[<<] [H] [>>] |
4. Zastosowanie LSD w psychiatrii
Wkrótce po próbach LSD ze zwierzętami, rozpoczęto pierwsze,
systematyczne badania tej substancji na ludziach, w klinice
psychiatrycznej Uniwersytetu w Zurichu. Dr med. Werner A. Stoll
(syn profesora Artura Stolla), który prowadził te badania,
opublikował ich wyniki w roku 1947 w artykule
"Lysergsaure-dithylamid, ein Phantastikum aus der
Mutterkorngruppe", [ dwuetyloamid kwasu lizerginowego, fantastikum
z grupy sporyszu] opublikowanym w czasopiśmie "Schweizer Archiv fur
Neurologie und Psychiatrie". Badania obejmowały testy na ludziach
zdrowych oraz na schizofrenikach. Dawki - dużo niższe niż w moim
pierwszym eksperymencie na samym sobie z dawką 0,25 mg LSD w
postaci winianu wynosiły tylko od 0.02 do 0.13 mg. W przeważającej
liczbie przypadków emocje ludzi po zażyciu LSD przypominały
euforię, podczas gdy w moim eksperymencie przeważał nastrój
grobowy, będący skutkiem ubocznym przedawkowania, oraz lęk przed
nieznanym finałem doświadczenia.
Ta fundamentalna publikacja, w której przedstawiono naukowy opisu
skutków bycia pod wpływem LSD, dokonała klasyfikacji nowo odkrytego
czynnika aktywnego jako fantastikum.
Jednak kwestia terapeutycznego zastosowania LSD nadal pozostawała
otwarta. Z drugiej strony, w raporcie podkreślono niezwykle wysoką
aktywność LSD, którą da się porównać do aktywności śladowych ilości
substancji obecnych w organizmie, o których sądzi się, że są
odpowiedzialne za pewne choroby psychiczne. Inną kwestią podnoszoną
w tej pierwszej publikacji było możliwe zastosowanie LSD jako
narzędzia badawczego w psychiatrii, użytecznego ze względu na swą
niesamowitą aktywność psychiczną.
Pierwszy eksperyment na samym sobie w wykonaniu psychiatry.
W swojej publikacji W A. Stoll podał także szczegółowy opis swego własnego doświadczenia z LSD. Ponieważ był to pierwszy eksperyment na samym sobie opisany przez psychiatrę, a także dlatego, że tekst ten przedstawia wiele typowych reakcji odurzenia wywołanego zażyciem LSD, warto przytoczyć tutaj większe fragmenty jego raportu. Gorąco dziękuję autorowi za uprzejmą zgodę na ich zacytowanie.
O godzinie 8 zażyłem 60 mg (0.06 miligrama) LSD.
Około 20 minut później pojawiły się pierwsze objawy.
ciężkość kończyn oraz lekkie objawy ataksji (bezład ruchowy, brak
koordynacji). Następnie wystąpiła subiektywnie bardzo nieprzyjemna
faza złego samopoczucia i równoczenie moi opiekunowie
zarejestrowali spadek ciśnienia krwi...
Potem popadłem w stan pewnego rodzaju euforii, która wydawała mi
się jednak słabsza niż stany, w które popadałem podczas
wcześniejszych eksperymentów. Stan ataksji pogłębił się i,
zataczając się, przemierzałem wielkimi krokami przestrzeń pokoju.
Poczułem się trochę lepiej, lecz z wielką przyjemnością położyłem
się. Potem pokój został zaciemniony (doświadczenie w ciemności);
wreszcie pojawiło się nieznane wcześniej doznanie o niesłychanej
intensywności, które jeszcze się wzmagało. Charakteryzowało się
nieprawdopodobną mnogością halucynacji wzrokowych, które pojawiały
się i znikały z dużą prędkością, aby zrobić miejsce dla nowych,
wielorakich obrazów. Widziałem pędzące nieustannie strumienie
niezliczonych kręgów, wirów, iskier, kropli, krzyży i spiral.
Obrazy napływały w moją stronę zwłaszcza ze środka pola widzenia i
z lewego, dolnego krańca. Kiedy obraz pojawiał się na środku,
pozostałe pole widzenia wypełniało się natychmiast wielką liczbą
podobnych wizji. Wszystkie były kolorowe, głównie jasne,
świecąco-czerwone, żółte i niebieskie.
Nie potrafiłem skupić się na żadnym z obrazów.
Gdy opiekun eksperymentu zwrócił uwagę na wspaniałość moich wizji i
bogactwo wyrazu, mogłem w odpowiedzi tylko uśmiechnąć się
życzliwie. W rzeczywistości zdawałem sobie sprawę, że nie jestem w
stanie ani zatrzymać, ani tym bardziej opisać więcej niż zaledwie
cząstki obrazów. Zmuszałem się do udzielania jakichkolwiek
wyjaśnień. Określenia takie jak "sztuczne ognie" czy
"kalejdoskopiczny" , były ubogie i niewłaściwe. Czułem, że muszę
pogrążyć się jeszcze głębiej w tym dziwnym i fascynującym świecie,
aby sprawić, by bogactwo i niewyobrażalny przepych stały się moim
udziałem.
