Rząd USA przestanie ścigać producentów i sprzedawców marihuany używanej w celach leczniczych - zapowiedział prokurator generalny USA Eric Holder. Co to naprawdę znaczy?
Biuro Alternative Care Clinic w Temeculi w Kalifornii wygląda jak zwykły gabinet lekarski - fotel, kozetka, białe ściany, relaksująca cicha muzyka... Tylko w rogu na półce leżą dwie książki - "Przewodnik Medyczny Marihuany" i druga - o tym jak marihuanę gotować. Alternative Care Clinics bowiem to sieć przychodni w Kalifornii, gdzie wypisuje się marihuanę w celach leczniczych. Do końca ubiegłego tygodnia jej właściciele i pracownicy żyli jednak w ciągłym strachu, że agenci federalni zamkną im klinikę i nałożą wysoki mandat.
Jednak pięć dni temu prokurator generalny Holder wypowiedział z dawna wytęsknione przez zwolenników legalizacji marihuany (przynajmniej leczniczej) w USA słowa: - To, co mówił w tej sprawie kandydat Barack Obama, jest dziś polityką Ameryki. Tymczasem w listopadzie 2007 roku na wiecu w Iowa Obama powiedział: - Nie ma różnicy między cannabisem a np. morfiną, jeśli chodzi o uśmierzanie chorym ludziom bólu.
Oznacza to, że częste w ostatnich latach rajdy agentów federalnych na wytwórnie marihuany się skończą. W USA prawo dotyczące marihuany jest skomplikowane. Teoretycznie jest w całych USA zakazana. Jednak 12 stanów, na czele z Kalifornią już w roku 1996, zalegalizowało ją do celów leczniczych. Właśnie robi to 13 - New Jersey pod Nowym Jorkiem, gdzie stosowna ustawa czeka tylko na podpis gubernatora.
Przepisy w New Jersey (i wielu innych stanach) są takie, że chory cierpiący na długotrwałą chorobę (np. AIDS), którego lekarz stwierdzi, że najlepiej będzie redukowała mu ból marihuana, musi wystąpić do stanowej komisji lekarskiej. Jeśli ta zatwierdzi jego wniosek, chory dostanie specjalną legitymację zezwalającą na posiadanie sześciu roślin cannabisu lub 1 uncji marihuany. Stan udzieli też licencji na sprzedaż marihuany. Za prezydentury George'a Busha dokonano prawie 40 rajdów na wytwórnie i miejsca sprzedaży marihuany, choć były one zalegalizowane przez stany. O
statnie rajdy miały miejsce 4 lutego, już za prezydentury Obamy, co wywołało protesty grup pro-marihuanowych, które w czasie wyborów popierały Obamę. Teraz to się zmieni. Jednak równie liczne są grupy przeciwników legalizacji marihuany leczniczej. W opisanej na początku Temeculi w Kalifornii, gdy pół roku temu powstała tam klinika ACC, utworzono ruch rodziców Wolna od Narkotyków Inland Valley (tam znajduje się Temecula).
- Przecież ci "pacjenci" nie potrzebują żadnych lekarstw, tylko po prostu chcą się najarać - mówi przewodniczący organizacji Roger Anderson. - Nie chcemy by nasze ulice wyglądały jak San Francisco, gdzie sklepików z marihuaną jest więcej niż kawiarni...
Przeciwnicy legalizacji leczniczej marihuany nie wierzą też w restrykcyjne przepisy, które oddzielą "leczniczych" konsumentów marihuany od konsumentów "rozrywkowych". Kilka hrabstw z Kalifornii, m.in. San Bernardino i San Diego, zaskarżyło decyzję Kalifornii o legalizacji. Sprawą zajmie się zapewne Sąd Najwyższy USA, ale być może dopiero za kilka lat. W 37 stanach USA nowa polityka Obamy nic nie zmienia - tam bowiem ścigają marihuanę, także leczniczą, władze stanowe. Według badań od 60 do 78 proc. Amerykanów jest za dopuszczeniem marihuany w celach leczniczych do sprzedaży, ale tylko "pod drobiazgową kontrolą".
Komentarze