Leży na szlaku przemytu kolumbijskiej heroiny i kokainy do USA i Europy. Polskie MSZ odradza podróżowanie do Wenezueli. Jednak w przypadku Krzysztofa KASY Kasowskiego uczucie okazało się silniejsze od ewentualnego niebezpieczeństwa. - Byłem chyba ostatnim turystą w Wenezueli - mówi KASA.
Marianelly - dziewczyna, z którą muzyk spotyka się od pół roku - chciała mu pokazać swój kraj, tradycję i zapoznać z rodzicami, a kto wie może i przyszłymi teściami... Marianelly jest w Polsce od 3 lat. Studiuje i pracuje. KASA poderwał ją w kawiarni. Zapewnia, że dziewczyna nie miała pojęcia, że on jest "osobą publiczną". Szybko się okazało, że obydwoje uwielbiają podróżować. I tak przed majowym, dwutygodniowym wypadem do Caracas (stolica Wenezueli) byli razem we Włoszech i Niemczech.
KASA szczególnie miło wspomina wylegiwanie się na piasku nad Morzem Karaibskim. - Od razu zrozumiałem dlaczego Wenezuelki tak często zostaja miss świata. Zapewniam, że jest na czym oko zaczepić... Podziwiając płeć piękną KASA raczył się miejscowym piwem o smaku cytryny i drinkiem coco-loco (kokos+rum). No i oczywiście sokami z egzotycznych owoców, których jak mówi "nawet nazw nie jest w stanie wymienić".
Każdy dzień zaczynał od śniadania złożonego m.in. z arepas - placków z mąki kukurydzianej, zastępujących nasz chleb.
- To kraj, w którym podstawową rozrywką jest... taniec. Salsa na okrągło - nawet w autobusie. Podziwiam tych ludzi za pogodę ducha, która ich nie opuszcza mimo nieciekawej sytuacji w kraju, wiecznych strajków i gospodarki, która jest na skraju bankructwa.
KASA został bardzo ciepło przyjety przez rodzinę Marianelly. Najlepszym dowodem jest jego kolejna podróż do tego kraju. W sierpniu został zaproszony na ślub Rossangeli - kuzynki swojej dziewczyny.
- No i oczywiście nie obyło się bez przygód. Zostałem skontrolowany przez policję antynarkotykową, i mój bagaż został zawinięty w folię, ale to ponoć dlatego, że według miejscowych mam twarz opozycjonisty!
Komentarze