13.05.2008
Debata publiczna wokół alkoholu najczęściej skupia się negatywnych stronach, czasem na działaniu zdrowotnym. Przyglądamy się jak alkohol ma się do poczucia szczęścia.
Debata publiczna wokół alkoholu najczęściej skupia się negatywnych stronach, czasem na działaniu zdrowotnym. Przyglądamy się jak alkohol ma się do poczucia szczęścia.
Alkohol i narkotyki są w mediach najczęściej omawiane jako źródło nieszczęścia, uzależnień lub przestępstw. Używki te pojawiają się w doniesieniach na temat wypadków, zabójstw, w kontekście chorób psychicznych. Co pewien czas pojawiają się doniesienia mówiące o pozytywnych skutkach picia na przykład czerwonego wina.
Strony rządowe posługują się takim opisem w kontekście spożywania alkoholu: "Alkohol wywiera wpływ na każdy organ ciała spożywającej go osoby, może także uszkodzić rozwijający się płód. Odurzenie może zaburzać funkcjonowanie mózgu i możliwości ruchowe; duże spożycie może zwiększać ryzyko rozwojów pewnych rodzajów nowotworów, schorzeń wątroby oraz podnosić ryzyko udaru".
Oczywiście to wszystko jest prawdą, ale nie całą. Nie nalewamy sobie przecież kieliszka wina podczas obiadu aby "uszkodzić rozwijający się płód". Nalewamy, bo wino pasuje do posiłku, pomaga zrelaksować się po stresującym dniu. Nie wychodzimy do pobliskiego baru aby wypić kilka piw w celu zwiększenia ryzyka rozwoju nowotworu - robimy to, ponieważ piwo działa jak społeczny smar ułatwiający rozmowy i zwiększający poczucie więzi.
W prostych słowach - większość ludzi pije alkohol, ponieważ ma to przyjemne efekty.
Kwestią poczucia szczęścia związanego ze spożywaniem alkoholu zajęli się naukowcy z Anglii. Postanowili oni oszacować ile szczęścia daje nam wypicie kieliszka wina lub szklanki piwa. Użyli do tego ogromnych ilości danych spływających od użytkowników aplikacji Mappiness. Została ona stworzona w London School of Economics. Kilka razy dziennie zadaje ona użytkownikom pytanie o ich samopoczucie na skali 1-100. Oprócz tego zbiera ona informacje o tym, z kim aktualnie dana osoba przebywa (przyjaciele, rodzina, samotnie), a także co aktualnie robi (pracuje, odpoczywa, spotyka się ze znajomymi).
Podczas analizy wpływu alkoholu na poczucie szczęścia badacze wykorzystali 2 miliony kompletnych odpowiedzi zebranych od kilkudziesięciu tysięcy uczestników w latach 2010-2013. Taka ilość danych pozwoliła na opracowanie modeli statystycznych odpowiadających na pytanie: ile szczęścia ludzie czerpią ze spożywania alkoholu.
Wstępna analiza danych nie zaskakuje: "Spożywanie alkoholu wiąże się z wyższymi wynikami na skali poczucia szczęścia, średnio jest to więcej o 10,79 punktu na skali 0-100". Wskazywałoby to, że nalanie sobie drinka z automatu poprawi nasz dzień.
Jednakże oczywistym jest, że spożywanie alkoholu wiąże się także z wieloma przyjemnymi zajęciami, które również mają pozytywny wpływ na poczucie szczęścia. Weźmy spotkanie ze znajomymi albo oglądanie jak Robert Lewandowski strzela 5 bramek w 9 minut - w dodatku wchodząc z ławki rezerwowych. Badacze musieli więc ujarzmić wpływ tych zmiennych na efekty alkoholu. Pod uwagę wzięto także porę dnia, towarzyszących badanym w danym momencie ludzi. Uwzględnienie tego wszystkiego zmniejszyło efekt alkoholu - średnio sam w sobie poprawiał samopoczucie o 4 punkty. Niewiele, ale wystarczająco istotnie.
Zaskakująco mały wpływ na poczucie szczęścia miał czas, w którym spożywamy alkohol, a także ludzie, z którymi go spożywamy: "Pojawiły się znikome różnice w poprawianiu samopoczucia poprzez alkohol w zależności od tego, czy spożywała go kobieta czy mężczyzna; czy był wypijany po południu czy wieczorem; podczas tygodnia czy podczas weekendu; z jakimi znajomymi go spożywano".
