Nie żyje autorka "Pamiętnika narkomanki" Barbara Rosiek. Miała 60 lat

Na oficjalnym profilu facebookowym Barbary Rosiek pojawiła się informacja o jej śmierci. Tę informację potwierdził w rozmowie z Onetem menadżer Barbary Rosiek Andrzej Bryśkiewicz.

pokolenie Ł.K.

Źródło

Onet Kobieta
Ewa Raczyńska

Odsłony

858

Na oficjalnym profilu facebookowym Barbary Rosiek pojawiła się informacja o jej śmierci: "Dziś 27 kwietnia 2020 roku o godzinie 4:15, w wieku sześćdziesięciu lat odeszła od Nas polska psycholog kliniczna, pisarka i poetka - Barbara Rosiek. O czym informuję w głębokim smutku wraz z rodziną". Tę informację potwierdził w rozmowie z Onetem menadżer Barbary Rosiek Andrzej Bryśkiewicz.

Wydany po raz pierwszy w 1985 roku "Pamiętnik narkomanki" do dziś jest najczęściej czytaną przez nastoletnią młodzież książką.

Barbara Rosiek, która w książce opisała swoje zmagania się z nałogiem, została psychologiem, przez wiele lat pomagała innym uzależnionym.

W 2002 został jej przyznany srebrny medal przez International Biographical Centre w Cambridge za całokształt twórczości literackiej. Na 25-lecie twórczości w 2010 otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Częstochowy, a na 30-lecie swojej pracy twórczej Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W maju 2016 minister kultury i dziedzictwa narodowego wręczył Barbarze Rosiek brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

"Te zapiski są dla mnie bezcenne. Różnią się trochę od tego, co znalazło się w pierwszej publikacji, ponieważ poruszam w nich kwestie, których nie odważyłam się ujawnić w książce” - mówiła o rękopisie Barbara Rosiek, autorka „Pamiętnika narkomanki”, w którym opisała swoje doświadczenie uzależnienia od narkotyków. Zaczęła ćpać w wieku 14 lat. Był rok 1973.

Barbara Rosiek zdecydowała się na wydanie książki będąc studentką psychologii na Uniwersytecie Śląskim. Jak wspomina, jej książkę czytali wszyscy – widziała ludzi na przystankach, w tramwajach z "Pamiętnikiem narkomanki", słyszała rozmowy na ulicy dotyczące jej książki. Posłowie do pierwszego wydania napisał przyjaciel i terapeuta Rosiek - Marek Kotański, założyciel MONAR-u, w którym także leczyła się Barbara Rosiek. To właśnie jej historia rozpoczęła narodową dyskusję na temat leczenia narkomanii w naszym kraju.

"Jako nastolatka przeżyłam wielką przygodę z narkotykami, tak mi się wydawało, że to przygoda, że to coś fascynującego i niesamowitego. Na swojej drodze spotkałam ludzi, którzy podali mi narkotyk. Na początku myślałam, że kieruje mną ciekawość, potem się okazało, że przyczyną narkomanii są większe problemy, na przykład brak miłości wobec dziecka. Zapiski stały się dla mnie wybawieniem, nie mogłam się dogadać z rodzicami, nie wierzyłam terapeutom, zaufałam kartkom zeszytu. Dzięki nim nie czułam się taka samotna i wyobcowana. Papier był moim powiernikiem. Postanowiłam się leczyć, wyjść z nałogu, bo chciałam żyć" - mówiła Rosiek.

Podczas spotkania z okazji 35 – lecia pierwszego wydania "Pamiętnika narkomanki" Barbara Rosiek opowiadała, że nie zdawała sobie sprawy, jakie poniesie konsekwencje podzielenia się ze światem swoją historią. Na początku wydawnictwo namawiało ją, by wydała książkę pod pseudonimem. Nie zgodziła się. Kiedy zaczęła pracować w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu, personel szybko zorientował się, kim jest. Mówiono, że narkomance nie można ufać, że nie może pracować w miejscu, w którym ma dostęp do leków. Przeszła na neurologię w Częstochowie, ale sytuacja się powtórzyła. Doszła do wniosku, że chce pisać dalej. Jest autorką dziesięciu książek, m.in. "Kokaina", "Byłam schizofreniczką", "Ćpunka", które w dużym stopniu inspirowane są historiami jej pacjentów. Rosiek wydała także kilkanaście tomików poezji. "Zawsze powtarzam, że jestem poetką, a proza to produkt uboczny mojego pisania" - mówiła.

