12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
Do bydgoskiego szpitala dziecięcego trafiło w ostatnich dniach trzech chłopców w wieku 13-16 lat, którzy zatruli się nasionami bielunia!
Do bydgoskiego szpitala dziecięcego trafiło w ostatnich dniach trzech chłopców w wieku 13-16 lat, którzy zatruli się nasionami bielunia, rośliny równie pięknej, co niebezpiecznej. Najmłodszy z chłopców był w dodatku całkiem pijany - miał 2,6 promila alkoholu we krwi!
We wtorek tuż po północy do szpitala przywieziono 16-letniego Andrzeja S., mieszkańca podnakielskiej wsi. U chłopca stwierdzono typowe zatrucie bieluniem, rośliną uprawianą w celach ozdobnych, której nasiona jednak mają właściwości toksyczne. Jeszcze wczoraj szesnastolatek był nieprzytomny.
To był jednak zaledwie początek czarnej serii lekarzy z dziecięcego. Przedwczoraj po godzinie 17 na oddział intensywnej terapii trafił 13-letni Łukasz L., którego znaleziono na jednym z podwórek przy Zbożowym Rynku w śródmieściu Bydgoszczy. Po godzinie 21 również z jednej z bydgoskich ulic przywieziono 16-letniego Bartosza R. I znowu w obu przypadkach diagnoza brzmiała: zatrucie bieluniem. U Łukasza ponadto stwierdzono 2,6 promila alkoholu we krwi.
Nastolatkowie do wczoraj nie doszli do siebie. Odpowiadali na pytania lekarzy nieskładnie. Łukasz powiedział jedynie, że zerwał owoce bielunia w pobliżu szkoły, do której chodzi. Najadł się nasion, ale nie pamięta co się z nim działo potem, w jakich okolicznościach napił się akoholu. Niewiele pamiętał też 16-letni Bartek. Chłopcy spędzą w szpitalu jeszcze kilka dni.
Mimo że taka seria nie zdarzyła się już dawno, to w ostatnich trzech miesiącach zatruć bieluniem szpital notuje średnio po dwa tygodniowo. Ofiarami zatrucia są bardzo młodzi ludzie, którzy nierzadko kupują nasiona od "dilerów". Najczęściej jednak zwyczajnie zrywają ogólnodostępne owoce. Bieluń nie jest bowiem rośliną objętą zakazem uprawy, jak konopie indyjskie czy mak.
- Bieluń działa podobnie jak atropina: pobudzająco, rozkurczająco, wywołuje też halucynacje. Pacjenci bezwiednie moczą się, oddają kał. Są nadpodbudliwi, rzucają się, więc trzeba ich wiązać pasami do łóżek, żeby w ogóle można było udzielać im pomocy. Mieliśmy niedawno przypadek, kiedy jeden z młodych pacjentów pobił pielęgniarki i lekarzy i chciał wyskoczyć przez okno. Musieliśmy wezwać na pomoc policję - mówi doktor Danuta Kurylak, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa w szpitalu dziecięcym. Zdaniem lekarki, panuje niemal całkowita niewiedza na temat groźnych skutków zażycia bielunia. - Duże tu pole do popisu dla nauczycieli, którzy powinni uczulić uczniów na to niebezpieczeństwo - dodaje dr Kurylak.
Maria Polańska, zastępca dyrektora podstawówki, której uczniem jest Łukasz, zapowiada że w szkole rozpocznie się akcja uświadamiająca. Zaprzecza przy tym, że w pobliżu placówki rosną jakieś niebezpieczne rośliny - wczoraj teren sprawdzili strażnicy miejscy. Tymczasem policja dochodzi w jaki sposób trzynastolatek upoił się alkoholem. - Jeśli ktoś go nim poczęstował albo mu sprzedał, to mamy do czynienia z przestępstwem - mówi Ewa Przybylinska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
Wiadomo, że pozostający pod opieką babci chłopiec sprawiał już kłopoty wychowawcze, powtarza klasę, spotykał się nie tylko z rówieśnikami, ale również z dorosłymi.
- Ostatnio ukradł koledze kurtkę, żeby nią spłacić jakiś dług. Sprawa zajmie się policja. Na pewno też będzie musiał porozmawiać z nim nasz psycholog i pedagog - dodaje M. Polańska.
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
Lekka ekscytacja spowodowana pierwszym kontaktem z substancją. Mój pokój, ciemno za oknami.
Miałam zjeść je z przyjaciółką, ale nie było takiej możliwości, a ciekawość by mnie zjadła gdybym nie spróbowała tego dnia, kiedy dostały się w moje ręce.
21:30
Czas i miejsce: noc w domu (zazwyczaj); oczekiwania: chęć milszego spędzania czasu w samotności, ucieczka od codzienności i problemów.
Opiszę sposób, w jaki marihuana odmieniła moje życie oraz doświadczenia, uczucia i wyciągnięte wnioski z ostatnich kilku miesięcy, które spędziłem w towarzystwie tej rośliny.
Zacznę od opisu mojej przykładowej fazy:
Najbardziej lubię palić w samotności na chacie, w osobistej strefie komfortu. Po zapaleniu kładę się wygodnie, a na słuchawkach puszczam muzykę elektroniczną (słucham takiej tylko po paleniu). Zamykam oczy i od tej pory wszystko przestaje mieć znaczenie.
Komentarze