Dział, w którym omawiane są konkretne kondycje, oraz ich wpływ na i współzależności z efektami środków psychoaktywnych.
ODPOWIEDZ
Posty: 116 • Strona 12 z 12
  • 2 / / 0
OPISAŁEM TUTAJ SWOJĄ HISTORIĘ ZWIĄZANĄ Z BRAIN ZAPS, Z NARKOTYKAMI ITD. NA PRZESTROGĘ INNYM I JAKO PORADĘ DLA OSÓB O ZBLIŻONEJ DO MOJEJ SYTUACJI. BRAIN ZAPSY POCHODZENIA Z DYSKONTYNUACJI BRANIA ŚRODKÓW ANTYDEPRESYJNYCH. JEŚLI NIE CHCE CI SIĘ JEJ CZYTAĆ SAME STOSOWANE PRZEZE MNIE METODY SĄ OPISANE NA SAMYM SPODZIE.

Trafiłem na temat, bo właśnie borykam się z problemem występowania brain zapsów i postanowiłem zostawić tutaj swoje doświadczenia, obserwacje i wnioski na ich temat. Być może trafi na nie ktoś kogo uspokoją czy pokierują w kwestii jak sobie z nimi radzić. Pierwszy raz do czynienia z brain zapsami miałem po przegięciu z dawką MDMA. Jakiś dłuższy czas temu, rzędu kilku lat, mocno imprezowałem ze znajomymi i złapaliśmy zajawkę na MDMA. Doszło u mnie w skrajnym momencie do trzydniowego ciągu w trakcie którego wieczorami każdorazowo spożywałem dawkę MDMA rzędu 600-1000mg. Po odstawieniu prochów i powrocie do trzeźwości przez około tydzień czasu borykałem się właśnie z brain zapsami, był to mój pierwszy kontakt z nimi.

Potraktowałem to jako zwykłe uboki, występowały z dnia na dzień rzadziej i w mniej intensywnym wydaniu, przez pierwszy tydzień codziennie, kolejny tydzień to było dosłownie kilka przypadków i odpuściło. Zapomniałem o tym całkiem aż do kolejnego podobnego ciągu na MDMA, później również pomagałem się w tym odnaleźć koledze, którego dorwały po podobnym ciągu i uziemiły w łóżku na bite trzy dni. Wtedy nie miałem pojęcia jakie metody prewencji tych objawów stosować, więc brałem je na przeczekanie. Moje romanse z MDMA dosyć szybko się skończyły i zapomniałem całkiem o tym zjawisku aż do 2019 roku kiedy zaprzyjaźniłem się z substancją szerzej znaną jako fenibut. Z tytułu tego, że miałem od kilku lat mocne problemy natury społecznej, tj. mocna fobia społeczna i występowanie jakichś dziwnych lęków związanych z przeprowadzką ze wsi do dużego miasta, dosyć szybko w fenibut się wciągnąłem.

Najpierw skutecznie stosowałem metody unikania skutków ubocznych opisywane przez użytkowników suplementu w internecie i stosowałem go bardzo sporadycznie, bardziej pod weekend w celu spędzenia wolnego czasu między ludźmi i zadbaniu o swoje morale. Z czasem jednak odpuszczenie sobie przyjęcia dawki np. w poniedziałek po mocno fenibutowym weekendzie stało się dla mnie trudne, bo trzy dni dawek rzędu 3g/ed powodowały poniedziałkowy lekki zjazd, który chcąc nie chcąc znosić musiałem w pracy. Zacząłem skłaniać się ku stosowaniu w/w środka częściej, w środku tygodnia, czasami nawet na rzecz tego odpuszczając weekendy. Doprowadziło mnie to do momentu kiedy popłynąłem na tyle długo, że myśl o skutkach odstawiennych w środku tygodnia lekko mnie przerażała, a rosnąca tolerancja wymuszała na mnie przyjmowanie coraz większych ilości jako dzienną porcję.