Uzależnienie odcisnęło bardzo silne piętno na zdrowiu Barbary Rosiek. Już jako dziecko miała problemy z sercem, do tego doszła depresja, choroba psychiczna, przeszła kilka prób samobójczych. Pomimo wielu detoksów, po których wracała do nałogu, zdołała się jednak wyrwać z uzależnienia. Jak sama mówi, dzięki leczeniu i psychoterapii narodziła się na nowo. Do końca pomagała innym. Codziennie dostawała maile i wiadomości na Facebooku. Młodzi ludzie pisali o swoich problemach wewnętrznych, o tym, że "Pamiętnik narkomanki" stał się dla nich inspiracją do otwarcia się na życie.

Oceń treść:

Average: 10 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Marihuana

Park, przyroda, ludzie (niestety)

Gotuję, gotuję. Coś ciekawego z krzaka męskiego. Litr mleka wlewam z wątpliwościami przez minut trzydzieści bijąc z myślami. Gotowy wywar biorę ze sobą, w parku spożywam ze znaną osobą. W proporcjach z przesadą - sześć do jednego- wypijam wywar z dobrym kolegą. Nie wierząc w siłę owego napoju, brniemy w głąb parku w dobrym nastroju. Kilometr minął, siadamy na ławce poddając myśli, nastrojów huśtawce. Minuty zleciały na wspólnej rozmowie, że brałem narkotyk, nikt mi nie powie.

  • Grzyby halucynogenne
  • Tripraport

tripowy pokoj w tripowych czapkach

Około 22 z dwoma kolegami zjedliśmy po 19 g świeżych grzybów. Uczucie okropne, w życiu bym nie pomyślała, że zjem surowe grzyby żeby sobie przeżyć tripa. Grzyby zaczęły wjeżdżać jakoś po 40 minutach, na początku zaczęłam zwracać uwagę na jakieś dziwne rzeczy, widziałam dużo kształtów. Z dołu gdzie gadałam z rodzicami przeniosłam się na górę do naszego pokoju na tripa, z kompem z muzyczką i wygodnymi krzesłami.

  • 2C-P
  • Pierwszy raz

Mój pokój, noc. Nie dostateczne przygotowanie psychiczne do tego co się wydarzyło.

(Całość tekstu piszę teraz pod niewielką [5mg] dawką 2C-P, nie które "rzeczy" były zbyt niemożliwe i na trzeźwo bym ich nie zrozumiał)

Wiek : 18 lat

Doświadczenie : Zioło, benzydamina,dziesiątki razy DXM, różne NBOMy, różne tryptaminy (5-meo-mipt,grzyby,lsd)

26 Sierpnia 2013 roku , tego dnia uświadomiłem sobie jak bardzo głupi byłem myśląc , że przeżyłem szczyty psychodeliki biorąc duże dawki tryptamin. Myślałem , że coś takiego jak 2C-P nawet mnie nie ruszy... Tak bardzo się myliłem...

  • Muchomor czerwony

Zjadlem ok. 7-10 sztuk suszonych w cieniu kapeluszy.

Po ok. 30 min. język zesztywniał i chciało się żygać. Później wypilem herbate i nieprzyjemne uczucie minelo. Spiesze sie, nie wiem gdzie, czuje sie inny niz zawsze. Po zamknieciu oczu widze kolorowe tunele. Przed oczami pojawiaja sie ukosne kratki, cos a`la siatka ogrodzeniowa. Przezroczyste linie lataja przed oczami. Nie wiem ile trzeba zjesc, zeby powiedzec "[...] ja nie chcalem wracac [...]" - pol kilo?

Zapalilem ok. 3 fifki ziela (slabego). PRzed oczami kolorowe wzory lataja.