Alan W. Watts - Radosna Kosmologia

Alan W. Watts - Radosna Kosmologia

Przedmowa

"Radosna Kosmologia" jest błyskotliwą próbą opisania tego, co w swej istocie jest niewyrażalne. Aby zrozumieć tę piękną, lecz trudną książkę, wygodnie jest przyjąć rozróżnienie między tym, co zewnętrzne i wewnętrzne. Choć zamierzeniem autora jest przekroczenie tego rodzaju myślenia, to jednak pan Watts, uprawiając swoje słowne gierki, w pełni usprawiedliwia podążającego za nim czytelnika w wyborze konwencjonalnego, dychotomicznego modelu.

Zewnętrzne i wewnętrzne. Zachowanie i świadomość. Zmienianie zewnętrznego świata stało się duchem i obsesją naszej cywilizacji. W ciągu dwóch ostatnich stuleci zachodnie monoteistyczne kultury z zadziwiającą skutecznością stawiały czoła zewnętrznej rzeczywistości i nauczyły się manipulować jej przedmiotami. Ostatnio jednak staliśmy się świadomi, że została zakłócona pewna równowaga. Uświadomiliśmy sobie istnienie niezbadanej przestrzeni wewnętrznej, białych plam na mapie naszej świadomości.

Ten dialektyczny trend istnieje od zawsze. Ulegają mu zarówno kultury, jak i jednostki. Dobrobyt materialny w ostatecznym rozrachunku staje się źródłem rozczarowań, które rodzą pytanie o przyczynę tego stanu rzeczy i prowadzą do odkrycia świata wewnętrznego - o strukturze nieskończenie bardziej zróżnicowanej i bogatszej od struktury świata zewnętrznego, który jest zaledwie projekcją ludzkiej wyobraźni. Porzucenie logiczno-pojęciowej umysłowości i zawieszenie jej sztywnej kontroli pozwala dostrzec głupią nieadekwatność i błahość narzucanych światu reguł, czego konsekwencją jest strącenie z piedestału poznania opartego na myślowych spekulacjach.

Mówi się tutaj (Alan Watts również porusza ten temat) o polityce układu nerwowego - z pewnością tak skomplikowanej i ważnej jak polityka zewnętrzna. Polityka ta wymaga umysłu przeciwstawiającego się rozumowi, tyranicznemu werbalnemu rozumowi, oddzielonemu od organizmu i świata, którego jest częścią, rozumowi cenzurującemu, ostrzegającemu i oceniającemu.

W ten sposób pojawia się piąta wolność - wolność od wyuczonego umysłu. Wolność do rozszerzenia świadomości poza utarte kulturowe schematy. Wolność do radosnej jedności z tym, co istnieje ponad międzyludzkimi, społecznymi grami.

Poruszane tu kwestie nie są niczym nowym, od stuleci rozważali je mistycy, filozofowie religii i ci nieliczni oraz wybitni naukowcy, którzy zdołali przejrzeć reguły naukowej gry, a następnie przekroczyli jej ograniczenia. Spostrzegł to i opisał wybitny amerykański psycholog William James:

...nasza normalna świadomość w czasie czuwania, zwana racjonalną, jest tylko jednym, szczególnym rodzajem świadomości, podczas gdy wokoło niej, oddzielone najcieńszą z barier, leżą potencjalne formy zupełnie innych świadomości. Możemy przejść przez życie nawet nie podejrzewając ich istnienia; jeśli jednak zastosujemy odpowiedni bodziec, to jak za dotknięciem różdżki pojawiają się w całej swej pełni wszystkie, dokładnie określone rodzaje aktywności umysłowej, być może posiadające gdzieś swoje pola adaptacji i zastosowania. Żaden obraz wszechświata w swej całości nie może być ostateczny, co sprawia, że nie wiemy jak traktować te odmienne stany świadomości. Pytanie brzmi jak przywrócić im względy, skoro są tak różne od zwykłej świadomości. Mogą one zdeterminować postawę, lecz nie dają gotowych recept, są kluczem do nowych obszarów, lecz nie wytyczają na nich szlaków. W każdym razie ich istnienie nie pozwala nam na wyciąganie pochopnych wniosków na temat rzeczywistości. Z moich doświadczeń wynika, że te odmienne stany świadomości powodują wglądy, którym nie sposób nie przypisać metafizycznego znaczenia. 1