Na początku halucynacje były proste: promienie, wiązki promieni,
deszcz, pierścienie, wiry, Pętle, pył, chmury itp. Potem pojawiły
się wizje bardziej zorganizowane: łuki, rzędy łuków, morze dachów ,
krajobrazy pustynne, tarasy, migotające ognie oraz rozgwieżdżone
nieboskłony o niezwykłej wspaniałości. W środku tych wysoko
zorganizowanych halucynacji pojawiły się ponownie proste obrazy.
Pamiętam zwłaszcza pierwsze, następujące wizje:
Seria gigantycznych sklepień gotyckich, nieskończony chór, którego
dolnych partii nie byłem w stanie dostrzec. Krajobraz z drapaczami
chmur, wspomnienie obrazów z wpływania do portu Nowy Jork: wieże
domostw, wynurzające się jedna zza drugiej lub z boku, miały
niezliczone rzędy okien. I znów brak było fundamentów. System
masztów i lin, który przypomniał mi o reprodukcji malarstwa
widzianej poprzedniego dnia (we wnętrzu namiotu cyrkowego).
Wieczorne niebo o kolorze niewyobrażalnie bladoniebieskim ponad
ciemnymi dachami hiszpańskiego miasta. Miałem szczególne uczucie
antycypowania zdarzeń, byłem wypełniony radością i ostatecznie
gotowy do przygód. W jednej chwili wszystkie zgromadzone gwiazdy
zajaśniały i zmieniły się w gęsty deszcz iskier i rozbłysków, które
leciały w moją stronę. Miasto i niebo znikły. Byłem w ogrodzie i
widziałem olśniewająco czerwone, żółte i zielone światła, które
spływały przez ciemną kratownicę - było to doświadczenie pełne
nieopisanej radości. Spostrzegłem, że wszystkie obrazy składały się
z niezliczonych powtórzeń tego samego elementu było wiele iskier,
wiele kręgów, wiele łuków i okien, wiele ogni itd. Nie widziałem
pojedynczych obrazów, ale zawsze były one zwielokrotnione, w
nieskończonych powtórzeniach.
Czułem się jednym ze wszystkimi romantykami i wizjonerami, byłem
myślami z E. T. A. Hoffmannem, rozumiałem specyficzny punkt
widzenia Poe'go (choć w czasach, kiedy go czytałem, jego opisy
wydawały mi się przesadzone). Miałem wrażenie, że stale dostępuję
wzniosłych przeżyć artystycznych. Rozkoszowałem się barwami ołtarza
w Isenheim i doznawałem euforii oraz radości towarzyszących wizjom
artystycznym. Mówiłem też bez przerwy o sztuce nowoczesnej, a
wszystkie obrazy sztuki abstrakcyjnej, które przywoływałem z
pamięci, stawały się dla mnie w jednej chwili zupełnie oczywiste.
Potem znów przychodziły doznania niezwykłego galimatiasu ich
kształtów, oraz zestawów kolorów. W moim umyśle pojawiły się
najbardziej jaskrawe i tanie ornamenty nowoczesnych lamp oraz
kanapowych poduszek. Gonitwa myli była coraz większa. Miałem jednak
poczucie, że opiekun doświadczenia cały czas nadąża za mną. Byłem
oczywicie świadomy na płaszczyźnie intelektualnej, że popędzam go.
Po pierwsze, wszelkie wyjaśnienia były pod ręką. W szaleńczo
rosnącym tempie nie było czasu, aby jakąkolwiek myśl przemyśleć do
końca. Dlatego wiele zdań tylko rozpoczynałem. Gdy próbowałem
koncentrować się na wybranych obiektach, wysiłki moje były daremne,
a nawet, w pewnym sensie, wywoływały skutek odwrotny, gdyż umysł
koncentrował się na przeciwnych obrazach: drapaczach chmur zamiast
kociołów, rozległej pustyni zamiast gór. Zakładałem, że jestem w
stanie dokładnie określić upływ czasu, lecz nie zajmowałem się tym
zbytnio. Kwestie tego rodzaju nie miały dla mnie najmniejszego
znaczenia. Stan mojego umysłu pozostawał niezmiennie radosny. Byłem
w świetnej formie, spokojny i brałem aktywny udział w przebiegu
doświadczenia. Od czasu do czasu otwierałem oczy. Słabe, czerwone
światło wydawało się cudowne w stopniu dużo większym niż wcześniej.
