Więcej informacji: Dekstrometorfan w Narkopedii [H]yperreala
arturc1 pisze:Sigma detectedJan160 pisze:Chyba najgorszy badtrip na DXM jaki miałem to choroba psychiczna,
To był 3ci dzień spożywania Deksa, przy okazji tez coś tam wypaliłem. Zamiast otoczenia(a byłem w centrum miasta) widziałem tylko sceny, potem jak już "załadowała mi się" normalna wizja miałem odczucie że jestem częścią czegoś wielkiego, reszta ludzi była nieświadoma tego w czym biorą udział.
Mijała mi pierwsza-druga godzina tripa, obraz przed oczami standardowo falował, slideshow się skończył po 30min od wejścia ale moja świadomość była luźno powiązana z rzeczywistością, godziny wieczorne, środek lata, ciepło, znajomi kręcą poiami więc fajny klimacik-generalnie dobry trip.
Ale cały czas miałem dziwne uczucie a w uszach usłyszałem głos "190centymetrów wzrostu" zignorowałem go. Po jakimś czasie głos znowu przemówił. dalej go ignorowałem po jakimś czasie przemówił głośno i wyraźnie (dochodził centralnie z wnętrza mojej głowy) "190 centymetrów wzrostu, 85 kilogramów wagi, I tyle miłości!!!" ziomek napisał do mnie wcześniej żebym wpadał z piwkiem więc szedłem na tej dziwnej fazie na autobus.
Jechałem stojąc w autobusie a na miejscach siedzieli nieświadomi ludzie czułem ich wzrok na swoim ciele i wtedy zrozumiałem że jestem chory psychicznie i ta faza nigdy nie zniknie. Byłem świadom że jest coś ze mną nie tak ale nie potrafiłem tego zmienić i przerażało mnie to, tak jak bym był zamknięty w szklance.
Trip trwał jakieś 6h. Na następny dzień już nie ćpałem (acodinu;)) Dobrze że moja psychika wróciła do normy bo było to dziwne i przeraża mnie ten głos.Nie wiem pewnie między innymi przez takie loty na aco czasem śnię na jawie albo jak jestem już śpiący to słyszę muzykę czy głosy (tak jak by mój słuch spał i już sobie coś śnił ale wzrok i reszta jeszcze dopiero zasypiały)
Pozdrawiam i uważajcie bo po Aco ze słaba psycha można skończyć w psychiatryku;))
Miałem dość podobnie.
Z deksem nie znam się dobrze, raptem na palcach można policzyć moje podróże, jednakże spróbowałem hardcore'owej dla mnie dawki 900 mg podbitej grejpfrutem i czosnkiem.
Faza rozkręcała się bardzo długo, około 4 godzin. myślałem, że się szybko wszystko skończy, zanim moja kobieta wróci z pracy do domu, ale nie, to się dopiero wtedy zaczęło.
Nasze łóżko było pociągiem, ale takim całkowicie przeszklonym. Pędziłem sobie przez miasta, ponad budynkami, przez ich wnętrza, między ludźmi. Gdy zmieniałem pozycję z boku na wznak, zmieniał się mój 'kąt' widzenia na to wszystko, tak, jakby pociąg miał ukryty wymiar. Z wymiaru w wymiar mogłem przeskakiwać tylko poprzez zmianę pozycji leżenia.
W słuchawkach sączyła się naprawdę delikatna muzyka. Najpierw Entheogenic, Sphongle, Massive Attack. Czasem przełączałem na coś cięższego, ale nie - to mnie przerastało. Miałem uczucie, że zwariuję od tych dźwięków. W końcu zdjąłem słuchawki, bo myślałem, że ten stan międzyplanetarnego obcowania i podróżowania zostanie mi na zawsze. Pisałem w głowie scenariusz, jak będzie wyglądać moje dalsze życie na takiej fazie, jak będę rozmawiał z ludźmi, kombinowałem, skąd wziąć jakieś neuroleptyki, już w głowie wypisywalem sobie recepty, byle z tego wyjść. Jedynym ratunkiem było zdjęcie słuchawek i otwieranie oczu - świat z otwartymi oczyma był takim, jaki znam - ściany nie były już portalem, ale gdy tylko je zamykałem: kolejny przystanek: inna planeta, inny świat.
Nawet cisza była zbyt intensywna, by jej słuchać. Pociłem się, było dobrze, a zarazem fatalnie.
Dodam, że byłem po kilkunastu mg Bromazepamu. Gdyby nie to, na pewno oszalałbym całkowicie.
Czy to była Sigma, tego nie wiem. Wiem jedynie, że to było... no, sami wiecie.
