[G2:1288 class=left]Ali zrywa kwiaty rośliny cannabis sativa i zaciąga się ich zapachem z rozkoszą. Pole konopi tego libańskiego farmera, umiejscowione na nasłonecznionej równinie wschodniego Bekaa Valley, dostarczy około 33 funtów konopi lub haszyszu, który jest warty około 10 000$, znacznie więcej niż ktokolwiek mógłby zebrać z legalnych upraw, a przy tym nie potrzeba praktycznie żadnej pracy. "Wszystko co muszę zrobić, to wrzucić ziarna do gruntu, dodać trochę wody i to wszystko”, mówi Ali, który zgodził się z nami rozmawiać pod warunkiem, że nie ujawnimy jego nazwiska. „Byłbym szalony gdybym nie uprawiał [konopi].” Ten rok jest prawdziwym boomem uprawy konopi w Bekaa Valley, największy, mówią hodowcy, od czasów ‘złotych lat’ Libańskiej wojny domowej 1975-1990, kiedy konopie i mak rosły i byłby przetwarzane tutaj, by zalać rynki Europy i Stanów Zjednoczonych. Produkcja haszyszu jest nielegalna w Libanie, a każdego roku od początku lat 90-tych ubiegłego wieku policja wspierana przez żołnierzy niszczy ‘buldożerami’ uprawy, zanim będą mogły zostać zebrane. Jednakże porażka Narodów Zjednoczonych i rządu w zachęcaniu do przejścia na legalne uprawy, w połączeniu z miesiącami politycznego kryzysu, pogarszającymi się warunkami ekonomicznymi i niesprzyjającym klimatem bezpieczeństwa, zachęcił farmerów do powrotu do uprawy na dużą skalę. "Im gorsza sytuacja bezpieczeństwa w Libanie, tym więcej możemy uprawiać”, mówi Ali. Warte ryzyka, mówią farmerzy Pomimo zagrożenia rajdami policyjnymi niszczącymi uprawy, farmerzy mówią, iż finansowe zwroty są warte ryzyka. W tym roku jednakże mieli szczęście. Armia nie była w stanie wystawić żołnierzy, by zabezpieczyć rajdy policji, z powodu batalii którą toczono w lecie przeciwko Islamskim powstańcom w Palestyńskim obozie dla uchodźców. Dodatkowo, ciężko uzbrojeni farmerzy dali wyraźnie do zrozumienia policji, że będą stawiać opór jeśli ta próbować będzie zniszczyć krzaki. "Powiedzieliśmy policji, że za każdy krzak który wytną, zabijemy jednego policjanta”, mówi Ibtissam, żona naszego farmera z wioski Taraya. Uprawa konopi ma długą historię w Libanie. Od tysiącleci, farmerzy uprawiali konopie w Bekaa. Jednakże, dopiero podczas wojny domowej, uprawa konopi i maku zaczęła być powszechna. Pod koniec lat 80-tych, północna Bekaa była pełna obydwu upraw, generując roczną lokalną ekonomię wartą 500 milionów dolarów, olbrzymią sumę dla tego jednego z najbiedniejszych regionów kraju. Zamieniło to lokalnych farmerów w prawdziwych baronów narkotykowych operujących milionami dolarów. Największym z nich był Jamil Hamieh, prosty farmer z Taraya który zdobył fortunę na produkcji konopi i heroiny. Dile z kolumbijskimi baronami i donami mafii, spowodowały iż stał się jedynym Libańczykiem na tworzonej przez administrację U.S. liście międzynarodowych królów narkobiznesu. Porzucił on jednak aktywną produkcję narkotyków. Hamieh żyje w namiocie z klimatyzacją, gdzie gości swoich znajomych i częstuje ich filiżanką kawy. "To nie rząd spowodował, iż przestałem się tym zajmować. Próbowali mnie wyrolować wszyscy obcokrajowcy z którymi prowadziłem interesy”, mówi. UNDP i Hizbullah Wraz z końcem wojny domowej, Libański rząd uruchomił program eradykacji narkotyków koordynowanych przez Program Rozwoju Narodów Zjednoczonych (UNDP). Zachęceni przez obietnice rządowego wsparcia i międzynarodowych funduszy, farmerze zaprzestali uprawy konopi i w 1994 roku UNDP ogłosił Bekaa wolnym od narkotyków. Jednakże pieniądze na rozwój nigdy się w pełni nie pojawiły. Z 300 milionów $ które UNDP przeznaczyć miało na rozwój Bekaa jako przeciwwagę do uprawy narkotyków, tylko 17 milionów $ zostało przekazanych do 2001 roku. Program skończył się rok później, chociaż UNDP szuka ciągle nowych dróg, by przekonać farmerów do przejścia na alternatywne uprawy, takich jak rośliny o właściwościach medycznych, które mogą być sprzedawane firmom farmaceutycznym. UNDP ma niebawem uruchomić roczny projekt pilotażowy uprawy konopi przemysłowej, która nie ma narkotycznych właściwości. "Farmerzy mogą sprzedawać włókna, by zarabiać. Mamy bardzo dużo zainteresowania ze strony zamorskich fabryk”, mówi Edgar Chehab, szef oddziału środowiska i energii UNDP w Libanie. Północna część Bekaa Valley – gdzie uprawia się większość konopi – jest zdominowana przez Libańską partyzantkę – Hizbullah. Hizbullah oficjalnie odrzuca produkcję narkotyków, lecz jednocześnie przymyka oko na tą praktykę, nie ryzykując konfrontacji na tym polu ze swoimi zwolennikami. W rzeczy samej, Hizbullah w przeszłości współorganizował sieci przemytu narkotyków pomiędzy Libanem i Izraelem, pozwalając na przepływ narkotyków do tworu żydowskiego, w zamian za informacje zbierane przez Izraelskich handlarzy narkotyków.
Komentarze