Opiekun eksperymentu, pracowicie czyniący notatki, wydawał mi się
osobą niezwykle daleką. Co jakiś czas miałem szczególne odczucia
cielesne, jakby moje ręce należały do oddalonego ode mnie ciała, a
ja jakbym nie był pewien, czy to są moje ręce. Po zakończeniu etapu
doświadczenia w ciemności, trochę spacerowalem po pokoju,
niezupełnie będąc pewny swoich nóg, i znów poczułem się nie
najlepiej. Zrobiło mi się zimno i byłem wdzięczny opiekunowi
eksperymentu, kiedy zostałem przykryty kocem. Czułem się potargany,
nieogolony i nie umyty. Pokój wydawał się duży i dziwny. Później
przykucnąłem na wysokim taborecie, myśląc ustawicznie, że siedzę tu
jak ptak na gałęzi. Opiekun zwrócił uwagę na mój nieszczęsny
wygląd. Wydawał się szczególnie taktowny. Miałem małe, drobno
ukształtowane dłonie. Kiedy je myłem, działo się to w dużej
odległości ode mnie, gdzie poniżej, z prawej strony. Nie było
całkiem jasne, czy są to moje ręce, ale też zupełnie nie miało to
znaczenia. W dobrze mi znanym widoku na zewnątrz, wiele elementów
uległo zmianie. Poza przywidzeniami, mogłem teraz także doświadczać
realności. Poprzednio nie było to możliwe, choć i wtedy byłem
świadomy, że gdzieś tam jest rzeczywistość...
Baraki i stojący przed nimi po lewej stronie garaż zmieniły się
nagle w pejzaż pełen roztrzaskanych na kawałki ruin. Widziałem
szczątki murów i wystające belki - obrazy niewątpliwie pochodzące
ze wspomnień zdarzeń wojennych w tym rejonie. Na monotonnym,
rozległym terenie obserwowałem postaci, które próbowałem rysować,
lecz nie mogłem się w tym posunąć poza pierwsze, grube początki.
Widziałem bardzo bogate ornamenty rzeźbiarskie w ustawicznej
metamorfozie, w ciągłej przemianie. Przypominałem sobie wszystkie
możliwe obce kultury, widziałem motywy Indian meksykańskich.
Spomiędzy kraty utworzonej z beleczek i wypustów, ukazywały się
drobne karykatury, bożkowie, maski, dziwnie nagle przemieszane z
dziecięcymi rysunkami ludzi. W porównaniu do eksperymentu
prowadzonego w zaciemnieniu, tempo zdarzeń zmalało.
I oto euforia minęła. Pogrążyłem się w depresji, zwłaszcza podczas
drugiej sesji, która nastąpiła potem, prowadzonej w zaciemnieniu. O
ile podczas pierwszej sesji w zaciemnieniu, szybko zmieniające się
halucynacje były jasne i świecące, o tyle teraz dominowały kolory:
niebieski, fiolet i ciemna zieleń. Większe obrazy ulegały
przemianom wolniejszym, łagodniejszym i spokojniejszym, lecz nawet
one były utworzone z drobno mżących, "elementarnych punkcików",
które szybko płynęły i wirowały. Podczas pierwszej sesji z
zaciemnieniem, ten rozgardiasz był często dokuczliwy, teraz był
daleko ode mnie, skupiając się w środku obrazu, gdzie pojawiły się
ssące usta. Ujrzałem groty z fantastycznymi wyżłobieniami i
stalaktytami, nasuwające mi wspomnienie książki z czasów
dzieciństwa Im Wunderreiche des Bergkonigs [W cudownym świecie
króla gór]. Wypiętrzyły się łagodne sklepienia łukowe. Po
prawej stronie pojawił się nagle rząd dachów baraków. Pomyślałem o
wieczornych powrotach do domu podczas służby wojskowej. Co
znamienne, obrazy te ukazywały powrót do domu - nie było w nich
niczego związanego z wyjazdem, ani żądzą przygód. Czułem się
chroniony, otoczony matczyną troską, spokojny. Halucynacje nie były
już tak ekscytujące, lecz raczej łagodne i słabnące. Nieco później
miałem poczucie władania tą samą mocą, co matka. Wykazywałem
pragnienie niesienia pomocy i zachowywałem się w sposób zbyt
sentymentalny i niezborny, jeśli chodzi o etykę lekarską.
Dostrzegłem to i byłem w stanie to zatrzymać. Lecz stan depresji
utrzymywał się. Próbowalem wiele razy wywołać obrazy jasne i
radosne, lecz nie udawało mi się to: pojawiały się tylko wzory
niebieskie i zielone... Tęskniłem do wyobrażenia jasnego ognia, jak
podczas pierwszej sesji w zaciemnieniu. I widziałem ognie, lecz
były to ognie ofiarne, płonące na mrocznych blankach cytadeli, na
odległych, jesiennych wrzosowiskach. Raz udało mi się ujrzeć jasne,
spadające roje iskier, lecz w połowie wysokości iskry
przekształciły się w skupisko cicho przemieszczających się plam na
ogonie pawia. Podczas eksperymentu byłem pod dużym wrażeniem
nieustannej harmonii i spójności mojego umysłu z rodzajem wizji.