Jakie to bodźce są konieczne i wystarczające do porzucenia pojęciowej i wyzwolenia innych "potencjalnych form świadomości"? Jest ich wiele. Hinduscy filozofowie opisali setki takich metod. Nie mniej japońscy buddyści. Z klasztorów zachodnich religii pochodzą inne jeszcze przykłady. Meksykańscy szamani i religijni przywódcy plemion obu Ameryk od stuleci używali świętych roślin w celu rozszerzenia świadomości. Jednak w ostatnich czasach to nauka dostarczyła najbardziej bezpośrednich technik otwierania zmysłów.

William James używał tlenku azotu i eteru by "stymulować stany mistycznej świadomości o nadzwyczajnym natężeniu". Dziś uwaga psychologów, filozofów i teologów koncentruje się na efektach wywoływanych przez trzy syntetyczne substancje - meskalinę, kwas lizergowy i psylocybinę.

Czym są te substancje? Lekarstwami, narkotykami czy sakramentalnym pożywieniem? Łatwiej chyba stwierdzić, czym nie są. Nie są narkotykami, nie są również substancjami odurzającymi, pobudzającymi, znieczulającymi czy też uspokajającymi. Są raczej czymś w rodzaju biochemicznych kluczy do świadomości, otwierających nas na nowe, wstrząsające doświadczenia.

Przez ostatnie dwa lata pracownicy naukowi Centrum Badania Osobowości na Uniwersytecie Harvarda prowadzili systematyczne eksperymenty z tymi substancjami. Badaliśmy zachowania Amerykanów, którym podawaliśmy środki psychodeliczne w przyjaznych, komfortowych i naturalnych warunkach. Mieliśmy sposobność asystowania przy ponad tysiącu indywidualnych tripach. Z naszych obserwacji, z wywiadów i raportów, z analiz danych zawartych w kwestionariuszach oraz z różnic między wynikami testów osobowości przeprowadzanych przed i po eksperymencie wynika, że (1) substancje te zmieniają świadomość, (2) bezsensowne okazuje się mówienie o "typowym działaniu". Miejsce i otoczenie, oczekiwania i atmosfera w całkowicie determinują reakcje uczestnika eksperymentu. Nie istnieje coś takiego jak "typowa reakcja" lecz coś co można określić jako współdziałanie otoczenia i środka psychodelicznego (setting-plus-drug), (3) w mówieniu o potencjalnych reakcjach zasadne jest zwrócenie uwagi nie tylko na wspomniany wcześniej kompleks setting-plus-drug lecz także na zdolność ludzkiej kory mózgowej do tworzenia obrazów i doświadczeń przekraczających wąskie granice słów i pojęć. Spędziliśmy dużo czasu na słuchaniu ludzi opowiadających o swoich doświadczeniach z psychodelikami. Jeżeli mówiąc o potencjale - dobrym bądź złym, pomocnym bądź krzywdzącym, pełnym miłości bądź groźnym, mamy na myśli ludzką korę mózgową, a nie środek psychodeliczny, to nie rozmijamy się zbytnio z prawdą. Potencjał tkwi w mózgu, nie dragu. Drag jest tylko instrumentem.

W celu analizy i interpretacji rezultatów naszych badań sięgnęliśmy w pierwszym rzędzie po konwencjonalne metody nowoczesnej psychologii - psychoanalizę i behawioryzm - odkrywając, że instrumenty te zawodzą przy próbie opisu doświadczenia psychodelicznego. Aby osiągnąć zrozumienie zostaliśmy zmuszeni przyjąć język opisu i punkt widzenia całkowicie odmienne od tradycyjnych, reprezentowanych przez mechanistyczną i obiektywną psychologię. Znaleźliśmy się w kręgu niedualistycznych koncepcji filozofii wschodu, teorii umysłu przybliżonej zachodniej kulturze przez Bergsona, Huxley'a i Wattsa.

