– Tanie papierosy – dla pani? Może dla pana? – zagaduje przechodniów kobieta w obszernej kurtce. I wcale nie jest to scena z filmu o początkach transformacji ustrojowej. Paczkę spod pazuchy – bez akcyzy, za ułamek sklepowej ceny – można bez problemu dostać dzisiaj podczas spaceru choćby po warszawskiej Pradze. Jeśli wierzyć statystykom z roku na rok przemytnicy szyją sobie coraz obszerniejsze płaszcze. Co ciekawe, w wielu przypadkach wiadomo, u jakich krawców.
7,4 miliarda sztuk – tyle papierosów bez akcyzy wypaliliśmy w ubiegłym roku. Liczba ta robi wrażenie, zwłaszcza że w porównaniu z rokiem 2014, jest znacznie wyższa – o 800 mln. Statystyki opracowane przez KPMG są o tyle niepokojące, że tendencja wzrostowa utrzymuje się już drugi rok, podczas gdy w latach 2011-2013 przemyt systematycznie spadał.
Zdaniem ekspertów z KPMG czynnikiem mającym wpływ na wzrost tych statystyk jest napływ imigrantów zarobkowych z Ukrainy. Jak podaje „Dziennik”, liczba wiz wydanych obywatelom tego kraju w okresie styczeń – grudzień 2015 wyniosła 833 259. W tym samym czasie liczba przemycanych z tego kraju papierosów wzrosła o 1,4 mld sztuk. To, że palacze są łasi na nielegalny tytoń z Ukrainy, nie dziwi, biorąc pod uwagę cenę: koszt paczki na wschodzie to 0,58 euro, u nas – 3,13 euro.
Ogółem we wszystkich krajach Unii wypalono około 6 mld sztuk papierosów bez akcyzy pochodzących z Ukrainy. W naszym kraju z dymem poszła prawie połowa tej kwoty – 2,8 mld. Jednak to, że szlak nielegalnych papierosów biegnie przez Ukrainę nie oznacza, że to tam znajduje się centrum produkcyjne. Fabryki zajmujące się obróbką tytoniu na nielegalu mieszczą się na Białorusi. Są dwie – Tabak Invest i Neman z Grodna, znana jako GTFN. Obie, oprócz tego, że produkują papierosy na licencjach międzynarodowych koncernów, wytwarzają również marki należące do najchętniej przemycanych, m.in. Fest.
Jeśli fakt, że drogę, jaką przebywają illicit whites, czyli papierosy przeznaczone na przemyt, można prześledzić bezpośrednio do miejsca ich produkcji wydaje się wam zastanawiający, możecie podać sobie rękę z europejskimi przedstawicielami branży tytoniowej, którzy od lat raportują o legalnie wątpliwej działalności białoruskich fabryk. Jak jednak wie każdy, komu zdarzyło się popalać Festy lub popularne „zebry”, rolę gra tu nie tylko cena (GTFN produkuje paczkę za 0,16 euro), ale i względne bezpieczeństwo związane z kupnem papierosów z białoruskich fabryk. Pomimo faktu, że sprzedawane są na czarnym rynku, ich produkcja przebiega bowiem w kontrolowanych warunkach – nie mamy tu do czynienia z chałupnictwem, więc obawa, że kupujemy produkt wątpliwego pochodzenia, przestaje być kontrargumentem w stosunku do ich niskiej ceny.
Wydawać by się mogło, że rozwiązanie całego problemu jest proste: organy unijne interweniują u władz białoruskich, które z kolei interweniują u właścicieli obu fabryk i żądają zaprzestania produkcji kontrabandy. Problem w tym, że zarówno GTFN, jak i Tabak Invest to spółki kontrolowane przez państwo, a Białoruś, pomimo ewidentnych gestów dobrej woli ze strony UE mających na celu zacieśnienie współpracy, jak na razie woli udawać, że problem nie istnieje. Cierpliwość unijnych urzędników jest jednak na wyczerpaniu, bowiem straty, jakie w związku z rozprowadzaniem produktów tytoniowych bez akcyzy ponoszą rocznie poszczególne państwa członkowskie, szacuje się na około miliard euro.
Jak przekonują przedstawiciele branży tytoniowej, wiedza o tym, że z krajową produkcją papierosów w Białorusi jest coś nie tak, jest powszechna. Jak podaje tamtejszy Krajowy Urząd Statystyczny – Belstat, odkąd w 2012 roku zniesiono kontyngenty wywozowe, wielkość eksportu wzrosła o 80 proc. – z 6 do 11 mld. Jednocześnie konsumpcja krajowa, która w 2008 roku wynosiła 20,74 mld, w 2011 wzrosła do 28 mld, po czym na przestrzeni kolejnych trzech lat obniżyła się do poziomu 24,9 mld. Unijni producenci tytoniu określają takie wahania mianem „co najmniej zastanawiających”, biorąc pod uwagę, że liczba mieszkańców Białorusi waha się na poziomie 9,5 mln.
Presja, aby z „kontrolowanym” przemytem w końcu się rozprawić, spoczywa obecnie na pełniącej przewodnictwo w UE Słowacji. Naciski są tym większe, że nadarza się idealna okazja do zwalczenia procederu: ratyfikacja Ramowej Konwencji o Kontroli Tytoniu (protokołu FTC). Jednym z jej założeń jest stworzenie „mapy”, za której pomocą będzie można efektywniej śledzić drogi przemytu papierosów. Problem w tym, że przyjęcie dokumentu jedynie przez państwa członkowskie UE na niewiele się zda, jeśli kontrabanda nadal będzie napływać z Białorusi. Można więc oczekiwać, że zniesienie sankcji wizowych czy finansowych, nałożonych na ten kraj, może zostać uwarunkowane właśnie złożeniem podpisu pod protokołem FTC.