Podczas drugiej sesji w zaciemnieniu zaobserwowałem, że przypadkowe
odgłosy, a także dźwięki specjalnie wytwarzane przez opiekuna,
wpływają na zmiany obrazów (efekt synestezji). Podobny efekt zmiany
wrażeń wzrokowych można uzyskać po naciśnięciu gałki oczu. Pod
koniec drugiej sesji w zaciemnieniu starałem się wywołać fantazje
seksualne, które jednak nie pojawiły się ani razu. W żaden sposób
nie byłem w stanie wzbudzić w sobie pożądania seksualnego. Kiedy
chciałem wyobrazić sobie kobietę, pojawiały się tylko toporne,
nowoczesno-prymitywne bryły. Były całkowicie pozbawione
erotyczności i natychmiast zmieniały się w poruszające się kręgi i
pętle.
Po drugiej sesji w zaciemnieniu czułem się odrętwiały i słaby
fizycznie. Pociłem się i byłem wycieńczony. Cieszyłem się, że nie
muszę iść do kawiarni na lunch. Asystent laboratoryjny, który
przyniósł nam jedzenie, wydał mi się mały i daleki, podobnie
filigranowy, jak opiekun eksperymentu...
Gdzieś około godziny trzeciej po południu poczułem się lepiej do
tego stopnia, że opiekun mógł wrócić do swojej pracy. Z pewnym
wysiłkiem udawało mi się robić notatki własnoręcznie. Usiadłem przy
stole i chciałem czytać, ale nie byłem w stanie się skoncentrować.
Wydawałem się sobie postacią z surrealistycznego malowidła, której
członki nie były połączone z ciałem, lecz raczej były namalowane
gdzieś obok przez... Byłem w depresji i rozmyślałem z zacięciem
kwestię samobójstwa. Z pewnym strachem uświadomiłem sobie, że myśli
tego rodzaju są mi szczególnie bliskie. Było dla mnie niezwykle
oczywiste, że ktoś w stanie depresji popełnia samobójstwo...
W drodze do domu i wieczorem byłem znów w stanie euforii, pełen
porannych przeżyć. Doświadczyłem rzeczy nieoczekiwanych i mocnych.
Czułem, że duży fragment życia pokonałem w kilka godzin.
Kusiło mnie, aby powtórzyć doświadczenie.
Następnego dnia byłem beztroski w myślach i zachowaniu, miałem duże
trudności w utrzymaniu koncentracji i byłem apatyczny...
Pojawiający się okresowo stan niby-snu utrzymywał się do
popołudnia. Miałem duże trudności w przekazywaniu w sposób zborny
najprostszych rzeczy. Czułem ogólne, rosnące znużenie i miałem
coraz większą świadomość powracania do codziennej rzeczywistości.
Drugi dzień po eksperymencie przebiegał w nastroju
niezdecydowania... Słaba lecz wyraźna depresja, którą mogłem
przypisać działaniu LSD tylko pośrednio, utrzymywała się przez
następny tydzień.
Psychiczne skutki działania LSD
Dla nauki obraz działania LSD uzyskany drogą tych pierwszych
eksperymentów nie był nowy. W znacznym stopniu przypominał znane
powszechnie działanie meskaliny, alkaloidu, który był przebadany
już na przełomie wieku. Meskalina jest psychoaktywnym składnikiem
kaktusa meksykańskiego Lophophora williamsii (syn. Anhalonium
lewinii). Kaktus ten był spożywany przez Indian Ameryki
jeszcze w czasach przedkolumbijskich i jest wciąż używany jako
święty narkotyk podczas ceremonii religijnych. L. Lewin w swojej
monografii Phantastica (Verlag Georg Stilke, Berlin, 1924)
dokładnie opisał historię tego narkotyku, nazywanego przez Azteków
pejotlem. Alkaloid meskalina został wyodrębniony z kaktusa przez A.
Hefftera w 1896 roku, a w roku 1919 E. Spath określił jego
chemiczną budowę i dokonał syntezy. Była to pierwsza substancja
halucynogenna, określana także mianem fantastikum (typologia
aktywnych związków wprowadzona przez Lewina) , dostępna w czystej
postaci. Umożliwiła ona studia nad chemicznie wywoływanymi zmianami
percepcji zmysłowej, oraz nad złudzeniami (halucynacjami) i
odmiennymi stanami świadomości. W roku 1920 poszerzone badania nad
meskaliną były prowadzone na zwierzętach i z udziałem ludzi.
