Negatywne konsekwencje przyjmowania fitokannabinoidów i sposoby im przeciwdziałania.
ODPOWIEDZ
Posty: 25 • Strona 1 z 3
  • 3 / / 0
Witam forumowiczów.

Mam dość poważny problem z depresją i postanowiłem zapytać o radę; liczę, że znajdzie się ktoś kto zetknął się z podobnym problemem i udało mu się go pozbyć. Żeby wprowadzić w temat opiszę po krótce swoją historię od momentu gdzie wydaje mi się, że wszystko się zaczęło.

Zioło zacząłem popalać w wieku lat 16. Niezbyt regularnie, ale generalnie bardzo mi się podobało. Popalałem początkowo raz na miesiąc, może dwa razy w miesiącu. Rok później zacząłem pić dość dużo alkoholu i miewałem różne jazdy po pijaku ale nigdy nie przykładałem do tego uwagi no bo wiadomo nie od dziś, że alkohol potrafi namieszać trochę w głowie. Więc balowałem dość intensywnie przez pierwszą klasę liceum, zawalałem trochę naukę (a dodam, że dostałem się do bardzo dobrej szkoły, która stawiała przede mną dość duże wymagania). Ale ogólnie żyło mi się bardzo dobrze. Byłem bardzo szczęśliwy, miałem świetnych przyjaciół i oprócz motywacji do nauki nic do szczęścia nie było mi potrzebne. Ale w wakacje między 1. a 2. klasą liceum moi bliscy znajomi zaczęli palić duże ilości zioła no i z racji że spędzałem z nimi prawie cały wolny czas sam się w to wciągnąłem. Tak więc mniej więcej do wakacji przed klasą maturalną paliłem praktycznie codziennie. Z początku nie czułem żeby stanowiło to dla mnie problem (ograniczyłem mocno alkohol więc myślałem, że to nawet lepiej). No ale po jakimś czasie zacząłem popadać w anhedonię. Nie miałem na nic siły, nic mi się nie chciało więc moją jedyną motywacją było skminienie sobie jakiegoś palenia. Po kilku miesiącach zacząłem miewać na haju lekkie psychozy i ogólnie miałem kiepskie samopoczucie. W klasie maturalnej ogarnąłem się i popalałem raczej okazyjnie (tj. mniej więcej co weekend), bo chciałem dostać się na dobre studia. Moje samopoczucie nadal było w dość kiepskim stanie, miewałem stany depresyjne, nie chciało mi się absolutnie nic robić (dodam, że z natury jestem dość energiczny i chętny do działania) no i już po maturze wakacje praktycznie przewegetowałem. Co do innych dragów no to zdarzało mi się przyjąć trochę amfetaminy, jakiś karton, MDMA, jakieś rc-ki ale to bardzo rzadko (nie częściej niż raz w miesiącu), więc nie wydaje mi się, żeby miało to jakiś wpływ na moje życie. Tak więc wakacje po maturze spędziłem na zastanawianiu się jak zorganizować swoje życie żeby było mi dobrze na świecie. Za każdym razem kiedy paliłem dużo zioła zamiast uczestniczyć w imprezie czy gadać z ludźmi, siedziałem i kminiłem co bym zrobił żeby było lepiej, jak chciałbym spędzić ten czas i jak to kiedyś było pięknie i jaki kiedyś byłem szczęśliwy. Wtedy doszedłem do wniosku, że duże ilości zioła musiały mi zaszkodzić i z tego powodu czuję się tak słabo, poza tym miałem bardzo ciężkie awantury ze swoją matką, z którą po prostu nie potrafiłem się dogadać ze względu na nasze charaktery i oboje byliśmy pewni, że po prostu musimy od siebie odpocząć. Dlatego też odliczałem dni aż dostanę się na studia i wyjadę