Nawet zwierzaki domowe gwiazd muzyki okazują się bardzo rock'n'rollowe. Lepiej uważajcie, gdzie zostawiacie swoje jointy...
Życie pod jednym dachem z gwiazdą rocka ma swoje plusy i minusy, ale z pewnością nie jest zwyczajne ani nudne. Wiedzą coś o tym bliscy muzyków, ale nawet ich zwierzętom domowym zdarzają się niewiarygodne przygody.
Perry Farrell, wokalista Jane’s Addiction to znany ekscentryk. Biorąc pod uwagę, że zdarzało mu się koncertować z gołą pupą, palenie marihuany w domu wydaje się najmniejszym z jego „grzeszków”. Okazuje się jednak, że Perry kopci w domu tak dużo, że Jamajkę poczuł nawet jego piesek. W wywiadzie dla „The Jason Ellis Show” wokalista opowiadał:
Musiałem zabrać mojego psa do weterynarza dwa dni temu. Znalazł peta po skręcie. Widziałeś kiedyś psa na haju po zielsku? Ja tez nie.
Nie wiedziałem, co się do cholery dzieje z moim psem. Chwiał się, a jego tylne łapy nie nadążały za przednimi.
Kumpel wpadł do mnie bez zapowiedzi dwa dni wcześniej. Spytałem go, czy chce sobie zapalić jointa – skręciłem mu naprawdę dobrego. Zostawiłem peta na stole na podwórku. Wróciłem i nie mogłem znaleźć tego pieprzonego peta.
Potem zabrałem psa na spacer, po raz pierwszy w jego życiu założyłem mu obrożę. Próbowałem go wyciągnąć z jego klatki, ale nie wyszedł. Pomyślałem, że to naprawdę dziwne.
Próbował iść, obijał się tyłkiem o ścianę i patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Powiedziałem do żony: „Coś jest nie tak. Pewnie nasz sąsiad go otruł, bo za dużo szczekał”.
Zabraliśmy go natychmiast do weterynarza. Spytał: „Czy w jakiś sposób mógł mieć kontakt z marihuaną?” Odpowiedziałem: „Och! Tak właśnie było”.
To było dobre zielsko.
Badania naukowe wykazały, że ze wszystkich gatunków muzycznych psy najlepiej reagują na reggae. W świetle kanabisowych perypetii psa lidera Jane’s Addiction wszystko zaczyna do siebie pasować... Ale na wszelki wypadek nie częstujcie swojego czworonożnego rasta używkami.
=
Komentarze