W pierwszej części swej książki Watts prezentuje teorię świadomości, w której znaleźliśmy wyjaśnienie stanów przeżywanych przez uczestników eksperymentu - filozofów, więźniów, gospodynie domowe, intelektualistów i alkoholików. Przedarcie się przez gąszcz werbalnych znaczeń i identyfikacja z totalnością psychodelicznego doświadczenia jest fenomenem, którego doświadczyły te osoby.

Alan Watts przekazuje nam w detalach, z właściwą sobie elokwencją, swoje psychodeliczne wizje. Próbuje niemożliwego - opisać słowami (które zawsze kłamią) coś co wymyka się wszelkim próbom opisu. Lecz jak dobrze radzi sobie z tym zadaniem!

Alan Watts jest jednym z wielkich świadków naszych czasów. Posiada intuicję i jest otwarty, dostrzega kwestie i zdarzenia o decydującym dla naszego wieku znaczeniu. Do tego wszystkiego posiadł umiejętność poetyckiego filozofowania, by uczyć i informować. Oto daje nam do rąk być może najlepszą deklarację nowoczesnego mistycyzmu, bardziej śmiałą i wyzywającą niż dwie klasyczne już prace Aldousa Huxleya, albowiem, jak się wydaje, uczeń przerósł swego mistrza. Szczególne uznanie należy mu się za rozpoznanie miłosnego aspektu mistycznego doświadczenia oraz jego socjologicznych implikacji.

Trzymacie w swych dłoniach niezwykły ludzki dokument. Lecz jeśli nie jesteście jednymi z niewielu przedstawicieli zachodniej kultury, którzy dzięki chemicznemu zbiegowi okoliczności doświadczyli choćby przez jedną mistyczną minutę stanu rozszerzonej świadomości, prawdopodobnie nie zrozumiecie o czym jest tu mowa. Jest to może powód do zmartwień, lecz nie do zdziwienia, jeśli bowiem przypomnimy sobie historię nowych idei i koncepcji jakie powstawały na przestrzeni wieków to przekonamy się, że spotykały się one początkowo z niezrozumieniem. Nie potrafimy zrozumieć czegoś, na co nie mamy określeń. Pozostaje nam wziąć udział w słownych grach Alana Wattsa.

Lecz słuchajcie. Bądźcie przygotowani. W tej książce roi się od nowych idei zapisanych złotymi zgłoskami. Jest ich zbyt dużo. Są zbyt skoncentrowane. Przepływają zbyt szybko. Uważajcie na nie.

Jeśli załapiecie nawet niewielką część spośród tych idei, staniecie przed pytaniami, które zadawaliśmy sobie i my podczas naszych eksperymentów: dokąd zmierzamy? Jakie są zastosowania tych cudownych środków? Czy potrafią sprawić by świat ujrzał dzięki nim coś więcej niż pamiętne chwile czy książki?

Odpowiedzi na te pytania otrzymać można dwojako. Powinniśmy nakłaniać coraz więcej osób do wzięcia udziału w eksperymentach psychodelicznych i słuchać, po prostu, co mówią (tak jak Alan Watts) o swoich doświadczeniach. (Nie będziemy raczej cierpieć niedostatku ochotników do tej ekstatycznej podróży. 91% uczestników eksperymentu pragnie go powtórzyć wraz ze swą rodziną i przyjaciółmi.). Z drugiej strony powinniśmy zachęcać naukowców, którzy dokonali już psychodelicznego wglądu i rozróżnienia między wewnętrznym i zewnętrznym, między świadomością i zachowaniem, do systematycznych i obiektywnych badań. Badania te powinny dotyczyć zastosowania psychodelicznych doświadczeń w rozwiązywaniu problemów dotyczących współczesnego życia - edukacji, religii, technologii, sztuki.

