Dzieje żywota i znamienitych spraw Admirała Don Krzysztofa Kolumba (fragmenty)

fragmenty książki w przekładzie Aliji Dukanoviča, Warszawa 1965

Dzieje żywota i znamienitych spraw Admirała Don Krzysztofa Kolumba (fragmenty)

HERNANDO COLON

„Dzieje żywota i znamienitych spraw Admirała Don Krzysztofa Kolumba” w przekładzie Aliji Dukanoviča, Warszawa 1965

fragmenty:

s. 254-256

[Każdy kacyk] ma stojący blisko osady dom, w którym nie najdziesz nic krom kilku wizerunków robionych z drzewa sztuką płaskorzeźby, a nazywanych przez nich zemes. Domy te służą jeno za miejsce, w którym przechowywane są zemes i w którym odprawia się jakoweś uroczyste ceremonie czy modły, podobne ceremoniom odprawianym w naszych kościołach. W każdym z tych domów można też zobaczyć rzetelną sztuką obrobiony pień, okrągły, rzekłbyś: pieniek rzeźnicki, a na nim owo zemes i jakowyś proszek, którym przyprósza się głowę zemes podczas pewnej ceremonii lub który uczestnicy ceremonii wciągają w siebie za pomocą wkładanych do nozdrzy dwucewkowych rurek. Niestety słów wypowiadanych przez Indian w porze tej ceremonii żaden z naszych nie mógł zrozumieć. Ów zaś proszek sprawia, że wciągający go dostają pomieszania zmysłów i wyglądają tak, jakby byli pijani. A rzeczonemu zemes nadają osobne imię, bodaj czy nie ojca lub dziadka, albo obydwu pospołu, jako że niektórzy spomiędzy kacyków mają tych bałwanów po kilka, a nawet są i tacy, co mają ich po paręnaście, przy czym wszystkie, jakem dopiero co rzekł, noszą imię któregoś z ich przodków. Słyszałem oraz, jak wychwalają te bałwany, jak jedne chwalą więcej, a inne mniej; widziałem też, jak jednym kłaniają się i oddają cześć gorliwiej niż innym, zbliżając się w tym do naszego zwyczaju urządzania procesji kościelnych pospolitych i bardziej uroczystych. Niektórzy kacykowie i poszczególne szczepy chlubią się, iż to właśnie u nich znajdują się najlepsze zemes. A udając się do nich, spozierają wkoło i sprawdzają, czy w pobliżu nie ma Chrześcijan, którym nie pozwalają do onych domów wchodzić. Co więcej, kiedy się im zdaje, że nasi mogą tam z nagła przyjść, zabierają bałwany i bałwanki i w obawie, by ich nie porwano, chowają je w lesie. A już krotochwilą czystą zdał mi się zwyczaj podkradania sobie tych zemes.

„Pisanie brata Romana tyczące się wierzeń i starodawnych zwyczajów Indian, z którymi się on, jako człek w ich mowie biegły, z polecenia Admirała z wielką biegłością zapoznał”

s. 264

[…] cagioba zaś to proszek używany przez Indian do purgowania się, jako też do innych celów, o czym dowiecie się nieco dalej. Za pomocą długiej na pół łokcia trzciny proszek ten wciągają oni do płuc w taki sposób, że jeden jej koniec wkładają do nosa, a drugi w kupkę tegoż proszku. To, że wciągają ten proszek w siebie przez nos, powoduje, że się oczyszczają bardzo gruntownie.

s. 267

Gdy któren z nich zachoruje, przyprowadzają do niego rzeczonego buhuitihu, to jest medyka. Ma on obowiązek, tak samo jak chory, milczeć i mieć takowy wyraz twarzy, jakby był cierpiący. […] Tak jak i chory, tak i medyk powinien się najprzód oczyścić. Bierze tedy proszek cagioba i przez nos wciąga go do płuc; proszek odurza go do tego stopnia, że już po chwili nie wie, co robi i zaczyna gadać różne rzeczy bez ładu i składu, zapewniając obecnych, że rozmawia z zemes, które powiedziało mu, że właśnie ono sprowadziło na chorego cierpienie.

