Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 79 • Strona 2 z 8
  • 124 / 1 / 0
istu pisze:
ja teraz jestem w takiej sytuacji. studia spierdoliłem, prace właśnie rzuciłem (bo chujowa była) i teraz okazuje się nie mam już gdzie mieszkać. :D jedyny możliwy wybór to uciekać za granicę. no i właśnie się do tego zbieram wewnętrznie, bo to będzie duży skok dla mnie. o dziwo od 3 tygodni nie zażyłem żadnej substancji psychoaktywnej i wygląda na to, że na razie przy tym pozostanę. w ciągu dwóch tygodni sprawy powinny być już przybite i będę wiedział co dalej. pozdro. :)
dokładnie mam taką samą sytuację, zjebana szkoła, rzuciłem pracę i nie mamzbytnio gdzie mieszkać, dokładnie jak Ty myślę o wyjeździe za granicę, przynajmniej na trochę, zarobic, odłożyć.. najgorsze, że to nie jest spowodowane ćpaniem (nie jestem w nic wjebany, czasami sobie zapalę, chociaż już mniej, ketonów nie tykam, może jakieś 10% mojej sytuacji życiowej wynika z prochów) tylko moją zjebaną psychiką, którą chcę sobie jakoś poukładać by powychodzić na prostą, by chciało mi się i bym miał siły na nią wyjść
  • 89 / / 0
właśnie dostałem odpowiedź od kumpla z uk, londynu. możliwe, że będę miał się gdzie zaczepić - podobno nie tak źle tam z pracą, jak to mówią dookoła. tylko nie można być wybrednym - ja nie jestem :). cieszę się, że nie jestem sam, a to dodaje siły. ja jestem już zdrowy(albo jestem na dobrej drodze), poza moim zjebanym układem nagrody(nie przez narko). mam zamiar go naprawić ciężką pracą, która będzie satysfakcjonująca(choćby finansowo). w pl nie dam rady, więc wyjeżdżam. trzymaj się chłopie dasz radę.
Act without expectation - Lao Tzu.
Spoiler:
  • 110 / 1 / 0
Ja mam odwrotnie, ale też potrzebuję ułożyć sobie życie. W inny tylko sposób.
Mam pracę, raczej stałą, ale mało płatną (budżetówka), jakieś tam życie w mieście, w którym mieszkam, ale wszystko jest tak różne od moich wyobrażeń o swoim życiu w wieku 24 lat, że robi mi się niedobrze. :emo:
Pewnie dlatego, że zawsze byłam tchórzem i jedyne, na co miałam odwagę, to wpadanie w uzależnienia. Kiedy jednak widzi się uciekający czas i znajomych dziadziejących w nudnych związkach i jeszcze nudniejszych pracach (lub odwrotnie - miotających się bez konkretnego celu), chce się ruszyć z miejsca.
Nie wiem za bardzo od czego zacząć, ale myślę, że jestem blisko momentu, w którym mi odpierdoli i zrobię cokolwiek drastycznego, by zmienić ten marazm.
  • 989 / 76 / 0
Jak jestem trzeźwy to dla mnie cały ten burdel to gówno. A na trzeźwo ciężko zmienić nastawienie. Chodzi o to, że co bym nie robił to i tak chuj, bo bez sensu, bo się umrze, bo się skończy itp. takie użalające pierdolenie. Za to gdy jest mj, nie myślę o tym czy ma coś sens czy nie ma, po prostu robię, żyję. Ale czy to ma sens, upalanie się każdego dnia? Chyba ma skoro lepiej mi. Jestem ciekaw jakie życie ma palacz z np. 40 stażem (jeżeli dożyje, bo nie jebnie na raka). Czy jest dobre czy nie, jak on na nie patrzy itp.
Egoista, ale miły.
Narcyz, ale nie ostentacyjny.
Kłamca, ale wrażliwy.
Miło mi Cię poznać.
  • 89 / / 0
proszę, jak zawsze, w odpowiednim momencie pan elliot hulse wrzucił mądry vid. http://www.youtube.com/watch?v=-kyhXttV ... e=youtu.be

polecam. jestem z siebie dumny, że wpadłem na to sam, podświadomie. :D pozdro.
Act without expectation - Lao Tzu.
Spoiler:
  • 1615 / 28 / 0
Klucz do sukcesu jest wszystkim znany. Wynaczanie pojedynczych "kroków" i ich konsekwentna realizacja. Jeśli będziemy chcieli zmienić wszystko na raz, to nic z tego nie wyjdzie.

