Albert Hofmann - LSD, Moje Trudne Dziecko - Goście z całego świata

Albert Hofmann - LSD, Moje Trudne Dziecko - Goście z całego świata



[<<] [H] [>>]


14. Goście z całego świata

Różnorodne aspekty i wielostronne emanacje LSD objawiają się w rozmaitych kręgach kulturalnych, z którymi wszedłem w kontakt dzięki tej substancji.
Na terenie nauki były to kontakty z kolegami chemikami, farmakologami, lekarzami i mykologami, których spotykałem na uniwersytetach, kongresach, wykładach lub z którymi nawiązałem bliższy kontakt za pośrednictwem publikacji. Na polu filozoficzno-literackim były to kontakty z pisarzami. W poprzednich rozdziałach zrelacjonowałem najważniejsze dla mnie spotkania tego rodzaju. LSD dostarczyło mi też okazji do różnorodnych osobistych spotkań z ludźmi z kręgów narkotykowych i hippisowskich, które zostaną teraz pokrótce przedstawione.
Większość gości pochodziła ze Stanów Zjednoczonych i byli to przeważnie ludzie młodzi, znajdujący się w podróży na Daleki Wschód w poszukiwaniu mądrości lub przewodników duchowych i mający nadzieję, że narkotyki ułatwią im to zadanie. Niekiedy celem podróży była Praga, gdyż dobrej jakości LSD można tam było łatwo zdobyć. Kiedy byli już w Europie, chcieli wykorzystać tę okazję, aby poznać ojca LSD, "człowieka znanego ze słynnej podróży rowerowej po zażyciu LSD".
Lecz czasem wizyty miały głębszą motywację.
Ludzie chcieli zdać relację ze swoich osobistych przeżyć, związanych z narkotykami, i przedyskutować ich obiektywne znaczenie z kimś znajdującym się u źródła. Tylko z rzadka zdarzały się wizyty wywołane chęcią otrzymania LSD, gdy on lub ona dawali mi do zrozumienia, że chcą doświadczyć podróży z LSD w jego oryginalnej i najczystszej postaci.
Zróżnicowanego pokroju goście o najprzeróżniejszych oczekiwaniach napływali także ze Szwajcarii i innych krajów europejskich. Wizyty tego rodzaju stały się w ostatnim czasie coraz rzadsze, co można tłumaczyć faktem, że LSD staje się coraz mniej popularne na scenie narkotykowej. o ile było to możliwe, chętnie przyjmowałem tych gości lub umawiałem się z nimi w jakimś miejscu. Uważałem to za swoją powinność wynikającą z roli, jaką przyszło mi grać w historii LSD, i starałem się pomóc im radą oraz instruktażem.
Czasem nie dochodziło nawet do rozmowy, jak podczas odwiedzin zablokowanego młodzieńca, który przybył na motorynce. Nie miałem pojęcia, o co mogło mu chodzić. Patrzył na mnie, jakby zadając sobie pytanie: czy człowiek, który zrobił co tak niesamowitego jak LSD może wyglądać tak zwyczajnie? Miałem wówczas wrażenie, podobnie jak przy innych tego rodzaju gościach, że miał nadzieję, iż w mojej obecności zagadka LSD sama się jako rozwiąże.
Były też spotkania całkowicie inne, jak to z młodym mężczyzną z Toronto. Zaprosił mnie na lunch do ekskluzywnej restauracji - prezentował się wyśmienicie, wysoki, smukły, biznesmen, przedstawiciel znanej firmy przemysłowej z Kanady, niezwykle inteligentny. Podziękował mi za stworzenie LSD, które sprawiło, że jego życie nabrało całkiem innego wymiaru. Był człowiekiem interesu w stu procentach, z na wskroś materialistycznym spojrzeniem na świat.
LSD zwróciło jego uwagę na duchowy aspekt życia.
Po tym doświadczeniu otworzył się na sztukę, literaturę i filozofię oraz zaczęły go interesować kwestie religijne i metafizyczne. Chciał, aby w odpowiednich warunkach doświadczeniu z LSD poddała się także jego młoda żona, która - ufał - dozna w wyniku tego podobnie korzystnej transformacji.
