Dział poświęcony wpływowi substancji psychoaktywnych na działalność człowieka.
ODPOWIEDZ
Posty: 3596 • Strona 96 z 360
  • 1951 / 14 / 0
Dla zobrazowania sytuacji muszę najpierw częściowo opisać moją Kobietę. Otóż, jest ona bardzo łatwowierna. Po prostu, co powiem, to ona najpierw to przyjmuje jako pewnik, a dopiero później nad tym się zastanawia. Nie muszę chyba dodawać, że często prowadzi to do śmiesznych sytuacji ;) Lubię ją wkręcać we wszystko. Tak było i tym razem. Cośtam robiłem porządek z dragami, przekładałem je z miejsca na miejsce i miałem w ręce wódkę z rozpuszczoną weń meskaliną.
Kobieta: Co ty tam masz?
69p: meskalinę.
K: A po co?
69p: no napiłem się.
K: CO?! BEZ ODMIERZANIA?!

Rozbroiła mnie ta sytuacja. Jutro oboje wcześnie rano musimy być ogarnięci na uczelnię, a on bardziej się na mnie denerwuje za nieodmierzenie konkretnej dawki, niż za bycie nieodpowiedzialnym. Wychowałem cudo :heart:
Uwaga! Użytkownik 69plateau jest zbanowany na hyperrealu. Nie odpowie na próbę kontaktu, ani nie przeczyta odpowiedzi na post.
  • 887 / 11 / 0
Dostałem od kumpla tabletke zolpidemu na sen, dzisiaj wbija do mnie
"-Gdzie jest kurwa listek leków?"
Zjadłem 100mg zolpidemu. Odpowiedział mi na to dlaczego nie pamiętam całego poprzedniego dnia. Nie miałem pojęcia że to zjadłem. Nie planowałem tego.
Ostatnio zmieniony 18 października 2012 przez peszel, łącznie zmieniany 1 raz.
  • 49 / 1 / 0
Siedzę sobie dzisiaj w kiblu w centrum handlowym. Po "długich a ciężkich" udało mi się wkłuć w pachwinę, więc stoję ze spuszczonymi gaciami i w skupieniu naciskam tłoczek. Kątem oka widzę cień na podłodze sąsiedniej kabiny, który jakoś dziwnie przysuwa się do dzielącej nas ścianki... Zignorowałem to. Po chwili słyszę, że sąsiad wychodzi, akurat wyszedłem już z żyły i czekam aż wejście minie... Patrzę przed siebie a tam powoli obraca się dźwignia zamka pod klamką! Szybkim ruchem chowam pompę do kieszeni i podciągam spodnie. Na ten dźwięk dźwignia przestaje się obracać i słyszę jak gość wychodzi z WC... Prysnąłem stamtąd jak najszybciej...
  • 1743 / 25 / 0
Wczorajsza i z niedawna anegdotka z mojego życia :

Niedawno :

Wchodzę do apteki, w której mam najtańszy thiocodin (6,45zł), ale już mi raz baba nie sprzedała mówiąc NIE MA. Znów ta sama. Podchodzę do okienka i mówię :
-Dzieńdobry poproszę opakowanie thiocodinu
- Nie ma
Baba myślała, że się odsunę od okienka, za mna kolejka (kilka osób), a ja do niej :
- A czy jest może w takim razie jakiś lek generyczny ? %-D
Baba wyjebała oczy i odpowiada :
- Nie ma ani Thiocodinu, ani Acodinu
Ja na to :
- Proszę pani, ale jedno to dekstrametorfan, a drugie kodeina pani mnie wprowadza w błąd, pani jest niekompetentną farmaceutką
Baba czerwona na twarzy, fakt nie dostałem pudełka nie chciałem się dalej z nią bawić w psychologię, ale ludzie usłyszeli co z niej za niewyuczone babsko :cheesy:

Wczoraj :