Największym modyfikatorem okazało się to, co uczestnicy robili podczas picia alkoholu: "Wypicie drinka najbardziej podnosiło poczucie szczęścia jeśli miało to miejsce podczas niezbyt przyjemnych aktywności, takich jak podróż/przemieszczanie się, oczekiwanie na coś. Dużo mniejszy pozytywny wpływ zaobserwowano przy spożywaniu podczas przyjemnych aktywności, takich jak spotkanie ze znajomymi czy uprawianie seksu.
Okazuje się więc, że alkohol okazuje się jedynie delikatnie czynić ludzi bardziej szczęśliwymi podczas spotkania ze znajomymi. Dużo jest jego efekt zmniejszania dokuczliwości pewnych nieprzyjemnych doświadczeń, jak na przykład przemieszczania się rano do pracy. Najlepiej to działa w połączeniu z wyrozumiałym pracodawcą, który nie ma nic przeciwko nieco wciętemu pracownikowi.
Klasycznie podczas takich badań pojawia się pytanie co jest tak naprawdę przyczyną, a co skutkiem. Może być tak, że spożywanie alkoholu czyni ludzi szczęśliwszymi. Ale może być też tak, że w momentach szczęścia chętniej sięgamy po alkohol.
Aby to sprawdzić porównano wskazania badanych w ciągu dnia, w którym później spożywali alkohol. Uwzględnienie poczucia szczęścia sprzed wypicia alkoholu nieco osłabiło efekt jego spożycia - nadal jednak był on widoczny. Można z tego wysnuć wniosek, że szczęście podnosi się od alkoholu, a nie odwrotnie.
Efekty podnoszące poczucie szczęścia nie są jednak długoterminowe, nie wpływają na poziom zadowolenia z życia. Co więcej - wzrost ilości spożywanego alkoholu przekłada się na zmniejszenie ogólnego poziomu zadowolenia z życia, ponieważ częściej wiąże się z rozwojem uzależnienia. Jak z praktycznie wszystkim w życiu - warto zachować umiar.
Ogólny wniosek z badania jest dość prosty - ludzie piją alkohol, ponieważ sprawia im to przyjemność. Wydaje się, że to nic odkrywczego, a jednak zaskakująco często jest to pomijane w debacie publicznej. Dzięki badaniom takim jak to można poważnie włączać ten aspekt do debaty publicznej.
Czwartkowy wieczór , apartament matki rodzicielki zlokalizowany na piętrze 17. Zabezpieczone wyjście na balkon, ze względu na umiejscowienie na nadmiernie niebezpiecznej wysokości, decyzja podwarunkowana ogromną ilością aplikowanego medykamentu. Nastawienie jak najbardziej pozytywne, z lekką nutką niepewności, gdyż nie wiedziałem co może się wydarzyć, a dawka jest najwyższą obecnie na forum.
13.05.2008
Jak na szałwię przystało- sprzyjające pod każdym względem :)
Cześć wam. Chcę dołączyć do neuro grona pisarzy i pisarek, to podzielę się z wami swoją wspomnieniową zupą z przeszłości :) Raporty czytam od dłuższego czasu i tak na dobrą sprawę z założeniem konta i spisaniem własnego ociągałam się aż po dziś dzień. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Daleko od domu, tak jakbym po prostu wyszedł na spacer... Nastawienie psychiczne przed zażyciem bardzo pozytywne, ale chyba nie miało to wielkiego znaczenia.
To była bardzo nieodpowiedzialna akcja, która zaowocowała trudnym, aczkolwiek ostatecznie owocnym doświadczeniem...
T+???? : Noc, siedzę na przystanku autobusowym. "Co się, kurwa, stało?", mniejsza z tym. "Która godzina?", mniejsza z tym. Dookoła pusto, nic się nie dzieje. Wstaję, jestem w stanie chodzić. Przez chwilę, bo potem zauważam dziwne przyciąganie od strony wiaty przystanku. To grawitacja, ale wówczas o tym nie wiedziałem. Dziwne uczucie wywoływało poruszanie się dookoła wiaty będąc non stop do niej przyklejonym.
Lekkie poddenerwowanie przed zażyciem substancji, ale ogólnie spokojnie w swoim mieszkaniu, z miłym towarzystwem wieczorkiem, w dobrych humorach i przy muzyce.
Jest to mój pierwszy Trip-raport, chciałbym zaznaczyć, że mam nikłe doświadczenie z dysocjantami, a z DXM miałem okazje poromansować z 2-3 razy, z czego tylko raz zażyłem w miare mocną dawkę.
Zaczynając, mamy 2 dni do sylwestra, wyluzowani, siedzimy w pokoju wieczorkiem i słuchamy muzyki. Na stole czeka grzecznie MXE i zaczynamy. Jest około 19. (Przepraszam w dalszej część za brak umieszczenia czasu, ale przy tej substancji on po prostu nie istnieje.)
Komentarze