Ja się znam z kotem od marca ubiegłego roku i jak narazie nie jestem wjebany na tyle żeby był to jakiś problem.
U mnie to jest dzwina sprawa, bo na codzień nawet nie myśle o kocie, ciśnienie psychiczne czasem mnie najdzie, ale jest do ogarnięcia. Gorzej jak mam wolny weekend, albo ide na jakąś impre ;]
Z drugiej strony jak już zaczne kocić to trudno mi przestać i kończy się to zwykle na 3-dniowym ciągu, podczas którego potrafię zrobić nawet 9 pak. 3-ego dnia jestem już zdeka zmęczony i automatycznie ochota na dalszą zabawę znika. Mimo to potrafię się zmobilizować i zrobić paro tygodniową przerwę, najdłuższa przerwa od fetki i kota trwała grubo ponad 3 miechy i obyło się bez "walki ze sobą".
Stymulanty traktuję raczej jako zabawki i nigdy nie miałem problemu z uzależnieniem od nich, tzn. na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobię życia bez nich :-D Ale nie mam problemu z okazjonalnym zarzucaniem.
Mam jednak kumpli, którzy popłyneli. Wjebali się w białko dość szybko i tylko jeden wyszedł z tego na prostą z tymże widać po nim to charakterystyczne spidowe zrycie i trochę czasu minie zanim dojdzie do siebie.
Dla mnie pewne schematy ich zachowania są niezrozumiałe ale to już inny temat
Zmierzam do tego, że podatność na nałogi jest w głównej mierze uwarunkowana przez cechy osobnicze.
Ja przykładowo wjebałem się kodeinę. Wiele razy próbowałem rzucić i w najlepszym razie udawało się na jakiś czas. Zawsze do tego wracałem, z przeświadczeniem, że tym razem nie wpadne w ciąg.
Niepozorny opiat tak mi namieszał w głowie, że pewne decyzje podejmowałem przez pryzmat nałogu; zmieniły mi się priorytety, sporo rzeczy w tym czasie zjebałem. Nawet rodzina, dziewczyna, przyjaciele zauważyli, że stałem się jakiś inny, chociaż nic nie wiedzieli o moim nałogu. Potrafiłem to doskonałe ukrywać, kłamstwa które serwowałem wszystkim na około, były tak bardzo logiczne że każdy uznawał je za prawdę, doszło do tego, że zacząlem podświadomie oszukiwać samego siebie żeby usprawiedliwić swoje branie. Preteksty przewalały się przez głowę, kiedy w końcu się na tym łapałem i obiecywałem sobie że to koniec, historia po jakimś czasie znowu się powtarzała.
Niebezpieczeństwo opiatów, tkwi przedewszystkim w ich niepozorności i podstępnym wpływie na ukł. nagrody.
Ze wszystkich różnie działających substancji jakich dane mi było spróbować to właśnie opiaty/opioidy dały mi "pełnię szczęścia". Pierwsza była koda, później tramal, makiwara, po drodze była próba z paleniem brauna i chociaż poprzestałem na tym 1 razie to nie mogę sobie wybaczyć że byłem tak lekkomyślny żeby przekroczyć tą granicę :wall: Miałem też miesięczny epizod z fentanylem i przed uzależnieniem uratował mnie jedynie przypadek.
Pewnego dnia źródło znikło, a że było jedyne to musiałem pożegnać się z F. Teraz jak sobie przypomnę swoją reakcję na tą wiadomość to aż mi kurwa słabo. Kilka dni wyciętych z życiorysu, okropna depresja i strach przed skrętem itp. Przeleciałem tydzień skręta na końskich dawkach benzo, które swoją drogą trochę pomogły.
Dlatego ostrzegam wszystkich przed eksperymentami z fentem bo to już nie jest zabawa i wierzcie mi że za miesiąc ciągu na fenta przyjdzie wam zapłacić ogromną cenę.
Teraz dziękuje Bogu, że skończyło mi się wtedy źródło, bo sądze że wjebałbym się jak śliwka w kompot i zdrowy rozsądek nie ma nic do gadania jak się zacznie z F.
Napiszę jednak kilka słów o kodeinie, uważanej za stosunkowo niegroźną substancję o niskim potencjale uzależniającym.
Już na samym początku urzeka swoim subtelnym działaniem. Wprowadzają w piękny stan, do którego zawsze będzie się chciało wracać. Problem polega na tym że człowiek zaczyna to rozumieć jak jest już uzależniony.
Mimo, że euforia po kodeinie nie jest tak intensywna jak po strzale metkatynonu to ma w sobie coś co przyciąga.
Z początku wiekszość użytkowników żyje w przeświadczeniu, że wszystko jest po staremu.
Bierze się to stąd, że jej negatywny wpływ na psychikę ukazuje się dopiero po czasie. Bezpośrednio po tripie nie ma zjazdu, jak w przypoadku spida, czy kaca, jak po alkoholu.
Tworzy to złudne wrażenie, że kodeina jest nie nieszkodliwa, a to doskonały pretekst aby brać coraz częściej.
Do tego dochodzi uniwersalność kody. Nadaje się ona do praktycznie do wszystkiego. Jej działanie polega na znacznej poprawie samopoczucia, jednocześnie nie powodując spadku możliwości intelektualnych.