I teraz bez bicia - wyśmiejcie mnie, nazwijcie debilem, zgadzam się w zupełności - dzienne dawki fenibutu w moim przypadku zaczęły sięgać granicy 20g. Może być komuś ciężko w to uwierzyć ale nie zmyślam, nie miałbym w tym nawet interesu. Dochodziło przez to do tak skrajnych sytuacji, że potrafiłem być tak mocno uziemiony działaniem substancji, że w nocy nie potrafiłem odróżnić rzeczywistości od snu, często moczyłem łóżko i miewałem tego typu dziwne jazdy. Pierwszy dłuższy ciąg, który miałem trwał około 8 dni jak dobrze pamiętam. I zaraz po jego skończeniu przypomniałem sobie o istnieniu właśnie brain zapsów. Były masakryczne. Porównując do tych po MDMA to było piekło. Spięcia potrafiły być tak intensywne, że od jednorazowego wyładowania potrafiło mi wręcz rzucić np. ramieniem w losową stronę. Coś jak lokalny atak epileptyczny trwający ułamek sekundy. Po pierwszym dłuższym ciągu na fenibucie wyszedłem z tego bez dodatkowego wsparcia ale z mocnym stanem depresyjnym. Po prostu kolejne dwa-trzy tygodnie po odstawieniu to była masakra, coś czego jeszcze w życiu nie przeżyłem. Myśli samobójcze, zatracenie poczucia jakiegokolwiek sensu itd. Ratowała mnie jedynie mocna świadomość, że myśli te wywołane są przez chemiczną ingerencję w biochemię mojego mózgu i tak naprawdę to było jedyne co dawało mi siłę żeby znosić te stany.

Oczywiście po opisanym czasie wszystko się unormowało, wróciłem do całkiem przyjemnej jak się okazało rzeczywistości i zapomniałem o tym cholerstwie. Ale jak to często w podobnych sytuacjach bywa - zapomniałem też o tym dlaczego wyrzuciłem fenibut ze swojej głowy. I po niespełna roku czasu wrócił do moich łask jako środek na redukcję stresu związanego z rozpadem mojego długoletniego związku. Nie potrzebowałem dużo czasu żeby wskoczyć ponownie na dzienne dawki rzędu 15-20g, ciąg trwał w tym przypadku 2,5 tygodnia wspierany dodatkowo prawie codziennymi narkotykowymi bataliami, tj. kryształy, amfetamina, LSD, oraz leczeniem psychofarmakologicznym trwającym na tamten moment już jakieś 5-6 miesięcy (po pierwszych nieprzyjemnościach związanych z fenibutem postawiłem na pomoc psychiatryczną w mojej fobii społecznej i lękach, wszedłem na farmakoterapię z użyciem 20mg paroksetyny codziennie rano i 150mg trazodonu godzinę przed spaniem). Inaczej mówiąc mój mózg zadziałał jak taka maszynka do której docierały informacje na temat tego co robić żeby poprawić sobie komfort życia, maszynka te informacje mieliła i wychodziło jedno wielkie gówno spodem, pompowałem w siebie co mi w ręce wpadło.

Czemu? Teraz to już naprawdę sam nie wiem, jak już wytrzeźwiałem. Odstawienie tego pieprzonego fenibutu to było najgorsze doświadczenie jakie mnie w życiu spotkało. 2,5 tygodnia na dawkach ~20g i odstawka z kopa, tzw. cold turkey, czy jakoś tak. Brain zapsy w tamtym momencie nabrały takiego rozpędu i mocy, że pozbawiły mnie możliwości normalnego funckjonowania na bite 4-5 dni przez które jadłem jedynie to co mogłem złapać dłonią, bo np. zjedzenie zupy łyżką było niemożliwe. Zupa lądowała każdorazowo daleko po za obszarem stołu w jadalni. Depresja, lęki, paranoje, bezsenność trwająca blisko tygodnia przez który łącznie spałem około dwie godziny w pierwszy dzień odstawienia, później wgl. Powrót do normalności zajął mi wtedy naprawdę bardzo długo, brain zapsy starałem się kontrować najprostszymi aptecznymi suplementami na bazie waleriany i muszę przyznać, że dawały poczucie łagodzenia tych nieprzyjemności. Pomijając ten okres, bo nie ma tutaj o czym właściwie pisać oprócz mnie w stanie agonalnym, brain zapsy odpuściły po około trzech tygodniach tak całkowicie. Wtedy jeszcze trochę ciągło mnie w stronę narkotykowych wybryków, więc zdarzało się dosyć często poeksperymentować, do tego w dalszym ciągu kontynuowałem leczenie. Udało mi się po tym wszystkim, całe szczęście, dotrzeć do momentu w którym doszło do mnie co ja właściwie zrobiłem przez ostatni dłuższy czas, jakie mogły być tego skutki i jak strasznie jestem głupi, że do tego dopuściłem. Padło wtedy mocne postanowienie poprawy z mojej strony związane głównie z zaprzestaniem brania rujnujących mi zdrowie narkotyków ale też z zaprzestaniem brania leków.

