedł mi po gałce muszkatołowej...
odradzam aviomarin... ja już nie mam zamiaru go próbować nigdy więcej... niema nic do zaoferowania a na pewno łykanie go nie należy do najzdrowszych czynności według faqu... wydaje mi się że jest ta substancja troszkę przeceniona... <_<
Uwaga! Użytkownik psychodelic nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 447 / 19 / 0
1. Myślenie o myśleniu.
2. Wszystko jest wszystkim.

Nie mam nic więcej do dodania. Pisane po dwóch kartonach.
  • 447 / 19 / 0
hmmm dalej jestem skwaszony(a wziete przed 12:00), wszystko faluje, ciezko sie mysli, depersonalizacja, a proby dogadania sie z bratem to kosmos.(on 1 watek, ja w miedzyczasie w myslach skacze po 50, wracam "na ziemie" a on dalej o tym samym ;] )

ale to powyzej napisane gdy myslalem, ze ogarniam(a dalej total nie ogarnialem i chyba nie ogarniam ? ) i proba zapisania mojej i kumpla konwersacji :]
fraktale myślowe, myślenie o myśleniu, wyobrażanie sobie siebie, absurd czegokolwiek, nieskończone powielanie
niesamowite, jeżeli chodzi o umysł, samoświadomość
każda myśl rozmielona młynkiem na miliardy cząstek, których to rzecz jasna nie byłem w stanie połączyć, każda myśl powodowała miliard innych, wszystkie absurdalne, dotyczące samych tych myśli i bezsensowne ;]
brak celowości czegokolwiek, brak związku przyczynowo skutkowego, rozkwit mysli "ot tak" ;]
do tego ze skwaszonym kumplem dosłownie telepatia

wizuale były(twarz kumpla momentami jak 5 połączonych twarzy z nieskończoną ilością oczu, kazdy obraz, wszystko co widzialem zostawalo jako warstwa na widzeniu i dalej zylo wlasnym zyciem, jakies sieci pod sufitem etc.), ale one są niczym w porównaniu do tego niesamowitego mindfucku, nieogarnięcia, myślowego bycia i myślenia jak bardzo małe dziecko

moze kiedys cos dopisze wiecej, moze nie, ale w 3 zdaniach mozna zawrzec esencje zjedzenia 2 kartonow:
1. Myślenie o myśleniu.
2. Wszystko jest wszystkim.
3. Wyobrażanie sobie siebie myślącego o sobie.
ODPOWIEDZ
Posty: 337 • Strona 10 z 34
Newsy
[img]
Zniknęło 400 kg kokainy. Policjanci objęci śledztwem

Biura dwóch policjantów z Biura ds. Zwalczania Przestępczości Narkotykowej we francuskim Nanterre oraz ich domy zostały przeszukane przez IGPN (Wydział Wewnętrzny Inspektoratu Policji) w związku ze sprawą „Trident”. Chodzi o zaginięcie blisko pół tony kokainy. Według informacji „Le Parisien”, przeszukania przeprowadzono w biurach dwóch policjantów z wydziału antynarkotykowego oraz w ich domach. Zarekwirowano także ich tablety i komputery.

[img]
Depenalizacja marihuany w Polsce już wkrótce? „Projekt jest już gotowy”

Czy jeszcze w tym roku w Polsce marihuana zostanie zdepenalizowana? Jak dowiedział się reporter RMF FM, poselski projekt ustawy jest już gotowy. Teraz jego autorzy szukają poparcia w innych klubach parlamentarnych.

[img]
Koniec z lękiem po THC? Ten popularny terpen może być kluczem

Czy zdarzyło Ci się kiedyś poczuć niepokój lub lekką paranoję po użyciu marihuany? To częste doświadczenie, zwłaszcza przy mocniejszych odmianach, bogatych w THC. Od lat w branży konopnej krąży teoria „efektu otoczenia”, która sugeruje, że inne związki w roślinie mogą łagodzić te negatywne odczucia. Do niedawna była to jednak głównie opowieść. Teraz mamy twarde dowody.