Miliarder, który spryskał Amerykę narkotykiem silniejszym od heroiny

Według prokuratury spółka farmaceutyczna Subsys korumpowała lekarzy, aby przepisywali pacjentom bez potrzeby jeden z najsilniejszych znanych narkotyków na świecie – fentanyl.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Forbes
Paweł Strawiński

Komentarz [H]yperreala: 
Przypomnijmy, że sprawę sygnalizowaliśmy już w połowie grudnia: hyperre.al/wy7

Odsłony

3075

Według prokuratury spółka farmaceutyczna Subsys korumpowała lekarzy, aby przepisywali pacjentom bez potrzeby jeden z najsilniejszych znanych narkotyków na świecie – fentanyl. Aresztowano już byłych managerów firmy, ale jej założyciel – John Kapoor – umywa ręce.

Po podaniu doustnym podróż zaczyna się po kilkudziesięciu minutach i trwa kilka godzin. Znika ból, jego miejsce zajmuje euforia i senność. Mogą się jednak pojawić m.in. wymioty czy halucynacje. Po podaniu dożylnym – zwykle przed operacją – działa już po chwili, ale znacznie krócej. Lubią go jednak nie tylko anestezjolodzy, ale i osoby uzależnione od narkotyków. Stosują go zamiast lub jako dodatek do heroiny, która daje podobny high. Po przedawkowaniu następuje śmierć przez uduszenie. A przedawkować go łatwo. Oddychać nie można już po 2-3 minutach po podaniu, więc szanse na odratowanie są niewielkie. Stąd niektórzy heroiniści się go wręcz boją.

Fentanyl to jeden z najsilniejszych narkotyków na świecie. Jest 50-100 razy silniejszy od morfiny i 30-50 razy silniejszy od heroiny. Analog tej substancji – lofentanyl – to najsilniejszy znany opioid. Zgony wywołane niewłaściwym zażywaniem fentanylu liczy się w tysiącach rocznie. To właśnie on był przyczyną śmierci Prince’a w zeszłym roku. Ale dla wielu jest ostatnim ratunkiem. Stosuje się go jako lek przeciwbólowy dla osób chorych na raka.

I właśnie z takim przeznaczeniem amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) dopuściła do sprzedaży fentanyl w sprayu, do aplikacji pod językiem, pod nazwą handlową Subsys. Stoi za nim firma Insys 73-letniego miliardera Johna Kapoora. „Forbes” szacuje jego majątek na 1,72 mld dolarów. Chciał ulżyć pacjentom, którzy musieli brać duże dawki opioidów, żeby zmniejszyć swoje cierpienie. A na cierpienie się napatrzył. Jego żona Edith zmarła ponad dekadę temu z powodu raka piersi.

– Byłem jej opiekunem – zwierzył się w zeszłym roku „Forbesowi”. – Zajmowałem się nią. Patrzyłem, przez co przechodziła, i mogę powiedzieć, że chorzy na raka nie potrafią zrozumieć bólu. Nikt nie rozumie bólu.

Dziś to jednak Kapoor odczuwa ból. I liczy straty. W styczniu [w grudniu - przyp. Red. H] aresztowano sześciu byłych managerów jego firmy. Wedle śledczych Insys miał przekupywać lekarzy, aby przepisywali fentanyl pacjentom, którzy wcale go nie potrzebowali.

John Kapoor: prezes na czas kryzysu

Pochodzi z Indii. W dzieciństwie poznał, co to bieda. Był pierwszym w rodzinie, który poszedł do szkoły średniej. Po ukończeniu farmacji na Uniwersytecie w Bombaju wyemigrował do USA, aby zrobić tam doktorat z chemii na Uniwersytecie Stanowym w Buffalo. Wyjechał, bo – jak mówi – w Indiach nie uczą, jak się pracuje w aptece, a w fabryce. W latach 70. trafił do firmy farmaceutycznej LyphoMed. Okazał się królem marketingu. I tak na przykład witaminy i elektrolity sprzedawał jako „mikroelementy”, dzięki czemu udało mu się przyciągnąć zainteresowanie szpitali. Wiedział, że dobry produkt to nie wszystko. Trzeba go jeszcze umieć sprzedać.

Na początku lat 80. z pomocą inwestorów kupił LyphoMed za 2,7 mln dolarów. Wprowadził spółkę na giełdę. W latach 1983-1989 sprzedaż urosła z 19 do 159 mln dolarów. Jednocześnie wciąż walczył z FDA, która zarzucała LyphoMed, że produkcja nie odbywa się w sterylnych warunkach. Mimo pogarszającej się opinii o firmie, Kapoor sprzedał ją Japończykom za blisko miliard dolarów. Do jego kieszeni trafiło 100 mln dolarów. Potem zresztą Japończycy pozwali go na tę sumę za zatajenie informacji o skali problemów z FDA. Ostatecznie awantura skończyła się ugodą, której szczegółów jednak nie ujawniono. Następnie Kapoor skupywał udziały w różnych spółkach, jak np. Akorn, ale rolę prezesa przejmował tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawiał się kryzys. Ratował, co się dało, i znów usuwał się w cień. W jednej ze swoich firm, którą zresztą także sprzedał Japończykom, Sciele Pharma, zauważył, że pacjenci chorzy na serce bardzo cenili sobie jej lek w formie sprayu, który łagodził ból klatki piersiowej. Okazało się, że jako jedyna w kraju sprzedaje lekarstwo w sprayu. Taki był początek Subsysu. Ideę zaimplementował w swojej innej firmie – Insys, którą założył w 2002 roku. Ściągnął agresywnych handlowców i zaczął spryskiwać Amerykę narkotykiem.