Wchodzę do apteki :
- Poproszę thiocodin
- Co ?
- Opakowanie thiocodinu
Baba mi podaje po czym mówi :
- Usłyszałam poproszę ketaminę
na co ja :
- Nie proszę Pani jestem wystarczająco wyspany, na operację się też nie wybieram
Baba jebła oczy jak w zaawansowanej tarczycy, ja uśmiech na podobę tej emotikonki %-D i wyszedłem z apteki ;-)
Non omnis moriar.
  • 73 / 1 / 0
wczoraj z moją przyjaciółką z czasów podstawówki jeszcze, a obecnie lokatorką postanowiłyśmy przypomnieć sobie stare czasy i zakupić kaszlaka. 3 opakowania na 2, czyli po 45 tab. zapuściłyśmy doorsów,wiadomo, dobrze wchodzi na tym. no i po godzince zaczęło się. skręciło nas,zachciało się rzygać, nawet magiczna marble house the knife nie pomogła, Pau poszła rzygać. ja leżę, poskładało mnie względnie,ale spoko,jeszcze ogar i staram się nie wyrzucić tego,co się kotłuje we wnętrznościach. przychodzi trzecia przyjaciółka,Mielonka.patrzy na mnie:
m-co wy znów robicie? :D BEZE MNIE!
ja- faza na pełnym jeżu...
m- aha..gdzie Pau?
ja (po 2 min)- coo...?
M puka do łażienki,aby sprawdzic,czy P zyje w ogóle.
m- wychodz!
p+ zgubilam sie,gdzie ja jestem?
m- otworz!
p-gdzie,jak,coo,nie widze drzwi..
2 min ok,udalo sie,wyczolguje sie p
m-co ty robilas?
p- to nie jest ten wymiar, w ktorym chcialam sikac..:(
polozyla sie na lozku
m,j- Pau,jak sie czujesz?jestes tu?
p-ściany wydają mi się takie wszystkie...jakby były w przedpokoju...
więcej nie pamiętam,oprocz ogladania silent hill,tego,ze przysnelam,bo wypilam jeszcze potem jednego jabola do tego i podapalilabym papierosem koldre. i jeszcze M powiedziala mi,ze wyszlam na srodek pokoju,zaczelam tanczyc i spiewac,ze jestem Krolem Minogow.Musialo tak byc,bo znalazlam rano to u siebie na kompie: http://i.imgur.com/LxRKI.png
;]
bylo sympatycznie,szkoda,ze M tak malo tekstow spisala,bo P się wczoraj postarala.pamiętam jeszcze jak mi mowila o wymiarach,roznych wszechswiatach,tunelach,kwiatach na scianie i wielkim rasta manie w kiblu.
ta %-D
Czyste Szaleństwo to najwyższy Rozum -
Gdy je przeniknąć Zrozumienia błyskiem -
A czysty Rozum to upadek w Obłęd -
Lecz Większość - jak we Wszystkim -
Narzuca swoje Kategorie -
Przyjmij je - jesteś Normalny -
Odrzuć - czekają na Furiata
Kajdany i Kaftany
  • 723 / 16 / 0
Od czasu do czasu kupuję sobie paczkę fajek. Powiedzmy cztery paczki na rok i mi wychodzą średnio.
Kupiłam sobie ostatnio babskie, mentolowe papierosy. Co parę dni paliłam po kilka. Byłam już pod koniec paczki kiedy zauważyłam że jeden papieros jest jakiś dziwny. Krótszy i cieńszy od innych, owinięty w bibułkę bez napisu LM. Zamiast filtru i tytoniu w bibułce była tylko laseczka jakieś białej substancji. Ja już w euforii że może toś przemycał jakieś NARKOTYKI i przez przypadek paczka się zagubiła i trafiła w moje łapki, wyciągnęłam tego "papierosa" i poszłam do siory żeby wymyśliła co to za substancja (siorka ma wykształcenie chemiczne). Kiedy siostra zobaczyła mnie z tym dziwnym papierosem zaczęła się śmiać i zawołała szwagra który również zaczął się śmiać.
Co się okazało, te debile dla jaj podłożyli mi do paczki taką gumę do żucia w kształcie fajki dla dzieci %-D .
Bo matka chemia bardzo, bardzo kocha swoje dzieci i nigdy, przenigdy nie pozwoli im umierać samotnie.
  • 3732 / 45 / 0
Zapomnialam o tym temacie, ale skoro juz tu jestem, uracze Was gowniana, ze tak powiem, anegdota.

