"Alkohol, kwas, kokaina... były tylko romansami. Dopiero kiedy poznałem heroinę, naprawdę się zakochałem" - przedpremierowo i tylko w Interii możecie zapoznać się z fragmentem "Dzienników heroinowych" - głośnej biografii Nikkiego Sixxa z Mötley Crüe.
W środę, 5 grudnia, do polskich księgarń trafią "Dzienniki heroinowe", tyleż barwna, co przerażająca biografia Nikkiego Sixxa, basisty i twórcy większości pomnikowych przebojów osławionej amerykańskiej grupy Mötley Crüe. "Dzienniki heroinowe" to ponad 500-stronicowa, bogato ilustrowana książka, która swą światową premierę miała w 2007 roku, trafiając na listę bestsellerów "New York Timesa".
Na jej kartach Nikki Sixx zaprasz w podróż przez niesamowitą historię, zachęcając do zagłębienia się we "wstrząsające" ("Rolling Stone") i "rozdzierające serce" ("New York Times") pamiętniki człowieka ocalałego z uzależnienia. Niegdyś upadła gwiazda rocka dzieli się w nich intymnymi zapiskami z dziennika, które powstały, kiedy upadł na samo dno, po czym podjął walkę, by odzyskać swoje życie.
"Dzienniki heroinowe" ukażą się w Polsce nakładem wydawnictwa KAGRA w jubileuszowej edycji z nowymi rozdziałami, w których Nikki opowiada również o swojej dekadzie trzeźwości.
W połowie września wokalista Vince Neil ogłosił, że na potrzeby powstającej filmowej adaptacji książki "The Dirt - Confessions of the World's Most Notorious Rock Band" (zbiorowa autobiografia zespołu, wydana pierwotnie w 2001 r.) reaktywowany Mötley Crüe przygotował cztery nowe utwory.
Przypomnijmy, że ostatni koncert grupy w ramach pożegnalnej trasy "The Final Tour" odbył się 31 grudnia 2015 r. w Los Angeles.
Działający od 1981 roku zespół tworzą Vince Neil (wokal), Mick Mars (gitara), Nikki Sixx (bas) i Tommy Lee (perkusja). Na koncie mają ponad 100 milionów sprzedanych płyt.
25 GRUDNIA 1986
Van Nuys, 19:30
Wesołych Świąt.
Takie rzeczy ludzie mówią w Święta, co nie? Ale zwykle mają komu to powiedzieć. Mają wokół siebie rodzinę i przyjaciół. Nie kulą się, jak obłąkani, nadzy pod choinką, z igłą sterczącą z ramienia, w swojej posiadłości w Van Nuys.
Nie odchodzą od zmysłów i nie zapisują tego w pamiętniku. Nie patrzą, jak ich własny duch świąt gęstnieje w łyżce. Z nikim dziś nie rozmawiałem... Myślałem, że może zadzwonię do Boba Timmonsa, ale czemu miałbym mu psuć Święta?
Zacząłem znowu pisać dziennik, z kilku różnych powodów...
Nie mam już przyjaciół.
Mogę więc z własnego pamiętnika dowiedzieć się, co robiłem poprzedniego dnia.
A jeśli umrę, po moim życiu zostanie papierowy ślad (taki milusi liścik samobójcy).
Wesołych Świąt... jesteśmy tylko ty i ja, pamiętniczku. Witaj w moim życiu.
BOB TIMMONS: Gdy nadeszły święta Bożego Narodzenia 1986 roku, Nikki już od roku lub dłużej był uzależniony od kokainy i heroiny. Jako terapeuta poznałem Nikkiego, kiedy Doc McGhee, menedżer Mötley Crüe, zaangażował mnie do pracy z Vincem Neilem, wokalistą zespołu. Początkowo Nikki był do mnie bardzo negatywnie nastawiony, próbował mi uniemożliwić wejście za kulisy i kontakt z członkami grupy.
Powoli jednak się do siebie zbliżyliśmy i na początku 1986 roku poprosił mnie o pomoc w walce z uzależnieniem. Poradziłem mu pobyt w klinice odwykowej, ale odmówił, twierdząc, że nie ma takiej potrzeby. Był pod tym względem bardzo uparty.
Przez te wszystkie lata pracowałem z artystami sprzedającymi płyty w platynowych nakładach, od The Rolling Stones po Red Hot Chili Peppers i jedną rzecz chciałbym od razu wyjaśnić - Mötley Crüe okazali się mistrzami imprez i dekadencji. Pod tym względem były to najbardziej ekstremalne postacie, jakie kiedykolwiek spotkałem, a Nikki był królem ekstremy. Przez wiele lat Nikki miał jedno życiowe motto: Będę robił tylko to, na co mam ochotę, a inni niech spierdalają.
