A może bierzesz jakieś leki terapeutycznie, no tizanor?
"Rutyna to rzecz zgubna "
jakos tak intuicyjnie zjadlam batonika i wypilam kawe, nogi w gore...i nawet nie wiem kiedy zasnelam.
nie biore lekow, ale stracilam na wadzie przez stres, moze to od tego+ jakis nagly spadek cukru ?
a w ciazy nie jestem.
Zacznę od początku, chłopak 22 lata, dobra praca, dziewczyna,z którą wspólnie wynajmujemy mieszkanie.
Poziom satysfakcji życiowej raczej pół na pół, są cele życiowe i tak dalej, ale jakoś czegoś brakuje, nie wiem, może adrenaliny?
No i właśnie, festiwale, muzyka, czasem jakiś narkotyk i życie staje się piękniejsze.
I jeśli chodzi o narkotyki, zacząłem od mj, początki, hmm.. Było to jakieś 5 lat temu, w sumie, nie było najgorzej, raczej tripy wspominam dobrze, chociaż zdarzyły się przypadki odrealnienia. Nie będę opisywał dokładnie jak to wszystko wyglądało, ale z czasem coraz częstszego palenia pojawiły się myśli natrętne - że nikt mnie nie lubi, wszyscy dookoła spiskują przeciwko mnie i się ze mnie śmieją. Więc zmieniłem towarzystwo, poznałem nową dziewczynę z którą jestem aktualnie od 3 lat. Miłość od pierwszego wejrzenia - w zasadzie, praktycznie rzuciłem byłą aby z nią być. Z nią też się paliło, nawet był i pierwszy kontakt z fetą w klubie.
Było coraz gorzej, zatracałem się w swoich paranojach, obawiałem się, że ona mnie zdradza, wykorzystuje, oklamuje (między innymi o to że była dziewica, podkresle że miała 17 lat jak to zrobiliśmy).
Pewnego dnia zjaralem się w domu sam i to był moment kulminacyjny, objawy schizofrenii, że tak jak wyżej, jestem totalnym kretynem.
Przyjechała do mnie, płakała, porozmawialismy i było ok. Zacząłem dbać o siebie, zająłem się czytaniem książek i ćwiczeniami. Od tamtego momentu zapalilem jeszcze tylko raz, po jakimś roku, znowu z nią, bardzo nalegala aby tego nie robić ale przekonalem ją, że tym razem będzie ok. Nie było.
Znowu natrectwo myśli, kołotanie serca, padaczka. Wyobrażałem sobie ze mnie wynosi pogotowie z domu i mnie zamykaja w 4 ścianach bez okien, dosłownie.
I to był definitywny koniec z mj.
I znowu, praca nad sobą, coaching sroaching, budowanie własnego poczucia wartości, jakieś zajęcia.
Przez następne 2 lata było kilka festiwali, na większości był tylko alkohol, czasem zdarzył się kryształ i MDMA, było zajebiscie, genialnie się bawiłem i to było coś!
Nie żebym żył tylko festiwalami, ale uwielbiam muzykę samą w sobie, potrafię się bawić bez wspomagaczy ale mimo wszystko, odbiór muzyki po MDMA i tą euforię po krysztale dobrze wspominam.
Oczywiście, były chwilę w których natarczywe myśli wracały ale dało się je w miarę zwalczyć, ogólnie nie jestem zbyt społeczną osobą, jestem raczej toksyczny i ostrożnie dobieram sobie znajomych. Po prostu w życiu trochę się zawiodłem na kilku osobach (na mnie w zasadzie kilku też się zawiodło).
Dochodząc do punktu kulminacyjnego, przez który w końcu chce napisać co mi leży na sercu. Kumpel, na prawdę dobry kumpel, poznał laske, z którą non stop ma problemy i przeokrutnie spantoflił, tzn. Już brak wypadów na imprezy, ciągłe pierdolenie o niej i jaki jest na nią wkurwiony, telenowela po prostu.
Mieliśmy wczoraj ruszyć miasto, moja wyjechała z rodziną więc miałem więcej czasu i wolną chatę, oczywiście nie wypaliło, powód? Chyba nie muszę tego pisać.
Więc w rozgoryczeniu postanowiłem, piwko, dobry kraft, piguła i słuchawki na uszach, potrzebowałem tego, wyczillować po naprawdę ciężkim miesiącu pracy i stresu.
Początki spoko, najpierw house, zaczął ładnie wchodzić, w między czasie pisałem z dziewczyną i z kilkoma znajomymi, byłem bardziej rozpisany niż zwykle, normalne po MDMA.
