ODPOWIEDZ
Posty: 3441 • Strona 226 z 345
  • 289 / 11 / 0
Horror z 2016 r. "Las samobójców" również jest o tym lesie.
  • 128 / 99 / 0
Poradnik Młodego Samobójcy by Camel

Co skłania do samobója? Zwykle skrajna deprecha, cierpienie psychiczne które trudno załagodzić, dojmujące poczucie winy oraz koszmarny pesymizm, subiektywne odczucie, że nic dobrego nas już w życiu nie czeka. Dodaj do tego anhedonię i trudną sytuację życiową oraz ewentualnie syndrom odstawienny i otrzymasz samobójczy koktajl, truciznę równie skuteczną jak arszenik. Kto nie był w takim stanie, ten nie ma pojęcia jak to wygląda widziane z perspektywy własnego ja, ze środka swojej czachy. Gadanie w stylu ogarnij się, trzeba być twardym, inni mają gorzej albo świat jest piękny dla jest takiej osoby kompletnie pozbawione efektu terapeutycznego, wręcz sytuację pogarsza, pogłębia bowiem już i tak dojmujące poczucie winy. Niby nie piszę nic nowego ale sam to wszystko przeżyłem na własnej skórze więc wiem o co chodzi.

Czy depresja bywa skutkiem zażywania narkotyków, czy też odwrotnie, depresja sprawia do sięgania po polepszacze nastroju? Mój pierwszy epizod ciężkiej egzogennej deprechy wystąpił w czasie gdy nie ćpałem jeszcze niczego poza maryśką a i od niej miałem półtoraroczną przerwę, alkohol piłem zaś okazjonalnie. Na GAD cierpię zaś właściwie od dzieciństwa. Dla mnie osobiście to wystarczy za odpowiedź na postawione wyżej pytanie. Po drugi sięgają różni ludzie i wielu z nich robi to rekreacyjnie lub z ciekawości, wpierdalają się zwykle natomiast ci, co i tak mają różne problemy psychiczne. Tylko, co oczywiste narkotyki pomagają krótko a w długiej perspektywie jedynie pogarszają nasz stan.

Ja jeszcze na początku 2017 bałem się wychodzić na balkon na peta, tak mnie korciło aby skoczyć i paląc non stop o tym myślałem. Miałem też opracowany własny genialny sposób, mniej drastyczny i bez szans na odratowanie oraz bezbolesny. Ten sposób to, gdybym był sam w domu, zjedzony listek alpry zapity ćwiartką wódy, potem jak benzo zacznie wchodzić 100 jednostek szybko działającej insuliny (jestem cukrzykiem) i jeszcze listek tabletek a potem kolejna ćwiarteczka. Bilet w jedną stronę. Usypiam i w przeciągu 30 minut jestem już w krainie Wiecznych Łowów albo w Szeolu. Myślę, że już kwadrans od rozpoczęcia wdrażania procedury, licząc czas potrzebny na dojazd karetki i rozpoznanie, byłbym nie do odratowania. Neurony umarłyby z głodu. Czemu tego nie zrobiłem? Może po prostu "nie mam jaj" albo raczej cierpiałem nieostatecznie. Statystyki podają, że większość samobójstw to decyzja chwili, gdy nie można już ze sobą wytrzymać nie zaś przemyślany plan. Samobójcy nie są zaś ani ludźmi odważnymi, ani tchórzami. Ciężar na barkach jest zwyczajnie zbyt duży i kręgosłup pęka jak zapałka, w jednej chwili.