Mądre planowanie i konsekwencja w działaniu są jedyną drogą do osiągnięcia celu.
  • 20 / / 0
ukladanie sobie zycia ? Wlasnie sie za to biore.. Bo jak to mowia, jak sie jebie to wszystko na raz. Baba odeszla, studia olane, praca sie skonczyla. Czas sie pozbierac, tez mysle o wyjezdzie za granice tylko zastanawiam czy to jest dobre rozwiazanie, czy tylko ucieczka od tego wszystkiego. Ale jak czlowiek nie sprobuje, to nie bedzie wiedzial. A 020122 wyzej dobrze prawi, malymi kroczkami i mozna isc do przodu :)
  • 440 / 30 / 0
Ja to robię tak. Kładę się na łóżku. Wyciszam umysł i odnajduję pierwszą istotną minirzecz którą mam ochotę wykonać. Powiedzmy 50 pompek. Robię je, a w trakcie myślę, że zrobię jeszcze 20 za karę, że przez chwilę myślałem żeby nie zrobić tamtych 50. Robię więc 70 i później tak się jeszcze motam w brzuszkach, tricka cisnę itp. Myję się, robię dokładnie tą potrawę na którą mam w danym momencie ochotę. Idę w jakieś kompletnie dziwne miejsce, bo akurat mam na to ochotę. Robię bardzo dziwne rzeczy, aż w końcu normalizuje się to do chęci przeciętnych. Dziwne chęci są po prostu nudne dla mnie. Sam siebie karcę za każdą porażkę która mnie spotyka. Nawet jeśli wygląda to tak jakby to była tylko i wyłącznie wina osób trzecich, wiem, że skoro sobie na to pozwoliłem to jest ostatecznie moja wina. Wtedy przeskakuje na tworzenie pomysłów do realizacji. I je realizuje. Wtedy te wcześniejsze potrzeby są pikusiem przy tym co zaczynam właśnie robić. Staję się terminatorem życia. W ten sposób chcę zawładnąć nad światem.

Ważne na samym początku stanąć przed lustrem i prawdziwie powiedzieć sobie kim się kurwa jest. Czy warto się czegokolwiek wstydzić, czy też warto się z czymś obnosić. Aż dojdziecie do fajnego wniosku, że jesteście po prostu ludźmi i macie po prostu cechy, nie wady i zalety. To jest ważne według mnie, ciężko wtedy jest zdemotywować człowieka, który zna dokładnie samego siebie wewnętrznie i zewnętrznie.
Ostatnio zmieniony 01 sierpnia 2013 przez rencznik, łącznie zmieniany 1 raz.
Uwaga! Użytkownik rencznik nie jest już aktywny na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 72 / / 0
0202122 pisze:
Klucz do sukcesu jest wszystkim znany. Wynaczanie pojedynczych "kroków" i ich konsekwentna realizacja. Jeśli będziemy chcieli zmienić wszystko na raz, to nic z tego nie wyjdzie.

Mądre planowanie i konsekwencja w działaniu są jedyną drogą do osiągnięcia celu.
Jedyną drogą mówisz ?XD czyli jak zrobię inaczej to się nie uda ? moim zdaniem tych dróg jest przynajmniej kilka :D jedną z nich jest wystarczy chcieć.
Jestem w trakcie układania sobie życia ale planować to nie ja nie potrafię. Konsekwętny też nie jestem ale bardzo chcę i zacząłem od samego siebie. Udało mi się poukładać w głowie na tyle że kilka różnych dróg osiągnięcia swojego celu i staram się cieszyć każdą chwilą. Czy to oznacza, że mi się nie uda ?
"What the fuck are we doing in the middle of a fucking desert ?! "
  • 4807 / 266 / 0
Nie uda się. Kto się cieszy każdą chwilą? Głupi zawsze się śmieje. Kilka dróg.. chyba się zagubiłem w takim rozumowaniu.
Ja otchłań tęcz, a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach
jam błysk wulkanów, a w błotnych nizinach
idę jak pogrzeb z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, kłębi się rajów pożoga
i słońce, mój wróg słońce! wschodzi wielbiąc Boga.
ODPOWIEDZ
Posty: 79 • Strona 2 z 8
Newsy
[img]
Częste używanie konopi ma związek ze zwiększoną śmiertelnością pacjentów z rakiem jelita grubego

Osoby z rakiem jelita grubego i udokumentowaną historią częstego używania konopi były ponad 20 razy bardziej narażone na śmierć w ciągu pięciu lat od diagnozy w porównaniu z osobami bez takiej historii - informuje pismo „Annals of Epidemiology”.

[img]
Terapeuta uzależnień: Zielsko ma konsekwencje w następnym pokoleniu

Na oczach Roberta Rutkowskiego, terapeuty uzależnień, zmieniła się rzeczywistość wokół substancji psychoaktywnych w Polsce. Ekspert opowiedział, co działo się za kulisami tej zmiany. - To miało swoją cenę, która mnie wtedy przeraziła - powiedział wprost.

[img]
Czy psychodeliki mogą uczynić Cię bardziej moralnym człowiekiem? [Nowe badania 2025]

Czy możliwe jest, że po zażyciu psychodelików stajesz się bardziej empatyczny, troszczysz się o innych ludzi, zwierzęta czy nawet środowisko naturalne? Najnowsze badania opublikowane w Journal of Psychoactive Drugs sugerują, że tak – osoby, które doświadczyły głębokich przeżyć psychodelicznych, wykazują wyższy poziom moralnej ekspansywności, czyli gotowości do rozszerzenia współczucia i troski na coraz szersze kręgi istnienia. Co ciekawe, wzrost ten jest szczególnie silny u osób, które podczas „tripu” przeżyły rozpad ego lub intensywne doświadczenia mistyczne.