Ile szczęścia daje alkohol?

Debata publiczna wokół alkoholu najczęściej skupia się negatywnych stronach, czasem na działaniu zdrowotnym. Przyglądamy się jak alkohol ma się do poczucia szczęścia.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Anglia Today
Maciej Kwiatek

Odsłony

491

Debata publiczna wokół alkoholu najczęściej skupia się negatywnych stronach, czasem na działaniu zdrowotnym. Przyglądamy się jak alkohol ma się do poczucia szczęścia.

Alkohol i narkotyki są w mediach najczęściej omawiane jako źródło nieszczęścia, uzależnień lub przestępstw. Używki te pojawiają się w doniesieniach na temat wypadków, zabójstw, w kontekście chorób psychicznych. Co pewien czas pojawiają się doniesienia mówiące o pozytywnych skutkach picia na przykład czerwonego wina.

Strony rządowe posługują się takim opisem w kontekście spożywania alkoholu: "Alkohol wywiera wpływ na każdy organ ciała spożywającej go osoby, może także uszkodzić rozwijający się płód. Odurzenie może zaburzać funkcjonowanie mózgu i możliwości ruchowe; duże spożycie może zwiększać ryzyko rozwojów pewnych rodzajów nowotworów, schorzeń wątroby oraz podnosić ryzyko udaru".

Oczywiście to wszystko jest prawdą, ale nie całą. Nie nalewamy sobie przecież kieliszka wina podczas obiadu aby "uszkodzić rozwijający się płód". Nalewamy, bo wino pasuje do posiłku, pomaga zrelaksować się po stresującym dniu. Nie wychodzimy do pobliskiego baru aby wypić kilka piw w celu zwiększenia ryzyka rozwoju nowotworu - robimy to, ponieważ piwo działa jak społeczny smar ułatwiający rozmowy i zwiększający poczucie więzi.

W prostych słowach - większość ludzi pije alkohol, ponieważ ma to przyjemne efekty.

Kwestią poczucia szczęścia związanego ze spożywaniem alkoholu zajęli się naukowcy z Anglii. Postanowili oni oszacować ile szczęścia daje nam wypicie kieliszka wina lub szklanki piwa. Użyli do tego ogromnych ilości danych spływających od użytkowników aplikacji Mappiness. Została ona stworzona w London School of Economics. Kilka razy dziennie zadaje ona użytkownikom pytanie o ich samopoczucie na skali 1-100. Oprócz tego zbiera ona informacje o tym, z kim aktualnie dana osoba przebywa (przyjaciele, rodzina, samotnie), a także co aktualnie robi (pracuje, odpoczywa, spotyka się ze znajomymi).

Podczas analizy wpływu alkoholu na poczucie szczęścia badacze wykorzystali 2 miliony kompletnych odpowiedzi zebranych od kilkudziesięciu tysięcy uczestników w latach 2010-2013. Taka ilość danych pozwoliła na opracowanie modeli statystycznych odpowiadających na pytanie: ile szczęścia ludzie czerpią ze spożywania alkoholu.

Wstępna analiza danych nie zaskakuje: "Spożywanie alkoholu wiąże się z wyższymi wynikami na skali poczucia szczęścia, średnio jest to więcej o 10,79 punktu na skali 0-100". Wskazywałoby to, że nalanie sobie drinka z automatu poprawi nasz dzień.

Jednakże oczywistym jest, że spożywanie alkoholu wiąże się także z wieloma przyjemnymi zajęciami, które również mają pozytywny wpływ na poczucie szczęścia. Weźmy spotkanie ze znajomymi albo oglądanie jak Robert Lewandowski strzela 5 bramek w 9 minut - w dodatku wchodząc z ławki rezerwowych. Badacze musieli więc ujarzmić wpływ tych zmiennych na efekty alkoholu. Pod uwagę wzięto także porę dnia, towarzyszących badanym w danym momencie ludzi. Uwzględnienie tego wszystkiego zmniejszyło efekt alkoholu - średnio sam w sobie poprawiał samopoczucie o 4 punkty. Niewiele, ale wystarczająco istotnie.

Zaskakująco mały wpływ na poczucie szczęścia miał czas, w którym spożywamy alkohol, a także ludzie, z którymi go spożywamy: "Pojawiły się znikome różnice w poprawianiu samopoczucia poprzez alkohol w zależności od tego, czy spożywała go kobieta czy mężczyzna; czy był wypijany po południu czy wieczorem; podczas tygodnia czy podczas weekendu; z jakimi znajomymi go spożywano".