Fentanyl jak aspiryna

Początek grudnia zeszłego roku. Czterdziestoletni Michael Babich, były szef Insysu, zostaje aresztowany. Wraz z nim pięciu innych byłych managerów. Zarzut: udział w mechanizmie korupcyjnym, w którym przekupywano lekarzy , aby przepisywali bez potrzeby fentanyl, potencjalnie narażając pacjentów na niebezpieczeństwo, a także oszukując ubezpieczycieli. Lek został dopuszczony do użytku tylko dla pacjentów chorych na raka. Według federalnych prokuratorów pracownicy Insys wmawiali więc ubezpieczycielom, że pacjenci mają raka, co było nieprawdą, tylko po to, aby zapłacili za lekarstwa. Kapoor ściągnął Babicha z sektora finansowego, aby pomógł mu przy inwestycjach. Z czasem objął stanowisko prezesa Insysu. Kapoor stał co prawda na czele rady nadzorczej, ale codziennym zarządzaniem zajmował się właśnie Babich.

Oceń treść:

Average: 8.2 (5 votes)

Komentarze

Lorenc (niezweryfikowany)

z dupy stolec.
Zajawki z NeuroGroove
  • Alkohol
  • Golden Teacher
  • Grzyby halucynogenne
  • Klonazepam
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Do samego tripa nastawiony byłem bardzo pozytywnie, przed zjedzeniem popytałem wielu znajomych, którzy wcześniej mieli kontakt z psychodelikami — szczególnie grzybami — o m.in. czas działania, przebieg, możliwe problemy, dawkowanie itd. Wszystkie informacje pokrywały się ze sobą, więc czułem się pewnie i zdecydowanie. Grzybki miały zostać zjedzone na terenie bardzo spokojnej dzielnicy na obrzeżach dużego miasta — kilka bloków, w większości szerokie ulice i domki jednorodzinne. Znajduje się tam niewielki park, wieczorem i w nocy praktycznie zawsze pusty, w którym często przesiadujemy paląc ziółko i nigdy nie było tam żadnego przypału, a więc idealne miejsce na początek tripa. Tamta noc była w miarę chłodna - około 10 stopni na plusie, ale byłem ciepło ubrany, miałem również plecak a w nim 3 litry wody, chusteczki do nosa i trochę jedzenia. Ulice w tej okolicy po zmroku są cały czas puste, rzadko spotyka się nawet pojedynczy samochód, a co dopiero pieszego. Jest to w miarę zielona okolica, przy prawie wszystkich ulicach rosną drzewa i krzaki, jest też kilka parków i skwerów.

Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem.

  • Pierwszy raz
  • Szałwia Wieszcza

Wstęp:

Na szybko opiszę efekty działania przed wczorajszym doświadczeniem z boską szałwią, lepiej będzie się czuło TR, a mnie zadowoli to, że zbiorę opis w jedną całość.
Podróż była raczej krótka, więc nie będzie długo.

Testowałem susz szałwii wieszczej (pięć prób, mogę złączyć w jeden miesiąc), były to nabicia metalowej fajki (średni cybuch), podpalane zapalniczką żarową (wysoka temp.)

Efekty zawsze były te same, trwające kilka minut.

  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Miasteczko na mazurach, około 20 tysięcy mieszkańców. Nudy że klękaj Stefan, brak słów. Dostęp do substancji psychoaktywnych prawie zerowy, postanowiłem więc spróbować czegoś dostępnego w najbliższej aptece. Padło na kodeinę. Trochę poczytałem o odczuciach, dawkowaniu, sposobach itd. i jako że to miał być mój pierwszy raz jeśli chodzi o kodę wybrałem najprostszą z opcji: Thiocodin do gęby, rozgryźć, zapić. Od rana byłem jakoś dziwnie na to podkręcony a że miałem wolne - postanowiłem to zrobić. Ugadałem się z ziomeczkiem, na potrzeby TR będzie nazywany DDK. Spotkaliśmy się wieczorem, po drodze zaopatrzyłem się w Thio po czym udaliśmy się na poszukiwania jakiegoś buszka. Misja wykonana, siedzimy, czekamy na miejsce żeby móc w spokoju skręcić jointa.

19:30 : wychodzę z domu, idę spotkać się z DDK, po drodze zaopatrzam się w Thiocodin. 10 tabletek, myślę że na początek wystarczy nawet mniej

 

20:15 : siedzimy i czekając na bucha wrzucam do gęby 9 tabletek, rozgryzam je i popijam wodą, smak jest niemiły ale dzięki temu woda smakuje wręcz słodko

20:40 : czekam na efekty, dla zabicia czasu kopiemy piłkę pod blokiem, spalam papierosa.

  • Grzyby halucynogenne