Jestem człowiekiem bardzo silnie impulsywnym, więc postanowienie poprawy natychmiast przerodziło się w czyny i chcąc mieć to wszystko już po prostu z głowy zdecydowałem nie konsultować tego nawet z moim lekarzem prowadzącym tylko, jak w przypadku fenibutu, tzw. cold turkey i zostawić to wszystko w cholerę. Tak zrobiłem. Brain zapsy utrzymują się u mnie od tamtej pory, trwa to już może koło... trzech tygodni. Aktualna pandemiczna sytuacja w kraju pozbawiła mnie na ten moment pracy, która była dla mnie raczej takim najbardziej zajmującym na co dzień zajęciem, więc wolnego czasu zacząłem mieć aż nadto. Zainwestowałem go właśnie w poszerzanie wiedzy na temat brain zapsów, na temat profilaktyki, która może mi się bardzo przydać w sytuacji w której się teraz znalazłem i w związku z opisanymi przeze mnie powyżej doświadczeniami, wynikającymi z nich obserwacjami i wiedzą nabytą w trakcie czytania różnych na ten temat opracowań w internecie podzielę się teraz z wami swoimi wnioskami oraz podpowiem poniżej czym można próbować walczyć z tym nieprzyjemnym dziadostwem.

A więc... Według mnie, człowieka o znikomej wiedzy na temat biochemii mózgu, procesów występujących podczas stosowania narkotyków, leków i substancji działających na serotoninę i GABA, śmiem twierdzić, że jednak brain zapsy są zjawiskiem silnie powiązanym z całym tym układem gabaergicznym, a już na pewno silniej niż z układem serotoninowym. Jeśli palnę tu jakieś głupstwa to proszę się nie przejmować i mnie poprawiać ale faktycznie rzecz biorąc bywałem w momentach swojego życia kiedy poziom serotoniny w moim organizmie chcąc nie chcą musiał być bardzo mocno zaniżony i nie powodowało to u mnie albo tak wielkich albo wgl żadnych brain zapsów. Porównując tutaj do eksperymentowania np. z fenibutem, który, jak wiadomo, miesza przy GABA docelowo, to serotoninergiki się chowają. Każdorazowo przy dłuższym kombinowaniu z fenibutem występowały bardzo nasilone brain zapsy, wręcz graniczące ze stanami padaczkowymi w skrajnym przypadkach ale odpuszczały całkowicie po czasie nie przekraczającym 30 dni. Teraz, po odstawieniu całkowicie w/w leków z dnia na dzień, borykam się znów z tym zjawiskiem ale w mniej intensywnej formie niż działo się to w przypadku fenibutu, ponadto trafiłem na artkuł, może nie jakiś specjalistyczny, ale bezpośrednio traktujący o tym, że środki SSRI jak najbardziej mogą mieć odbicie na układ gabaergiczny i tym samym powodować brain zapsy przy odstawieniu mimo tego, że docelowo powinny uderzać w serotoninę (https://longevitas.pl/trudnosci-w-wycho ... rain-zaps/). Łączny czas bycia pod wpływem tych uboków pozwolił mi na rozeznanie się w temacie tego co daje radę w zwalczaniu tego skurwysyństwa doraźnie i co daje radę długoterminowo. Przypadkiem odkryłem, że środkiem doraźnie łagodzącym brain zapsy i to w znacznym stopniu jest CBD, przynajmniej w moim przypadku. Trochę suszu o dobrym stężeniu potrafi mi dać calutki dzień świętego spokoju. Dodatkowo długoterminowo na pewno bardzo dobrze wpływa na stopniowe zanikanie tego ustrojstwa przyjmowanie regularnie adaptogenów, witamin, minerałów, ogólnie wszystkiego co da się suplementować co może mieć korzystny wpływ na regenerację organizmu w tym względzie.


Dla tych co nie czytali całości dołączam adnotację w nawiasach.

