Witam!
Charlize Theron właśnie przyznała się do tego, że przez większość życia była potheadem. I mimo tego, że artystka nie pali już od pewnego czasu – rzuciła, gdy miała trzydzieści parę lat – w związku z legalizacją w Kalifornii ma zamiar wrócić do swojej ulubionej używki.
Charlize Theron właśnie przyznała się do tego, że przez większość życia była potheadem. I mimo tego, że artystka nie pali już od pewnego czasu – rzuciła, gdy miała trzydzieści parę lat – w związku z legalizacją w Kalifornii ma zamiar wrócić do swojej ulubionej używki.
Jak aktorka powiedziała w ekskluzywnym wywiadzie dla E! News:
Przez większość życia jarałam na pobudkę. Paliłam z bonga (…) Ale zaczęłam swoją przygodę z używkami dopiero jak byłam starsza. Do tego naprawdę lubiłam marihuanę znacznie bardziej niż alkohol czy inne dragi.
Marihuana naprawdę dawała mi radość, gdy byłam młodsza, i to się po prosto zmieniło pewnego dnia. Gdzieś po 30-ce zaczęłam się po prostu robić nudna, gdy byłam zjarana. Zaczęłam wystawać cały czas pod lodówką, więc coś było nie tak.
Ale Theron przyznaje, że chciałaby znowu poczuć znajomą fazę, bo cierpi na bezsenność.
Chciałabym dać marihuanie nową szansę, bo są teraz te różne odmiany i możesz dokonać konkretnego wyboru. A nęci mnie to tak naprawdę z tego powodu, że cierpię na bezsenność i wolałabym przestać brać pigułki nasenne i zacząć stosować odmianę, która pozwoliłaby mi lepiej spać. Gdy tylko będę miała moment, zapalę ze swoją matką, bo ona też ma problemy ze snem
Chawir, wolny dzień, własny pokój, 85 kg mnie, 65 mg metoksy, łóżko i słuchawki.
Ostatnio nastąpił mój drugi raz z substancją daną nam dzięki wysiłkowi Hamiltona Morrisa. Tym razem poszedł mix - 65 mg metoksy ze 120 mg DXM + browarek. Więcej nie chciałem, to metoksa miała rozdawać karty przy tym psychostoliku. Poprzednim razem wciągałem 60 mg i było skromniutko, teraz załadowałem te 65 pod jęzor.
Raport, który zaraz przeczytasz nie będzie raportem konkretnej jazdy. Będzie raczej zestawieniem ich wszystkich, czyli krótkim narko-rysem.
Może najpierw trochę o mnie. Chodzę do LO w niemałym mieście, jestem typem idealistki i romantyczki. Szkoła:: przeważnie bez problemów. Dom:: jak każdy inny, ale nie narzekam :). Mam wielu znajomych, jednak prawdziwych, zaufanych przyjaciół na palcach jednej ręki da się policzyć.
Piękna pogoda, piękny (choć zaniedbany) Park Pałacowy z ogromną ilością zieleni i starych drzew, tęsknota za radosnymi, Pięknymi podróżami psychodelicznymi.
Po dotarciu na miejscówkę w Parku Pałacowym (pałac jest zamurowany i niszczeje, a park dziczeje) zażyłem z ekipą po 17mg 5-MeO-MiPT. Wchodzić zaczęło zaskakująco szybko, gdzieś po 20 minutach. Zaczęło się robić dziwnie, pląsały jakieś zarodki wizuali. Źle obliczyliśmy odległość miejscówki od ścieżki, po której dość często przechadzali się ludzie, więc szybko się przenieśliśmy, póki nas nie zmiotło. Już przeniesieni, odpalamy muzykę z nieśmiertelnego magnetofonu Hitachi. Brzmi inaczej, piękniej, euforycznie, ale jest zmieniona jeszcze w niewielkim stopniu.