Nie tak głębokie, lecz także wyzwalające i cenne doświadczenia, będące wynikiem doświadczenia LSD, opisał mi, w sposób pełen fantazji i poczucia humoru, młody Dane. Przybył z Kalifornii, gdzie w Big Sur był służącym Henry Millera. Wyruszył w podróż do Francji z zamiarem nabycia tam jakiegoś zrujnowanego gospodarstwa rolnego, które chciał, jako doświadczony stolarz, własnoręcznie wyremontować. Poprosiłem go o autograf jego niedawnego pryncypała do mojej kolekcji i po pewnym czasie rzeczywiście otrzymałem autentyczny liścik skreślony ręką Henry Millera.
Młoda kobieta odnalazła mnie w celu zdania relacji z własnego doświadczenia z LSD, które miało ogromne znaczenie dla jej rozwoju wewnętrznego.
Jako powierzchowna i całkowicie lekceważona przez rodziców nastolatka, uganiająca się za wszelkimi możliwymi rozrywkami, zaczęła zażywać LSD z ciekawości i żądzy przygód. Przez trzy lata odbywała często podróże z udziałem LSD, które spowodowały zdumiewające wzbogacenie jej wewnętrznego życia.
Zaczęła szukać głębszego znaczenia życia, co ostatecznie odkryło się przed nią. Następnie, dochodząc do wniosku, że nie potrzebuje już więcej pomocy ze strony LSD, bez kłopotów, wysiłku czy starań, była w stanie porzucić ten narkotyk. Potem mogła już dalej rozwijać się sama, bez sztucznego wsparcia. Obecnie była szczęśliwą i wewnętrznie zrównoważoną osobą tak zakończyła swoją opowieść. Ta młoda kobieta zdecydowała się przedstawić mi swoją historię, gdyż podejrzewała, że mogę być często atakowany przez ludzi o wąskich horyzontach, którzy dostrzegają jedynie szkody, jakie LSD może powodować niekiedy u młodych ludzi. Głównym powodem jej relacji była rozmowa, jakiej przypadkiem była świadkiem w pociągu. W tej rozmowie pewien mężczyzna krytykował mnie, twierdząc, że to haniebne, co twierdziłem na temat LSD w wywiadzie, jaki został opublikowany w pewnym czasopiśmie. Jego zdaniem powinienem ogłosić światu, że LSD jest dziełem szatana oraz przyznać się publicznie do winy w tej sprawie. Nigdy nie spotkałem się jednak osobiście z osobami znajdującymi się w stanie delirium wywołanym działaniem LSD, co mogłoby dać podstawę dla podobnych, pełnych oburzenia opinii.
Przypadki tego rodzaju, związane ze spożyciem LSD w nieodpowiednich warunkach, przedawkowaniem lub psychotycznymi predyspozycjami, trafiają zawsze do szpitali lub na posterunki policji. Opinia publiczna chadza jednak własnymi ścieżkami W pamięci mojej pozostała wizyta pewnej amerykańskiej dziewczyny, będącej przykładem niedobrych skutków działania LSD. Miało to miejsce w porze lunchu, którą spędzałem zwykle w biurze w całkowitej samotności - z wykluczeniem wszelkich wizyt, nawet sekretariat był wtedy zamknięty. Usłyszałem pukanie do drzwi, lekkie, lecz zdecydowane i powtarzające się, więc w końcu postanowiłem je otworzyć. Ledwo wierzyłem własnym oczom: przede mną stała bardzo młoda i prześliczna dziewczyna o blond włosach, z wielkimi, niebieskimi oczami, ubrana w długi strój hippisowski, z przepaską na czole i w sandałach. "Nazywam się Joan i przyjechałam z Nowego Jorku. Czy to pan Hofmann?" Zanim spytałem, co ją do mnie sprowadza, chciałem się dowiedzieć, jak sforsowała dwa punkty kontroli, jeden przy głównym wejściu do fabryki, i drugi przy wejściu do budynku z laboratoriami, gdyż wpuszczanie odwiedzających było zawsze poprzedzane telefonem, a to dziecię-kwiat musiało zwracać szczególną uwagę. "Jestem aniołem i przekraczam wszelkie furtki" - odpowiedziała.
Potem wyjaśniła, że przybyła z wielką misją. Musi uwolnić swój kraj, Stany Zjednoczone, w szczególności zaś naprowadzić prezydenta (wtedy był nim L. B. Johnson) na właściwą ścieżkę. Można tego dokonać wyłącznie poprzez skłonienie go do zażycia LSD. Wtedy jego umysł otworzy się na dobre idee, które doprowadzą go do zakończenia wojny i niepokojów wewnętrznych. Joan przyszła do mnie sądząc, że pomogę jej wypełnić tę misję i dam jej LSD przeznaczone dla prezydenta. Jej imię mogło wskazywać, że była Joanną d' Arc USA. Nie wiem, czy moja argumentacja odnosząca się do wszystkich aspektów tej świętej misji, zdołała ją przekonać, że projekt nie ma żadnych szans na powodzenie ani od strony psychologicznej, ani technicznej, na planie zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Odeszła smutna i rozczarowana.