Największym modyfikatorem okazało się to, co uczestnicy robili podczas picia alkoholu: "Wypicie drinka najbardziej podnosiło poczucie szczęścia jeśli miało to miejsce podczas niezbyt przyjemnych aktywności, takich jak podróż/przemieszczanie się, oczekiwanie na coś. Dużo mniejszy pozytywny wpływ zaobserwowano przy spożywaniu podczas przyjemnych aktywności, takich jak spotkanie ze znajomymi czy uprawianie seksu.

Okazuje się więc, że alkohol okazuje się jedynie delikatnie czynić ludzi bardziej szczęśliwymi podczas spotkania ze znajomymi. Dużo jest jego efekt zmniejszania dokuczliwości pewnych nieprzyjemnych doświadczeń, jak na przykład przemieszczania się rano do pracy. Najlepiej to działa w połączeniu z wyrozumiałym pracodawcą, który nie ma nic przeciwko nieco wciętemu pracownikowi.

Gdzie przyczyna, a gdzie skutek?

Klasycznie podczas takich badań pojawia się pytanie co jest tak naprawdę przyczyną, a co skutkiem. Może być tak, że spożywanie alkoholu czyni ludzi szczęśliwszymi. Ale może być też tak, że w momentach szczęścia chętniej sięgamy po alkohol.

Aby to sprawdzić porównano wskazania badanych w ciągu dnia, w którym później spożywali alkohol. Uwzględnienie poczucia szczęścia sprzed wypicia alkoholu nieco osłabiło efekt jego spożycia - nadal jednak był on widoczny. Można z tego wysnuć wniosek, że szczęście podnosi się od alkoholu, a nie odwrotnie.

Długa perspektywa

Efekty podnoszące poczucie szczęścia nie są jednak długoterminowe, nie wpływają na poziom zadowolenia z życia. Co więcej - wzrost ilości spożywanego alkoholu przekłada się na zmniejszenie ogólnego poziomu zadowolenia z życia, ponieważ częściej wiąże się z rozwojem uzależnienia. Jak z praktycznie wszystkim w życiu - warto zachować umiar.

Ogólny wniosek z badania jest dość prosty - ludzie piją alkohol, ponieważ sprawia im to przyjemność. Wydaje się, że to nic odkrywczego, a jednak zaskakująco często jest to pomijane w debacie publicznej. Dzięki badaniom takim jak to można poważnie włączać ten aspekt do debaty publicznej.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)

Komentarze

slidexman (niezweryfikowany)
alko to trutka, a tu zestaw filmów w tym temacie https://youtu.be/m4G2yBxv_HI?list=PLE8mCkoxXrud6d3o_wZ06inHLrYTUgs4q
Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Tripraport

Pozytywne nastawianei do świata, radosne oczekiwanie na THC. Dom kolegi, wolny od jakichkolwiek niewtajemniczonych osób.

Szedł chodnikiem, czując się na wpół przytomny. Ostatnio źle sypiał i jego „trzeźwość” była absurdem, względna niczym filozoficzne prawdy, w które starał się wierzyć, by jakoś odnaleźć swoje miejsce w świecie. Bez używek wcale nie był skupiony i obecny. Odpływał. Niemalże śnił na jawie. Wmówienie sobie, że to, co obecnie widział, jest projekcją umysłu, było jednakowoż trudne. Każdy detal tego jesiennego dnia raził oczy urzekającym pięknem, szczegółowością. Jego los zachowywał porządek i trzymał się resztek ładu, co w snach zdarza się rzadko.

  • Leonotis leonurus (wild dagga)


Hmmm... niby dwie rózne sprawy ale duzo podobieństw .




  • Grzyby halucynogenne
  • Pozytywne przeżycie

wolny wieczór, nikogo w domu, chęć poznania "co siedzi w grzybach"

 

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Pusty dom, spokój, dieta warzywno-ryżowa. Stan psychiczny - zły, wcześniejsze myśli samobójcze.

W ucieczce przed śmiercią…

Minął ponad rok od mojego pierwszego razu z grzybami. Wiele stron można by napisać o zmianach, które zaszły przez ten czas, wszystko można jednak podsumować w jednym zdaniu: zostałem uleczony i znalazłem wreszcie właściwą drogę… Przejdźmy jednak do rzeczy.