s. 271-272

‹‹O tym, jak się robi i przechowuje bałwany z drzewa i kamienia››

Bałwany z drzewa robi się w sposób następujący: czasem któryś z Indian, powróciwszy z drogi, opowiada, jak widział drzewo, które poruszało korzeniami. Opowiada też, jak obaczywszy to drzewo przystanął i zapytał, kim jest. Na co drzewo tak odrzekło: „Idź do praktykarza, on ci powie, kimem jest.” Idzie tedy do medyka i opowiada mu, co widział; wtenczas medyk, czyli praktykarz, biegnie zobaczyć drzewo, o którym tamten opowiadał. Przybiegłszy na miejsce, siada podle niego i robi mu cagiobę na sposób, o którym mówiłem wyżej, kiedym opowiadał historię o czterech bratach bliźniakach [s.264]. Potem wstaje i zaczyna wyliczać wszystkie swoje tytuły, jakby był wielkim panem. W końcu rzuca pytanie: „Rzeknij no mi teraz, kimeś jest, co tu robisz, czego ode mnie chcesz i czemuś mnie wzywał? Chcesz, bym cię zrąbał? A może chciałbyś pójść ze mną? Może mam cię zabrać z sobą i zbudować ci dom, dać posiadłość?” I teraz drzewo albo zemes, które stało się idolem, czy też diabłem, odpowiadając na jego pytanie mówi, jaki chciałoby mieć kształt. Tedy buhuitihu rąbie drzewo, nadaje mu kształt, jaki zapragnęło mieć, buduje dla niego dom, wydziela mu posiadłość i siła razy w roku przyrządza cagiobę. A cagioba służy do tego, by mu oddać cześć, przypodobać się, zapytać o to lub owo, dowiedzieć się czegoś o złu i dobru, albo też do tego, by go prosić o skarby. A indziej znów, kiedy chcą dowiedzieć się, czy odniosą zwycięstwo nad wrogiem, do domu, w którym znajduje się zemes, udają się najgłówniejsi mężowie wioski. Pan wioski jest pierwszym, który zaczyna mu przyrządzać cagiobę i grać na onym instrumencie [tzw. maiohauau, zob. s. 267]. W trakcie sporządzania cagioby żadnej ze znajdującej się w jego towarzystwie osób nie wolno mówić. Gdy wreszcie zrobi cagiobę, jakiś czas stoi z głową obróconą w dół i z dłońmi poniżej kolan; w końcu podnosi głowę, spogląda w niebo i coś gada. Wtenczas tamci, wszytcy naraz, coś do niego głośno mówią. Gdy się wypowiedzą i złożą mu dzięki, on poczyna się im zwierzać z widzenia, jakie miał, kiedy odurzony był cagiobą, którą wciągał w siebie przez nos i która z nosa dostawała mu się do głowy; opowiada, jak rozmawiał z zemes, jak się od niego dowiedział, że mają pokonać wroga, że wróg poda tył. Albo też prawi o tym, jak mu zemes, kiedy był odurzony, rzekło, że przyjdzie na nich wielki mór, wojna, głód albo nisza przypadłość. A zważcie, w jakim stanie musiał się znajdować jego umysł, skoro, jak powiadają Indianie, mówi, że widział rzeczy odwrócone do góry nogami i ludzi idących na piechotę do nieba. Zasię cagiobę przyrządzają dla zemes z kamienia, dla zemes z drzewa oraz, jakem to rzekł wyżej, dla bałwanków zrobionych ze szczątków ludzi umarłych.

Adnotacje:

Powyższa relacja pochodzi z drugiej wyprawy Kolumba do Ameryki (1493-1496) (oryginalny tekst zaginął i jest znany dzięki włoskim translacjom). Obserwacja ta ma dotyczyć Indian Taino z wyspy Hispaniola. Na skutek wymordowania przez Hiszpanów antylskich Indian niemożliwa jest bezpośrednia identyfikacja źródła roślinnego cagioby. Stafford podaje w Psychedelics Encyclopedia, że ta „pierwsza europejska obserwacja używania psychedelików w Nowym Świecie” odnosiła się do nasion drzewa yopo – Anadenanthera peregrina (znane również pod nazwą Piptadenia peregrina). Identyfikację rośliny przeprowadził etnobotanik R.E. Safford (podaję za Ottem, Pharmacotheon) – jej podstawą jest zażywanie tabak wyrabianych z nasiona tego drzewa i znanych pod nazwą yopo przez różne grupy Indian z dorzecza Orinoko. Przypuszczalnie Antyle zostały zasiedlone przez Indian z północnych regionów Płd. Ameryki; być może Indianie introdukowali ten gatunek na Antylach. Nasiona zawierają: DMT, bufoteninę i ich N-tlenki; z kory drzewa z kolei wyizolowano 5-MeO-DMT, 5_MeO-MMT i śladowe ilości β-karbolin. Schultes, Hofmann i Rätsch piszą w Plants of the Gods, że w płd. Andach nasiona były używane w roli halucynogenu przypuszczalnie od 4500 lat. Nasiona były przyrządzane na różne sposoby: zazwyczaj były wpierw zapiekane, następnie mielone na proszek; niekiedy mieszano je z wapnem pochodzącym z zmielonych skorupek ślimaków. Sposób przyrządzania tabaki podali m.in. tacy XIX-wieczni badacze, jak Alexander von Humboldt i Richard Spruce.