Zostały one dokładnie opisane przez K. Beringera w książce Der
Meskalinrausch (Verlag Julius Springer, Berlin, 1927). Ponieważ
badania te nie zakończyły się sukcesem, czyli wskazaniem zastosowań
medycznych meskaliny, zainteresowanie tą aktywną substancją
zmalało. Wraz z odkryciem LSD, badania związków halucynogennych
uzyskały nowy impet. Nowością LSD w porównaniu do meskaliny była
jego wysoka aktywność, mieszcząca się w innym przedziale wielkości.
Aktywna dawka meskaliny wynosząca 0.2 do 0.5 g odpowiada dawce LSD
0.00002 do 0.0001 g. Innymi słowy, LSD jest od 5 000 do 10 000 razy
bardziej aktywne niż meskalina. Wyjątkowa pozycja LSD poród
psychofarmaceutyków jest związana nie tylko z jego wysoką
aktywnością, czyli potencją ilościową, substancja ta posiada bowiem
także znaczenie jakościowe i odznacza się dużą specyfiką działania,
co oznacza, że jej aktywność dotyczy zwłaszcza ludzkiej psychiki.
Można przyjąć w związku z tym, że LSD oddziałuje na najwyższe
ośrodki zawiadujące psychicznymi i intelektualnymi funkcjami
człowieka. Psychiczne skutki LSD, będące wynikiem działania tak
minimalnych ilości materiału są zbyt znaczące i różnorodne, aby
dawały się wytłumaczyć toksycznymi zakłóceniami funkcji mózgu.
Gdyby LSD działało wyłącznie jako toksyna mózgu, wówczas
doświadczenia z tą substancją miałyby wyłącznie skutek
psychopatologiczny i byłyby bezwartościowe z punktu widzenia
psychologii i psychiatrii. Z drugiej strony, jest prawdopodobne, że
w działaniu LSD potwierdzonym doświadczalnie dużą rolę odgrywają
zmiany przewodzenia nerwowego oraz wpływ na aktywność połączeń
nerwowych (synaps). Może to oznaczać, że to oddziaływanie bierze
się z wyjątkowej kompleksowości systemu wzajemnych powiązań i
synaps, w którym uczestniczą miliardy komórek mózgowych - systemu,
który warunkuje wyższe funkcje psychiczne i intelektualne
człowieka. Byłby to obiecujący obszar poszukiwań przy okazji
prowadzenia badań nad wyjaśnieniem niezwykłej mocy LSD.
Natura aktywności LSD może prowadzić do licznych możliwości jego
wykorzystania w obszarze medyczno-psychiatrycznym, co wykazały
przełomowe badania podstawowe W. A. Stolla. W związku z tym zakłady
Sandoza przygotowały nową substancję aktywną dla instytutów
badawczych i lekarzy pod postacią leku eksperymentalnego o
zaproponowanej przeze mnie nazwie handlowej Delysid
(D-lizerginowy-dwuetyloamid). Poniżej znajduje się tekst drukowanej
ulotki, zawierającej opis możliwych zastosowań tego środka oraz
konieczne ostrzeżenia.
Przyczyną wykorzystywania LSD w psychiatrii analitycznej są
następujące psychiczne skutki jego działania.
Po zażyciu LSD wygląd świata, do którego przywykliśmy, ulega
rozbiciu i głębokiej transformacji. Jest to powiązane z utratą lub
zawieszeniem bariery Ja-Ty.
Pacjenci uwięzieni w pętli własnych problemów mogą dzięki temu
doznać pomocy i uwolnić się od fiksacji i poczucia izolacji.
Efektem może być lepsze porozumienie z lekarzem oraz zwiększona
podatność na działanie psychoterapii. Te terapeutyczne cele osiąga
się również dzięki podniesieniu wrażliwości na sugestie pod wpływem
działania LSD. Innym ważnym i wartościowym z punktu widzenia
psychoterapii skutkiem zażycia LSD jest objaw pojawiania się dawno
zapomnianych lub wypartych ze świadomości zdarzeń. Traumatyczne
doświadczenia, odkrywane w psychoanalizie, mogą w ten sposób stać
się dostępne dla procesu psychoterapeutycznego. Liczne przypadki
dokumentują doświadczenia pochodzące z najwcześniejszego
dzieciństwa, przywołane z całą wyrazistością podczas psychoanaliz,
odbywanych pod wpływem LSD. Nie są to zwyczajne przypomnienia, lecz
raczej prawdziwe, ponowne przeżycia, nie reminiscencje, lecz
rewiwiscencje, jak nazwał je francuski psychiatra Jean Delay.
LSD nie działa jak prawdziwe lekarstwo; pełni raczej rolę
farmaceutycznego wsparcia w trakcie postępowana psychoanalitycznego
i psychoterapeutycznego. Służy także podniesieniu efektywności tego
postępowania oraz skróceniu czasu jego trwania. LSD może pełnić tę
funkcję na dwa sposoby.