do innego miasta gdzie z pewnością będę ogromne możliwości na spędzanie czasu w konstruktywny sposób. No i wyjechałem w październiku tego roku. Ogólnie byłem bardzo zadowolony - nowe miejsce, nowi ludzie, nowe wyzwania ale po kilku miesiącach dopadła mnie monotonia i wtedy zaczęło się dla mnie piekło. Huśtawki nastrojów które towarzyszą mi codziennie są nie do zniesienia. Miewam okropnie ciężkie stany depresyjne z których mam wrażenie, że nigdy się nie podniosę. Wpadam w panikę, brakuje mi tchu i czuję się kompletnie sparaliżowany. Czuję odrazę do świata i wszystko wydaje się nie mieć żadnego sensu. Mam poczucie odrealnienia - wydaje mi się, że nie jestem uczestnikiem a obserwatorem wydarzeń które dzieją się wokół mnie. Cały czas uciekam we wspomnienia i każdą przyjemną chwilę ze swojego życia porównuję do mojego wyobrażenia szczęścia, które zdaje się być dla mnie kompletnie nieosiągalne. Piękna muzyka nie sprawia mi radości, a przykrość przez to że kojarzy mi się z nieosiągalnym szczęściem i spokojem ducha. Nie potrafię znaleźć żadnego celu dla swojego marnego życia, a 10 minut później nagle z niewiadomych powodów wpadam w euforię i wychodzę z domu chłonąc każdy skrawek tego cudownego świata. Mam wrażenie, że świat i ja to jedność i czuję perfekcyjną harmonię i spokój. Oczywiście 2 godziny później wraca mi deprecha i znowu jestem kompletnie sparaliżowany. Mam podejrzenie, że pogorszyło mi się tak ze względu na to, że dobre pół roku zanim wyjechałem mówiłem sobie codziennie, że ogarnę się, ograniczę używki do minimum, zamieszkam z przyjaciółmi i świat nabierze z powrotem kolorów. Niestety mocno się zawiodłem. Tak więc - emocjonalnie jestem kompletnym wrakiem. Moja dziewczyna z którą jestem od 4 lat, ma mnie dosyć, bo jednego dnia mówię jej, że chcę żeby ze mną zamieszkała, a drugiego dnia nie odbieram od niej telefonów i czuję do niej odrazę. Póki co jestem w stanie jeszcze funkcjonować. Pierwszy semestr na studiach skończyłem z samymi piątkami i czwórkami, ale każdy kolejny atak depresji jest coraz cięższy. Ostatnie skłaniały mnie już do planowania samobójstwa. Zioło palę raz na 1,5 miesiąca, raz na tydzień wyjdę na piwko lub dwa, wódy nie piję w ogóle no i innych dragów nie ruszałem jakoś od listopada. Słyszałem, że dla ludzi ze skłonnościami do depresji zioło może być szkodliwe ale nie przejmowałem się tym dlatego, że moi znajomi oprócz dziur w pamięci, rozleniwienia i zaniku kreatywności nie odczuwali żadnych innych negatywnych skutków długich ciągów palenia. Ogólnie rzecz biorąc jestem dość silną jednostką i nie daję się łatwo wyprowadzić z równowagi. Potrafię sobie powiedzieć 'skończ pierdolić i weź się w garść'. Jestem duszą towarzystwa, mam parcie na naukę, sport. Jestem muzykiem, czytam książki. Nie jestem jedną z tych osób które spędzają życie na facebook'u i rozczulają się nad sobą zamiast ruszyć dupę i wyjść światu naprzeciw. Stąd też mam wrażenie, że mój problem może być poważniejszy niż myślałem, bo to do mnie niepodobne żeby przespać calutki weekend i robić rachunek zysków i strat w razie gdybym postanowił się zabić.