Pod koniec wakacji, rok temu, przyjechalam z Niemiec do mojego rodzinnego miasta. Bywam tam raz w roku. Jak moze wiecie, w DE ciezko o dekstrometorfan, kodeine, apteki nie maja tu litosci. Kiedy juz sie rozpakowalam i wyspalam postanowilam sie wybrac do apteki, mialam dluzsza przerwe od DXM i kodeiny. Byla niedziela, wiec musialam zasuwac do Kauflandu, z drugiej strony miasta. Zatrzymalam sie u moich dziadkow, nalezy wspomniec, ze moja babcia ma fiola na punkcie wygladu i ubioru, niestety nie tylko swojego, ale tez wszystkich dookola, dlatego zamiast ubrac trampki, musialam je wrzucic do prania i wyjsc w niepraktycznych i pedalskich pantofelkach, takich, w ktorych cala noga jest gola i trzyma sie podeszwy na podejrzanych paseczkach. Nie chcialam sie spierac o bzdury, wiec ubralam je i wyszlam.

W aptece kupilam paczke Akodinu i dwa Thiocodiny, DXM zarzucilam niemal na miejscu, kupilam sobie jeszcze piwo. Wracalam przez dosc duzy park, bo przyjemniej i mozna wypic piwko na lawce sluchajac ptaszkow. Moje trzewia odzwyczajone od farmaceutykow juz przy wchodzeniu do parku dawaly o sobie znac, DXM zaczynal dzialac. Kiedy bylam mniej wiecej w polowie pareczku zaczely mnie nekac mdlosci i co gorsza apteczna kupa. :cheesy: Postanowilam nie ryzykowac zrobienia w spodnie, szybka decyzja i odbicie w mala sciezynke oslonieta gestymi kszorami przed wzrokiem ludzkim. W polowie tez sciezki zauwazylam Wielkie Czlowiecze Gowno udekorowane brudnym kawalkiem papieru. Mysle - OMEN, mdlosci nasilily sie dwukrotnie. Poszlam dalej, wyrzygalam sie, zalatwilam i ta druga sprawe. Zaabsorbowalo mnie to na tyle, ze zapomialam o pulapce w drodze powrotnej. Oczywiscie wdepnelam w nia calym bajeranckim pantofelkiem. Shit happens Moze przezylabym to w traperach, ale w pantofelku sytuacja byla rozpaczliwa. Zaczelam scierac gowno liscmi, ale obawialam sie, ze dodatkowo sobie zarzygam stopy, wiec dalam sobie siana, ide do domu, byle szybciej pozbyc sie gownianej niespodzianki.

Wtedy juz DXM zaczal rozkrecac sie na dobre, zapach gowna nadawal tripowi dosyc nieprzyjemny wydzwiek, czulam sie nie na miejscu. Pech chcial, ze spotkalam po drodze do domu przyjaciela, ktorego nie widzialam od dawna. Mysle, holy shit. Bardzo chcialam sie z nim spotkac, ale to nie byl dobry moment, w dodatku nie mialam sie gdzie schowac. Wiec ´Waaawoj, KUPE lat´ tuli tuli... nieco zrzedla mu mina, ale ze wielce taktowny chlopaczyna nie dal po sobie poznac. Wytlumaczylam mu, ze nie jestem specjalnie predysponowana do dlugich spacerow i powaznych rozmow, obiecalam, ze wpadne pozniej.

Wrocilam do domu, zostawilam buty przed drzwiami, umylam nogi, raczki, wrzucilam kodeine i bylo calkiem milo. Przepraszam za tendencje do rozpisywania sie, ale troche sie nudze.
osobisty kawalek internetu
Bożyszcze niedojebów, biblia degeneratów.
CosmoDo pisze:
Przed zadaniem pytania skonsultuj się ze sobą"
  • 306 / 36 / 1
taka tam opowiastka, sytuację przypomniał mi TheQ w forumowym coffeshopie, jednak postanowiłem opisać ją tu:

otóż jesteśmy sobie ze znajomymi nad jeziorem, kilkanaście osób. jestem dość świeży w ekipie więc nie ogarniam jeszcze kto w czym gustuje, niestety na pierwszy rzut oka wszyscy są 'grzeczni', tzn tylko alkohol. a ja przywiozłem ze sobą piątkę zacnego palenia... po wybadaniu terenu postanawiam się z nią nie ujawniać, spoko ludzie ale nastawienie do substancji psychoaktywnych w większości negatywne.
drugiego dnia, a raczej nocy, niespodziewanie przyjeżdża do nas koleś o którym trochę słyszałem, m.in. że dzień bez palenia to dla niego dzień stracony, a tracić bardzo nie lubi. zapowiada się więc ciekawie, szczególnie że jako jedyny mam miejsce w namiocie, z którego ziomek chętnie skorzysta.