Delysid (LSD 25)
Winian dietyloamidu kwasu D-lizerginowego Pastylka oblana polewą cukrową zawiera 0.025 mg (25 ,ug).
Ampułka 1 ml. do zażycia doustnego zawiera: 0.1 mg (100,ug).
Roztwór z ampułki może być także wstrzyknięty podskórnie lub dożylnie. Skutek jest identyczny z zażyciem doustnym, lecz następuje znacznie szybciej.
Właściwości
Zażycie bardzo małej dawki Delysidu (1/2- 2 ,ug/kg masy ciała) powoduje przejściowe zaburzenia emocjonalne, halucynacje, depersonalizację, powrót wypartych wspomnień oraz łagodne objawy neurowegetatywne. Symptomy te ujawniają się po 30-90 minutach i trwają zwykle od 5 do 12 godzin. Nieregularne zaburzenia emocjonalne mogą jednak niekiedy utrzymywać się przez kilka dni.
Sposoby zażywania przy doustnym zażywaniu Delysidu, zawartość jednej ampułki jest rozcieńczana wodą destylowaną, jednoprocentowym roztworem kwasu winianowego lub nie ozonowaną wodą z kranu.
Wchłanianie roztworu przebiega nieco szybciej i bardziej równomiernie niż w przypadku zażywania tabletek. Ampułki, które nie zostały otwarte, są zabezpieczone przed światłem i trzymane w chłodnym miejscu, zachowują swoje właściwości dowolnie długo. Ampułki, które zostały otwarte, podobnie jak i rozcieńczony roztwór, zachowują swoje działanie przez 1 do 2 dni, o ile są przechowywane w lodówce.
Wskazania i dawki
a) w psychoterapii analitycznej do wydobycia i uwolnienia stłumionego materiału i spowodowania odprężenia umysłowego, zwłaszcza w stanach lękowych i neurotycznych obsesjach:
Dawka początkowa wynosi 25 ug (1/4 ampułki lub 1 tabletka). Dawka ta jest zwiększana przy każdym kolejnym podaniu o 25 ug, aż do osiągnięcia dawki optymalnej (zwykle pomiędzy 50 a 200 ug). Zaleca się indywidualne podawanie leku w odstępach tygodniowych.
b) w eksperymentalnych badaniach natury psychoz:
Poprzez zażycie Delysidu przez samego psychiatrę, może on uzyskać wgląd w świat idei i odczuć pacjentów psychiatrycznych.
Delysid może być także użyty do wywołania krótkotrwałej, typowej psychozy u osoby zdrowej, co może ułatwić studia nad patogenezą chorób psychicznych.
U przeciętnej osoby, dawki od 25 do 75 ug są zwykle wystarczające, aby wywołać efekt psychozy z halucynacjami (przeciętnie jest to dawka 1 ug/kg wagi ciała). W pewnych rodzajach psychozy, a także przy chronicznym alkoholizmie, konieczne są dawki wyższe (2 do 4,ug/kg wagi ciała).
Przeciwwskazania
Delysid może spowodować nasilenie objawów patologii psychicznej. Szczególną ostrożność należy zachować wobec pacjentów o skłonnosciach samobójczych i w przypadkach bliskich i nasilających się objawów psychotycznych. Psycho-emocjonalne trudności oraz skłonność do impulsywnych zachowań może utrzymywać się u niektórych osób przez kilka dni.
Delysid powinien być podawany wyłącznie pod ścisłym nadzorem lekarskim. Nadzór nie powinien być przerywany aż do całkowitego zaniku skutków działania leku.
Psychiczne efekty działania Delysidu mogą być natychmiast cofnięte przez podanie domięśniowo 50 mg chloropromazyny.
Literatura dostępna na życzenie.
SANDOZ A.G. Bazylea, Szwajcaria.
W pierwszej metodzie, rozwiniętej w klinikach europejskich, i
noszącej miano terapii psycholitycznej, umiarkowanie mocne dawki
LSD były podawane w kilku sesjach następujących po sobie w równych
odstępach czasu. Równocześnie, doświadczenia wyniesione z sesji
były przepracowywane w grupowych dyskusjach oraz poprzez rysowanie
i malowanie podczas zajęć terapii ekspresji. Termin terapia
psycholityczna został ukuty przez Ronalda A. Sandisona,
angielskiego terapeutę o orientacji Jungowskiej i pioniera badań
klinicznych z użyciem LSD. Rdzeń -lysis czy -lytic oznacza zanik
napięcia lub konfliktów w ludzkiej psyche. W drugiej metodzie,
preferowanej w USA, po odpowiednio intensywnym, psychologicznym
przygotowaniu pacjenta, jest mu podawana pojedyncza, bardzo silna
dawka LSD (0.3 do 0.6 mg). Metoda ta, określana jako terapia
psychodeliczna, ma na celu wywołanie doświadczenia
mistyczno-religijnego w wyniku szokowego efektu działania LSD.
