[G2:1271 class=left]Narkotyki w takiej, czy innej formie towarzyszą ludzkości od tysiącleci. Jednakże, dla większości Polaków prohibicja narkotykowa, czy raczej wojna z narkotykami jest czymś naturalnym. Czymś co było od dawna. Prawda jest zgoła inna i wielu może zaskoczyć.
Mówią wieki
Pierwsze wzmianki o stosowaniu konopi czy sporyszu (grzyb halucynogenny zawierający m in. ergotaminę – prekursor LSD) sięgają czasów słowiańskich. Przez długi czas uważano, iż najpopularniejsze na całym świecie słowo określające konopie – cannabis – wywodzi się z języka Scytów. Scytowie, którzy przebywali także na naszych ziemiach, mieli bardzo interesujący sposób ich przyjmowania. Na wzór łaźni tureckich, budowali w swoich osadach duży skórzany namiot, a na jego środku palenisko do którego wrzucano krzaki konopi. W ten sposób konopie inhalowali mieszkańcy całej osady, najczęściej – przy rytuałach religijnych.
W czasach późniejszych o konopiach pisał Sienkiewicz, który ustami Zagłoby w ‘Potopie’ zalecał zagryzanie siemienia konopnego na poprawę humoru. Konopie znajdziemy, także w Soplicowie w księdze ‘Zaścianek’ w ‘Panu Tadeuszu’ Mickiewicza. Na wielu terenach, w szczególności na Podlasiu – gdzie do dziś wigilię Świąt Wielkanocy nazywa się ‘Konopielka – rosły powszechnie konopie. Nie były to co prawda konopie indyjskie, lecz trochę słabsze konopie siewne. Ale zawierały w przeciwieństwie do wytworu wojny z narkotykami – konopi przemysłowych – wystarczającą, do odurzenia się i innych zastosowań, ilość THC. Toteż konopie jeszcze na początku XX wieku powszechnie używane były w medycynie ludowej.
PRL i narkotyki
W czasach poprzedniego reżimu – PRL, do połowy lat 80-tych sprawa narkotyków oficjalnie nie istniała. Nie istniało też prawodawstwo ich zakazujące. Choć, pojawiły się projekty, lansowane przez twardogłowych stalinowców, tworzenia obozów pracy dla uzależnionych od heroiny – gdzie w zamian za pracę, podawano by im wystarczającą dawkę heroiny do zniwelowania ‘głodu narkotykowego’.
[G2:1274 class=right] Polska wprowadziła pierwszą ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii w 1986 roku, w czasie gdy nasz kraj przystąpił do międzynarodowych konwencji narkotykowych ONZ z 1961 roku. Mylił by się jednak ktoś, myśląc, iż była to ustawa restrykcyjna. Aż, do 1997 roku, czyli stosunkowo długo po upadku PRL, posiadanie każdych ilości narkotyków i uprawa na własne potrzeby każdej rośliny narkotycznej – było zdepenalizowane – co oznacza, iż choć było formalnie przestępstwem, to jednak nie karanym.
Jeden z obecnych terapeutów MONAR, wspominając te czasy, w których brał heroinę, powiedział mi, iż gdyby w tamtych czasach, mielibyśmy takie prawo jak teraz – to on nie byłby dziś terapeutą który pomaga wyjść innym z nałogu. Jak to określił - byłby teraz wydziarany od stóp po głowę i skończyłby prawdopodobnie w więzieniu. To prawda, w tamtych czasach nie istniał praktycznie czarny rynek narkotykowy w tej formie i skali co obecnie, ci którzy chcieli palić konopie, hodowali ją i dzielili się z przyjaciółmi. Ci, którzy popełnili błąd i uzależnili się od heroiny, nie musieli co dzień popełniać przestępstwa, aby zdobyć pieniądze na działkę. Jechali po prostu na wieś i gotowali sobie kompot z makówek. W tamtych latach, wielu ekspertów z Europy Zachodniej zazdrościło nam naszej legislacji.
Lata 90-te
Ustawa z 1986 nie była jednak doskonała. Brak ograniczenia co do ilości posiadanych narkotyków spowodował, iż Polska, choć była głównie krajem tranzytowym, wkrótce stała się mekką dla uzależnionych z Niemiec (gdzie w ówczesnym czasie było bardzo restrykcyjne prawo). Kompotem handlowano bez zażenowania między innymi pod ówczesnymi Domami Towarowymi Centrum w Warszawie. Niemieccy narkomanii przewozili go przez granice w butelkach po … Coca Coli. Stało się to pretekstem do próby wprowadzenia całkowitego zakazu uprawy i posiadania, nawet na własny użytek.
[G2:1284 class=left]
Stał się jednak cud. Były Marszałek Sejmu Mikołaj Kozakiewicz, zapytał się posłów – czy ja mam być według Państwa od jutra przestępcą? W tamtych kręgach nie było tajemnicą, iż lubił zapalić sobie konopie. Całkowita kryminalizacja nie została wprowadzona, zachowano depenalizację ‘posiadania na własny użytek’, choć zaczęto karać uprawę.
Legislacja ta miała jednak zgubny skutek dla naszego kraju, przyczyniła się do powstania zorganizowanej przestępczości tworzącej luźno powiązane sieci hurtowników i detalistów. Indywidualni hodowcy konopi stali się elementem psującym rynek. Jeden z moich przyjaciół opowiedział mi historię, którą później słyszałem w różnych wersjach od ludzi z całego kraju. Któregoś pięknego poranka obudził go dzwonek do drzwi. Gdy je otworzył ujrzał kilku zakapiorów. Przekaz był krótki: „My wiemy, że ty hodujesz. Ty nam psujesz rynek. Jak nie przestaniesz, damy cynk policji, jak oni nie poradzą, to my się już tobą zajmiemy”. I tak w Polsce narodził się narkobiznes, który znamy do dziś.