Co może potencjalnemu samobójcy pomóc pozostać pośród żywych? Po pierwsze i najważniejsze (na początek): LEKI! Odpowiednio dobrane, najlepiej na szpitalnym oddziale, w ostateczności ambulatoryjnie. Jeśli jeszcze nigdy nie byłeś u psychiatry, nie wahaj się - to żaden wstyd, to dowód dojrzałości i odwagi. Podobnie jak szczere mówienie o sobie, o tym co nas boli, co zawstydza, za co czujemy się winni, patrząc jednocześnie drugiemu człowiekowi w oczy. I tak gładko przechodzimy do punktu drugiego, czyli psychoterapii. Bez leków w stanach ciężkich jest ona niemożliwa, bo brak na nią siły lub odwagi. Ale jak już zaczniemy, bardzo pomaga trwale przebudować życie. Można też z czasem zmienić proszki, odstawiając/ograniczając te uzależniające i zamulające na korzyść aktywizujących. Ale to decyzja lekarza prowadzącego, choć oczywiście można mu coś zasugerować. Po trzecie, gdy poczuje się pozytywnego kopa z punktów jeden i dwa, należy go jak najefektywniej wykorzystać, bowiem z czasem minie aby trwale, obiektywnie poprawić jakość swojego życia. Trzeba np. zrobić prawo jazdy albo znaleźć fajną pracę, zacząć naukę, związek (spełniona miłość to najlepszy drug ever) bądź regularne uprawianie zajawkowego sportu. Można wrócić do dawnych hobby albo odnaleźć nowe. Nie trzeba oczywiście wprowadzać wszystkiego na raz i łapać zbyt wiele srok za ogon, tylko realizować coś konsekwentnie dołączając inne pomysły w miarę możliwości i nie przejmując się porażkami. Nauczyć się sobie wybaczać to trudna sztuka i często warunek ozdrowienia. Po czwarte, nie warto się dołować dodatkowo. Zakazane jest wspominanie sławnych samobójców, Zaduszki za Magika czy Cobaina, słuchanie depresyjnej muzy, czytanie tego wątku. Lepiej przerzucić się na Reggae i Leśmiana, z EMO Rocka i Wojaczka. Zakazane jest wchodzenie w ten wątek ;-).

Do tej pory nie wspominałem nic o narkotykach i zrobiłem to specjalnie. Nie uważam żeby abstynencja sama w sobie miała jakąś wielką, mityczną wartość. Gdy narkotyki są bezpośrednim powodem, dla którego chcesz ze sobą skończyć, całkowicie spierdoliły Ci życie, obecnie powodując jedynie cierpienie (głównie Opio I.V.) odwyk będzie niestety konieczny i to jako krok zero. Jeśli ośrodek zamknięty to dla Ciebie za wiele, spróbuj chociaż terapii dziennej. Można też wybrać bardziej lajtowy rygor. W Warszawie na WAT terapeuci przymykają oko na drobne wyskoki, byle na zajęcia przychodzić trzeźwym. Można też zaspać lub wyjść wcześniej. Nie sprawdzają listy obecności. Taki odwyk to też psychoterapia. Gdy jednak drugi są problemem dodatkowym, namiastką samoleczenia lub po prostu na razie brakuje siły do zerwania z nałogiem, najpierw trzeba się zająć depresją. To druga po paleniu przyczyna śmierci, w naszym regionie Europy, daleko przed alkoholem i narkotykami. Choroba potencjalnie śmiertelna, w 6% - 12% kończąca się śmiercią samobójczą. Sprawa priorytetowa. Narkotyki można wtedy zostawić na później, jedynie nieco ograniczyć, unikając co najwyżej interakcji z lekami.

Pamiętaj! Nadejdzie wreszcie czas, gdy poczujesz się lepiej. Gwarantuję i mówię na własnym przykładzie. Pomyślisz wtedy "jak dobrze, że tego nie zrobiłem!". Życiem można się znowu cieszyć, choćby odrobinę. Ja dodatkowo wiem, że złamałbym serce Matki, ostatniej osoby, która przy mnie niezłomnie trwa...