(STAŁA, DŁUGOTERMINOWA SUPLEMENTACJA)
W moim przypadku są to:
- Adapto Max (suplement, 4 różne adaptogeny);
- Bacopa monieri (dodatkowo to powyższego);
- Spirulina;
- Opti-Men (suplement ze sportowego, potężna dawka witamin, minerałów i ekstraktów roślinnych wspomagających);
- Omega-3;
- ZMA Pro firmy Universal Nutrition (dodatkowy magnez, cynk i B6 w końskiej dawce na czas snu);
- D3 + K2 z racji zbliżającego się okresu zimowego;

(DORAŹNIE, DLA CODZIENNEGO ŁAGODZENIA BRAIN ZAPS)
W moim przypadku są to:
- Susz CBD (efekt natychmiast, bardzo zadowalający);
- Ekstrakty z kozłka lekarskiego (efekt zdecydowanie łagodniejszy ale sam produkt znacznie tańszy);

Same brain zapsy, jak na wstępie napisałem, są w aktualnym momencie związane stricte z odstawieniem przeze mnie leków antydepresyjnych, nie z fenibutem. Są zdecydowanie mniej intensywne w odczuciu niż te "pofenibutowe" ale zdecydowanie bardziej ociężale odpuszczają. W wydaniu pofenibutowym prawdopodobnie byłoby już po wszystkim natomiast na ten moment czuję zdecydowaną poprawę ale wiem też, że jeszcze trochę czasu minie zanim poradzę sobie z nimi całkowicie. Leczenie w moim przypadku trwało około 8 miesięcy przy zastosowaniu, powtarzam, 20mg/ed paroksetyny i 150mg/ed trazodonu. Na ten moment da się żyć, jestem człowiekiem szczęśliwszym niż przed tymi wszystkimi doświadczeniami i trzymam mocno kciuki za wszystkich odstawiających SSRI którym przyjdzie mierzyć się z tym problemem. Dacie radę, a przynajmniej spróbujcie! I oczywiście pod okiem lekarza prowadzącego, ze mnie nie ma co brać przykładu.
  • 1434 / 72 / 0
Też doświadczyłem silnych brain zapsów po fenibucie, były aż bolesne. Gdy usnąłem po dwóch nieprzespanych (wbrew własnej woli) nocach, to miałem aż lekki atak padaczki (prawdopodobnie), obudziła mnie krótka seria spazmów.

Ostatnio coraz częściej mam "drgnięcia" czyli takie zapsy ale nie w mózgu, gdy nagle jest mi zimno, ale nie tylko. Zdaża mi się zjeść benzo z 5 razy w miesiącu, zwykle nawet nie całą tabletkę (chociaż bywa, że dwie). Czy jest się czym martwić? Moja babcia ma parkinsona.
Jak można przywrócić układ GABA do dobrego stanu (oczywiście poza wykluczeniem stosowania benzodiazepin)?
Jem witaminy, śpię dużo jak tylko mogę, codziennie suplementuję kwasy omega.

Tu macie artykuł o powiązaniu GABY i Parkinsona (w którym brain zapsy są typowym objawem), wrzuciłem go do tłumacza jakby ktoś niepanimaju po angielskiemu ;) :
kurde jednak zmienia adres gdy jest G o ogle w linku, tu macir oryginał: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4899466/
LSD - Piękna i Bestia
  • 8 / 3 / 0
Również doświadczyłam brain zapsów schodząc z ciągu beta ketonowego. Za każdym razem gdy chcę zrobić przerwę, przez pierwsze kilka dni pojawiają się przy gwałtownych bodźcach, np mocniejszy podmuch wiatru, głośniejszy dźwięk, wystraszenie się, śmiech. Później z każdym dniem słabną. W moim przypadku łącze je w jakiś sposób z paraliżem sennym, za każdym razem paraliż jest poprzedzony spięciem.
Jak masz chujowy dzień, hej, olej wszystko i weź wdech
Życie przemija raz dwa, szkoda czasu na brednie ✌️💚
  • 6 / 3 / 0
18 kwietnia 2020blackgoku pisze:
tramadol to nie rozwiązanie na brain zaps! Tylko na wpierdolenie w inną grupę substancji. Jak się żarło antydeprechy (głównie SSRI), to trzeba liczyć się z zespołem odstawiennym i przeboleć ten okres
Tylko, że czasami nie można "przeboleć", bo trzeba jakoś normalnie funkcjonować... Zresztą, jak ktoś akurat musi np. przerwać kurację SSRI aby wejść na SNRI, a jednocześnie nie może sobie pozwolić na umieranie przez miesiąc czasu, to co ma taka osoba zrobić, jak niby "przeboleć"? Pominę już fakt, że wiele osób później nie odstawia antydepresantów, bo boi się tego, co się będzie działo bez nich (w sensie że po ich odstawieniu, nawet pomijając możliwość remisji depresji), tego że w pewnym sensie będzie nawet gorzej niż przed rozpoczęciem leczenia (nie wspomnę o osobach, które czytając o potencjalnych skutkach dyskontynuacji, w ogóle nie zgodą się na dane leczenie, mimo że obiektywnie może być ono konieczne)...
I pominę już nawet o to, że brain zapsy po SSRI/SNRI bywają najnormalniej w świetle koszmarne, a trwają u niektórych nawet i miesiąc lub dłużej... Ba, osobiście porównał bym ten stan chyba tylko do objawów odstawiennych po opio (w sensie, że po tych względnie słabszych, bo ciągu na np. herze to nie przerabiałem, a z opisu to tam organizm bezpośrednio obrywa również - ale z doświadczeniem, to wiele się ten stan nie różni, od chociażby odstawienia tramadolu lub kodeiny po kilku miesiącach ciągu albo buprenorfiny po ponad roku brania bez przerwy - zresztą, jak pierwsze raz odstawiałem leki antydepresyjne, a niestety musiałam to robić bez schodzenia z dawki, to stan który się pojawił do złudzenia przypominał mi właśnie to co się działo po ciągu na tych "bardziej lajtowych" opio, praktycznie to samo, tylko z tą różnicą, że po opio to mijało po kilku dniach, a przy antydepresantach się to ciągnęło przez praktycznie miesiąc czasu, a nieraz i dłużej, szczególnie po SNRI)...

