To nie piraci drogowi czy parkujące wszędzie samochody najbardziej doskwierają mieszkańcom dużych miast.
Możliwość przekazywania anonimowych sygnałów o tym, co w najbliższym otoczeniu burzy poczucie bezpieczeństwa, okazała się dobrym pomysłem. Podczas trwającego półtora miesiąca pilotażu tzw. mapy zagrożeń policja odebrała tysiące zgłoszeń.
Krajową Mapę Zagrożeń Bezpieczeństwa – priorytetowy projekt MSWiA – przetestowano pilotażowo na razie w województwach: podlaskim, pomorskim i mazowieckim (obszar podległy Komendzie Stołecznej). Stronę internetową mapy odwiedziło dotąd ponad 36 tys. osób, a ok. 7,2 tys. kliknęło na wybraną ikonkę, przekazując zgłoszenie. Najwięcej wpłynęło ich do pomorskiej policji – bo 2826, nieco mniej – 2759 – do podlaskiej, a 1637 do stołecznej (od początku lipca do 22 sierpnia).
Uwagi odnosiły się głównie do dużych miast. Najwięcej dotyczyło spożywania alkoholu w miejscach niedozwolonych – na Podlasiu i na Pomorzu te sygnały stanowiły jedną trzecią wszystkich.
Średnio co czwarty odnosił się do zbyt szybkiej jazdy. – Jako miejsca, w których najczęściej przekraczana jest prędkość, mieszkańcy wskazywali główne ulice, np. Słowackiego w Gdańsku prowadzącą do obwodnicy. Kierujemy tam więcej patroli, chociaż już wcześniej to miejsce było przedmiotem naszej wzmożonej troski – mówi Joanna Kowalik-Kosińska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku.
Na Pomorzu najwięcej zgłoszeń dotyczyło Gdańska, Wejherowa i Gdyni. Na Podlasiu – Białegostoku, Łomży i Suwałk. W rejonie działania Komendy Stołecznej – głównie Warszawy.
Mieszkańcy często zgłaszali też złe parkowanie, np. na chodnikach i przejściach dla pieszych, złe oznakowane ulic, np. brak znaków lub znaki nie takie, jak być powinny, czy miejsca gromadzenia się wyrostków i zakłócania porządku.
Zgłaszano też np. gdzie dochodzi do zażywania narkotyków – ikonki w postaci strzykawki często zaznaczano na warszawskiej Pradze Północ, w rejonie Bazaru Różyckiego.
Mieszkańcy informowali również o aktach wandalizmu, o dzikich wysypiskach śmieci czy miejscach, w których są bezdomni.
Mapa dostarcza też innych spostrzeżeń: gdzie zagrożeń jest mało. Sądząc po liczbie zgłoszeń, np. w Sopocie – wpłynęły tylko 84 sygnały, że w mieście coś jest nie tak.
Policjanci twierdzą, że wiedza z mapy wzbogaciła ich wiedzę o zagrożeniach. Jak ją spożytkują? – Na miejsce udają się patrole i sprawdzają, czy informacja np. o piciu alkoholu na skwerze ma potwierdzenie. Jeżeli tak, to na mapie jest umieszczana adnotacja, że sygnał się potwierdził. A rejon, gdzie doszło do zdarzenia, jest przez nas częściej monitorowany – mówi Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej.
– Z kolei np. w sprawach dzikich wysypisk czy dotyczących infrastruktury drogowej przekazujemy uwagi do właściwych urzędów – mówi Kamil Sorko z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Jeśli zdarzenia nie uda się potwierdzić, też jest widoczne na mapie, tyle że jako niepotwierdzone.
Dariusz Minkiewicz, dyrektor Biura Prewencji Komendy Głównej Policji, przekonuje, że są pierwsze namacalne efekty wykorzystania zgłoszeń. – W Białymstoku i Łomży policjanci zatrzymali we wskazanych miejscach osoby mające narkotyki, a na Pomorzu wpadł kłusownik – mówi.
Potwierdza się – według dotychczasowych statystyk – około jednej trzeciej zgłoszeń. Ale prawdziwych może być więcej. Chodzi o to, że policja dała sobie na sprawdzenie zgłoszenia trzy dni – jeśli w tym czasie nie spotka np. wandala we wskazanym miejscu, to zgłoszenie uznaje się za niepotwierdzone.
– Trzy dni to w niektórych przypadkach za krótki czas, by zweryfikować informację. Chcemy go wydłużyć do pięciu – deklaruje insp. Minkiewicz.
Od września – jak zapowiedział wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński – mapa zostanie udostępniona w całym kraju. Tam, gdzie pilotażowo ją testowano, z końcem wakacji aktywność mieszkańców rośnie.
Mapa nie służy do zgłaszania przestępstw, bo do tego jest przewidziana inna procedura, ale do informowaniu o uciążliwych, wpływających na poczucie bezpieczeństwa incydentach.