[g2:1821 class=left]Odurzanie widzów i portretowanie odurzonych bohaterów to temat dla kina nie nowy. Czy "Boski chillout" (od piątku w kinach) godnie kontynuuje tę filmową tradycję? Trawa. Maryśka. Zioło. Gandzia. Staff. Slangowe określenia na marihuanę, narkotyk o działaniu uspokajającym, lekko euforyzującym i przeciwbólowym, można by jeszcze długo wymieniać. Używka z wysuszonych konopi, uznawana powszechnie za "w miarę bezpieczną", szybko trafiła do celuloidowego biznesu. Stała się wdzięcznym i popularnym tematem, lecz również środkiem pobudzającym filmowców do twórczego myślenia. Trawka przedstawiana jest w kinie raczej jako źródło przyjemności niż zagrożenia (chyba że z przekorą), symbol wolności oraz błogiego nicnierobienia. Dla wielu amerykańskich nastolatków wypalenie pierwszego jointa to - jeśli wierzyć niektórym filmom - niemal rytualny moment wkraczania w dorosłość. Produkcje z marihuaną w roli głównej, spośród tych poświęconych innym narkotykom wyróżnia przede wszystkim mniejszy ciężar gatunkowy: zabawowa, beztroska, nieco zawadiacka atmosfera. Te zwariowane komedie wprowadziły specyficzny rodzaj postaci. Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na dilera (luzaka, nieudacznika czy gangstera), który albo sam jest jednym z głównych bohaterów, albo w istotny sposób wpływa na ich los. Chociaż marihuanowo-rastamańskie klimaty stanowią popularny przerywnik służący rozładowaniu napięcia w poważniejszych produkcjach, zazwyczaj jednak pojawiają się w filmach realizowanych z przymrużeniem oka. Gwiazdy hip-hopu - Redman i Method Man - wcielają się w Jamala i Silasa, uczniów college'u. Dzięki pomocy ducha zmarłego kumpla, którego prochami nawozili tytułowe zioło, świetnie zaliczają najważniejszy test. Niespodziewanie otwiera im to drogę na Harvard, gdzie Jamal i Silas kontynuują swoje sukcesy. Wkrótce jednak tracą wyjątkową "pomoc naukową". Jak poradzą sobie teraz na uczelni? Opinie na temat debiutu Jessego Dylana (który później nakręcił "American Pie: Wesele") są podzielone: od skrajnej irytacji żenującym poziomem filmowego dowcipu czy kompletną płycizną scenariusza, po niemalże euforyczne zadurzenie jego "odjechanym" poczuciem humoru i wyluzowanym klimatem. Mimo wszystko "Super zioło" to już klasyka pewnego typu marihuanowego kina, do którego niektórzy zaliczają również "Żółtodzioby" Tamry Davis (ale i wiele innych filmów). Charakteryzuje je przede wszystkim niewybredny humor: proste, slapstickowe gagi oraz wulgarne żarty o seksualnej treści na czele. Nieco "przy okazji" filmy pokroju "Super zioła" pokazują silne zakorzenienie marihuany w amerykańskiej kulturze młodzieżowej. Osobiście wolę jednak subtelniejsze podejście do tematu, a świetnym przykładem niech będzie niezapomniana "Uczniowska balanga" Richarda Linklatera. Reżyser, przedstawiając ostatni dzień szkoły w małym miasteczku w Teksasie, pokusił się o interesujące refleksję na temat poszukiwania wolności i życiu na przekór zakazom. Alkohol, seks i narkotyki stanowią dla Linklatera symbole przemijającej młodości. Naiwnym miłostkom Jimmy'ego Harpera i Mary Lane, idealnej pary nastolatków, nie byłoby pewnie końca, gdyby nie pojawił się Jack. Niestety, dealer marihuany zaprosił chłopaka do swojej meliny. Jimmy, chluba miasteczka, próbował się oczywiście oprzeć pokusie, ale jeden buch wystarczył, żeby zapomniał o swojej dziewczynie, rodzinie, szkole - a co gorsza - Bogu. Szybko zatracił się w świecie narkotyków i wszelkiej rozpusty. Czy Mary Lane, wspierana przez samego Jezusa, wyrwie ukochanego z marihuanowego bagna? Andy Fickman nakręcił stylizowaną na przedwojenne kino satyrę, zainspirowaną filmem "Reefer Madness" w reżyserii Louisa Gasniera (jednym z pierwszych, w których poruszono temat palenia marihuany) i zrealizowanym na jego podstawie offbroadwayowskim musicalem. Oryginalna produkcja powstała w 1936 roku jako jedna z moralizatorskich opowiastek dla rodziców, wchodząc w skład serii "Tell Your Children", sfinansowanej przez organizację kościelną. Tuż po zakończeniu zdjęć producent Dwain Esper zdecydował się jednak przemontować "Reefer Madness". W ten sposób powstał film, uznawany przez krytyków za przykład marihuanowego kina exploitation (jak mniej znany thriller "Assassin of Youth" Elmera Cliftona), który zyskał status kultowego w latach siedemdziesiątych. Nocne pokazy "Marihuanowego szaleństwa" cieszyły się ogromną popularnością podczas szóstej edycji Festiwalu Era Nowe Horyzonty. Produkcja Fickmana, stanowiący całkiem udaną mieszankę wielu gatunków, wyśmiewa społeczną panikę wywołaną antynarkotykową propagandą. Niestety, twórcom nie udało się wystarczająco długo utrzymać fantastycznego klimatu absurdalnego kina grozy, pełnego brawurowych układów tanecznych i partii śpiewanych: mniej więcej w połowie filmu, z wyraźnego braku błyskotliwych pomysłów, sięgnęli po dowcip zupełnie prostacki. Pod okiem i wyraźnym wpływem Judda Apatowa powstała całkiem śmieszna, pełna soczystych dialogów komedia z elementami kryminału, sensacji oraz kina akcji. Początek filmu w reżyserii Davida Gordona Greena przywołuje legendarną historię o przeprowadzonych przez amerykańską armię badaniach, po których palenie marihuany zostało w Stanach Zjednoczonych prawnie zakazane. To zaledwie wstęp do prawdziwej jazdy bez trzymanki (patrz: prowadzenie samochodu z nogą utkwioną w dziurze w przedniej szybie), jaką zgotowali nam twórcy "Boskiego chilloutu". Później przenosimy się już do czasów współczesnych. Dale Denton, grany przez zabawnego i budzącego sympatię Setha Rogena (aktor popalał już trawę we "Wpadce" Apatowa), wita nas peanem na cześć marihuany. Mężczyzna pracuje jako znienawidzony przez wielu dostarczyciel pozwów sądowych i to właśnie wykonując swoje obowiązki, staje się świadkiem morderstwa. Niestety Dale pozostawia ślad, niedopałek po unikalnym towarze (jego nazwa - "Pineapple Express" - to zresztą oryginalny tytuł filmu). Przerażony szuka pomocy u swojego dilera, Saula (nowy image Jamesa Franco). Zwariowane perypetie tej dwójki wypełniają większość niespełna dwugodzinnego filmu Davida Gordona Greena. Dale i Saul, choć świadomi grożącego im niebezpieczeństwa, podczas brawurowej ucieczki przez narkotykową mafią nie potrafią odmówić sobie przerwy na skręta. Wspólna przygoda skłania mężczyzn do przemyślenia dotychczasowego sposobu życia, a także, mimo pewnych animozji i chwilowych nieporozumień, wyraźnie zbliża ich do siebie. Marihuanowy błogostan posłużył twórcom za spoiwo szczerej i bezinteresownej przyjaźni: bohaterowie dadzą jej wyraz podczas krwawego finału, a szczególnie - w jajcarskim epilogu. Wśród zalet palenia marihuany Dale wymienia również to, że dzięki trawce nawet słaby film "daje się" oglądać. Trzeba przyznać, że "Boski chillout" nie wymaga od widzów ratowania się takim wybiegiem. Zrodlo: Gazeta.pl
Zobacz takze Tragiczna obsesja Waltersa
Grass - The War on Drug (FILM) - Historia propagandy U.S (1920-1970) Wiecej:
http://hyperreal.info/encod
Komentarze
<p> <div><object width="420" height="243"><param name="movie" value="http://www.dailymotion.com/swf/kMdcms2i6RaZNQbfh1&related=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowScriptAccess" value="always"></param><embed src="http://www.dailymotion.com/swf/kMdcms2i6RaZNQbfh1&related=1" type="application/x-shockwave-flash" width="420" height="243" allowFullScreen="true" allowScriptAccess="always"></embed></object><br /><b><a href="http://www.dailymotion.com/video/x1lg5f_grass-the-war-on-drugs-1-of-5_news">GRASS: THE WAR ON DRUGS 1 OF 5</a></b><br /><i>Geüpload door <a href="http://www.dailymotion.com/Top-Notch112">Top-Notch112</a></i></div> </p> <p> Polecam, przed pojsciem, czy odurzeniem sie jakielkolwiek produkcja z Swietego Gaju poswieconej konopiom, obejrzec stary dobry kanadyjski film na temat rozwoju amerykanskiej anty(?)-reklamy wycelowanej w konopie - czyli o obsesji Busha </p> <p> co by Hollywood na ten temat nie wyrpodukowalo, to i tak wszystko przebic moze Blue-Ray z Bollywood, ktory mam nadzieje, przypomni troche Scanner-Darkly, tylko ze z innej perspektywy. Taka kooperacja Euro meets Boolywood mi chodzi po lbie od jakiegos czasu, w lutym wybieram sie na miejsce, do Indii, tuz przed wizyta w Swiecie Arabskim... </p> <p> sufi napina, wogole ostatnio duzo o sufizmie, ponoc Hollywood juz zaczelo cos montowac o Rumim, ale tej produkcji bedzie brakowac glebi, uwierz mi, znam sie na filmach ;) </p>