Ojciec Edyty dopiął swego: pięć lat więzienia grozi studentowi Politechniki Szczecińskiej Łukaszowi S. za to, że podał jego niepełnoletniej córce narkotyki. Dziewczyna zmarła.
Do sądu wpłynął wczoraj akt oskarżenia. Prokurator zarzuca chłopakowi Edyty Łukaszowi S., że podał swojej dziewczynie co najmniej sześć tabletek amfetaminy, narażając ją na niebezpieczeństwo utraty życia. Edyta zmarła z przedawkowania narkotyków.
O sprawie napisaliśmy po raz pierwszy jesienią ubiegłego roku ("Ojciec chce znać prawdę", GW, 15.11.2002). Edward Kulik na własną rękę poszukiwał wtedy świadków imprezy w Lokomotywie. - To był rok żmudnego składania wniosków i poszukiwania świadków - opowiada. - W sumie zebrałem ok. 80 proc. całego materiału dowodowego.
W procesie Kulik będzie oskarżycielem posiłkowym. - Od samego początku postępowania pan Kulik był bardzo zaangażowany w wyjaśnienie sprawy. Nie dziwi mnie to, stracił w końcu jedyne dziecko - mówi prowadząca sprawę prokurator Beata Skucińska. - Akt oskarżenia to zasługa jego, ale i policji. Dochodzenie było bardzo pracochłonne.
Edward Kulik podkreśla jednak, że niewiele brakowało, żeby sprawa została umorzona: - Początkowo policja przesłuchiwała osoby, które były w Lokomotywie, ale w ogóle nie miały kontaktu z Edytą.
Własnymi kanałami dotarł do zdjęć z feralnej imprezy: - Dostawałem telefony od obcych ludzi. Życzyli mi, żebym miał siłę doprowadzić wszystko do końca.
Sprawa ruszyła z miejsca, gdy pod koniec ubiegłego roku dochodzenie przejęła prokurator Beata Skucińska. Zeznania świadków i koleżanek Edyty dały pełen obraz wydarzeń.
Udało się ustalić, że dzień przed imprezą Łukasz przysłał swojej dziewczynie SMS-a, że ma "12 ładnych różowych cukiereczków". Koleżanka z ławki Edyty powiedziała jej, że "przesadzają", na co Edyta miała odpowiedzieć, że dopiero po sześciu dobrze się bawi. Wychodząc do Lokomotywy, jeszcze przed imprezą zażyli narkotyki.
- Prokurator przyjął, że dając Edycie kolejne dawki narkotyków, Łukasz S. naraził ją świadomie na utratę życia - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Anna Gawłowska-Rynkiewicz. - Nie jest to jednak zarzut.
Edward Kulik: - Nie jestem Clintem Eastwoodem, nie prowadzę wendety. Łukasz zawiódł moje zaufanie. Kreował się na opiekuna córki, wiązał jej buty, mówił "Misiaku".
Prokuratura ustaliła, że Łukasz nie współpracował z lekarzami.
Wypytywany przez lekarza twierdził, że niczego nie pili ani nie zażywali narkotyków. Dopiero na drugi dzień, gdy dziewczyna trafiła na dializę, przyznał, że sam wziął jedną tabletkę amfetaminy, a Edyta "chyba dwie".
- Chciałem poznać prawdę i jestem już blisko - mówi Edward Kulik.
Prokurator Skucińska jest przekonana, że dowody są mocne.
Edyta, 17-letnia uczennica XXIII LO w Szczecinie, zmarła dzień po imprezie w klubie Lokomotywa. Na imprezę "Electric Kingdom" 11 października zabrał ją jej chłopak Łukasz S. Obiecał ojcu, że o północy zadzwoni do domu, by ten przyjechał po nich samochodem. Wychodząc, zabrał butelkę ciepłej wody.
Badania toksykologiczne przeprowadzone przez specjalistów Zakładu Medycyny Sądowej PAM wykazały, że dziewczyna wzięła końską dawkę: w mililitrze krwi było 1800 mg. Toksykolodzy wywnioskowali, że musiała przyjąć nie dwie, ale co najmniej sześć, a być może nawet kilkanaście tabletek ekstazy. W jej ciele odnaleziono związek MDMA - pochodną amfetaminy, główny składnik tabletek ekstazy. Ekspertyza nie wyklucza, że narkotyk mógł zostać wchłonięty jako roztwór ciepłej wody z tej właśnie butelki.
Prokurator ustaliła, że Edyta i Łukasz zażyli narkotyki już przed imprezą. Świadkowie widzieli Edytę w Lokomotywie już pod wpływem środków odurzających. O pierwszej w nocy dziewczyna zaczęła tracić przytomność, dostała drgawek. Wezwana na pomoc karetka zawiozła ją do szpitala MSWiA przy ul. Jagiellońskiej. Łukasz nie powiedział lekarzowi o tym, że jego dziewczyna brała narkotyki, dlatego nie przystąpiono do dializy. Ojcu Edyty, który chciał zawieźć go na pogotowie, by sprawdzić, czy jest pod wpływem narkotyków, odmówił. 13 października 2002 r. o czwartej nad ranem Edyta zmarła.
Komentarze