Natomiast, wracając do meritum - imho, opioidy pokroju tramadolu całkiem nieźle się sprawdzają, aby zniwelować nimi brain zapsy po odstawieniu SSRI/SNRI - inna kwestia, że ciąg na tramadolu po przerwaniu również takie efekty może wywołać (no bo to też SRI), a nawet może to wystąpić po prostu po długotrwałych zwiększania dawki, gdy już standardowo ma dobę wchodzą ilość która "przebija sufit" (z własnego doświadczenia, po przekraczaniu 750mg na dzień, to brain zapsy stają się paradoksalną normą, a zmiana dawki praktycznie nic nie pomaga, chociaż to akurat może mieć być pokłosiem tego, że tramadol obniża próg drgawkowy, a szczególnie jak się stale przekracza 400mg i im bliżej do pułapu 1000mg na dobę tym mocniej daje się we znaki, że zaczyna to być delikatnie mówiąc przesadą, przynajmniej tak z doświadczenia wnioskując, ale też w ramach dygresji, znajoma dostała raz przy mnie ataku epileptycznego jak miała w sobie 900mg i coś zaczęło za oknem migać, inna kwestia że ja sam wówczas przywitałem się z maksimum moich możliwości, zjadając 1100mg w ciągu może dwóch godzin, także nauka na własnych błędach w pełnej krasie, choć na szczęście obyło się bez potrzeby interwencji medycznej, także w skrócie morał taki że tramadol do najbezpieczniejszych nie należy, co odkrywcze zresztą zbytnio nie jest, zważając już chociażby na to, z jak szeroką gamą innych substancji może wchodzić w niebezpieczne interakcje, na czele z chociażby iMAO lub innym SRI, włącznie z DXM'em albo ketonami lub szerzej z większością entaktogenów) - no ale nikt tu raczej nie mówi o pakowaniu się w ciąg opioidowy, ani o braniu dawek rekreacyjnych (chociaż bez tolerancji to i 100mg tramadolu może porobić zauważalnie, a 200mg to już mocno sensowny efekt, szczególnie jeśli np. mieszane pół-na-pół natychmiastowe i spowolnione uwalnianie, co np. w takiej konfiguracji może istotnie opóźnić pik) - no ale to jedynie to w tym wypadku jest tu jako do stosowania w formie tymczasowego rozwiązanie, z założenia by przeciwdziałać brain zapsom, a nie mieć jakąkolwiek fazę po tym (także rozsądne wydają się dawki tramadolu rzędu 50mg jednorazowo, co kilka godzin za dnia, najlepiej np. o spowolnionym uwalnianiu 100mg rano, a w razie dalszej potrzeby wczesnym wieczoru ponownie, tak aby na dobę nie przekraczać maksymalnie 200mg i jednocześnie nie więcej niż 50mg natychmiastowego uwalniania, a przynajmniej u osoby bez wyrobionej tolerancji lub przynajmniej po dłuższej przerwie od opio, z założeniem by dawka była na tyle tak niska, aby tylko niwelowała brain zapsy i nic ponad to)...

