Zdecydowanie... Jaranie zamula w chuj, zdążyłem się o tym przekonać, 5 lat bez detoksu (albo może i więcej, tak palnalem bo nie chce mi się liczyć) stałem się taki ciamajdowaty, zajebany mułem, wyższa filozofia przesadnego dobra to standard, wybaczenie dla wszystkiego totalnie i brak reakcji na krzywdy, oczywiście nie dlatego bo tak należy robić (choć tak sobie wmawiałem że to wszyscy dookoła nie mają tyle miłości xd) tylko dlatego że lata jarania wjebaly mnie w totalny brak pewności siebie, zawsze szukam winy w sobie, nawet jak mnie goście ujebali kubeczkiem wódki z rozpuszczonym chuj wie czym, a potem zostawili nad jeziorem w takim miejscu że nieprzytomny mógłbym wpaść do wody i utonąć za głupie parę groszy, to odpal za to trwał 1 dzień, obiecywałem sobie że nie popuszczę cwelom, ale jednak.... Nie chce mi się... Chuj tam było minęło... Przeżyłem... Takie miałem myślenie, przez co? Ano przez jaranie, bo se przypale, zrelaksuje i chuj nic więcej nie potrzeba, szkoda nerwów i zachodu. Wgl cipka taka się stałem, z dziewczynami to masakra jakaś, zero odwagi na kroki, co prawda to też ma podłoże w moim charakterze (raczej nieśmiały) ale no bez przesady, był taki okres czasu w którym czułem się tak "niefajny" że wręcz mozna powiedzieć że bałem się kobiet, np gadałem z 2 ziomkami i wszystko git i luz, pierdole jak najęty bo się wkręciłem w temat, nagle podchodzą 2 koleżanki, a mi jakby mowe zabrało, zacząłem czuć lęk, nic się więcej nie odezwałem po czym wycofałem się z tej pogawędki, miałem ochotę się schować, najlepiej po spódnica mamusi xd kurwa teraz się już z tego śmieje bo po niedługim detoksie (ok miecha więc mało) jest o wiele lepiej, to zasługa tego że już nie jaram tak dużo i - co kluczowe - nie jaram codziennie, chętnie odstawilbym całkowicie, ale to nie takie proste, bo nawet jak po spaleniu kulki czuję się gorzej niż przed, to i tak uzależnienie sprawia że nie odmowie sobie następnej i jaram aż się skończy, coś jakbym w kupie zrobionej do kibla doszukiwał się radości... Autoagresja, wyrzuty do siebie, ego tak małe że pewna koleżanka, nie mając na celu tego żeby mnie obrazić czy coś, jebnela mi w twarz teksta "no bo Ty Cipa jestes" a ja odpowiedziałem "wiem" xd masakra totalna muszę się postarać całkiem odstawić
THC bo serio nadużywanie tego robi z człowieka niedojdę.
Nie do końca to co napisałem trzyma się głównego wątku, ale jednak zawieszeniem to można nazwać
A co do głównego pytania, to nie jestem żadnym ekspertem, ale mam ziomka który przegial z
mefedronem, tak mocno, że mimo że nic nie wali teraz, to zachowuje się tak jak ja na strasznym zwaluchu, coś jak kolega wyżej opisał, tyle że jeszcze trochę gorzej, nie ogarnalby grania w grę, jego życie to oglądanie w kółko tego samego anime z przerwami na jakieś filmy, jedyna aktywność to zrobienie sobie jedzenia, ew pójdzie do sklepu po flache jak mu mama zostawi hajs, a tak to pic-jeść-spac, brak pracy niczego, pogadać się z nim dosłownie nie da, próbowałem i nic z tego, tylko się chłop wkurwia że mu dupę zawracam, mieszkam z nim a nie mam z nim kontaktu praktycznie, czasem tylko poprostu odezwę się do niego z uśmiechem mając nadzieję że zareaguje jakkolwiek, ale niestety najczęściej odmruknie tylko coś w stylu "noo" mówiąc to takim tonem głosu jakby właśnie był na łóżku smierci, dosłownie, jakby nie miał siły mówić i drży mu głos jakby płakał. Nie wyszedł do ludzi już kilka lat, jedynie ja mu czasem pomecze głowę monologiem (no bo rozmowa to to nie jest) aczkolwiek szczerze mówiąc to ostatnio odpuściłem, nie przynosiło to efektów, wręcz widać było po nim frustrację z tego że przyszedłem do pokoju i mówię do niego, najczęściej kwitował wszystko głębszym wzdechnieciem i mowil żebym szedł do siebie. Coś jakby obraził się na wszystkich, tyle że nie koniecznie ma za co, ale pomijając to bo czasem sobie człowiek nie zdaje sprawy że robi krzywdę więc powody focha mogłyby być ukryte, ale on jest taki dla wszystkich włącznie z matką która jako jedyna podchodzi do niego z uczuciem, bo już nawet siostra nie ma do niego sily totalnie, także posiłkując się tym przykładem mogę stwierdzić że totalna zawiecha po drągach jest jak najbardziej możliwa, w sumie to pisząc to mam refleksje że sam ostatnio trochę za dużo kryształu przerobiłem, muszę trochę ogarnąć bo jak tak dalej pójdzie to jedna feralna faza może sprawić że będzie nas dwóch takich... jak flip i Flap...
Btw, jeśli ktoś ma jakieś pomysły jak moglbym na niego wpłynąć pozytywnie, tak żeby choć troche wyszedł ze swojej agonii to bardzo proszę o rady, bo to ziomek z którym kiedyś się blisko trzymałem i chciałbym mu pomóc stanąć na nogi, ale nie wiem jak, wszelkie próby nie przyniosły żadnych efektów, a jeśli on się nie ogarnie choć częściowo zanim jego mama odejdzie z tego świata, to zostanie w totalnej dupie albo będzie grzebać w śmietnikach, także proszę o pomysły jak na niego wpłynąć, sam też mam burdel w życiu, myślę że ogarniając siebie dobrze by było pociągnąc go na wierzch ze sobą
Się rozpisalem, Koniec epopei