zanim zdążył rozpakować śpiwór poszły 2 lufy, od razu słońce zaczęło jakby mocniej grzać, choć było już sporo po 22. przyłączmy się do reszty ekipy, pijemy z nimi, raz czy dwa dopalamy w namiocie, jest dobrze :)
w końcu większość ekipy idzie spać(głównie przez naciski z żeńskiej strony). zostajemy ja, mój nowy zielony współlokator i jeszcze jeden kumpel. decydujemy się iść na pomost, kontynuować dobrze rozpoczętą noc i rozdziewiczyć mą zacną piątkę. jestem już dość dobrze porobiony, alee się trzymam.

pomost oświetlony jest jedną kurewsko mocną lampą, zamontowaną na hangarze przy brzegu, więc siedząc na końcu pomostu i patrząc w kierunku brzegu można się poczuć jakbyś patrzył przez szkło powiększające prosto w słońce podczas zenitu. no i tak sobie siedzimy coraz bardziej nawaleni sącząc browarki, gdy nagle na pomost wchodzą dwie postacie z wielkim skurwiałym psem. pomost średnio długi, my na samym końcu, oni na początku, luzik.

idą jednak do nas, byczy owczarek wije się koło ich nóg, pojawia się delikatny dreszczyk. w związku z lampą widzę ich jako 2 dużych czarnych kolesi. jestem raczej spokojnym człowiekiem, bez skłonności do paniki, jednak w stanie ograniczonej trzeźwości, w momencie gdy będąc jakieś 5-6 metrów od nas jeden z nich bardzo donośnym i stanowczym głosem woła "Dobry wieczór, komenda miejska policji jakiejśtam, proszę wyjąć wszytko z kieszeni", nie wytrzymałem. ręka w kieszeń, szybki zamach i sruuu, całe palenie w jeziorze.
zrobiło się nerwowo, kumple się nie odzywają, ja się modlę żeby pały mojego gestu nie zobaczyły (co musiało być bardzo śmieszne, bo nawet stojący na brzegu średioogranięty koleś wiedziałby co zrobiłem, ale wtedy do śmiechu mi nie było), czekam. wydawało mi się że na minutę czas się zatrzymał, wszyscy w bezruchu, idealna cisza, słuchać tylko chlupotanie wody o pomost. oczywiście w myślach widzę już siebie na dołku, w sądzie, wyrzucenie ze studiów które dopiero co zacząłem, zawiedzionych rodziców, normalnie koniec świata.

pies szczeknął, czas ruszył, kolesie podchodzą i śmiejąc się przepraszają, że to żarty i nie trzeba było wyrzucać, że sorry itp. drugiej połowy tego co gadają już nie słyszę, zalewa mnie jednocześnie fala niesamowitej ulgi, niedowierzania i wkurwienia. unikalne przeżycie. pogadaliśmy chwilę, rozluźniło się, przeprosili jeszcze raz i poszli.

siedzimy dalej na pomoście, ja trochę rozbity bo 120zł poszło się jebać i nawet nie spróbowałem tego nowego zachwalanego stafu(wcześniejsze lufy to resztki współlokatora). zaczynam być zmęczony. nagle zauważam że na powierzchni wody coś się unosi i płynie w kierunku pomostu. 5 sekund zawiechy i eureka, to chyba moja zguba! popierdala całkiem nieźle jak na worek z paleniem, a ja w przypływie geniuszu zamiast ją łapać przy pomoście, to się na nią patrzę i podziwiam jak fajnie płynie. współlokator nie stracił jednak zimnej krwi, jego krzyk oraz przerażenie w oczach (spowodowane zapewne myślą że możemy ją stracić po raz kolejny) podziałały na mnie jak soczysty liść na twarz. 15 sekund i wszystkie części garderoby, poza slipami, leżały na pomoście, a ja wykonywałem bardzo dobry technicznie skok na główkę, w czarną jak opalona lufa wodę.