Pozdro!
Vis a vis z drzwiami
Od pokoju do planety
  • 1794 / 124 / 0
08 czerwca 2017Grentoo pisze:
Jestem w ośrodku ale dużo myślę o ostatecznym skończeniu z sobą. Wybieram U47 jako metode. Raz przedawkowałem ale mnie odratowano. Piękna spokojna śmierć. 5 lat myśli samobójczych. Mam dość.
Pisałem to ostatnio SRTN'owi, ale dobra, nie będę kopiował, tylko napiszę to jeszcze raz (już chyba z 20'sty na tym forum %-D). Jestem zwolennikiem teorii, że przy śmierci szyszynka wydziela ogromne ilości DMT i to ta substancja odpowiada za efekty umierania. Przy palonym DMT faza trwa parę minut, ale byli ludzie, którym się to ciągnęło jak kilka dni (słyszałem nawet historię o 2 tygodniach), tak więc dylatacja czasu przy DMT jest ogromna. Przy tak wielkim wyrzucie, jak w momencie śmierci, można wręcz powiedzieć, że czas rozciąga się w nieskończoność. Jeśli do tego dodamy fakt, że świadomość nie osiąga nigdy punktu "świadomej nieświadomości", można wysnuć wniosek, że przy umieraniu naprawdę człowiek osiąga "wieczność". I zależnie od tego w co wierzył - taką fazę łapie. Poza tym umieranie zawsze jest przyjemne (poczytajcie relacje osób ze śmierci klinicznej) - wszechobecny spokój, zrozumienie wszystkiego itp.
To teraz wyobraź sobie, że popełnisz samobója za pomocą benzo, które wyłącza psychodeliczną fazę. Albo opio, które ją spłyca. Serio, jak już chcesz pokazać, że masz "jaja", to popełnij samobója na trzeźwo ;).
09 czerwca 2017Blu pisze:
Ja czekałem 8 lat i było warto. Przestań cpać to absolutna podstawa, bez tego nie masz szans. Po ćpaniu opio musisz poczekać minimum z 2 lata żeby mózg doszedł do siebie i nauczył się funkcjonować na trzeźwo.
Piekło to masz już teraz, jeśli zdołasz wytrzeźwieć to będzie lepiej, tylko daj sobie czas. Wiem że trudno w to uwierzyć patrząc z perspektywy którą masz teraz, ale taka jest prawda.
Akurat tutaj stwierdzenie "przestań ćpać" nie pasuje, powinno być "przestań ćpać opio/benzo", bo to one człowieka niszczą psychicznie i pogłębiają depresję. Nie da się wyjść z depresji bez wsparcia farmakologicznego, a osobiście polecałbym terapię microdosingu za pomocą psychodelików i/lub dysocjantów odpowiednich. Np. taki DXM+psylocybina w malutkich dawkach, codziennie. Serio, 2 lata brania SSRI nic mi nie dały, a wystarczyło kilkanaście dni brania codziennie DXM w małych dawkach, by po zaprzestaniu brania mieć lepszy humor i motywację przez wieeele dni. A co dopiero, gdybym do tego dołożył microdosing na sajko :*).
10 czerwca 2017benzoswiezy pisze:
@ up kojarzę nieco twój nick, kojarzy mi się głównie z odwiecznym pierdoleniem (w sensie: od lat) o tym, że chcesz się odwalić :emo:
jakby ci się udało, byłoby przynajmniej mniej spamu
Ale jesteś antypatyczny. Czy jeśli się naćpasz i czujesz się zajebiście, to nie wchodzisz na hajpa chwaląc się ile to nie przyjebałeś i jak fajnie się czujesz? Już nawet nie dosłownie, ale po samym charakterze postów. Więc, jeżeli on codziennie myśli o samobójstwie, to dlaczego miałby o tym nie pisać? Nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić?
12 czerwca 2017jan potocki pisze:
...
Kuuurwa, gościu, jak wrzucasz tyle zdjęć, to weź chociaż w spoiler to wrzucaj, ok ;)?
Ostatnio zmieniony 13 czerwca 2017 przez Uroboros, łącznie zmieniany 1 raz.
Któż nam powróci te lata stracone
bez wiosennego w wiośnie życia nieba?...
Wołają na nas, że w złą idziem stronę,
precz o świat troskę rzucając powinną,
a czy pytają się nas, co nam trzeba
i czyśmy mogli obrać drogę inną?
  • 1180 / 103 / 0
13 czerwca 2017Camel pisze:
Poradnik Młodego Samobójcy by Camel

Ja jeszcze na początku 2017 bałem się wychodzić na balkon na peta, tak mnie korciło aby skoczyć i paląc non stop o tym myślałem.