Aczkolwiek, z autopsji mogę powiedzieć, że lepsza od tramadolu wydaje się chociażby buprenorfina, tylko w bardzo małych dawkach, rzędu po 0,2mg na dobę, a nie że na raz np. 8mg (jak się ją przepisuje aby wyparła heroinę, no to tu sensu nie ma, bo wystarczy już minimalna dawka przeciwbólowa, aby brain zapsy odpuściły)... Takie umiarkowanej zażywanie bupry codziennie przed snem ładnie niweluje późniejsze brain zapsy za dnia, a ponadto ułatwia spokojny sen (w przeciwnym wypadku to nieraz bez zolpidemu lub benzo nie da się zasnąć, nie doświadczając raz za razem czegoś na kształt skręta, tylko że jakby w pół-śnie, przynajmniej ja takich stanów doświadczałem przy niemal każdej zmianie lub odstawieniu leków z grupy antydepresantów, można było dosłownie zwariować wówczas, bo nie dość że w mózgu strzela wszystko za dnia, to jestem w nocy nie idzie usnąć, a jak już się zaśnie to normą są paraliże senne, a buprenorfina idealnie tonizuje takie wszelkie objawy)...

No i względem tramadolu ma przewagę buprenorfina też w tym, że działa dłużej (jedna dawka przed snem zupełnie wystarczy, dobieranie za dnia to chyba tylko miałoby sens, aby poczuć cokolwiek z działania opioidowego, ale no bupra ma potencjał rekreacyjny i tak zerowy, a wyższa dawka tylko zafunduje długi sen bez snów, także bez tolerancji 0,2mg wystarczyć powinno w zupełności) - a żeby mieć jakiekolwiek problemy z jej odstawieniem, to trzeba by brać ciągiem przez przynajmniej kwartał bez przerwy (w przeciągu do tramadolu, z którym już tygodniową znajomość może przynieść dyskomfortu w razie nagłej rozłąki - ale no nawet i po roku na buprze, odstawienie jej to problem przez maksymalnie kilka dni i wszystko wraca do normy, a są też kalkulatory na necie liczące jak schodzić z bupry by niemal w ogóle nie odczuć efektów odstawiennych, zakładając po takim roku bycie na dobowych dawkach w okolicy 0,5mg (zakładając że dawkę się stopniowo zwiększało przez ten hipoteczny rok, do powiedzmy 0,5mg, czyli z całkiem mocną samodyscypliną, bo równie dobrze można się wpakowania na dawki sięgające już i 2mg albo i więcej, jeśliby zwiększać je w pogoni za efektami pożądanymi, które to jednak po kwartale ciągłego brania zaczną gwałtownie maleć, choć jak na opio to i tak długo można dawkę jedną utrzymać, większości innych opioidów znacząco szybciej ukaże swoją drugą stronę, a bupra jest w tej materii dość spokojna i wiele wybacza, no a nawet jeśli się rozpędzić do zawrotnych ilości na dobę, to zejście o połowę dawki można zrobić bez problemu w dwa dni, także z takich 2g do 0,5g można zejść bez większych trudności raptem w cztery dni) - także zejść z buprenorfiną do zera można w około tydzień, co jest bez porównania względem brain zapsów w zespole dyskontynuacji po odstawieniu nagłym antydepresantów, a nawet nieraz przy ich powolnym wygaszeniu - chociaż no np. duloksetyny tak stopniowo zmniejszać w dawce się nawet nie da, co po długim jej zażywaniu stanowi w zasadzie gwarancję doświadczenia brain zapsów, które nie mijają, a wręcz przeciwnie, w pierwszych tygodniach nawet i nabierają na sile)...