Wielu wierzy, że znaleźliśmy się w punkcie zwrotnym i że oto dokonuje się przełom w historii gatunku ludzkiego, przełom dotyczący zdolności do kontroli i rozszerzenia przez człowieka swej świadomości. My, poprzez nasze badania, staramy się ugruntować ten optymizm. "Radosna Kosmologia" jest świadectwem tych samych szczęśliwych oczekiwań.

Dr Timothy Leary

Dr Richard Alpert

Uniwersytet Harvarda, styczeń 1962

1 W. James, Doświadczenia religijne, Warszawa 1958. (przyp. tłum.)

Kategorie

Komentarze

HAHAHA ( - kosmiczny chichot )

Zajawki z NeuroGroove
  • MDMA (Ecstasy)

Mnie sie sylvek zaczal dosc wczesnie, cos kolo 9 rano. co 4-5 godzin pol warszawskiego mitsu (pozdro dla tego co on juz wie :)) w sumie jakies 150-200mg w ciagu 12 godzin. wszystko na pusty zolad4k, w ciagu calego dnia nie bylo mowy o uczuciu glodu a po jakichs 16 godzinach postu poczulem ze cos tam ssie w srodku. ale nic nieprzyjemnego. z poltorej godziny od pierwszego gorzkiego przyszlo to genialne ciepelko. pani szefowa restauracji byla aniolem, teraz mi sie nasunelo zajebiste okreslenie- muminek. kobieta byla czysto muminkowa.

  • TMA 2 (trimetoksyamfetamina)

Wcześniej na specjalnej lekkiej diecie, przed zażyciem zrobiłem ceremonię oraz przygotowałem zasilające przedmioty.

Tekst pisany w wieku 41 lat, waga: 90 kg.

Zjadłem 4 duże kartoniki, które nie wiem ile zawierały, ale spróbuję się dowiedzieć.

Zażyłem o 17, o 18 zaczęło działać...

Było bardzo mocno. Działanie było tak silne, że stwierdziłem, iż mogę się tylko poddać procesowi i pozwalać się wszystkiemu dziać naturalnie i spontanicznie uczestniczyć.

Byłem pod mocnym wpływem substancji do jakiejś 24 - kiedy poczułem, że właśnie chce mi zejść z moczem - złapałem wszystko do kubka i spożyłem jeszcze raz, co spowodowało iż miałem dalszą podróż do 9 rano...

  • Lorazepam
  • Użycie medyczne

Wstaję, już od rana bez sił. Z rezygnacją i przymykającymi się oczyma wciągam skarpetki i gacie. Siadam na skraju kanapy i w tej pozycji czuję jak odpływam

I co, to już? Przegrałem? Finito? Gameover? 

Sam jestem sobie winny nie oszukuję się, chociaż pod powiekami przelatują mi obrazy, wspomnienia mówiące, że nie jestem jedynym, który miał na mnie wpływ. Właściwie mam go od niedawna. Jednak przy ostatecznym rozliczeniu jestem odpowiedzialny za całe szambo, w którym teraz brodzę. 

  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Marihuana
  • Tripraport

Pod wpływem etanolu, więc w dobrym humorku. Jaranie miało miejsce przed domem ziomeczka.

-Ale wiesz, że Cię to rozkurwi?
-Chuj tam, dawaj.

I BIORĘ 4 BUCHY Z LUFY XD

normalnie to po dwóch już mam sooolidną fazę, a teraz jeszcze jestem pijany, heh.

- Dzięki. - mówię do przyjaciela, z którym piłem i teraz na rozchodniaka zajebaliśmy parę buszków z jego sakiewki. Żegnamy się i idę w swoją stronę, a on wraca do domu.

-Tylko traf do domu! - upomina mnie.

-Taaaa... hehe- odpowiadam