Doświadczenie to może następnie służyć jako punkt początkowy
procesu przekształcania i leczenia osobowości pacjenta podczas
towarzyszącej temu doświadczeniu psychoterapii. Termin
psychodeliczny, który można tłumaczyć jako "manifestujący umysł"
lub "poszerzający umysł", został wprowadzony przez Humphreya
Osmonda, pioniera badań nad LSD w Anglii i Stanach Zjednoczonych.
Niewątpliwe zalety LSD jako pomocniczego środka w psychoanalizie i
psychoterapii biorą się z jego właściwości, które powodują skutki
całkowicie przeciwne do efektów wywołanych działaniem
psychofarmaceutyków typu tranquilizerów. Podczas gdy tranquilizery
powodują ukrycie problemów i konfliktów pacjenta, poprzez
zredukowanie wrażenia ich mocy i ważności, LSD, całkiem odwrotnie,
czyni je bardziej widocznymi odczuwanymi jeszcze intensywniej.
Takie jasne rozpoznanie problemów i wniknięcie w naturę konfliktów
powoduje, że stają się one bardziej podatne na postępowanie
psychoterapeutyczne.
W kręgach zawodowych kwestia użyteczności i skuteczności LSD w
psychoanalizie i psychoterapii jest nadal przedmiotem kontrowersji.
To samo jednak dałoby się powiedzieć o innych procedurach
stosowanych w psychiatrii, takich jak elektrowstrząsy, terapia
insulinowa, czy psychochirurgia, zawierających, jak by na to nie
patrzeć, dużo większy stopień ryzyka, niż użycie LSD, które, przy
zachowaniu odpowiednich warunków, można praktycznie traktować jako
bezpieczne.
Ponieważ zapomniane czy wyparte doświadczenia mogą stać się pod
wpływem LSD uświadomione w bardzo krótkim czasie, cała kuracja ma
szansę ulec znacznemu skróceniu. Dla niektórych psychiatrów to
skrócenie czasu terapii jest jednak czymś negatywnym. Uważają oni,
że przyspieszenie sprawia, iż pacjenci nie mają wystarczająco dużo
czasu na przepracowanie swych doświadczeń podczas psychoterapii.
Psychiatrzy ci są przekonani, że efekt terapeutyczny jest w takich
przypadkach krótszy, niż gdy postępowanie lecznicze jest stopniowe
i wykorzystuje powolny proces wyłaniania się świadomości
doświadczenia traumatycznego.
Aby uniknąć przestraszenia pacjenta, spowodowanego spotkaniem z
tym, co niezwykłe i niecodzienne, psycholityczne, a zwłaszcza
psychodeliczne terapie zobowiązują do starannego przygotowania
pacjenta na doświadczenie z użyciem LSD. Dopiero po takich
przygotowaniach możliwa jest pozytywna interpretacja tego
doświadczenia. Ważna jest także preselekcja pacjentów, gdyż nie
wszystkie rodzaje zaburzeń psychicznych można z równie dobrą
skutecznością leczyć przy pomocy tej metody. A pomyślny przebieg
psychoanalizy lub psychoterapii z użyciem LSD jest warunkowany
także specyficzną wiedzą i zasobem doświadczeń osób biorących w
nich udział W tej materii najbardziej pomocne mogą być, jak wykazał
to W. A. Stoll, auto-eksperymenty podejmowane przez samych
psychiatrów. Te osobiste doświadczenia dają lekarzom sposobność
doznania bezpośredniego wglądu w niezwykły świat wywołany
działaniem LSD, a przez to umożliwiają im prawdziwe pojęcie tych
zjawisk u ich pacjentów, właściwą ich interpretację i pełne
wykorzystanie.
Na czele listy pionierów użycia LSD jako środka wspomagającego
psychoanalizę i psychoterapię należy wymienić następujące osoby. A.
K. Busch i W. C. Johnson, S. Cohen i B. Eisner, H. A. Abramson, H.
Osmond i A. Hoffer ze Stanów Zjednoczonych; R. A. Sandison z
Anglii; W. Frederking i H. Leuner z Niemiec; G. Roubicek i S. Grof
z Czechosłowacji. Druga wskazówka zawarta w ulotce zakładów Sandoza
dotyczyła użycia LSD w eksperymentalnych badaniach natury psychoz.
Ta właściwość LSD wynika z faktu, że niezwykłe stany psychiczne
generowane u zdrowych osób, które poddały się eksperymentalnie
działaniu LSD są podobne do wielu objawów pewnych zaburzeń
umysłowych. Na samym początku badań nad LSD często padały
stwierdzenia, że odurzenie LSD ma co wspólnego z rodzajem
"modelowej psychozy". Idea ta została jednak porzucona, gdyż
poszerzone badania porównawcze wykazały, że istnieją istotne
różnice pomiędzy objawami psychozy a doświadczeniem z LSD. Tym
niemniej, model LSD umożliwia badanie odchyleń od normalnego stanu
psychicznego i umysłowego, oraz obserwację biochemicznych i
elektrofizjologicznych zmian towarzyszących tym odchyleniom. Być
może dałoby się uzyskać w ten sposób nowy wgląd w naturę psychoz.