Jak wynika z tej klasycznej antropologicznej relacji, Indianie zażywali tabakę w celach religijnych i magicznych: podczas ceremonii, odpowiednich trakcie wyboru odpowiednich materiałów, z których sporządza się „bałwanki” (być może drzewo, o którym mowa, to właśnie A. peregrina), przewidywania przyszłości jak i radzenia się, jak postępować w określonej sytuacji (jak działania wojenne czy epidemie), oraz leczenia chorych. Co ciekawe, tabaka miała również działanie przeczyszczające – jak czytamy, zażywano ją, by się „purgować” (nie znalazłem o tym wzmianek w żadnej innej literaturze). To, że zemes nadawano imiona przodków, jak i fakt, że były one robione z szczątków umarłych, świadczy za tym, że cagioba była używana w celach kontaktowania się z przodkami czy też ich duchami. W tym magicznym świecie znaczeń zmarli odgrywali równie ważną - jeżeli nie istotniejszą – rolę.

podesłał: Podwodnik

Kategorie

Komentarze

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

...książki tajemnice imagoskopii, podstawy imagnetoskopii czy jakoś tak, a że klimat czytelniczy, to pytam. -- gdzie to można zdobyć?
Szczególnie chodzi o stronę, w której koleś opisuje jak Neron podpaliwszy Rzym stanął na wzgórzu i obserwował płomienie przez swój imagnetoskop, tak samo jak wszelkie plemiona, które budowały własne imagnetoskopy -- "czyżby chodziło o to drzewo???" Pilne! Ksero mile widziane, albo _namiar_ tak, tak _namiar_ na książeczke.

S

Zajawki z NeuroGroove
  • Grzyby halucynogenne
  • Retrospekcja

Świeżo po przeprowadzce na drugi koniec kraju. W trakcie nieco trudnej aklimatyzacji do nowego miejsca, w obcym mieście, z dala od praktycznie wszystkich bliskich mi osób. Po trzech tygodniach nieskutecznych prób zapoznania się z ludźmi z nowych studiów, nareszcie koleżanka z roku zorganizowała dużą domówkę, w trakcie której miał miejsce cały trip. To, że znalazłem się na imprezie będąc na grzybowej fazie, było spontaniczne i niezaplanowane. Tego samego dnia z Bieszczad wracał kumpel - D, z którym wcześniej miałem okazję jeść grzyby. Chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (spotkać się z D a jednocześnie nie ominąć imprezy) zgarnąłem go na domówkę do niejakiej M. Z D był również jego kolega, którego znałem z widzenia - W. Pod wpływem namowy D, zjedliśmy grzyby, które w założeniu miały nas puścić zanim pójdziemy do M. Stało się jednak inaczej.

Wprowadzenie: Niniejszy raport jest retrospekcją sięgającą ok. 3 lat wstecz. Po złotym okresie z psychodelikami trwającym dobrze ponad pół roku, podczas którego zaliczałem praktycznie same bardzo udane i zapadające w pamięć tripy, przyszedł czas na serię nieco gorszych podróży. TR opisuje pierwszy z serii już-nie-złotych psychodelicznych wypraw. Żadna z nich nie skończyła się bad tripem. Nie wspominam ich jako złych. Zwyczajnie nie były one najlepsze (w nie-eufemistycznym znaczeniu tego słowa).

  • Bad trip
  • Marihuana

Park, przyroda, ludzie (niestety)

Gotuję, gotuję. Coś ciekawego z krzaka męskiego. Litr mleka wlewam z wątpliwościami przez minut trzydzieści bijąc z myślami. Gotowy wywar biorę ze sobą, w parku spożywam ze znaną osobą. W proporcjach z przesadą - sześć do jednego- wypijam wywar z dobrym kolegą. Nie wierząc w siłę owego napoju, brniemy w głąb parku w dobrym nastroju. Kilometr minął, siadamy na ławce poddając myśli, nastrojów huśtawce. Minuty zleciały na wspólnej rozmowie, że brałem narkotyk, nikt mi nie powie.

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie
  • Tytoń

Bardzo pozytywne nastawienie, ciekawość z nutką strachu, ale również z dużą dozą optymizmu. Pokój oczyszczony, sam w mieszkaniu.

Witam. Jest to mój pierwszy TR, zatem z góry proszę o wyrozumiałość oraz oczywiście zapraszam do lektury!

Słowem wstępu:

  • AM-2201
  • Tripraport

bez strachu palony AM, na kanapie w opuszczonym domku wśród wielkich padających za oknem wczesną wiosną płatków śniegu, szczerze nie oczekiwałem takiego haju, ponieważ paradoksalnie przy podobnej dawce, zażytej parę dni wcześniej, nie było takiego łomotu ;)

Ten dzień miał być taki, jak poprzednie marca 2011r. Wstając jak zwykle o 5.30 do szkoły, pierwszą myślą było, aby przed prysznicem odpalić niezwykły proszek, zwany AM-2201. Będąc już od rana na potężnym haju, przetrwałem 8 godzin męki w szkole, paląc co przerwę niebiański syntetyk. Po powrocie do siebie, zjedzeniu porządnego obiadu, wyruszyłem do opuszczonego domu, znajdującego się niedaleko mojej stancji. W drodze zostałem zaskoczony przez wielkie majestatycznie spadające na moje miasto płatki śniegu.