Po godzinie już było gorąco, łapy zaczęły się pocić i do głowy zaczynały nachodzic uporczywe myśli, dobra. Odpalamy dark techno, bardziej skupie się na muzyce, będzie dobrze. Ni chuja, odplywalem myślami, analizowałem wszystko, zacząłem łączyć ze sobą kilka nieprzyjemnych faktów z życia, związanych z pracą, dziewczyną, szkoła i mamą. I tak też doszedłem znowu do tego samego wniosku, jestem dziecinnym kretynem, którego każdy wykorzystuje i każdy robi w chuja. Schizofrenia? A może po prostu po narkotykach otwiera się głowę na prawdziwą rzeczywistość, jacy naprawdę są ludzie i jak działa rząd. Twierdzę wręcz, że to prawda, a termin schizofrenii jest wymyślony tylko po to aby ludziom wmawiać, że są chorzy, żeby tylko nie popełnili samobójstwa w tym skurwiałym świecie. W każdym razie, mam wrażenie, że nawet moja własna matka mnie nie kocha i wykorzystuje.
Nie pozdrawiam i jeszcze się nie żegnam.
P.S wiem, to się nadaje do psychiatry.
Krittyk pisze:Ehh.. Nie sądziłem, że to zrobię ale co mi tam, może któryś z was miał podobnie i pomoże mi jakoś poustawiać sobie w głowie.
Zacznę od początku, chłopak 22 lata, dobra praca, dziewczyna,z którą wspólnie wynajmujemy mieszkanie.
Poziom satysfakcji życiowej raczej pół na pół, są cele życiowe i tak dalej, ale jakoś czegoś brakuje, nie wiem, może adrenaliny?
No i właśnie, festiwale, muzyka, czasem jakiś narkotyk i życie staje się piękniejsze.
I jeśli chodzi o narkotyki, zacząłem od mj, początki, hmm.. Było to jakieś 5 lat temu, w sumie, nie było najgorzej, raczej tripy wspominam dobrze, chociaż zdarzyły się przypadki odrealnienia. Nie będę opisywał dokładnie jak to wszystko wyglądało, ale z czasem coraz częstszego palenia pojawiły się myśli natrętne - że nikt mnie nie lubi, wszyscy dookoła spiskują przeciwko mnie i się ze mnie śmieją. Więc zmieniłem towarzystwo, poznałem nową dziewczynę z którą jestem aktualnie od 3 lat. Miłość od pierwszego wejrzenia - w zasadzie, praktycznie rzuciłem byłą aby z nią być. Z nią też się paliło, nawet był i pierwszy kontakt z fetą w klubie.
Było coraz gorzej, zatracałem się w swoich paranojach, obawiałem się, że ona mnie zdradza, wykorzystuje, oklamuje (między innymi o to że była dziewica, podkresle że miała 17 lat jak to zrobiliśmy).
Pewnego dnia zjaralem się w domu sam i to był moment kulminacyjny, objawy schizofrenii, że tak jak wyżej, jestem totalnym kretynem.
Przyjechała do mnie, płakała, porozmawialismy i było ok. Zacząłem dbać o siebie, zająłem się czytaniem książek i ćwiczeniami. Od tamtego momentu zapalilem jeszcze tylko raz, po jakimś roku, znowu z nią, bardzo nalegala aby tego nie robić ale przekonalem ją, że tym razem będzie ok. Nie było.
Znowu natrectwo myśli, kołotanie serca, padaczka. Wyobrażałem sobie ze mnie wynosi pogotowie z domu i mnie zamykaja w 4 ścianach bez okien, dosłownie.
I to był definitywny koniec z mj.
I znowu, praca nad sobą, coaching sroaching, budowanie własnego poczucia wartości, jakieś zajęcia.
Przez następne 2 lata było kilka festiwali, na większości był tylko alkohol, czasem zdarzył się kryształ i MDMA, było zajebiscie, genialnie się bawiłem i to było coś!
Nie żebym żył tylko festiwalami, ale uwielbiam muzykę samą w sobie, potrafię się bawić bez wspomagaczy ale mimo wszystko, odbiór muzyki po MDMA i tą euforię po krysztale dobrze wspominam.
Oczywiście, były chwilę w których natarczywe myśli wracały ale dało się je w miarę zwalczyć, ogólnie nie jestem zbyt społeczną osobą, jestem raczej toksyczny i ostrożnie dobieram sobie znajomych. Po prostu w życiu trochę się zawiodłem na kilku osobach (na mnie w zasadzie kilku też się zawiodło).
Dochodząc do punktu kulminacyjnego, przez który w końcu chce napisać co mi leży na sercu. Kumpel, na prawdę dobry kumpel, poznał laske, z którą non stop ma problemy i przeokrutnie spantoflił, tzn. Już brak wypadów na imprezy, ciągłe pierdolenie o niej i jaki jest na nią wkurwiony, telenowela po prostu.
Mieliśmy wczoraj ruszyć miasto, moja wyjechała z rodziną więc miałem więcej czasu i wolną chatę, oczywiście nie wypaliło, powód? Chyba nie muszę tego pisać.
Więc w rozgoryczeniu postanowiłem, piwko, dobry kraft, piguła i słuchawki na uszach, potrzebowałem tego, wyczillować po naprawdę ciężkim miesiącu pracy i stresu.