Pozdro!

Na którym piętrze mieszkasz?
Uwaga! Użytkownik jan potocki jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 221 / 19 / 0
pewnie na parterze %-D
Uwaga! Użytkownik wariatka12 nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 128 / 99 / 0
13 czerwca 2017jan potocki pisze:
13 czerwca 2017Camel pisze:
Poradnik Młodego Samobójcy by Camel
Na ósmym. Szansa śmierci pewnie z 90%. Możliwość paraliżu i życia z rurką w żołądku. Ale jak pisałem, samobój to zwykle decyzja chwili.
P.S. Nie piszę o myślach samobójczych aby się chwalić, tylko dlatego, żeby podkreślić, że znam problem od podszewki. Obecnie dzięki Pregabalinie i Wellbutinowi (Buspropion) takich myśli już nie mam ^_^
Vis a vis z drzwiami
Od pokoju do planety
  • 906 / 75 / 19
@up - mój kot chciał złapać jakiegoś ptaszka, którego przyuważył na barierce balkonu, niestety, owemu ptaszkowi udało się uciec, za to mój kot za późno sobie uświadomił, że znajduje się tak wysoko i nagle traci grunt pod nogami (łapami)... Ale przeżył bez szwanku żadnego, pomimo, że mieszkałam wtedy na 10 piętrze.


Wcale nie takie duże to prawdopodobieństwo śnierci z powodu upadku z wysokości jest. Ostatnio taki Heniek, z drugim Marianem byli na ostatnim piętrze jakiegoś wieżowca myć okna. Obaj zleceli, a jeden Heniek żyje i ma się dobrze. Które to piętro było, to nie pamiętam ale stawiam, że coś pomiędzy 20, a 30.
Is it time for your medication, Mr. Brown?
  • 2372 / 315 / 0
nie no akurat koty znane są z tego, że spadają na 4 łapy i generalnie radzą sobie z wysokościami, chociaż to 10 piętro brzmi trochę sci-fi... tak samo jak Heniek z 25 pietra.... Cuda się zdarzają czasami, słyszałem, że ktoś tam nawet z samolotu wypadł i przeżył spadając w zaspy Alp, ale to są jednostkowe przypadki jakiś cudów.
Bywam pod mailem hyperalien@yahoo.com
  • 5198 / 918 / 0
Heniek i Marian pewnie napici i mieli gumowe kosci. Co innego upasc na trawnik a co innego na żel betonowy chodnik. . Ja tam jakbym sie mial zabic, to na pewno nie przez skok z okna, bo za duże ryzyko że sie nie uda.

Co do tej szyszynki, to jest film Martyrs poruszajacy jakby ten temat.

EOOT
The beautiful thing about DMT is that it makes no sense at all, but everything makes sense at the same time!
The methapor of Life

