Prawa człowieka osób uzależnionych od narkotyków są łamane. W ich dochodzeniu będzie pomagał społeczny rzecznik. Jego powołanie ogłosiło wczoraj stowarzyszenie JUPM'93
Nazwa JUMP to skrót: Jesteśmy Uczestnikami Metadonowego Programu. Stowarzyszenie założyli dwa lata temu narkomani, którzy leczą się metadonem. To lek przeciwbólowy, który podawany doustnie, w ramach tzw. programu substytucyjnego, znosi objawy głodu narkotykowego. Dla jednych to sposób na całkowite wyjście z uzależnienia, a dla innych szansa na normalne funkcjonowanie, bez konieczności codziennej pogoni za dawką narkotyku. - Myślałam, że skoro jestem w programie metadonowym, to nie będę już traktowana jak narkomanka. Ale gdy leżałam w szpitalu, salowe odmówiły sprzątania talerzy po mnie, żeby się nie zarazić. Zakładały, że mam HIV. A kiedy mężowi amputowano nogę, powiedziano mi, że sama mam po nim sprzątać. Ja przy zabiegu nie dostałam znieczulenia, bo "już się sama znieczuliłam". A moje dziecko umarło przy porodzie, bo nie podłączono go do respiratora. Stwierdzono, że urządzenia nie można by potem zdezynfekować - opowiadała Emilia Kwiecińska z JUMP'93. Dzięki metadonowi ona narkotyków nie bierze od 14 lat. Normalnie żyje, pracuje. Wcześniej przez 13 lat była heroinistką. Podobnie jak Dorota Skibińska - uzależniona od 30 lat. Nie zdołała mimo dziesiątek prób leczenia wyjść z nałogu. Od dwóch lat przyjmuje metadon. - Wreszcie jestem matką dla swojego syna. Rodzice się mnie nie wstydzą i nie boją, że coś im wyniosę z domu. Sąsiedzi odpowiadają na pozdrowienia. Ale przeciwnicy terapii metadonowej mówią, że to darmowy narkotyk fundowany przez państwo - mówiła. Na wczorajszej konferencji prasowej członkowie JUMP'93 mówili, że prawa osób uzależnionych są nagminnie łamane, w służbie zdrowia, przez policję, pracodawców. Prawo, które karze za posiadanie najmniejszej ilości narkotyków, sprawia, że do więzień trafiają osoby przypadkowe, narkomani, którzy powinni być leczeni (w więzieniach brakuje miejsc na oddziałach terapii uzależnień). Program metadonowy (obowiązkowe uczestnictwo w terapii i grupach wsparcia) uruchomiono tylko w dziewięciu ośrodkach w kraju. Nie może z niego korzystać większość potrzebujących. Wczoraj prof. Wiktor Osiatyński - niepijący alkoholik - podkreślał, że metadon się społeczeństwu opłaca, bo dzięki temu osoby nieuleczalnie chore na uzależnienie mogą normalnie funkcjonować i nie są dla społeczeństwa obciążeniem. - Ja codziennie przyjmuję lek na tarczycę. Można powiedzieć, że jestem od niego uzależniony. No i co z tego? Czy to złe, skoro dzięki temu mogę normalnie żyć? Tymczasem program tzw. leczenia substytucyjnego, który na Zachodzie działa od lat 60., w Polsce ciągle traktowany jest podejrzliwie. - W Europie programem obejmuje się 40-80 proc. uzależnionych. W Polsce - 5 proc. - mówiła Marta Gaszyńska, od 10 lat na metadonie. Powołany wczoraj społeczny rzecznik osób uzależnionych - nie będzie to jedna osoba, ale sztab - ma się zająć m.in. lobbowaniem za tym, aby minister zdrowia zmienił rozporządzenie, które ogranicza stosowanie terapii substytucyjnej do wybranych ośrodków. - Chcemy, żeby mogła być prowadzona także w licencjonowanych gabinetach lekarskich, tak by mogli z niej korzystać pacjenci z miast, gdzie nie ma ośrodków - mówił wczoraj Jacek Charmast, przewodniczący stowarzyszenia JUMP'93. Rzecznik ma też zbierać wszystkie przypadki naruszania praw osób uzależnionych - np. zatrzymywanie przez policję pacjentów metadonowych za posiadanie przy sobie metadonu (dostają w ramach terapii jedną dawkę "na później"). Można do niego dzwonić pod numer: 517 933 301 lub mailować: rzecznik@politykanarkotykowa.com Ewa Siedlecka 2009-06-27 Źródło: Gazeta Wyborcza