Moje pytanie jest takie: czy uważacie, że jest szansa żebym wygrzebał się z tego o własnych siłach, czy powinienem zacząć kombinować z metodami farmakologicznymi? Dostałem już propozycję żeby udać się do psychiatry i zaopatrzyć się w jakieś antydepresanty, ale nie przekonuje mnie to wyjście. Mam wewnętrzne przeświadczenie, że to nie jest dobry pomysł. Byłoby miło gdyby ktoś kto korzystał z antydepresantów mógł mi pokrótce opisać czy ten sposób leczenia zdaje egzamin. No i jeżeli ktoś ma podobne doświadczenia i jakiś sposób który nawet częściowo pozwolił mu się naprawić to bardzo chętnie wysłucham.
"Dwa są tylko miejsca dla metafizycznych jednostek w naszych czasach: więzienie i szpital wariatów."
  • 38 / / 0
A nie jest to może efekt jakiejś rozkminy związanej ze świętami? Może Ci czegoś bardzo brakuje?
  • 33 / 8 / 0
Wahania nastroju u Ciebie brzmią bardziej niepokojąco niż opis samej depresji.

Na wszelki wypadek - idź pogadaj z jakimś specjalistą, bo w Twoim opisie dostrzec można elementy CHAD w rapid cycle'u.
  • 3955 / 145 / 0
czuje sie troche wywolany do tablicy. co prawda zycia mamy zupelnie odmienne ale popierdolilo nam sie w glowach tak samo.

widze, ze chcesz dokladnie takiej odpowiedzi jaka ja Ci moge udzielic. nie dasz rady tak dalej, jak chcesz to "zaleczyc" to musisz zaczac wpierdalac antydepresanty. wiem, ze nie tak mialo byc ale nie ma innej opcji.
znam ten stan, lata w tym gownie siedzialem, wiem dokladnie o czym piszesz. albo jebniesz samoboja albo poplyniesz kompletnie w uzaleznienie od czegokolwiek albo zaczniesz zrec antydepresanty.
ja wpierdalam i dzieki temu mam wyjebane na to wszystko, wkrecilem sobie opcje tzw. "mniejsze zlo" co pozwala mi zyc dalej, w przecbiwnym razie zostaje samoboj. wiec z dwojga zlego wybieram ta opcje bo z tej drugiej juz sie nie mozna wycofac.
  • 41 / / 0
@Eso, i wciąż je bierzesz? I pogodziłeś się, że nie przestaniesz? Wydawało mi się, że to stan przejściowy, który ma załagodzić najgorszy moment. Z doświadczeń rodzinnych wiem, że depresanty zamieniają człowieka w warzywko, można się nimi posłużyć w najgorszej z najgorszych chwili, ale nie myśleć o nich, jako o fundamencie pod nowe życie.
Moja rada to sięgnąć raczej po techniki, takie jak medytacja. Sam nie uprawiam, ale mam znajomego, który poświęca jej 15 min każdego dnia, podchodzi do tego bardzo starannie i systematycznie i osiąga podobno świetne rezultaty. Myślę, że to coś dla Ciebie, bo skoro potrafisz być systematyczny i w razie czego wziąć się za siebie, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przy regularnym medytowaniu nabrać dystansu do świata, ułożyć to wszystko w głowie.
  • 3 / / 0
Co do antydepresantów - jestem do nic zniechęcony właśnie przez to co napisał Eso. Jeżeli to miałoby pomóc mi się podnieść tak żebym dalej mógł funkcjonować byłoby świetnie, ale nałogowe żarcie tego latami mi się nie podoba.