Labuda naciera
[G2:1278 class=right] Całkowite karanie posiadania na własny użytek wprowadzono dopiero w 2001 roku, pod wpływem Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydent RP Pani Barbary Labudy. Znamienne jest, iż na konferencję organizowaną w Pałacu Prezydenckim nie zaproszono Pana Marka Kotańskiego. Nie zaproszono, gdyż uważał i publicznie mówił, iż ten zakaz to bzdura i przyniesie więcej szkód, niż pożytku. Niestety, nie było w tym czasie organizacji, która mogła by wytknąć błędy, opozycja dopiero się rodziła.
Nasze działania podejmowane od tamtego czasu, przeróżne akcje, demonstracje, spotkania i udział w konferencjach, zaowocowały kilka lat później. W Grudniu 2004 wygraliśmy, o dziwo dzięki poparciu między innymi LPR, głosowanie w Parlamencie Europejskim nad raportem Catani (Zjednoczona Lewica). Parlament Europejski w obliczu przygniatających dowodów na porażkę represyjnych strategii rekomendował ‘fundamentalną zmianę kierunku polityki narkotykowej UE’.
Reforma Marka Balickiego
Te i inne wydarzenia, stały się inspiracją dla ówczesnego Ministra Zdrowia Marka Balickiego, który w 2005 roku zaproponował przywrócenie depenalizacji posiadania narkotyków na własny użytek. Niestety propozycja ta przepadła w toku prac nad ustawą. Jednakże dzięki naszej pracy w sejmie i poparciu grupy posłów lewicowych, zaproponowano coś co ja nazywam ‘małą depenalizacją’. Chodziło o zobligowanie sądu do stosowania w przypadku posiadania narkotyków na własny użytek art. 72 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Artykuł ten umarza karę, jeśli uzależniony podda się terapii, a zwykli użytkownicy narkotyków przejdą kurs edukacyjny na temat szkodliwości narkotyków.
[G2:1276 class=left]
Choć udało nam się zdobyć pozwolenie od Kancelarii ówczesnego Marszałka Sejmu na stworzenie pierwszy raz w historii polskiego parlamentu stoiska informacyjnego z raportami z całego świata popierającymi depenalizację, a dzięki jednemu z posłów SLD - mogliśmy otrzymać przepustki dla ekspertów, to jednak, głównie z powodu braku wsparcia finansowego, także od tych najbardziej zainteresowanych – użytkowników narkotyków – nie mieliśmy pieniędzy na realizację tego projektu. Nie mieliśmy za co wydrukować tych raportów i zorganizować przejazdy dla ekspertów. Przegraliśmy zaledwie czterema głosami. A było tak blisko, by mieć znacznie lepsze prawo.
Artykuł 72 znalazł się jednak w rzeczonej ustawie i mimo, iż sąd nie jest jak chcieliśmy zobligowany do jego stosowania to prokurator ciągle może z niego korzystać, by umarzać sprawę. Jednak tak się nie dzieje, artykuł ten jest kompletnie martwy. Mimo półtora roku rządów Prawa i Sprawiedliwości do tej pory nie ukazało się stosowne rozporządzenie. Minister Ziobro – licząc na tani poklask - zdążył już jednak, bez żadnych konsultacji, zaostrzyć prawo narkotykowe.
Czy to da cokolwiek? Skoro od 1997, kiedy w Polsce rozpętała się wojna z narkotykami, a właściwie z ich użytkownikami, liczba tych użytkowników wzrosła mocno ponad dwukrotnie? Wraz z pojawieniem się mafii narkotykowych rozwinęła się dystrybucja narkotyków i wzrosła ich dostępność. Czy gdyby te represyjne działania był skuteczne ceny narkotyków wzrosły by, czy spadły? Od końca lat dziewięćdziesiątych, uwzględniając inflację, cena konopi spadła o 22%, cena ekstazy o blisko 50%!
Czasy się zmieniają
Tymczasem, Komisja Europejska, po 20 latach pustych obietnic, rozpoczyna poważny dialog ze społeczeństwem obywatelskim. Chce włączyć je ‘w tworzenie i implementowanie polityki narkotykowej na szczeblu europejskim’. My wiemy, iż poważny dialog, poważna debata na temat narkotyków skończy się tymi samymi wnioskami do jakich doszedł Parlament Europejski.
Działamy także aktywnie w Polsce, podtrzymujemy przez różnorodne akcje – debatę zapoczątkowaną przez Marka Balickiego. Wzrost wiedzy w społeczeństwie o narkotykach i konsekwencji prohibicji narkotykowej, zaowocuje wcześniej czy później zmianą. My tą zmianę znacznie przyśpieszamy. [G2:1281 class=right]
Przygotowujemy się także do akcji na lokalnym poziomie – pracując nad “Strategią Wyjścia”, która dzięki autonomii polskich uczelni wyższych i możliwości prowadzenia badań nad problematyką narkotykową, umożliwiają zakupy, posiadanie i transportowanie nielegalnych narkotyków.
Strategia ta otwiera bramy dla różnych eksperymentów redukcji szkód jak sprawdzanie czystości i jakości narkotyków, pomieszczenia do ich konsumpcji, oraz ograniczoną i kontrolowaną dystrybucję narkotyków. Jako część tej 'Strategii Wyjścia' przyjęliśmy inicjatywę ENCOD “Społeczne Kluby Konopne” (Cannabis Social Clubs ), która jest drogą ucieczki dla konsumentów konopi z nielegalnego rynku.
Artur Radosz http://drugpolicy.pl/
Źródło: Spliff - Gazeta konopna
Komentarze