Także reasumując, skoro są środki które mogą jakoś pomóc na brain zapsy (tudzież szerzej, ogólnie zespół dyskontynuacji), to imho lepiej jest skorzystać z nich, aniżeli się męczyć tygodniami po odstawieniu SSRI/SNRI, szczególnie jeśli dyskomfort utrudnia normalne życie przez dłuższy czas, a już bez dyskusyjnie jeśli naraża daną osobę na ryzyko wypadku (bo co jeśli w takim stanie się spowoduje wypadek, o co momentami nie trudno, gdy np. się traci równowagę idąc prostą drogą albo łapie się laga w najmniej odpowiedź moment) - moim zdaniem, to porównując zyski i potencjalne straty (przerwanie brain zapsów w zamian za ryzyko wpakowania się w opioidy, czyli pozornie taka "zmiana grup substancji", że z SSRI/SNRI z marszu w opio się pakowanie), to to z odrobiną rozsądku jest raczej do zaakceptowania (bo nawet jeśli by się wpakować w ten przykładowy tramadol, to imho już łatwiej i bezpieczniej będzie później z niego wyjść, aniżeli "przetrwać" brain zapsy - a jeśli do wyboru zamiast tramadolu ma się buprenorfinę, to w ogóle nie ma co nawet tego rozważać, tylko najlepiej od razu sobie pomóc buprą, którą po kilku tygodniach będzie można odstawić niemal z dnia na dzień, bez żadnych istotnych nieprzyjemnościami, a już na pewno nie z takimi efektami jak po gwałtownym odstawieniu antydepresantów) - no chyba, że się gdzieś mylę w tym moim rozumowaniu, to proszę mnie poprawić, z chęcią poznam jakieś lepsze rozwiązania na problem z brain zapsami po odstawieniu SSRI/SNRI (z tym że opcja "jakoś przetrwać" akurat mnie nie robi - i chyba podobnie każdego, kogo uporczywe brain zapsy męczyły dłuższy czas, dzień w dzień i noc w noc - rly skręt krócej trwa i nawet jakby miał być jakiś skumulowany i potężny, to wolałbym umierać tak kompletnie przez trzy dni bez przerwy, aniżeli się męczyć na raty miesiąc czasu lub dłużej, no i zawsze na czas skręta można iść np. w benzo, aby cokolwiek wygłuszyć - i tak, wówczas to już wchodzenie w "trzecią grupę substancji", ale no nadal to imho wypada lepiej) ~ o/
Ostatnio zmieniony 29 listopada 2022 przez ShulginHR, łącznie zmieniany 3 razy.
  • 6 / / 0
Witam, długi czas już mam zaburzoną serotoninę w swoim życiu. Od 12 rż byłem na SSRI asertin (sertalina) i tak brałem normalnie dopóki w wieku 16 lat nie zapoznano mnie z MDMA ;) Ja niczego nie świadomy próbuję, nic. Kolega zdziwiony. Jemy drugi raz, też nic. Tutaj już większe zdziwienie. Jemy trzeci raz i także nic, o co chodzi? Kolejnym razem biore dwie i coś tam niby jest, biegam po boisku jest zajebiście, wrzucam kolejne dwie i wtedy się zaczynają halucynacje i bajka, to było 600-800mg. Skończyło się na tym że zeżarłem 20- pare piguł, może i nawet 30 w miesiąc. Jak o tym myśle to brak mi słów i nie mam pojęcia jak ja kurwa żyje, nie wiem czy był zespół, miałem jakieś drgania mięśni ale pozatym nic. A, no i młody odkryfca narkołyków stwierdził że świetnym pomysłem będzie wciąganie rozkruszonych SSRI bo napewno jest jazda po nich, JAPIERDOLE bo inaczej nie mogę powiedzieć, JAK TO BOLAŁO. Gwarantuję wam wszystkim tutaj że żaden klefedron z dosypanym pieprzem cayenne tak nie boli. Uczucie jakby wkurwione mrówki gryzły cie w nos, oczy i MÓZG. Zrobiłem tak kilka razy, również brałem kilka tabletek Asertinu jednocześnie z emką, po co? Nie wiem, płakać mi się chce jak o tym myśle. Mowię to wszystko aby przybliżyć jak mocno sero dostało po dupie. W tamtym okresie była również amfetamina i później mefedron.
DOBRA ALE DO RZECZY.
Pierwsze brain zapsy miałem jakoś w tamtym okresie gdy zapominałem brać leków lub specjalnie odstawiałem, bardzo się zdziwiłem gdy tego doświadczyłem, jak mówiłem o tym ludziom to myśleli że pojebany.
Gdy miałem 17 lat (????), w sylwestra rzuciłem te leki na dobre. Przebolałem okropne objawy odstawienia tego ścierwa, najlepsza decyzja w moim życiu. No i był spokój, objawy ustąpiły i jak nowy lepszy człowiek, najlepsza wersja siebie na ten moment.

Przez 1.5 roku nie miałem ani razu brain zapsów a na początku w ciągach był mefedron potem co weekend (coś sprzedawane przez dila jako mef) ema może raz, DXM i inne mniej ważne rzeczy. No i pół roku temu zjadłem 1.2g MDMA w jednym posiedzeniu i ziomek 0.8g.
Oboje dostaliśmy brain zapsów, kolega pierwszy raz i dla mnie wsm też od samego MDMA.
Różniły się tym od tych poprzednich, że występowały przy ruchu gałek ocznych tylko i wyłącznie i to za każdym razem przy każdym ruchu xD, a tamte były losowe, a nawet czasowe bo pojawiały się co jakiś stały czas. Co prawda mogłem nie zauważyć zależności z oczami wtedy..

