Były mistrz świata w boksie w wadze ciężkiej Amerykanin Mike Tyson, który kilka miesięcy temu otworzył w Amsterdamie coffeeshop, zadeklarował w środę w stolicy Niderlandów, że jego celem jest otwarcie sklepów sprzedających marihuanę na całym świecie.
Były mistrz świata w boksie w wadze ciężkiej Amerykanin Mike Tyson, który kilka miesięcy temu otworzył w Amsterdamie coffeeshop, zadeklarował w środę w stolicy Niderlandów, że jego celem jest otwarcie sklepów sprzedających marihuanę na całym świecie.
Kawiarnia Tysona znajduje się w samym sercu miasta na Spuistraat i nazywa się Coffeeshop Tyson 2.0.
"Otwarcie naszej pierwszej kawiarni w Amsterdamie to spełnienie marzeń" – deklarował w marcu bokser. W środę Amerykanin odwiedził swój coffeeshop i spotkał się z fanami oraz dziennikarzami.
Tyson powiedział, że powinien zacząć sprzedawać miękkie narkotyki znacznie wcześniej i jednocześnie chwalił liberalną politykę Holandii pod tym względem. Tu nie ma ograniczeń, zrobimy w tym kraju znacznie więcej – powiedział 57-letni Amerykanin i jednocześnie zadeklarował, że jego celem jest otwarcie coffeeshopów na całym świecie.
W należącej do boksera kawiarni można m.in. kupić słodycze z konopiami indyjskimi w kształcie ucha. To niewątpliwie nawiązanie do niezbyt chlubnego momentu w karierze Tysona, kiedy podczas pojedynku w 1997 r. odgryzł kawałek ucha Evanderowi Holyfieldowi.
3 miesiące temu spotkało mnie nieprzyjemne doświadczenie z opioidami. Od tamtego czasu moje lęki i nerwice znacznie się pogłębiły, do tego doszły problemy z oddychaniem i przełykaniem śliny, co spowodowało moją obawę przed innymi środkami psychoaktywnymi.
Substancje oraz dawkowanie: (ja) około czterdziestu dorodnych czarnogórskich grzybów o działaniu wyginającym wzory na kafelkach, zapijane jakimiś piwami pszennymi, na rozładowanie emocji niechcąca dwójka klona, kielich wódki i kilka gibbonów w obiegu. I ta jebana nikotyna. B: około 30 grzybów, wódka, 2 browary, klon dwójka i jakaś baka, ale nie dużo bo się mu nieco przysnęło. J: na naszych oczach koło dwudziestu grzybów, potajemnie – co się zemściło – jeszcze z pięćdziesiąt. Reszta ludzi, co kto jak, w opisie.
Pod wpływem etanolu, więc w dobrym humorku. Jaranie miało miejsce przed domem ziomeczka.
-Ale wiesz, że Cię to rozkurwi?
-Chuj tam, dawaj.
I BIORĘ 4 BUCHY Z LUFY XD
normalnie to po dwóch już mam sooolidną fazę, a teraz jeszcze jestem pijany, heh.
- Dzięki. - mówię do przyjaciela, z którym piłem i teraz na rozchodniaka zajebaliśmy parę buszków z jego sakiewki. Żegnamy się i idę w swoją stronę, a on wraca do domu.
-Tylko traf do domu! - upomina mnie.
-Taaaa... hehe- odpowiadam
Podekscytowany dorwaniem kwasa słabo się przygotowałem, miałem tylko sok i pierdoły nieprzydatne w przeżywaniu tego doświadczenia. Otoczenie wspaniałe, cudowny las.
A więc zacznijmy od tego, że polowałem na kwasa od ponad roku i w końcu go dostałem w swoje łapska. Niestety nie oryginalny kwas, tylko LSD-P1, ale i tak byłem zadowolony. Kilka dni później udałem się do dużego, bukowego lasu. Było lato, 30 stopni w cieniu. Do plecaka zapakowałem 2 litry soku, chyba jabłkowo wiśniowego, jakieś żarcie i zeszyt do rysowania. Z domu wyruszyłem o godzinie dziesiątej, a las był zaraz obok, toteż po chwili marszu byłem już w ustronnym miejscu. Zarzuciłem kartonik na język i czekałem. Po ok.