Zarzuciłem wieczorem popijając kolą i poszedłem do znajomych w akademiku. Po godzinie wyszliśmy na miasto i szlajaliśmy się po osiedlach. Stopniowo wchodziła faza jaką znałem z wczesniejszych zabaw z DXM, ale po 2-óch godzinach od zapodania zacząłem czuć, że robi się grubo i postanowiłem powoli kierować sie do akademika. W ciągu pół godziny powrotu faza na tyle się wzmocniła, że myślałem, że nie dojdę o własnych siłach. To było coś nowego. Czułem też idąc, że moje ciało jest pół kroku za mną. Gdy przeciągałem dłońmi po twarzy czułem podobny efekt. Wszystko mi się rozjeżdzało.
Gdy wróciliśmy, było już tak mocno, że mogłem jedynie położyć się na łóżku. Serce waliło mi jak szalone, a ja nie mogłem opanować chęci robienia czegokolwiek. Przestawiałem rzeczy z jednego miejsca na drugie, chodziłem, skakałem itd. Zacząłem wkręcać sobie, że serce nie wytrzyma tego ciśnienia i czułem promieniowanie z lewej strony klatki piersiowej.Nie mogłem tego opanować. Myślałem, że umrę. Podobno wyglądałem strasznie. Współlokator starał się mnie uspokoić, ale jak później mi powiedział, sam bał się, że coś może się stać. OEVów nie miałem, za to CEVy były bardzo mocne. Do tego stopnia, że bałem się zamknąć oczy. Rwał mi się też film. To była zasługa kwasu, który brałem ze trzy dni wczesniej. Wyglądało to tak, że nagle budziłem się w jakimś miejscu w pokoju i nie wiedziałem jak się tam dostałem (znałem już to uczucie, więc nie dziwiło mnie to jakoś bardzo). Ogólnie rzecz biorąc nie spałem całą noc - przeleżałem ją w męczarniach. Koło 10-tej rano serce zaczęło się uspokojać razem z moimi nerwami... Nie miałem żadnego zejścia, położyłem się spać normalnie wieczorem.
Od tego czasu nabrałem wielkiego respektu dla DXM. Prawdopodobnie więcej już tego nie wezmę. Zastanawiam się tylko które plateau to było? Nie umiem tego zaklasyfikować. pozdro.
Także na złe doświadczenia mogę od siebie polecić medytację, oczyszczenie umysłu w takim powinno pomóc. Warto poczytać więcej o temacie, ja sobie jednak na jakiś czas odpuszczę eksperymenty z dragami XD
W tym roku chyba jednak spróbuję, kontrolnie ;-)
ale zaczelo sie robic coraz ciezej, poczulem, ze ciezko mi sie oddycha zrobilem sie blady, zimny pot na plecach. bez kitu bylem pewny, ze umre. jak juz uczucie umierania przeszlo to czulem sie mega uposledzony i "wiedzialem", ze uszkodzilem sobie mozg i tak juz mi zostanie na zawsze, wydawalo mi sie, ze efekty wogole nie slaba. ciezkie chwile to byly, potem przez dlugie lata nie tknalem dexa bo kojarzyl mi sie z tym umieraniem, pierwszy taki badtrip w zyciu.
jezeli dopalamy mj do dexa to powoli, jeden maly buszek zmienia bardzo duzo. ganja dziala na deksie kilka razy mocniej niz zwykle.
NieLubieZielska pisze:Sama substancja co najwyżej przywołuje mi wspomnienia z dzieciństwa ale nigdy negatywnych mi nie odświeżała.
Od 2019 roku trwa złota era medycyny psychodelicznej
Historyczna zmiana w globalnej polityce narkotykowej
Analiza danych: Otwarcie legalnych sklepów z marihuaną powiązane ze spadkiem zgonów opioidowych
Zapomniał o marihuanie ukrytej w drewnianym wychodku
Płońscy kryminalni nie spodziewali się znaleźć narkotyki w takim miejscu. 25-latek z gminy Glinojeck postanowił ukryć torbę z marihuaną w drewnianym wychodku za domem. Z czasem o swoim „składzie” zapomniał, ale pamięć odświeżyli mu funkcjonariusze, którzy przyjechali z niezapowiedzianą wizytą. Mężczyzna usłyszał zarzut posiadania narkotyków, a wkrótce może usłyszeć kolejne.
Chatbot AI Reddita „pomaga” w leczeniu bólu. Wśród rekomendacji: heroina
Reddit w pośpiechu wycofuje swojego nowego chatbota AI o nazwie „Answers” z dyskusji na tematy zdrowotne. Powód? Przeczytajcie.
Psychodeliki i zdrowie psychiczne: Nieuregulowani 'szamani' z Kapsztadu
Choć substancje psychodeliczne są w Republice Południowej Afryki nielegalne, wielu samozwańczych uzdrowicieli i szamanów z Kapsztadu otwarcie reklamuje ich stosowanie w swoich terapiach.
