Pani Danuta niedawno się przeprowadziła pod Poznań. Ale na jej stary poznański adres, gdzie ciągle jest zameldowana, przychodzi jeszcze poczta. Odbiera ją sąsiadka. - W poniedziałek zadzwoniła, że przyszedł do mnie list z Holandii. Nigdy tam nie byłam i nikogo tam nie znam, więc poprosiłam, żeby sama otworzyła - relacjonuje pani Danuta. - Sąsiadka otworzyła i zrobiła wielkie oczy, bo w środku były jakieś reklamówki. A między nimi, w pozłotku coś, jakby trawa - opowiada.
Pani Danuta jest panną, nie ma dzieci. W Poznaniu mieszkała tylko z mamą. Nie ma pojęcia, dlaczego na jej adres przyszedł list z marihuaną (trawę obwąchiwali pracownicy Monaru i to oni potwierdzili, że to narkotyk). - Nie wiem, co teraz mam zrobić. Dzwoniłam do Monaru i Katolickiego Telefonu Zaufania, ale oni się tym nie zajmują. Na policję nie poszłam, bo się bałam, że wezmą mnie za jakąś dealerkę. W Telefonie Zaufania poradzili mi, żebym powiedziała wszystko "Gazecie" - mówi pani Danuta.
List został wysłany na dokładny adres pani Danuty i jej nazwisko. Wygląda niewinnie: ręcznie ktoś wypisał adres, podał nawet adres nadawcy: Henryk Nowak, Hilversum. Kłopot w tym, że w holenderskiej książce telefonicznej, w Hilversum nie mieszka żaden Nowak. Kod miasteczka jest także inny od tego, podanego na kopercie.
Ulotki, to w rzeczywistości kawałek wyrwany z gazetki reklamowej, w którym leżała sprasowana trawa.
- Powiem szczerze, nie wiem, co to ma znaczyć. Jeżeli to faktycznie marihuana, to ta pani powinna pamiętać, że jej posiadanie jest w Polsce zabronione. Powinna więc tę przesyłkę zniszczyć lub przynieść ją na policję - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy poznańskiej policji. I dodaje: - Możliwe jest, że ktoś tą drogą próbuje przemycać narkotyki. - Wprawdzie nie mieliśmy do tej pory podobnych sygnałów, ale nie wykluczam, że jakaś grupa może przesyłać małe ilości narkotyku w wielu listach. Zajmiemy się tym - zapowiada Borowiak.
Mniej zdziwiony zjawiskiem jest Jerzy Sygidus, rzecznik prasowy poznańskiej Poczty. - Nie znam szczegółów, ale słyszałem, że w Internecie można było znaleźć oferty pubów lub prywatnych osób z Holandii, które po wcześniejszej wpłacie przez zamawiającego, chciały przesyłać marihuanę - mówi Sygidus. - Podobno nawet kilka osób z Poznania ma kłopoty, bo zatrzymano adresowane na nich takie przesyłki.
Jak zapewnia rzecznik, listy i paczki przychodzące do Polski z zagranicy są sprawdzane przez celników. - Celnicy mają do pomocy psy. Żadna poczta na świecie nie jest jednak tak szczelna, żeby uniknąć podobnych przypadków - dodaje.
Komentarze