Co więcej w odpowiedniej dawce "stymuluje" do nauki, pracy czyniąc te czynności ciekawszymi
Nie powoduje zmian w wyglądzie zewnętrznym, czy w zachowaniu które mogłyby świadczyć o jej spożyciu.
Dzięki temu jest doskonałą używką na każdą okazję. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć że ten aspekt jej działania szczególnie sprzyjał rozwojowi uzależnienia. Perspektywa zajebistego nastroju, wydajniejsza praca, która na dodatek sprawia przyjemność, jednocześnie bez skutków ubocznych była dla nie do odrzucenia.
Uczucie którego brakowało mi całe życie, teraz było na wyciągnięcie ręki. Moje myślenie sprowadzało się do tego że przecież koda to taka lajtowa substancja - końcu nie pojawiały się żadne problemów ze zdrowiem fizycznym oraz psychiką. Z dnia na dzień coraz bardziej się pogrążałęm, ale kiedy to sobie uświadomiłem było już za późno. Każde odstawienie kończyło się powrotem do nałogu, to była tylko kwestia czasu. 4 lata napierdalania kodeiny zrobiły swoje. Nawet kiedy już zaleczyłem skręta i miałem przebłyski trzeźwości, docierało do mnie iż życie bez kodeiny jest cholernie szare, sukcesy które mimo przeszkód odnosiłem nie dawały mi szczęścia. Nie potrafiłem się cieszyć drobiazgami dnia codziennego i pomimo usilnych prób odnalezienia się w życiu na trzeźwo poczucie bezsensu brało górę i kończyło się stwierdzeniem, że lepiej żyć krócej, biorąc opio i czerpiąc chociaż tą namiastkę szczęścia, niż męczyć się w trzeźwym życiu które jest kwintesencją chujni.
Na dzień dzisiejszy pogodziłem się z tym, że opio będą w moim życiu do końca, byle nie w ciągach i tylko jako ukoronowanie ciężkiej pracy. Póki co kończę z kodeiną definitywnie bo za dużo kłopotów przez nią miałem/mam. bupra jak narazie zdaje egzamin celująco, a góra za 2 miechy jak wszystko poogarniam zejdę z niej do 0. Mój plan na tą chwilę jest taki żeby za wszelką cenę wstrzelić się w codzienność i zmienić pewne sprawy w swoim życiu. Jak narazie wszystko idzie po mojej myśli. Odkąd zacząłem substytucje buprą i odstawiłem kodeinę czuje się jak nigdy dotąd. Patrzę na przyszłość optymistycznie, a co najważniejsze podejmuję konkretne działania aby zmienić życie na lepsze. Mimo nałogu kodeinowego który sporo namieszał, zdałem mature lepiej niż się spodziewałem, dzięki czemu dostałem się studia stacjonarne które od początku sobie zaplanowałem.
Teraz skupiam się przedewszystkim na edukacji, wróciłem do sportu po długiej przerwie i od przyszłego miesiąca zaczynam kurs jęz. hiszpańskiego. Powiem wam, że wdrożenie w swoje życie nowych działań i wypełnienie wolnego czasu zainteresowaniami najlepiej odciąga od narkotyków. Bezczynność jest najgorszym wrogiem ;]
P.S Na koniec powiem, że odstawka kody za pomocą bupry nie powiodła się, znowu popłynąłem w benzo. Udało mi się jedynie z wielkim trudem zaliczyć semestr i rzucić metkatynon i spida.
pozdrówki, nie dajcie się pani K ;-)
Albo to wszystko rzucasz i co najwyzej pozniej ustalasz sobie granice, albo nakurwiasz dalej ;)
Znajdz sobie zajecie, zebys nie mial czasu o tym myslec.. I pal weed ;) pozdrawiam.
A z blantem się nie rozstaje, lubie palić i nie szkodzi mi to jakoś specjalnie. Powiem więcej trawa to część mojego stylu życia ;] Tylko kodę bym z niego wyjebał bo zbyt dużo tracę przez ten jebany nałóg.
Młodzież i marihuana w Polsce – jak realnie minimalizować ryzyko?
Od 2019 roku trwa złota era medycyny psychodelicznej
Magiczne grzybki działają na mózg dłużej. Odkrycie pomoże w leczeniu depresji
Chcieli ukryć tony narkotyków w bananach
Peruwiańska policja antynarkotykowa skonfiskowała 3,4 ton kokainy, która miała zostać umieszczona w ładunku bananów przeznaczonych na eksport do Belgii – poinformowały w sobotę czasu lokalnego władze.
Elitarna funkcjonariuszka wpadła po klubowej nocy. Ale to wyrok zaskoczył najbardziej
Dorota K., szerzej znana jako "Doris", była sierżantem w jednym z najbardziej tajnych wydziałów Komendy Stołecznej Policji. Dziś nie łapie już przestępców, teraz bije się w klatkach freak fightowych. Ale to nie sportowy zwrot w jej karierze wywołuje dziś największe emocje, tylko jej sądowa historia. Za posiadanie narkotyków spotkała ją tylko grzywna.
Trump uznał fentanyl za broń masowego rażenia. „Używają go, by zabijać Amerykanów”
Prezydent USA Donald Trump podpisał w poniedziałek rozporządzenie uznające fentanyl za broń masowego rażenia. W uzasadnieniu stwierdził, że „wrogowie USA używają go, by zabijać Amerykanów”. Oświadczył zarazem, że rozważa złagodzenie federalnych restrykcji obejmujących marihuanę.