Zgodnie z niektórymi teoriami, różne zaburzenia umysłowe mogą być
wywoływane przez psychotoksyczne produkty metabolizmu, posiadające
taką moc, że nawet minimalne ich dawki są w stanie zmienić
funkcjonowanie komórek mózgowych. LSD jest substancją, która z
pewnością nie występuje w ludzkim organizmie, lecz jej istnienie i
działanie zdaje się wskazywać na możliwość istnienia rzadkich
produktów metabolizmu, których śladowe nawet ilości mogą wywoływać
zaburzenia umysłowe. W efekcie, dzięki temu szersze potwierdzenie
znalazła teoria biochemicznego źródła pewnych zaburzeń
psychicznych, co przyczyniło się do podjęcia badań naukowych w tym
kierunku.
Jednym z medycznych zastosowań LSD, które dotyka fundamentalnych
kwestii etycznych, jest jego podawanie osobom umierającym. Praktyka
ta wywodzi się z obserwacji przeprowadzonych w klinikach
amerykańskich, gdy pacjenci chorzy na raka, z bardzo silnymi
bólami, których nie można było uśmierzyć przy pomocy
konwencjonalnych lekarstw przeciwbólowych, doznawali złagodzenia
bólu lub całkowitego jego zaniku po zastosowaniu LSD.
Oczywicie, nie jest to w ścisłym sensie działanie przeciwbólowe.
Osłabienie wrażliwości na ból może być raczej wywołane tym, że
pacjenci poddani działaniu LSD są w sensie psychologicznym tak
odseparowani od swoich ciał, że ból fizyczny nie dociera do ich
świadomości. Aby działanie LSD było w takich sytuacjach skuteczne,
szczególnie ważne jest przygotowanie pacjentów na rodzaj
doświadczeń i transformacji, które ich czekają. W wielu przypadkach
bardzo pomocne jest też, gdy osoba duchowna lub psychoterapeuta
kierują myśli pacjenta na kwestie religijne. Liczne, zarejestrowane
przypadki mówią o pacjentach, którzy uzyskali znaczący wgląd w
naturę życia i śmierci na łożu śmierci, gdy - uwolnieni od bólu
ekstazą wywołaną LSD - pogodzeni z własnym losem, stanęli twarzą w
twarz z własną śmiercią bez strachu i w spokoju. Dotychczasowa
wiedza o podawaniu LSD osobom umierającym została zebrana i
opublikowana w pracy S. Grofa i J. Halifaxa The Human Encounter
with Death (E. P, Dutton, New York, 1977). Autorzy tej pracy, wraz
z E. Kastem, S. Cohenem i w A. Pahnke, są pionierami stosowania
LSD.
Najpełniejszą dotychczas pracą poświęconą zastosowaniu LSD w
psychiatrii, Realms of the Human Unconcious: Observationsfrom LSD
Research (The Viking Press, New York, 1975), jest tu znów praca S.
Grofa, czeskiego psychiatry, który wyemigrował do Stanów
Zjednoczonych. Książka ta poddaje krytycznej ocenie doświadczenie
LSD z punktu widzenia teorii Freuda i Junga, a także analizy
egzystencjalnej.
[<<] [H] [>>] |
Komentarze
SPORNE ZDANIE
Mam troszeczkę pojecia na ten temat i wiem że to wszycho nie jest prawdą aczkolwiek fikcią neutralną jak nie wymyślonym przez człowieka nie przydatnymi informaciami .
Prosto rzecz biorąc fikcia napisana oczami
człeka mało , A bynajmiej inteligenta ktory chciał dobrze ale troszeczkę namieszał
hmm
[quote=mario]Mam troszeczkę pojecia na ten temat i wiem że to wszycho nie jest prawdą aczkolwiek fikcią neutralną jak nie wymyślonym przez człowieka nie przydatnymi informaciami .
Prosto rzecz biorąc fikcia napisana oczami
człeka mało , A bynajmiej inteligenta ktory chciał dobrze ale troszeczkę namieszał[/quote]
sam zazywalem LSD i pochodne i moim zdaniem, ta ksiazka, napisana przez wynalazce i eksperymentatora z LSD, ktory poswiecil wiekszosc swego ponad stuletniego zycia na badanie tych substancji, maja swoje potwierdzenie w rzeczywistosci. spostrzenia w niej zawarte sa wybitnie trafne.
jezeli uwazasz ze jest inaczej, prosze opisz swoj punkt widzenia, jezeli potrafisz. czemu nie zgadzasz sie z powyzszym opisem.