Następnego dnia odebrałem telefon od Joan.
Znów prosiła o pomoc, gdyż wyczerpały się jej zasoby finansowe. Zabrałem ją do przyjaciela w Zurychu, który załatwił jej pracę i u którego mogła mieszkać. Joan była z zawodu nauczycielką oraz pianistką i piosenkarką występującą w nocnych klubach. Przez jakiś czas grała i śpiewała w modnej zurychskiej restauracji. Jej bogaci, mieszczańscy klienci nie mieli bladego pojęcia, jakiego rodzaju aniołem jest osoba siedząca przy pianinie w czarnym, wieczorowym stroju, która bawi ich nastrojową muzyką i miękkim, zmysłowym głosem. Niewiele osób zwracało uwagę na słowa tych utworów - były to głównie pieśni hippisowskie, które w zawoalowany sposób wychwalały użycie narkotyków. Występy w Zurychu nie trwały długo. Po kilku tygodniach dowiedziałem się od przyjaciela, że Joan nagle zniknęła. Trzy miesiące później otrzymał od niej kartkę z życzeniami z Izraela. Była tam pacjentką szpitala psychiatrycznego.
Na zakończenie przeglądu gości mających związek z LSD chciałbym opowiedzieć o spotkaniu, z którym LSD miało związek tylko pośredni. Pani H. S., szefowa sekretariatu pewnego szpitala, poprosiła mnie o prywatne spotkanie. Umówiłem się z nią na herbatę i wtedy wyjawiła mi cel swoich odwiedzin: w raporcie na temat eksperymentów z LSD przeczytała opis pewnej sytuacji, której doświadczyła jako młoda dziewczyna i która była dla niej wciąż żywa. Miała nadzieję, że pomogę jej zrozumieć to przeżycie.
Była w podróży służbowej jako praktykantka handlowa. Spędziła noc w górskim hotelu, obudziła się bardzo wcześnie i wyszła sama z domu, aby obejrzeć wschód słońca.
Kiedy góry zaczęły rozświetlać się pierwszymi promieniami, nieoczekiwanie zalało ją poczucie szczęścia, które utrzymywało się nawet wtedy, kiedy dołączyła do innych uczestników podróży na porannym spotkaniu w kaplicy. Podczas mszy wszystko wokół świeciło nadnaturalnym blaskiem, a poczucie szczęścia nasiliło się do tego stopnia, że rozpłakała się na głos. Została odprowadzona do hotelu i potraktowana jak osoba cierpiąca na zaburzenia psychiczne.
Doświadczenie to miało ogromny wpływ na całe jej dalsze życie. Obawiała się, że nie jest całkiem normalna. Z jednej strony, doświadczenie to przeraziło ją, gdyż wyjaśniono jej, że jest to załamanie nerwowe, z drugiej zaś strony marzyła, aby zdarzyło się ponownie. Wewnętrznie rozdarta, wiodła nieustabilizowane życie. Zmieniając często pracę i prywatne związki, świadomie lub nieświadomie poszukiwała wciąż tych ekstatycznych przeżyć, które uczyniły ją niegdyś tak szczęśliwą.
Byłem w stanie pocieszyć mojego gościa. To, czego wtedy doświadczyła, nie było z pewnością zdarzeniem z zakresu psychopatologii, ani też nie było to załamanie nerwowe. Spontanicznie spłynęła na nią łaska przeżycia tego, czego ludzie mają nadzieję doświadczyć po zażyciu LSD - wizyjnych stanów pochodzących z głębszych obszarów rzeczywistości.
Poleciłem jej książkę Aldousa Huxleya Filozofia wieczysta (Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa, 1988), będącą zbiorem relacji ze spontanicznie pojawiających się wizji pochodzących z różnych czasów i kultur. Huxley podaje, że takich chwil łaski doświadczają nie tylko mistycy i święci, lecz także, znacznie częściej, niż się powszechnie sądzi, zwykli ludzie. Wielu z nich nie rozpoznaje jednak wagi takiego przeżycia i zamiast traktować je jako zwiastun nadziei, tłumi je, gdyż podobne doświadczenia nie przystają do codziennej racjonalności.



