Spodziewaj się niespodziewanego. Tak chyba najlepiej mogę określić słowami to co mnie spotkało, w konfrontacji z tym, czego oczekiwałam. Raport spisuję żeby ten, jak teraz mi się wydaje, sen nie umknął mi jak wszystkie inne.
Rano na chodnikach przed sklepami z dopalaczami pojawiły się kolorowe obrysy ciał. Po południu zmieniły kolor na białe. To kolejna odsłona walki Urzędu Miasta Łodzi z biznesem dopalaczowym.
Rano na chodnikach przed sklepami z dopalaczami pojawiły się kolorowe obrysy ciał. Po południu zmieniły kolor na białe. To kolejna odsłona walki Urzędu Miasta Łodzi z biznesem dopalaczowym. Zadziała? Malowanie zaczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Rano na właścicieli sklepów z dopalaczami czekały już gotowe kolorowe malunki przedstawiające kontury powyginanych ciał. Po godz. 14 część z nich została poprawiona białą farbą.
Sens przesłania tłumaczy Magdalena Sosnowska z Urzędu Miasta Łodzi:
- Akcja ma uświadomić konsekwencje brania dopalaczy. Chcemy wstrząsnąć, dosłownie pokazać, czym może się skończyć zabawa z tymi środkami - mówi. - Przemalowanie z kolorowych obrysów na białe pokazuje pewien mechanizm. Handlarze dopalaczami bawią się z nami w kotka i myszkę. Pokazują kolorowe reklamy, obiecują odlot. A kończy się to tragicznie, czego dowody mieliśmy już w Łodzi. Dlatego kolorowe ciała przemalowaliśmy na białe, jak z miejsca zbrodni - dodaje.
Przed jednym ze sklepów przy ul. 6 Sierpnia rysunki na chodniku oglądały dwie 18-latki. Pytamy, czy akcja - ich zdaniem - ma sens.
- Mnie to chyba nie dotyczy, bo kupuję tylko mieszanki do palenia. Żadnych tabletek i proszków - mówi. - Dla ludzi, którzy dopiero zaczynają z dopalaczami, może być to zniechęcające, zwłaszcza że dużo złego ostatnio się o nich mówi. Ale tych, którzy mocno w nie wsiąkli, raczej nie przekona, żeby przestali brać - dodaje.
Obok rysunków pojawiły się hasła: "Dopalony" i "Czy to jest Twoje miejsce?". Urzędnicy tłumaczą, że chcieli zwrócić uwagę przechodniów, niekoniecznie klientów sklepów z dopalaczami.
- Nie łudźmy się, że przekonamy ludzi już przekonanych do dopalaczy. Zależy nam, żeby naszą akcję zauważyli rodzice. Mam nadzieję, że ktoś, przechodząc obok smart shopu, pomyśli, że jego dziecko też może mieć kontakt z dopalaczami. I będzie na nie bardziej uważał - tłumaczy Sosnowska.
Malunki wykonali wolontariusze uczestniczący w Outline Colour Festival - imprezie poświęconej graffiti, która skończyła się w sierpniu.
- Jego organizatorzy dostali propozycję od jednej z sieci z dopalaczami, która chciała zasponsorować festiwal. Podziękowali. Teraz pomogli nam przy naszej akcji - chwali młodych ludzi Sosnowska.
Czy kolejna odsłona kampanii urzędu miasta nie jest zbyt drastyczna? - Moim zdaniem to bardzo dobrze, że jest drastyczna - mówi dr Paweł Daniłowicz z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.
- Dopalacze trzeba traktować jak narkotyki. W walce z nimi każdy chwyt jest dobry. Legalne narkotyki to problem społeczny, bo uzależnienia są chorobą społeczną - dodaje.
"Trupy" przed sklepami to element szerszej akcji Urzędu Miasta Łodzi pod hasłem "Tylko słabi gracze biorą dopalacze". Składają się na nią film antydopalaczowy z Marcinem Gortatem, warsztaty w szkołach (zaczną się pod koniec września) i strona internetowa antydopalacze.lodz.pl, z której można się dowiedzieć, jak groźne są legalne "narkotyki" i co urząd miasta robi, żeby przeciwdziałać ich ekspansji.
- Od rana odbieramy telefony od mieszkańców, którzy proszą, żeby podobne malunki znalazły się przed sklepami w ich okolicy. Za jakiś czas na pewno powtórzymy tę akcję - mówi Sosnowska.
S&S: nastawienie pozytywne, aczkolwiek strach przed nieznanym, „z tyłu głowy” myśl, że mnie wystrzeli i nie ogarnę fazy. Miejscówa, ciepła, bezprzypałowa klatka schodowa, później miasto i moje mieszkanie.
Spodziewaj się niespodziewanego. Tak chyba najlepiej mogę określić słowami to co mnie spotkało, w konfrontacji z tym, czego oczekiwałam. Raport spisuję żeby ten, jak teraz mi się wydaje, sen nie umknął mi jak wszystkie inne.
Pusty dom, Nuda, Chęć spróbowania leanu
Jest to mój pierwszy trip raport, więc proszę o wybaczenie za blędy.
Ostatnio zacząłem bardziej eksperymentować z substancjami ładnie mówiąc. Od września tamtego roku zacząłem regularnie palić weed i znowu zacząć eksperymentować z innymi substancjami takimi jak DXM, kodeina i ostatnio benzo (alpra i klony). Jeszcze dając mały background moja pani psychiatra przepisała mi mocniejszą dawkę kwetiapiny która ma mi wyciszyć epizod psychotyczny i przez wystąpienie tego epizodu przestałem brać SSRI które bralem przez ostatni miesiąc.
Oczekiwania: Ogromne Nastrój: Mój pokój lekko przyciemnione światło Stan psychiczny: Źle, chęć pocieszenia się DXM po kłótni z bliską osobą
Zacznijmy od tego, że brałem DXM na pocieszenie. Tego dnia ostro pokłóciłem się z ważną w moim życiu osobą. Nie myśląc zbyt wiele udałem się do apteki w której kupiłem dwa opakowania acodinów. Oczywiście nie obyło się bez tego, że farmaceutka wyleciała z pytaniem do koleżanki z branży - "Zdzisia, ACODIN?! To już trzeci raz!!!" no ale cóż to chyba już nie jest rzadkość. O godzinie 19:30 byłem w domu, przygotowywałem się do tripa (sprzątnąłem pokój, pościeliłem łóżko, wykąpałem się) i kiedy byłem gotowy już o godzinie 20:00 zacząłem zarzucać DXM.
Pozytywnie, lekko zdenerwowany niepewnością posiadanego proszku. Oczekiwałem czegoś nowego, czegoś bardziej duchowego
Dwa dni przed moim odurzeniem dostałem od znajomego biały proszek, który teoretycznie ma być czystym MXE. Po sprawdzeniu małą dawką byłem skłonny w to uwierzyć.
Nadszedł ten dzień, a raczej wieczór - sam w domu przez całą srodową noc.
20:30 - Połowa posiadanego proszku wpada pod język. Gorycz rozpływa się w moich ustach, ślina zalewa jamę ustną, ale czakam, aż delikatna błona ścierpnie, co niestety się nie udaje, bo ilość śliny w mojej jamie ustnej już jest pełna - połykam i czekam na efekt.
Komentarze