Na ten moment występują u mnie w dziwnych momentach, nawet nie wiem czy to są brain zapsy i w tym problem.
Czasami gdy o czymś myślę, gdy np. kłócę się z kimś pisząc wiadomość, i wpadnę na perfekcyjną odpowiedź na coś to skaczą mi oczy i czuję podobne uczucie to brain zapsów właśnie.
Dzieje się to gdy pomyślę o jakiejś bardzo bardzo dobrej odpowiedzi na coś albo gdy wpadne na niesamowity pomysł lub analogicznie gdy pomyślę o okropnej odpowiedzi, tylko to musi być okropne, nie tylko troche złe albo troche dobre xD
Ale to też się nie dzieje zawsze, bardzo sporadycznie, natomiast ostatnio stało się to podczas pracy i nie było z niczym spowiązane oraz dodatkowo przetrzepało mnie jak z zimna.

Ktoś tu też o tym mówił że ma takie uczucie gdy mu troche zimno to go tak przetrzepuje, też tak mam i również gdy się czymś ekscytuję to mną kurwa telepie przez ułamek sekundy.

Szukać tu problemów neurologicznych?
  • 6 / 3 / 0
Wyobraźcie sobie że wbijam na chatę, kładę się i jaram peta
We krwi płynie:
- SSRI
-LSD (zjadłem chyba z 10 kartonów w przeciągu tygodnia )
-ALC
-mef (i pochodne( 3mmc,klef ) (też nie wiem po chuj i tak mnie to nie klepie też )

- MDMA ( pigułkę jadłem wczoraj i jedna sniffem wjebalem też pomimo braku działania )
- BENZO
- 2CB
- nikotyna (palę tylko jak jestem najebany czyli palę nonstop)
-PROPRANOLOL
- ziółko (palony blancik był)
No i pewnie znalazło by się jeszcze parę związków chemicznych bądź substancji ale pewnie nie pamiętam moja krew jest już kolorowa od dawna XDDD

Ostatnio w ogóle dostałem zespołu serotoninowego 2 razy w przeciągu tygodnia I dzwonione było na karetkę a pisze to porobiony ketaminą ( izomer R w igłach) po mocnym mrocznym KHOLL który ukazał mi dokładnie czym jest oderwanie się od ciała 2 godziny pływałem w spirali wrażeń xD

AHA i własnie leżę se i nagle jeb takie spięcie w głowie awaria, normalnie jakby korki wyjebało 🧌🧌🐢 widziałem normalnie takie białe obramowanie które się zwęża aby zakończyć obraz niczym wyłączenie PRL'owskiego telewizora
Chodzi o to że poczułem jakby to był jakiś impuls elektromagnetyczny? Który przyleciał chuj wie skąd i jebnął mnie prosto w rdzeń mózgowy xD ciężko to określić jakkolwiek myślałem że to jakieś ciśnienie wyjebane czy coś takiego nie ale to się zaczęło powtarzać i czuję już że pocisk leci kiedy zaczynam o nim głębiej myśleć bądź paradoksalnie kiedy kompletnie wyłączam mózg oglądając jakieś gówno na short'sach "xD i tu pojawia się pytanie czy już mnie pojebało czy dopiero mnie pojebie wiem że jestem zjebem ale boje się że jak mnie pojebie to jebne
Aha chciałem dodać że podczas wyładowań słyszę również zbliżający się jakby z oddali dźwięk który dolatuje do mnie i czym jest bliżej tym głośniej piszczy xD az w końcu jebnie i robi restart jak w komputerze ale taki na sekundę
Odnoszę wrażenie po prostu że jakaś niewidzialna błyskawica napierdala mnie po mózgu z niewiadomych przyczyn
Obstawiam problemy z błędnikiem i popalone styki
MDMA zdarzało mi się często przedawkowywać do tego stopnia że miałem halucynację (jakieś pixy w holce za 5euro sztuka to 10 se postanowiłem zjeść xDD) I URWANY FILM (budziłem się chuj wie gdzie nie pamiętając co się stało) trochę grubo i nie polecam
Wydaje mi się że MDMA naciera i wypierdala błędy w rdzeniu najbardziej i trzeba tego unikać:)
ODPOWIEDZ
Posty: 116 • Strona 12 z 12
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.