26 GRUDNIA 1986
Van Nuys, 2:10
Jason dzisiaj do mnie zajrzał. Wzruszyłem się... a więc jednak Święty Mikołaj istnieje. Wtoczył się w zwolnionym tempie, z tą swoją zatłuszczoną fryzurą na Jamesa Deana i ćpuńskimi ślepiami tak głęboko zatopionymi w podłużnej gębie, że wyglądał, jakby miał makijaż. Stanął przy choince i zapytał, jak mi mijają Święta. Tak jakby go to naprawdę obchodziło... Jakby nie wiedział, że są równie udane jak jego. Czasem Jason wkurwia mnie tą swoją gładką gadką. Zapytał w końcu, ile chcę towaru, a ja zapytałem, ile ma. Wtedy popatrzył na mnie, z tą mieszanką szyderstwa i pogardy, i powiedział, że muszę być miły...
Ta jego gotycka cizia Anastasia, która robi się na Betty Page, jest niewiele lepsza. Wydaje się miła, ale wiem, że tak naprawdę widzi we mnie bilet do lepszego, łatwiejszego życia. Wiem, że to ona pogania Jasona, kiedy dzwonię, bo jej bardziej niż jemu zależy na pieniądzach. Nie tylko na dragi, bo zarabiają na mnie wystarczająco dużo, by zaspokoić swoje marne potrzeby.
Wiem, że lubi dekorować tę ich jednopokojową szczurzą norę za pieniądze, które ode mnie wyciągają. Właśnie dlatego namawia Jasona, żeby był na każde moje skinienie... Lubi mieć trochę kasy na buszowanie po komisach i szmateksach.
Wyobrażam ją sobie jako taką Zuzię Gosposię z
Piekła Rodem, ale wiem, że to tylko moja fantazja. Ona też jest wrąbana w nałóg...
NIKKI: Z moim dilerem Jasonem wiązała mnie mieszanka miłości i nienawiści. Kochałem go, bo wystarczyło sięgnąć po telefon, a facet zjawiał się po 20 minutach ze wszystkim, czego potrzebowałem. Nienawidziłem, bo zabijało mnie to, co przywoził. On mnie kochał, bo zarabiał na mnie setki (czasem tysiące) dolarów dziennie. Nienawidził mnie, bo byłem gwiazdą rocka, której sodówa walnęła do głowy i nie tylko mogłem mieć wszystko, co chciałem, ale zwykle to miałem.
Jeździłem moim motocyklem Honda Shadow po okolicy, bez koszulki, jak totalny świr. Kiedyś rozmowa z Jasonem zeszła na motocykle i zaczął opowiadać, jak bardzo kocha harleye. Tommy miał harleya, więc nazajutrz też sobie kupiłem i pojechałem do Jasona, żeby zapunktować. A on się wściekł. Marzył o tej maszynie, pokazał mi jej zdjęcie, a ja ją sobie po prostu kupiłem. Uważał mnie za rozpieszczonego gówniarza.
Jason był wjebany w heroinę, tak jak ja. Był wysokim, chudym kolesiem, który w innym życiu zostałby modelem, czy kimś takim, a on tymczasem wyglądał jak trup. To był prawdziwy powód, dla którego mnie nienawidził: obaj żyliśmy tylko po to, żeby ćpać, ale tylko mnie było na wszystko stać.
27 GRUDNIA 1986
Van Nuys, 4:15
Najlepsze w paleniu cracku jest pierwsze uderzenie. Uwielbiam tę chwilę, tuż przed przyłożeniem szklanej fifki do ust...
Ten moment, kiedy wszystko wokół wciąż jest na swoim miejscu, a całe to pragnienie, ślinienie się, ekscytacja wydają się jeszcze takie świeże i niewinne. To jak gra wstępna... Ból, który jest przyjemniejszy od orgazmu.
Wciągam zawartość fifki i po 30 sekundach w moim mózgu rozpętuje się piekło... A ja to robię, i robię, i robię, i robię, i nie mogę przestać. Codziennie to samo. A więc dlaczego? Dlaczego to robię? Nienawidzę tego... Tak bardzo tego nienawidzę, ale jeszcze bardziej to kocham.
Najgorsze w paleniu cracku jest to, że kiedyś przychodzi zjazd. Ale mam na to sposób - speedball. Sama hera przestała mi już wystarczać... Czuję się z nią, jakbym utknął w połowie drogi...
