Weszłam z ciekawości żeby zobaczyć czy ktoś miał podobne doświadczenia do mnie. Ostatnio po 2 latach nie wdychania zrobiłam to i jakoś mnie tknęło żeby o tym w końcu coś poczytać, czy istnieje ktoś tak popierdolony jak ja. Okazuje się że w miarę tak. Postanowiłam odświeżyć temat, żeby podzielić się moimi przeżyciami po dezo. Otóż gdy byłam młodsza bardzo często wdychałam dezo, mówimy tutaj o mniej więcej jednej butelce na tydzień. Miałam z tym duży problem, bynajmniej ja tak uważam. Teraz uzywam go mniej więcej raz na ruski rok z nudów, pochłonęła mnie praca i obowiązki, a narkotyki są destrukcyjne i nie mam czasu na cpanie tak jak kiedyś i nawet nie chcę. Dezodorant daje chwilową fazke w sam raz na jakiś czas. Lubię oglądać po nim klipy na yt bo zmienia kompletnie kontekst oglądanych rzeczy. Dla przykładu oglądając teledysk Future- Mask off, miałam wrażenie ze Future jest na misji kosmicznej w kosmosie i ratuje ludzkość. Odczuwam również małe zaburzenie obrazu mówiąc ogólnie, mianowicie nie mam żadnych halucynacji jednakże widze wszystko jakby na płutnie, malowane akrylami lub coś w tym stylu, albo jak ziarnkowate zdjęcia w starych iphonach, każdy chyba wie o czym mówię. Zazwyczaj zażywam całą butelkę na raz i wdychanie trwa mniej więcej 30/40min. Faza jest dziwna bo zachodzi etapowo. Pierwszy etap tak jak pisałam wyzej, zmienia mi się obraz, i kontekst wyświetlanych klipów. Faza jest przyjemna, samopoczucie troszke jak po pixie, bo czuje się trochę radośnie i mnie gniecie ale niestety kolejne etapy, robią się coraz gorsze. Oczywiście można tym dalszym gorszym etapom zapobiec i zrobić po prostu przerwę 3-4 min póki fazka lekko zejdzie i zaczynać tak jakby od początku. Bardzo często jednak faza jest bardzo intrygująca i nie robię tych przerw. Nie wiem od czego to zależy, ale z każdym zipem faza się pogłębia. No i tak jak pisałam wyzej, jak na tym etapie zmiękczonego obrazu nie przestaje, dalej następuje kompletna dysocjacja. Jestem tu i teraz, mam wrażenie ze wszystko na świecie się kończy. Podobnie obrazuje to klip Justina Timberlake i Madonny- 4 minutes (dla sprostowania, nie oglądam tego klipu podczas fazy, po prostu mówię jak w moich oczach wyglada ta faza i porównuje do tego klipu). Tak jak już ktoś to tu pisał, zostają tylko 3/4 istniejące rzeczy, ja, moje łóżko, i mój pokój. Mam wrażenie ze świat się kończy i tylko ja pozostałam i zaraz coś mnie pochłonie i ja tez zniknę. Do tego mam poczucie jedności z kołdrą (zazwyczaj siedzę na łóżku oparta o ścianę przy wdychaniu przykryta kołdrą do pasa). Mam wrażenie ze kołdra to moje ciało, nie mam świadomości wtedy ze to jest inny przedmiot, ze to głupia kołdra. Boje się poruszyć żeby nie oderwać z siebie skóry (tak, kołdra jest moją skórą i pare razy miałam tak ze niechcący ją ruszyłam i miałam wrażenie ze zrywam z ud skórę). Nie czuje bólu, wiadomo, ale uczucie bardzo nieprzyjemne i duży strach. Tego etapu boje się najbardziej. W myślach mam jedno słowo, wyłącznie jedno o którym myśle, nie wiem czemu mi się tak ujebało, ale tak jest za każdą fazą. Próbowałam je wypowiedzieć na głos ale bardzo mi ciężko je sformułować, jest bardzo nie jasne w mojej głowie, coś jak ,,flausz”, ,,plausz”. Dlatego to całe wciąganie dezodorantu nazywam flauszowanie. XD Jeszcze odnośnie metod które tu były wypisane, jestem przerażona tym workiem na łeb. Ścierka, lub szmata jest po to żeby ta większość syfu osadzała się na niej i żeby nie wdychać tego wszystkiego bezpośrednio, a jedynie opary. To jest kurwa jednak dezodorant. Ja zazwyczaj nie łapę zipów do ust, a do nosa, oddycham tym, ale staram się robić to proporcjonalnie mniej więcej 2/3 zipy, i wdech powietrza, boje się niedotlenienia i ze zrobię sobie krzywdę. Mam nadzieje ze jakiemuś pojebowi co nie ma co robić, tylko ćpa dezodorant na kwarantannie, ta historyjka da wiele odpowiedzi i będzie satysfakcjonująca. Ja tez takiej szukałam.