Medytacji próbowałem - moje wysiłki żeby wrócić do świata uświadomiły mi tylko, że nie jestem w stanie tego zrobić. Prawdopodobnie zajrzę jeszcze do jakiegoś ośrodka buddyjskiego, może znajdę tam jakichś pozytywnych ludzi których obecność w moim życiu poprawi mi samopoczucie. Pewnie ciągły zawód jaki sprawia mi gatunek ludzki, a szczególnie najbliżsi mi jego przedstawiciele powoduje, że jest jeszcze gorzej. Przeświadczenie, że wszyscy ludzie koniec końców w trudnych sytuacjach okazują się być egoistyczną, perfidną kupą padliny na pewno ma znaczny wpływ na mój stan. Ale z drugiej strony boję się zwalać mojej przypadłości na brak osób którym mogę zaufać, bo jeżeli już je znajdę i nadal mi się nie poprawi to po raz kolejny poczuję się jakby ktoś przypierdolił mi wielkim młotem w głowę.
"Dwa są tylko miejsca dla metafizycznych jednostek w naszych czasach: więzienie i szpital wariatów."
  • 33 / 8 / 0
http://pl.wikipedia.org/wiki/Leki_przeciwdepresyjne

Antydepresanty nie powodują nałogu.

A jeśli w głowie Ci "leczenie się" u buddyjskich znachorów i chce Ci się na nich tracić czas, to i tak nie czas na antydepresanty, bo widocznie nie jest z Tobą tak źle.
  • 3955 / 145 / 0
antydepy nie uzalezniaja. odstawialem 2 razy, wiadomo, ze sa efekty odstawienne i trzeba je przejsc, mozna przy pomocy benzo ale ja bez dalem rade. mozna ja wykorzystac w jakims trudnym momencie zycia i odstawic jak juz sie wzglednie 'ogarnie'.

@byvalec. no teraz biore od jesieni jakas bo mialem przerwe od brania ale zycie tak mnie dojebalo, ze rozkminialem samoboja wiec zdecydowalem sie wrocic. nie wiem co bedzie kiedys, na dzien dzisiejszy jestem pogodzony z opcja brania ich do konca zycia. tak jest mi po prostu latiwej a dlaczego mam wybierac trudniejsza droge?

co do alternatyw, to powiem tak. nie jestem juz pierwszej mlodosci i roznych rzeczy probowalem. masz racje, warto probowac innych opcji, ciezkiej pracy nad soba itd. ale ja wybralem taka opcje i nie narzekam.
  • 1851 / 214 / 36
Huell, będę szczery. Twój opis sytuacji to książkowy przykład zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Fachowcem nie jestem, ale myślę, że dla świętego spokoju mógłbyś się do takowego udać.
  • 1926 / 100 / 0
"antydepy nie uzalezniaja. odstawialem 2 razy, wiadomo, ze sa efekty odstawienne i trzeba je przejsc," - :rolleyes: %-D
"...Żadnego klefedronu z ogłaszamy, mordo więcej snu i witamin..."

angrybrads1 - pierwszy ambasador GHB w polsce !!!
ODPOWIEDZ
Posty: 25 • Strona 1 z 3
NarkoMemy dodaj swój
[mem]
Artykuły
Newsy
[img]
Jacht z kokainą o wartości 80 milionów funtów zmierzał w stronę Wielkiej Brytanii

Prawie tona „narkotyku klasy A” została znaleziona na jachcie płynącym z wysp karaibskich do Wielkiej Brytanii. Jej rynkowa wartość została oszacowana na 80 milionów funtów.

[img]
Handel narkotykami: Rynek odporny na COVID-19. Coraz większe obroty w internecie

Dynamika rynku handlu narkotykami po krótkim spadku w początkowym okresie pandemii COVID-19 szybko dostosowała się do nowych realiów, wynika z opublikowanego w czwartek (24 czerwca) przez Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) nowego Światowego Raportu o Narkotykach.

[img]
Meksyk: Sąd Najwyższy zdepenalizował rekreacyjne spożycie marihuany

Sąd Najwyższy zdepenalizował w poniedziałek rekreacyjne spożycie marihuany przez dorosłych. Za zalegalizowaniem używki głosowało 8 spośród 11 sędziów. SN po raz kolejny zajął się tą sprawą, jako że Kongres nie zdołał przyjąć stosownej ustawy przed 30 kwietnia.