TOMMY LEE: Po wydaniu "Girls Girls Girls" zaczęliśmy zajebiście zarabiać. A za kasą przyszły sukces, władza, brak hamulców i eksperymenty. Ja i Sixx dużo ćpaliśmy, ale to on zawsze chciał przesuwać granicę: "Hej, a co by było, gdybyśmy oba te dragi zażyli równocześnie? Heroinę i kokainę w tym samym czasie?" Te zabawy zaprowadziły nas w przejebanie mroczne miejsca. Każdy z zespołu wielokrotnie je odwiedzał - ale Nikkiemu chyba najbardziej się tam podobało.
28 GRUDNIA 1986
Van Nuys, 21:40
Po tym jak wczoraj przygrzałem - a może to było dzisiaj - znowu byłem przekonany, że po mnie przyszli. To było coś więcej niż tylko cienie i głosy, niż zwykłe omamy... To było tak rzeczywiste, że przeraziło mnie do szpiku kości.
Trzęsły się wszystkie kosteczki mojego ciała... moje serce waliło... myślałem, że eksploduję. Dobrze, że mogę z tobą o tym porozmawiać, że mogę to napisać... Starałem się jakoś wziąć w garść, ale w końcu poddałem się szaleństwu, zespoliłem się z nim.
Na końcu zawsze ląduję w garderobie, w sypialni. Pozwól, że opowiem ci o mojej garderobie. Jest czymś więcej niż dużą szafą - jest moim azylem. Tutaj trzymam swój towar i pistolet. Wiem, że jestem w niej bezpieczny, przynajmniej dopóki za bardzo nie odlecę.
Nie mogę po prostu chodzić po domu - ma zbyt wiele okien, a wiem, że mnie obserwują. W tej chwili wydaje mi się to niemożliwe, żeby gliniarze siedzieli na drzewach w ogrodzie i zaglądali mi do okien, albo żeby ktoś mnie podglądał przez wizjer w drzwiach. Ale kiedy dragi zaczynają działać, mózg wymyka się spod kontroli...
Teraz wydaje mi się, że od ostatniej nocy dzieli mnie całe życie. Ale najbardziej chore jest to, że dziś wieczorem znowu to zrobię.
NIKKI: To był czas obłąkanej rutyny. Zaczynałem dzień od tego, że gdzieś w domu paliłem crack albo waliłem w kanał: w salonie, kuchni, łazience. Ale kiedy dopadała mnie nakręcona koksem psychoza, zaczynało się szaleństwo i wybierałem najkrótszą drogę do mojej szafy w sypialni. To było moje schronienie. Zwijałem się tam w kłębek, z akcesoriami do ćpania i pistoletami u boku, przekonany, że po domu plączą się ludzie, którzy chcą mnie dopaść, albo że na zewnątrz czeka oddział antyterrorystów i zaraz mnie zgarnie. Bałem się poruszyć, dopóki narkotyk nie przestawał działać. Mogłem to przyspieszyć, znowu biorąc herę. Heroina leczyła mnie z szaleństwa: to było łatwe rozwiązanie. W tamtym czasie wydawało mi się sensowne.
29 GRUDNIA 1986
Van Nuys, 16:30
Przypomniałem sobie poprzednie Święta. W Wigilię poderwałem dziewczynę w strip clubie, przywiozłem ją tu na motocyklu, a następnego dnia odwiozłem do domu. Świąteczny obiad zjadłem sam, w McDonaldzie. Widzę, że od tamtego czasu wielkich postępów nie poczyniłem.
Słucham dziś "Exile on Main Street", czytam, wyleguję się... opalam się nago w ogródku... dzisiaj czuję się, jak starsza wersja samego siebie. Czasem czuję, że mam dwie osobowości. Jedna to Nikki, a druga to... Sikki.
ROSS HALFIN: Przez te wszystkie lata wielokrotnie fotografowałem Mötley Crüe dla różnych magazynów i szczególnie zaprzyjaźniłem się z Nikkim. Pamiętam, że już kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w LA, znaleźliśmy wspólny język i postanowiliśmy wieczorem wyskoczyć razem na drinka. Usiedliśmy w jednej loży, a sąsiednią zajął Vince Neil z dziewczyną. Kłócili się i nagle Vince wstał i walnął ją pięścią w twarz. Pytam więc Nikkiego: "Powinniśmy interweniować?" Roześmiał się i odpowiedział: "Niech sami sobie z tym poradzą".
(Fragment "Dzienników heroinowych" dzięki uprzejmości wydawnictwa KAGRA)
Komentarze