ledzeppelin2@safe-mail.net
  • 2372 / 315 / 0
Czytałem wrażenia osób którym niefartem udało się przeżyć samobójczy skok z wysokości i jedyne co kojarzę z ich opowieści to przerażenie i natychmiastowe (rozumiem, że w trakcie lotu) pożałowanie decyzji. Zupełnie inaczej w przypadku wisielców, gdzie był jakiś spokój a głownie to wszyscy momentalnie tracili przytomność. Chyba nawet na hajpie dawno temu któryś eksperymentalnie testował wieszanie się (z kolegą który go po chwili ratował) i nawet mu się te doznania podobały i to powtarzał hee :nuts:
Ja za chuja nie wybrałbym skoku i nawet nie z powodu szans przeżycia, bo już podejmując taką decyzję, znalazłbym coś w miarę pewnego +15 pięter i betonowe miejsce lądowania. W sumie wystarczyłoby lecieć na główkę, jak sobie zakładają skaczący, ale coś mi się wydaje, że zamiast na bańkę to bym zaczął asekuracyjnie próbować lądować na nogach...a wtedy wiadomo - kolana przy uszach.... :scared:
Fajnie wygląda opcja w tych punktach eutanazyjnych w Szwajcarii. Pacjent-samobójca (bo de facto nikt tam nikogo nie uśmierca, tylko jest to akt samobójstwa) dostaje drinka po którym zasypia w ciągu tam 8-12 minut a tak do 30min już jest martwy. Lekarz tam może w aptece kupić "zestaw do eutanazji" czyli pentobarbitalu sodu + benzo na sen. Przed podaniem barbituranów, chyba na jakąś godzinę przez pacjent wypija jakiś preparat pomagający lepiej go wchłonąć i chyba też przeciwwymiotny,ale podejrzewam, że bez tego dałoby radę też. Nie wiem tylko czy we wszystkich tych "placówkach" jest ten sam mix podawany. Są na YT filmy z takiego zabiegu (ci lekarze muszą mieć dowód do sądu, że pacjent sam wypił ten roztwór i popełnił samobójstwo - tak to tam jest załatwione prawnie) i wygląda to na prawdę spoko. Ten główny lek, chyba powinno się dać jakoś ogarnąć i u nas, bo widzę, że stosuje się go powszechnie do usypiania zwierząt. Ma ktoś znajomego weterynarza ?? :-D
A w ogóle, gdybym już mógł wybierać sposób skończenia ze sobą to chyba strzał w łeb - najlepiej przy pomocy osoby trzeciej - taka koleżeńska przysługa - szybko i celnie w tył głowy jak Sowieci w lasach Katyńskich... Przy tych eutanazyjnych cudach, jednak czeka się te parę minut albo i dłużej w zależności od organizmu i już się wie, że kostucha stoi w progu... bałbym się, że zeświruje, zadzwonię na 112 albo cuś a kulka w łeb ? Bach i Cię nie ma. Tak, tak - wiem, że i tu się cuda zdarzały (Lisbeth Salander... ;-) )ale bez przesady....jeszcze przez kogoś i w tył głowy.
Biednemu żuczkowi...właściwie staremu żukowi jak ja, to pozostaje z realnie dostępnych opcji jedynie linka i kawałek gałęzi... Jak dobrze zrobione, to powinno być szybko i nieświadomie
Bywam pod mailem hyperalien@yahoo.com
ODPOWIEDZ
Posty: 3441 • Strona 226 z 345
Newsy
[img]
Danii: jazda autem po zażyciu gazu rozweselającego na równi z jazdą pod wpływem narkotyków

W Danii prawnie zabronione jest prowadzenie samochodu pod wpływem gazu rozweselającego (podtlenku azotu). W takim wypadku kierowca będzie traktowany tak, jakby zażył narkotyki, i może stracić prawo jazdy na trzy lata

[img]
Ekstrakty z konopi poprawiają funkcje poznawcze u chorych na Alzheimera – nowe badanie kliniczne

Według nowych danych z kontrolowanego placebo badania klinicznego, opublikowanego w „Journal of Alzheimer’s Disease”, długotrwałe stosowanie roślinnych ekstraktów kannabinoidowych poprawia funkcje poznawcze u pacjentów z demencją związaną z chorobą Alzheimera (AD).

[img]
Psylocybina połączona z treningiem uważności łagodzi depresję wśród pracowników ochrony zdrowia

Badanie przeprowadzone przez Huntsman Mental Health Institute przy Uniwersytecie Utah wykazało, że pracownicy ochrony zdrowia zmagający się z depresją i wypaleniem zawodowym, doświadczyli znaczącej poprawy po terapii łączącej psylocybinę z programem mindfulness.