Początki spoko, najpierw house, zaczął ładnie wchodzić, w między czasie pisałem z dziewczyną i z kilkoma znajomymi, byłem bardziej rozpisany niż zwykle, normalne po MDMA.
Po godzinie już było gorąco, łapy zaczęły się pocić i do głowy zaczynały nachodzic uporczywe myśli, dobra. Odpalamy dark techno, bardziej skupie się na muzyce, będzie dobrze. Ni chuja, odplywalem myślami, analizowałem wszystko, zacząłem łączyć ze sobą kilka nieprzyjemnych faktów z życia, związanych z pracą, dziewczyną, szkoła i mamą. I tak też doszedłem znowu do tego samego wniosku, jestem dziecinnym kretynem, którego każdy wykorzystuje i każdy robi w chuja. Schizofrenia? A może po prostu po narkotykach otwiera się głowę na prawdziwą rzeczywistość, jacy naprawdę są ludzie i jak działa rząd. Twierdzę wręcz, że to prawda, a termin schizofrenii jest wymyślony tylko po to aby ludziom wmawiać, że są chorzy, żeby tylko nie popełnili samobójstwa w tym skurwiałym świecie. W każdym razie, mam wrażenie, że nawet moja własna matka mnie nie kocha i wykorzystuje.
Nie pozdrawiam i jeszcze się nie żegnam.
18 października 2019Ankaaa pisze: wstalam teraz z lozka, zrobilo mi sie ciemno przed oczami, nogi mi sie uginaja, serce bije b. powoli, ciezko mi sie oddycha. czuje jakbym miala zaraz osunac sie na podloge. serce zdrowe, cisnienie zazwyczaj niskie, nie cpam, nie pije, co to moze byc ? napic sie kawy moze ?
Nie pij soków (z cytrusów szczególnie), kawy, herbaty. Jak nie przejdzie do jutra to rodzinny (żaden sor, bo będziesz 8h siedział bez sensu)
Jeżeli sytuacja się będzie powtarzać, to niech rodzinny kieruje na badania w kierunku wrzodów żołądka i dwunastnicy (ale najpewniej ich nie masz, to tylko kwestia wykluczenia)
Jak pijesz, to jedz!
![[mem]](https://hyperreal.top/wtf/memy/7/7be4aa44-20c8-499d-b97d-1bf945a75458/mcdonalds.jpg?X-Amz-Algorithm=AWS4-HMAC-SHA256&X-Amz-Credential=nxyCWzIV8fJz5t5dUSIx%2F20250424%2FNOTEU%2Fs3%2Faws4_request&X-Amz-Date=20250424T195402Z&X-Amz-Expires=3600&X-Amz-SignedHeaders=host&X-Amz-Signature=f3cdfdbf4f24b0f6b3aac5ba915219a9af280652035fcb0faa9bddf2aa332a1d)
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/cannaheart.jpg)
Marihuana zwiększa ryzyko rozwoju chorób serca
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_artykul_skrot/psiloshrooms25.jpg)
Psychodeliki mogą wspomagać onkologiczną psychoterapię i leczenie alkoholizmu
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/cognitivemarijuana.jpg)
Długotrwałe używanie marihuany może mieć wpływ na zdolności poznawcze
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/chimpanzees-sharing-fruit.jpg)
Szympansy biesiadują? Sfilmowano je, gdy dzieliły się owocami zawierającymi alkohol
Ludzie od dawna spożywają alkohol i od tysiącleci odgrywa on rolę we wzmacnianiu więzi społecznych. Nowe badania wskazują, że nasi najbliżsi krewni – szympansy – mogą wykorzystywać alkohol w podobnym celu. Po raz pierwszy udało się sfilmować szympansy, które dzielą się sfermentowanymi owocami, w których stwierdzono obecność alkoholu.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/grafika_news_skrot/profesor.jpg)
Profesor znów za kratami. Spec od narkotyków zwany także Chemikiem zatrzymany w Skarżysku
Na pięć lat trafi za kraty 73-letni mężczyzna w półświatku znany niegdyś jako Chemik lub Profesor czyli człowiek wielokrotnie notowany za przestępstwa narkotykowe, między innymi za wyprodukowanie na początku lat 2000 w laboratorium w Bliżynie dziesiątek tysięcy tabletek ecstasy.
![[img]](https://hyperreal.info/sites/hyperreal.info/files/jrt-treated-cortical-neuron.jpg)
Nowa nadzieja dla pacjentów ze schizofrenią. Opracowano przełomowy lek inspirowany LSD
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis stworzyli nową cząsteczkę o nazwie JRT, która może zrewolucjonizować leczenie schizofrenii i innych chorób mózgu. Lek działa podobnie do LSD, ale nie wywołuje halucynacji. Dodatkowo, wykazuje silniejsze działanie niż stosowana obecnie ketamina.