[<<] [H] [>>]


Kategorie

Komentarze

Kim bym teraz był ,gdyby nie LSD?Jedna dawka tego środka spowodowała,że poszedłem inną drogą.Nie wiem czy lepszą,czy gorszą,po prostu inną.Teraz mając 26 lat wybrałem dobro.Świadomie.A to dzięki SD,nie Lsd.Widząc skrajne zło można dopiero pojąć czym jest skrajne dobro.Jezus o tym wiedział,i ja wiem,że też się dowiem.Potężna Nauczycielka pokaże mi dobrą drogę.Zawsze.

Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Inne

W swoim domu, przyjaźnie, lekko spięty bo w domu była rodzina

Jest to mój pierwszy TR więc proszę o wyrozumiałość. Wszystko było miesiąc temu więc nie mogę pamiętać wszystkich szczegółów.

 

Dzień jak co dzień, tyle że dzisiaj do mnie przyszedł list z Niemiec a w nim znalazłem substancję opisaną na górze. Zamówiłem z Deep Webu kolejne "darmowe" probówki za które nie miałem zamiaru płacić. Szykowałem się na sylwestra z kolegami więc zbierałem co tylko się da, a ze względu na to że ten środek jest tak popularny i tani wybór padł na to. Dzisiaj także miałem spróbować i zobaczyć efekty działania tego cuda.

 

  • Grzyby halucynogenne

  • Pozytywne przeżycie
  • Szałwia Wieszcza

Meeeega strach. U siebie, puste mieszkanie, a towarzyszem był kolega, z którym rozmawiałem na cam.

Nagranie z tripa: 

https://youtu.be/sFwKBDLS1h8

 

Biorę bucha szałwi meksykańskiej (ekstrakt x 10) z fajnej, dużej fajki. Łoops. Momentalnie robi się inaczej. Biorę drugiego. Gigantycznego. Mówię tylko:

- O kurwa, ooo, Domino, ratuj mnie. O chuj. O kurwa. - do kolegi, który mi towarzyszy przez internet.

Domino pyta "Co? aż tyle się zaciągnąłeś?", a ja nie odpowiadam. Patrzę się na swoje nogi i nagle (relacja zgodnie z nagranym filmikiem) mówię:

- O o! O o! U u!

  • Gałka muszkatołowa


Doświadczenie: gałka 1 raz (oprócz tego marihuana, amfetamina, ectasy, alkohol)

Nazwa substancji – gałka muszkatołowa (a także marihuana i alko)

Dawka- 2 opakowania całej (niezmielonej) gałki po 13 g, przyjęte oczywiście doustnie




randomness