system nawigacji, w postaci krzyków najebanych kumpli oraz mojego zniszczonego od gapienia się w monitor wzroku, sprawdził się zadziwiająco dobrze, zguba została uratowana!!! przebłysk geniuszu zdarzył się tej nocy po raz kolejny, tym razem u drugiego kumpla, który dotychczas nie odegrał w tym dramacie znaczącej roli. otóż w czasie kiedy holowałem TOPielca do brzegu, on pobiegł do namiotu po ręcznik dla mnie, wykładając się po drodze o jakiś milimetrowy korzeń.

gdy wszytko już zostało naprawione, zjawił się jeden z prowodyrów zamieszania i wspólnie wypaliliśmy fajkę pokoju. ponoć legendy o tym tragicznym nieporozumieniu i późniejszej heroicznej walce o odzyskanie godności, krążą w tym miejscu do dziś.
a ludzie z okolicznych wiosek godzinami siedzą na pomoście i wypatrują pływającego po wodzie zioła.
Ostatnio zmieniony 26 listopada 2012 przez pfu, łącznie zmieniany 2 razy.
we were somewhere around Barstow
  • 10 / / 0
Może moja nie będzie aż tak ciekawa i rozbudowana jak ostatnie powyższe no ale nic to.
Dziś, parę godzin wstecz.
Delektując się lekko trzymającym jeszcze PST, stoję sobie w kolejce do kasy, trzymam w ręce dwa złocisze. Jakoś chwilowo się wyłączyłam. Nagle słyszę 'stuk stuk'. Mózg znowu zaskoczył, patrzę- hajs zamiast w mojej ręce leży na ziemi. Tylko jedna moneta, druga pies wie gdzie zniknęła.

Swoją drogą, nie będąc pod żadnym wpływem też zdarza mi się zapomnieć o trzymanych w ręce przedmiotach, ze skutkiem przejęcia ich przez grawitację :nuts:
  • 953 / 4 / 0
anegdota, którą zasłyszałam na detoksie, a wydarzyła się w krakowie.
kumpel mojej znajomej z detoksu był etatowym helupiarzem i brakowało mu żył, w które mógłby napierdalać. wracał sobie od dilera, wsiadł do windy, gotuje, zaciąga do szprycy i za chuj nie może się wkłuć, więc co raz bardziej się wkurwia. a tu nagle niespodzianka: kiedy się wkurwiał na środku czoła wychodziła piękna, gruba żyła. no to ładuje w tę żyłę, a tu winda staje, otwierają się drzwi. babcia wracająca z zakupów przeraziła się, bo zobaczyła ćpuna ze szprycą w czole %-D upuściła siatki i uciekła, kolega spokojnie dokończył ładować sobie w czoło, a babcia przez kolejny miesiąc nie używała windy ^_^
musisz przekroczyć granicę tylko po to, by pamiętać, gdzie leży.
ODPOWIEDZ
Posty: 3596 • Strona 96 z 360
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Newsy
[img]
Żeby nie dostać mandatu za piwo, próbował przekupić policjantów 70 euro i kokainą

Przyłapany na piciu piwa na peronie sopockiego dworca 33-latek, by nie dostać mandatu, zaoferował policjantom łapówkę: 70 euro i... kokainę.

[img]
Po debacie prezydenckiej wzrosło zainteresowanie woreczkami nikotynowymi

Debata prezydencka 23 maja br. pokazała, że Polacy nie wiedzą, czym są saszetki nikotynowe oraz snusy, a także czym się różnią. Sztab wyborczy Karola Nawrockiego podał, że kandydat na prezydenta podczas debaty przyjął snus. Sam Karol Nawrocki sprostował, że była to saszetka nikotynowa. Tymczasem różnica między oboma produktami jest ogromna. Snus zawiera tytoń, którego nie ma w saszetce, a jego sprzedaż w UE – z wyjątkiem Szwecji – jest zabroniona.

[img]
Pierwsze takie badania obaliły popularny mit

Mikrodawki LSD zyskały popularność jako potencjalna metoda leczenia ADHD, ale najnowsze badanie kliniczne wykazało, że ich skuteczność nie przewyższa placebo. Choć wiele osób wierzyło w poprawę koncentracji i samopoczucia, naukowcy nie znaleźli na to dowodów.